𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 11

Serdecznie witam wszystkich, którzy to czytają .3. chciałam wypuścić ten rozdział razem z rozpoczęciem roku, żeby was trochę pocieszyć, ale nie do końca wyszło heh

Pierwszy chapter z perspektywy Tenko >:3 enjoy

---------------------------------------------------------

Dzień zaczął się dla niego jak zwykle. Przynajmniej tak jak ostatnio wyglądało dla niego "zwykle".
Tenko otworzył oczy i przez ułamek sekundy zastanowił się gdzie się w ogóle znajduje. Szybko jednak wszystkie wspomnienia i wydarzenia wróciły do niego i zostawiły po sobie ciężkie ale ciepłe uczucie. Obrócił się z jednego boku na drugi przyciskając do twarzy miękka poduszkę. Od kiedy tu "mieszkał" spał naprawdę długo i dobrze co w jego przypadku nie wydarzyło się od...właściwe to nigdy się nie wydarzyło.

W pierwszych dniach wręcz podejrzewał, że dosypywałaś mu jakieś prochy do leków, które brał. Coś co teraz wydawało mu się wręcz absurdalne. Nie zrobiłabyś mu tego, a nawet jeśli to nie wiedział czy byłby w stanie zmusić się, żeby być na Ciebie zły. Mogłabyś podawać mu narkotyki w sekrecie. Pozwoliłby Ci. Czy to było normalne? Na pewno nie, ale samo to, że wciąż tu był odbiegało od normalności już wystarczająco. Wciąż nie mógł do końca ułożyć w swojej głowie tego, że nie wysłałaś go jeszcze na bruk tam gdzie jego miejsce.

Powieki chłopaka zadrżały kiedy uchylił je, żeby spojrzeć za okno. Duże, czyste, białe okno. Nie pamiętał czy kiedykolwiek ktoś dał mu spać w takim ładnym pokoju. Nikt raczej nie lubił dawać mu dobrych rzeczy, musiał sam je sobie brać.
Słońce było jeszcze nisko nad horyzontem co oznaczało, że musiało być wcześnie rano. Mimo tego Tenko czuł się wyjątkowo wyspany, generalnie było mu lepiej niż zwykle. Dawałaś mu leżeć w łóżku tyle ile chciał co tylko dodawało do rzeczy jakich nie mógł zrozumieć, ale chyba właśnie to sprawiało, że pierwszy raz od dawna czuł coś w rodzaju "Nie zmęczenia".

Decydując, że miał już dosyć leżenia w jednej pozycji podniósł się z, bardziej niż na to zasługiwał, miękkiego łóżka zabierając ze sobą, któryś z wielu kocy. Wiedział dokładnie gdzie chciał teraz iść.
Wszyscy zawsze mówili mu, że jego kroki były nad wyraz ciche, ale w tym momencie poczynił dodatkowych starań, żeby nie wydać żadnego odgłosu. Wychylił głowę zza drzwi, żeby zajrzeć do salonu. Spałaś tam, dokładnie tak jak tego oczekiwał i Tenko poczuł jak ciężar, o którym nie miał pojęcia spada z jego serca i spięte ramiona relaksują się. Dlaczego wciąż sprawdzał czy jesteś tam gdzie powinnaś być? "Bo lubił kontrolę" tak sobie przynajmniej wmawiał. "Bo bał się, że kiedyś po prostu od niego uciekniesz kiedy nie będzie patrzył." dodawał mało pomocny głos z tyłu jego głowy. Z premedytacją ignorując własne myśli odepchnął się od framugi, żeby usiąść po turecku na podłodze przed kanapą. Jego wyblakłe oczy spojrzały na Ciebie, w Twojej śpiącej pozycji wyglądałaś spokojnie. Zbyt spokojnie kiedy ktoś taki jak on był w tym samym mieszkaniu.

Chciałby żebyś już się obudziła. Samo patrzenie na Ciebie sprawiało, że jakaś desperacka część chłopaka ciągnęła za jego linki i sprawiała, że robił idiotyczne rzeczy. Nie wiedział nawet kiedy, jego czoło powoli przycisnęło się do Twojej otwartej ręki leżącej na pościeli, tak jakby chciał, żebyś sama przyjechała ręką po jego włosach. Robienie tego sprawiało, że czuł się żałośnie i jego płuca sciskały się tak jakby chciały, żeby padł martwy zanim jego własny wstyd go zabije, ale wciąż Tenko nie mógł przestać. Kiedy stał się taki udomowiony? Szczerze, był naprawdę ochydny zachowując się jak jakieś głodne uwagi bezdomne zwierzę... Jeśli by o tym pomyśleć dłużej, wcale daleko od takiego nie był. Miał tylko nadzieję, że nie obudzisz się, żeby być świadkiem jego samokontroli po raz kolejny łamiącej się przed przytłaczającej chęcią bycia jak najbliżej Ciebie.

Nie ruszając swojej głowy nawet o milimetr, bo jak się okazuje uczucie Twojej skóry sprawiało że ciepło kwitło w każdym z nerwów jego ciała, Tenko opuścił swoją rękę trochę w dół. Prawie bezwiednie przejechał palcami po swoich żebrach i wciąż dziwnie kościstym brzuchu. Chciałby żebyś znowu go dotknęła uświadomił sobie nagle. Tak jak robiłaś to tamtego wieczoru. Niewiele z wtedy pamiętał, ale to co zostało w jego dziurawej pamięci było tak intensywne, że przez dłuższy czas myślał, że był to tylko wyjątkowo błogi sen...albo też koszmar. Niezależnie jednak co to było chciał, żebyś zrobiła to jeszcze raz. Musiałaś mu tylko powiedzieć co ma zrobić, żeby na to zasłużyć. Zrobiłby wszystko.

Kiedy jego oddech robił się cięższy i do twarzy dopływało coraz więcej krwi tylko przez samo wyobrażenie sobie jakie to uczucie mieć Twoje palce na swojej skórze poczuł jak postać obok niego zaczyna się delikatnie poruszać. Tenko był na nogach i w kuchni w przeciągu sekund.

-Hm... - mruknęłaś kiedy powoli wstawałaś z łóżka i chłopak nie mógł powstrzymać swojego serca od zrobienia małego piruetu. Obudziłaś się już. Teraz mógłaś znowu na niego patrzeć. Mógłaś przejechać ręką przez jego włosy i powiedzieć mu jakiś krótki głupi komplement który zawsze trafiał w najbardziej łakome części jego ego. Może jeśli miałby dziś szczęście pocałowałabyś-

-O już jesteś na nogach? - byłaś w kuchni prawie od razu zabierając się za śniadanie. Spojrzał na Ciebie bez słowa. Chciał coś powiedzieć, ale jego usta pozostały zamknięte. Nigdy nie był w szczególności dobry jeśli chodziło o zdania. Nie to że nie chciał. Wręcz przeciwnie, prawie desperacko chciał rozmawiać z Tobą jak normalny człowiek, ale częściej niż mógł policzyć, wszystkie dźwięki po prostu utykały w jego gardle. "Powinieneś się zamknąć i trzymać swoją głowę nisko. Może wtedy ktoś się nad Tobą zlituje" czyjś daleki głos obił się o ściany jego świadomości, wyblakłe wspomnienie "To nie tak, że ktokolwiek chce słuchać jakiegoś dzieciaka z rynsztoka. Chcesz wszystkich
zdenerwować? Nie lubisz kiedy twoje kości są całe?" dokończył mówić mu prosto do ucha. Więc Tenko zrobił dokaldnie tak jak mu kazano skulił się na krześle i był cicho. Przynajmniej tak nikogo nie denerwował. Umiał być posłuszny.

-Halo? Zadałam Ci pytanie. - wyrwałaś go nagle z marazmu w jaki wpadł. Znowu popłynął? Pewnie tak. Bez wielu rzeczy, które mogyłby go zająć jego mózg coraz częściej postanawiał zabierać go we wspomnienia, których długo myślał, że zapomniał. Ale teraz było już okej. Teraz ty byłaś przed nim, mówiłaś do niego, zwracałaś na niego uwage i Tenko byl pewny, że nawet jego powoli zdradzająca go psychika nie byłaby w stanie oderwać go od Ciebie kiedy byłaś tak blisko. Nic w nim nie miałoby siły sprzeciwić się Tobie. To go przerażało.

- Co chcesz na śniadanie? - wyciągnęłaś rękę i odsunełaś grzywką z jego czoła w geście tak czysto czułym i mimowolnym, że chłopak nie mógł powstrzymac dreszczu, który przeszedł równo przez całe jego ciało.

-Cokolwiek. -zawsze odpowiadał tak samo. Wszystko co mu dawałaś było smaczne. Nie wiedział czy miałaś jakiś szczególny talent do kuchni, raczej nie. To chyba on po prostu stanowczo zbyt długo przeżywał na samych tanich gotowcach ze sklepu, czasami podgrzanych,jeśli sytuacja na to pozwalała. Wzruszyłaś lekko ramionami i chwilę później znów byłaś przy blacie nucąc cicho jakąś piosenkę której nie znał. Znow zadrżał.

Miałaś na sobie lekką dużą koszulkę którą sięgała Ci prawie do kolan. Coś takiego rozmiaru miało naturalnie równie wielki kołnierz, który nie do końca na Ciebie pasował. T-shirt lekko spadal z Twojego ramienia odkrywając miękkie zdrowe ciało. Był trochę zazdrosny. Od kiedy z Tobą mieszkał coraz bardziej ku jego uwadze rzucało się jak sam wyglądał. Tenko nie był niczym poza samym i kośćmi okrytymi suchą skórą, słabo zagojonymi bliznami i siniakami. Te ostatnie w szczególności przychodziły mu łatwo.
Zanim zdążył pomyśleć coś więcej przed jego nosem został postawione jakieś ciepłe domowe śniadanie. Na pewno stanowczo zbyt dobre niz na to sobie zasłużył, ale ledwo miał czas spojrzeć nawet w jego stronę. Pochyliłaś się żeby dać mu krótkiego buziaka w czubek głowy i otrzeć swój policzek o jeho włosy. Lubiłaś je. Po raz pierwszy był zadowolony, że tak długo nie miał wystarczająco siły woli, żeby je obciąć. Po raz kolejny przyjechałaś po nich ustami z pół uśmiechem. Nie był w stanie powstrzymać cichego delikatnego dźwięku, który wyszedł z niego na ten tak wyraźnie zadowolony gest. Byłaś zadowolona z niego pomyślał z lekkim sercem.
Powoli zaczęłaś sie odsuwać i zanim zdołał zorientować się co robi, para dłoni wyciągnął się w Twoją stronę w wręcz dziecięcy sposób. Zaśmiałaś się lekko i prowadzona jego rękami zaczęłaś delikatnie obsypywać jeho czoło pocałunkami podczas kiedy Tenko wodził tylko powoli placami po Twojej skórze, starając się zapamiętać to uczucie najlepiej jak mógł. Nikt ze zdrowym rozsądkiem nie pozwoliłby mu nigdy dotknąć swojej twarzy. Ale po tym wszystkim co się wydarzyło...był pewien, że nie masz go zbyt dużo i szczerze mówiąc, tak było chyba lepiej.

Stanowczo zbyt szybko śniadanie było już skończone i Tenko po raz kolejny przyłapał się na bezczynnym siedzeniu na krześle i cieszeniu się uczuciem bycia w jakiś sposób pełnym. Jego głową przechyliła się w bok żeby zobaczyć jak krzątasz się w małym mieszkaniu. Już wychodziłaś? Tak szybko? Czy nie miał jeszcze przynajmniej 15 minut z Tobą tak jak powinien, tak jak zazwyczaj? Chłopak wstał zaalarmowany czując znajomy kwas gorzkiego niezadowolenia i poczucia niesprawiedliwości.
Jakby czytając mu w myślach uśmiechnęłaś się pocieszająco " To tylko tak dzisiaj" zostało rzucone w jego stronę co nie było ani trochę pocieszające. Brzmiałaś dokładnie tak jakby to wcale nie miało być "tylko dzis".

-Hej, skończ z Tą miną -byłaś przy nim rozwijając jego zaciśnięte pięści zanim w ogóle zdążył zorientować się, że je zaciskał. -Czy kiedykolwkek Ci kłamałam? - powiedziałaś jednocześnie będąc wystarczająco blisko, żeby mógł poczuć Twoje oddech na swoim karku. Jasna cholera. Znowu to robił. A przyrzekł sobie, że przestanie zachowywać się jak rozpieszczone dziecko zawsze kiedy wychodzisz. Ty jednak byłaś wciąż taka cierpliwa...- Będziesz dobry i poczekasz tu na mnie? -zapytała tonem wręcz protekcjonalnym i Tenko szeptał krótkie "tak" zanim zdążyłaś nawet zakończyć pytanie. Jedyne czego chciał to być dla Ciebie posłusznym. - Będę w domu tak jak zwykle, może trochę wcześniej. -pochyliłaś się, żeby złożyć krótki buziak na czole Tenko i już Cię nie było.

Chłopak przejrzał się po pustym mieszkaniu czując wyjątkowo łatwe do rozpoznanie uczucie. Szczerze nienawidził kiedy wychodziłaś.
Kiedyś... zostawienie samemu było dla niego jednym momentem spokoju i względnej relaksacji. Bycie poza głośnymi miejscami i możliwość złapania oddechu była dla niego jak terapia...no prawie jak terapia, ale od kiedy mieszkał z Tobą samotność przestała być tak kusząca i komfortowa. Teraz mieszkanie nie wydawało mu się już ciche i spokojne, i bardziej komfortowe niż kiedykolwiek. Teraz kiedy miał już coś innego przynoszącego mu ukojenie dom był po prostu pusty. Nie wiedział jak kiedykolwiek w swoim życiu mógł lubić takie momenty. Już za Tobą tęsknił, a nie minęło nawet parę minut. Przez moment zastanowił się czy to przywiązanie nie było uzależniające...hm, raczej żałosne, takie właśnie było.

Nie chcąc stać dłużej bezczynnie w korytarzu i czując jak jego stopy robią się zimniejsze od chłodnej posadzki ruszył na kanapę z intencją wygłuszenia swoich myśli grą. Grą, którą kupiłaś mu Ty. Jego serce zadrżało na samo wspomnienie. Nie musiał Cię o nią prosić, nie musiał robić żadnej okropnej, strasznej rzeczy, żeby na nią zasłużyć i nie krzyczałaś na niego za bycie chciwym i posiadanie przedmiotów. Sam fakt, że pomyślałaś o nim z własnej niczym nie przymuszonej woli musiało świadczyć, że Cię obchodził, prawda? Że obchodził cię wystarczająco, żebyś go nie zostawiła. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Usiadł, a właściwie opadł na kanapę patrząc beznamiętnie na ekran telewizora gdzie powoli zaczynała włączać się jego gra.

...

Minęło parę minut, może godzin, Tenko nigdy nie liczył czasu. Jego nadgarstki i plecy zaczynały go już boleć od nieustannego trzymania ich w jednej pozycji i bezwiednie, powoli przechylił się na bok, żeby za chwilę całkiem rozłożyć się na sofie. Znajome uczucie leniwego zmęczenia zaczynało podchodzić pod jego powieki i perspektywa położenia się spać w swoim małym "gnieździe" z koców zaczynała robić się coraz bardziej kusząca. Równie jednak co kusząca była też absolutnie uwłaczając resztkom dumy, które mu jeszcze zostały. Kiedy dał sobie stać się takim żałosnym? Obrócił się na brzuch, żeby schować swoją drastycznie czerwieniającą twarz i wtedy jego uwagę przykuło coś innego. Powoli przejechał dłonią po miękkim materiale rozłożony pod sobą, który do tej pory pozostawał dla niego niezauważalny. "No przecież" pomyślał czując tkaninę pomiędzy swoimi palcami. To ty tu dziś spałaś.

Bez zastanowienia i ignorując wstyd sciskający jego krtań owinął się miękkim, lekkim kocem. Sciskając go w ręce powoli podniósł na wysokość swojej twarzy, czując jak wełna ociera sie o jego policzki. Zamknął oczy i wziął głęboki drżący oddech. Materiał pachniał dokładnie jak Ty i w jakiś nieznany i upokarzający sposób dla Tenko nie było w tym momencie nic bardziej kojącego. Jego oczy otworzyły się na chwilę, żeby zaraz po tym zrobić się mgliste i szklane. Po raz kolejny otarł się o tkaninę czując jak jego myśli znowu podpowiadają mu scenariusze gdzie leżysz tu razem z nim. Gładzisz go po włosach i trzymasz tak blisko, że nie byłoby mowy o żadnym strachu. Kiedy stał się taki zależny od Ciebie? Jak kot uliczny, który pierwszy raz został posadzony przy ognisku. Nie było mowy od oderwania go stamtąd.

Czasami zastanawiał się czy było to dla niego dobre? Teraz kiedy wiedział co znaczy bliskość i troska nie był pewny jak kiedykolwiek żył bez nich, ale wiedział, że jest już za późno żeby wrócić do tamtych zwyczajów.
Jego dłoń powoli ułożyła się na łuku swojego brzucha i przesunela się po nim powoli kiedy jego "dobry do absolutnie niczego mózg" produkował sny na jawie gdzie jego własną rękę zastępowała ta twoja. Westchnął czując czerwień powoli wchodzącą na jego policzki. Zawsze byłaś taka delikatna dla niego. Koncept dotyku zawsze był mu mniej lub wiecej obcy. Nikt nie chciał, żeby dotykały go dłonie które mogą zniszczyć...on też nie chciał nimi nikogo dotykać. Szybko potrząsnął głową kiedy poczuł jak panika zbiera się na dnie jego płuc na myśl o...wypadku...który mógł by się wydarzyć, który się już się wydarzył...
Zamiast tego skupił się na tym jak jego, zaraz, nie, Twoje ręce skradały się powoli po jego ciele i twarzy.

Ciepły i błogosławiony moment spokoju został gwałtownie przerwany przez nieznany dźwięk z korytarza. Tenko wyprostował się do siadu jak rażony prądem, cała krew przechodzące do jego policzków w strachu, że został właśnie przyłapany na siedzeniu z Twoim kocem jakby był jakimś stęsknionym psem. Spojrzał w stronę, z której przyszedł dźwięk i jego brwi zmarszczyły się mocno w konsternacji. Tuż koło drzwi prowadzących do salonu, lewitując nad ziemią rozciągała się cienka, pulsująca, fioletowa linia. Chłopak przetarł oczy mając nadzieję, że to jedynie mroczki, na jego nieszczęście jednak kreska jedynie się rozciągała i zwiększała. W pierwszym momencie poczuł panikę, w twoim komfortowym i bezpiecznym domu coś tak dalekie od normalności nie było niczym innym niż przerażającym.

Powoli jeden ciężki, czarny but wyłonił się ze stale zwiększające się jamy, i Tenko poczuł jak jego żołądek skręca się. Czuł się jakby miał zaraz zwymiotować. Chwilę później cała osoba stanęła na płytkach podłogi rozrzucając wokół siebie błoto. Przez krótki moment coś w jego wnętrzu zagotowało się na widok ziemi w Twoim korytarzu. Jego myśli jednak zajmowało coś innego, coś znacznie bardziej martwiącego. Za pierwszą osobą wyszła kolejna, a następnie jeszcze jedna.

- Mówiłem Ci że go tu nie—

Oczy Dabiego w tamtym momencie spojrzały prosto do salonu, na kanapę gdzie siedział właśnie ich "wielki lider". Wciąż w połowie otoczony do bólu miękkim kocem, jege ręce obowiązane bandazami, żeby nic nie skrzywdził. Tenko pewnie płonąłby wstydem gdyby nie był tak przerażony. Jego źrenice zrobiły się tak małe, że prawie ginęły w jego oczach i gdyby ktoś miał oceniać jego stan po samym kolorze cery to na pewno powiedziałby, że jest martwy.
Jego mózg frenetycznie poszukiwał odpowiedzi na pytanie "Jak?". To musiał być ten cholerny spacer do sklepu. Wtedy wydawało mu się że zobaczył jakąś znajomą twarz, ale był pewien, że zdążył zawrócić zanim ktoś go rozpoznał.
Może jeśli jeszcze schowa się pod kocem to go nie zobaczą, może jeszcze jest czas.

Przecież to już miało być zanim. Nie chciał ich już nigdy w życiu widzieć. Chciał zapomnieć. Myślał, że jeżeli będzie ignorować swoją przeszłość wystarczająco długo ona po prostu zniknie, ale był głupi. Nic nigdy nie szło dla niego dobrze. Nie powinien kiedykolwiek dawać sobie uwierzyć, że ten moment błogosławionego szczęścia i spokoju będzie trwał. Nie powinien nigdy uwierzyć, że ten przebłusk komfortu skończy się czymkolwiek innym niż absolutną katastrofą. Ale może...może jeszcze był czas?

Nadzieje Tenko zostały zmiażdżone kiedy zobaczył jak usta Togi otworzyły się żeby coś powiedzieć, zamilkła jednak równie szybko gdy po mieskzaniu przetoczył się dzwięk klucza obracajacego się w zamku. Czas stanął.
Chrzęst drzwi wydawał się być głośny jak grzmot kiedy powoli i nieuchronnire otwierały się. Wszyscy obecni w mieszkaniu nawet nie odważyli się poruszyć czekając na rozwój sytuacji. Tenko czuł jak godziny mijają w tych krótkich paru chwilach a powietrze utknęło mu w gardle efektywnie go dusząc. Jego płuca desperacko sciskały się i kurczyły próbując wypompować oddech ale chłopak nie potrafił go wypuścić. Przekroczyłaś próg nieświadoma trzech osób stojących zaraz za Twoimi drzwiami i Tenko chciał wierzyć, tak desperacko chciał wierzyć, że towszystko tylko mu się wydaje, że jego szczęście nie wali się wokół niego jak zamek z piasku.

-Hej słońce wróciłam dziś wcześ...niej...- twój głos razem z niewinnym uśmiechem powoli znikły kiedy się odwróciłaś.

To już teraz.

To musi być moment kiedy Tenko umiera.

Jego przeszłość i teraźniejszość stały przed sobą i patrzyły sobie prosto w oczy.

I coś mu podpowiadało, że nie zgodzą się na temat przyszłości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top