Rozdział 3 "What is love"

(Kai)

   Od kilku tygodni należałem do EXO– grupy utworzonej przez Wu Yifana. Na samo wspomnienie o nim nachodzą mnie mdłości. Kiedyś wzbudzał we mnie uczucie strachu. Teraz, gdy odnalazłem swe szczęście u boku Lin Lin zmartwienia zeszły na niższy plan. Tak, udało mi się, dobrze słyszeliście. Ja, Kim Jong In nie byłem już uzależniony od Wu 'Krisa' Yifana. Swoją drogą, co Lin Lin w nim widziała? Tak jak wspomniałem jest przeciętny, nic specjalnego. To, że mi „pomógł"... nie chciałem tego, ale na siłę „wyratował mnie z opresji". I co? Mój „bohater" był mi obojętny, miałem go głęboko w poważaniu, chciałem, by Lin Lin zaczęła mnie dostrzegać. No i mam! Nasz „związek" zaczął się pięknie. O tak, nawet nie wyobrażacie sobie, jak cholernie się cieszę. Nie, zaraz, wróć.

Ta cholerna Naeul...! Przez nią zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy! Czy decyzja, którą podjąłem rzeczywiście była słuszna? A co, jeśli okaże się, że nie była zbyt najlepsza...? Już po pierwszej „przemianie", która nastąpiła wczoraj wieczorem odczuwałem duży niepokój. Lecz nie mogłem się cofnąć, przynajmniej na razie. W zamian za ten lekki dyskomfort, miałem zapewnione to, że Lin Lin będzie moja; Kris nie miał nic do gadania. Chyba zaczął coś podejrzewać. Ale, ech, nieważne. Czy to moja wina, że Lin Lin straciła zainteresowanie jego osobą?

~ ~ ~

(Kris)

-Nie czekasz, aż przyjdzie Kai? Musimy obgadać kwestię wyjazdu. – zatrzymał mnie Xiumin.

-Przejdę się, będę blisko. Chwila moment, a będę z powrotem. – odpowiedziałem.

-No, dobra. Tylko się nie spóźnij. Suho się zdenerwuje, jeżeli dziś nie pojedziemy. Nie mam pojęcia, czemu mu tak zależy.

-No wiesz, brakujące ogniwo. Jest nas dziesięciu i brakuje dwójki do perfekcyjnej dwunastki. – wyjaśniłem i pomachałem na pożegnanie.

~ ~ ~

(Lu Han )

-Chad? Alex...? Hej! Chłopaki...?!?! – zawołałem. Nawoływałem raz za razem, lecz nie słyszałem żadnej odpowiedzi ze strony kumpli. Zastała mnie głucha cisza.

    Atmosfera była bardzo niesympatyczna. Zwierzęta leśne zafundowały mi naprawdę niesamowicie straszną „ścieżkę dźwiękową", po której nawet mnie przeszły ciarki. Oh My, jak bardzo chciałem, by „wycieczka" już się skończyła. Miałem nadzieję , że za chwilę Chad i Alex wyjdą zza krzaków i krzykną radośnie „Buu!" Nic takiego jednak nie nastąpiło. Powinienem zacząć się bać, krzyczeć i uciekać ze strachu jak każdy normalny nastolatek czy dorosły. Pomyślicie sobie zapewne, że jestem wariatem. Nie należałem do tego rodzaju ludzi, którzy tchórzą czy kierują się zdrowym rozsądkiem. Według powiedzenia „To, co się zaczęło, trzeba skończyć" postępowałem zgodnie z nim. Być może błąd robiłem, ale trudno. Byłem pasjonatą, kręciło mnie jak nie wiem. Te wszystkie zagadki paranormalne, zjawy, duchy... a nóż, widelec odkryję, kto stoi za tymi wszystkimi morderstwami? Jeżeli tak, to czeka mnie chwała i zaszczyt, już nikt mi wtedy nie zarzuci, że jestem szalony. Nie czekałem na oklaski z powodu mojego zainteresowania wokół niespotykanego tematu praw natury oraz fascynacji nad anormalnością rzeczy martwych i życia na świecie w zakresie „z Archiwum X". To był mój sens życia. Każda tajemnica motywowała mnie do dalszego egzystowania.

To było moje hobby, moja „chora obsesja". Coś, czego inni nie potrafili zrozumieć z wielu powodów.

    Na pierwszy rzut oka dźwięk, jaki się rozprzestrzeniał mógł wywołać dreszcze, ale na mnie nie robił wrażenia. Okej, wzbudził on mój niepokój, ale ani myślałem się wycofać. Nie teraz, gdy adrenalina zaczęła ponownie wzrastać. A że nie należę do osób strachliwych, zwykła „straszna melodia" nie jest w stanie mnie wypłoszyć z lasu. Okoliczne kreatury muszą się postarać bardziej. No dobrze, wróćmy do poszukiwań Alexa i Chada.

    Za krzakami, skąd dobiegał pisk znalazłem, umm, jakże mi przykro, aż zabolało serduszko... nieżywego jelonka. To straszne! Kto mógłby chcieć go skrzywdzić? Myśl Xiao, myśl. W lesie są dzikie zwierzęta. Pewnie jakiś wilk albo lis dorwał się do biednego przedstawiciela rogaczy. Z drugiej strony, jaka szkoda! Komu lub czemu to biedne stworzenie coś zrobiło?

-A-Alex? C-Chad?! - zawołałem ponownie. – W-Wychodźcie, okej? P-poddaję się, tylko wróćcie.

Głos mi drżał, sam nie wiedziałem, co tu się już dzieje. Może rzeczywiście najwyższa pora, aby odpuścić? Wyglądało to bardzo podejrzanie, ale... nazywajcie mnie jak chcecie. Opętańcem, szaleńcem, głupkiem, whatever... ale podobało mi się!

    Wyjąłem telefon z kieszeni spodni, by sprawdzić godzinę. Ekran ciemny, więc wcisnąłem przycisk restartu, ale to nie zadziałało. Co jest? Przecież ładowałem go dziś rano. Nie miał prawa się wyłączyć, nawet przez przypadek. Nigdy wcześniej nie przytrafiła mi się podobna sytuacja, więc nie wiedziałem, co o tym myśleć.

    Nagle mych uszu dobiegły nadludzkie dźwięki (były zbyt piękne, nawet jak na profesjonalnego śpiewaka operowego!). Moje myśli zaczęły bombardować umysł jak szalone. Czyj to głos? Co to za piosenka? Czy to możliwe, żeby osoba śpiewała? Ogarnij się, Lulu. Może ktoś po prostu włączył sobie głośno radio? To normalne, a ja jak zwykle szukałem nie wiadomo jak nieogarniętych prawami nauki wyjaśnień. A teraz pytanie: czy powinienem opuścić ciemny, głuchy las, czy może kontynuować poszukiwania i dowiedzieć się, co się stało z Chadem i Alexem? To w końcu moi kumple. Nie byłoby fair, gdybym wyszedł nie dając im znać.

A więc dobrze, decyzja podjęta. Zostaję i kontynuuję eksplorację lasu.

~ ~ ~

(Kris) <pół godziny później>

   Gdy wróciłem, Kaia wciąż nie było. Czy on sobie żartuje? Ta jego głupia duma... Suho się wścieknie jak nic.

-Niech ktoś zadzwoni po Kaia. – zasugerował Lay.

-Jest duży, trafi. – odparł Chen.

-Huh, i to ja jestem maknae, ale czasem odnoszę wrażenie, że mentalnością dorównuję Krisowi. – stwierdził Sehun, najmłodszy w EXO-K. Posłałem w jego stronę uśmiech. Jako że cieszyłem się małą serdecznością wśród znajomych z EXO-K, tak też dziwiło mnie, że młody maknae okazywał mi tyle szacunku. Doceniałem to, mimo iż za dużo ze sobą nie rozmawialiśmy.

-Okej, ja spróbuję. – poinformowałem i wybrałem numer do zbuntowanego debiutanta EXO.

-Jestem zajęty. Nie dzwoń więcej. – odparł szorstko Jong In i tak po prostu się rozłączył.

-I co? Jest w drodze? - dopytywał się nie kto inny jak Sehun.

-Rozłączył się. Nawet nie zdążyłem zapytać, gdzie jest. – wyjaśniłem, na co maknae EXO-K pokiwał ze zrozumieniem głową. Nie pozostawało nam nic innego, oprócz czekania.

~ ~ ~

(Luhan)

    Czułem, że z każdym moim krokiem w głąb tajemniczego lasu, melodia narasta. Dodam do tego, że nie sposób opisać, a przynajmniej ja nie jestem w stanie.

-O Buddho, co się dzieje? To już kolejne martwe stworzenie, które mijam. – pomyślałem, gdy przeszedłem obok małej sówki i młodej kuny leśnej. Nie mogłem im już pomóc, życie z nich odeszło jakiś czas temu.

    Z rozmyślań wyrwał mnie znowu ten psychodeliczny, a jednocześnie fascynujący głos. Nie potrafiłem odmówić kuszącej przygodzie, szedłem dalej, aż w końcu moim oczom ukazała się polana, ze źródełkiem małego jeziorka. Widok mógłby być ładny, jednak poczułem żelki cofające mi się z powrotem do gardła. Tego było już za wiele, nawet jak na mnie.

-C-Chad.... A-Alex?! Ch-Chłopaki?! – krzyknąłem i podbiegłem do nich i klęknąłem do ich martwych ciał. Co mogło im się stać, niecałą godzinę temu we trójkę wyruszyliśmy, aby coś odkryć. Miała być zabawa, a nie tragedia. Czy byli nieostrożni? Czy to jakieś głodne zwierzę zgotowało im taki los? Tyle było jeszcze przed nimi... czy oni naprawdę...

-鹿(Lù ) – usłyszałem, jak ktoś do mnie woła po chińsku. Odwróciłem się, by zobaczyć „sprawcę". Być może mordercę, który doprowadził do zakończenia żywota moich kumpli.

Zdziwiłem się. Właścicielka głosu była kobietą, ubraną w eleganckie ubrania. Trochę nie z tej epoki, lecz mimo to miała swoją klasę. Czy to ona? Czy możliwe, aby taka pani dopuściła się zbrodni?

-Nie wiesz może, co tu się wydarzyło? To spokojny las, madame. – zadałem jej pytanie.

-Dostali to, na co zasłużyli. – odpowiedziała, a ja poczułem, jak bladną mi policzki. Czy to jakaś psychopatka, dewiantka, która lubuje się w torturowaniu? Damska wersja pana Greya... ale czy nie za szybko na ocenę?

-Eee, z kim mam przyjemność? – zapytałem i miałem nadzieję, by zabrzmieć tak naturalnie jak na początku.

-Będziesz następny – ostrzegła mnie i nachyliła się nade mną. Następnie przejechała opuszkami palców po moim policzku. – Bądź grzeczny, Jelonku.

-Ale kim...- zacząłem, ale zniknęła. -...jesteś.

    O rany! Nieznana kobieta się pojawiła, a później zniknęła, nawet się nie przedstawiła. I jeszcze ten jej pretensjonalny ton... Czy ona mnie zna? Czy ja jej coś zrobiłem?

I to o mnie ludzie mówią, że nie jestem normalny. W porównaniu z nią, jestem bardzo pospolitym przedstawicielem rasy ludzkiej. Fakt, interesuję się wszystkim tym, co niezbadane i niewytłumaczalne. Obrzydza mnie jednak krew czy krzywda ludzka bądź dokonana na zwierzętach. Obrzydzają mnie nieludzkie metody, jakie są powszechnie stosowane i uważane za „normę". Mówię teraz o tych wszystkich „hardcorowych" ekskluzywnych, a jednocześnie makabrycznych rzeczach, jakie ludzie stosują na sobie i na zwierzętach, by zadowolić swoje prymitywne instynkty.

Cóż,jedno jest pewne: ja tej pani nie znam, nie wiem, co ona chce, ale się dowiem.Zrobię wszystko, by pomścić przyjaciół.    

 - - -

kosmetyczne zmiany & reupload: 03.07.2018r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top