Rozdział 14 : „Noapte"
Parę informacji wstępnych również dla zapominalskich:
1. W rozdziale 7 i 8 była mowa o dziesięciu członkach EXO (prócz Chanyeola i Luhana). Znajdowali się oni wówczas w Seulu, lecz nic konkretnego nie udało im się załatwić. wiadomo, że Chanyeol i Luhan są spoza Chin, ale dokładna informacja nie była podana.
2. Główna siedziba EXO znajduje się w Pekinie (Beijing).
3. EXO wyruszyli z Seulu do Hangzhou w celu dalszych poszukiwań kolejnych członków.
4. W rozdziale 9 EXO znajdują się w Hangzhou; Sehun oznajmił, że znalazł potencjalnego członka, jedenastego. Lay, Sehun i Tao mieli trzymać się razem, lecz sie rozdzielili i dlatego Tao szukał Sehuna. Wszyscy się odnaleźli.
5. W rozdziale 10 EXO są nadal w Hangzhou. Kris wspomniał Kaiowi, że nawet w Beijing mają trzymać się razem, co zostało bardzo negatywnie odebrane przez Kaia.
Graficznie, podróż EXO przedstawia się w następujący sposób:
Beijing-> Seoul-> Hangzhou-> prawdopodobny powrót do Beijing
6. Luhan znalazł się w Beijing, a EXO są jeszcze Hangzhou.
Mam nadzieję, że te wyjaśnienia nieco rozjaśniły wam ten mały miszmasz, jaki powstał :) Ze względu na wczorajsze burze oraz totalny brak prądu (podobno tak było w całej Polsce) przepraszam za opóźnienia związane z dodaniem i napisaniem nowego rozdziału. Elektryczność przyszła ponownie ok. 4 rano, lecz ze względu na to, iż miałam trudności z zaśnięciem postanowiłam odespać sobie , a gdy wstałam, to wzięłam się za kończenie rozdziału XD
P.S. Słowo "noapte" z tytułu tego rozdziału pochodzi z jezyka rumuńskiego i oznacza "noc".
Jak zidentyfikować, kto jest kim w rozdziale 14:
Wysoki chłopak -Sehun
ciemnowłosy lub "chłopak z włosami w kolorze smoły"- Chen
blondynek, niziutki- Baekhyun
Czy jest ktoś, kto domyśla się , kto mógł lecieć z Luhanem w samolocie? Z chęcią wysłucham propozycji :)
Myślę, że powiedziałam już o wszystkim. Bez zbędnego przedłużania zapraszam na rozdział 14 ^^
-SongJiji
💖 💖 💖 💖 💖
(Suho)
Zebrałem chłopaków, korzystając z nieobecności Kaia, który szwendał się nie wiadomo gdzie. Był nieuchwytny równo od doby. Niepokoiłem się, bo nie można było dodzwonić się do niego. Zawędrował gdzieś, gdzie nie było zasięgu? Wiedziałem, że tą opcję mogę sobie odpuścić. Odpowiedź istniała tylko jedna. Tak, zgadza się. Kai nie odbierał telefonów nie tylko od Krisa czy Chena, lecz również ode mnie. Dłużej nie mogłem zwlekać, a miałem oznajmić chłopakom coś ważnego. Na szczęście brak Kaia był mi tak jakby na rękę, więc za bardzo nie przejmowałem się Jonginem. Jak zechce, to wróci. Prędzej czy później i tak się dowie, że EXO, a przynajmniej ja-Kim Junmyeon, wiem o jego aroganckich i dzikich podbojach. On i ta cała LinLin byli jednak przebiegli, a Kris miał zbyt dobre serce, aby podejrzewać swoją dziewczynę o zdradę. To paskudne zagranie ze strony Kaia i Linnie zasługiwało na jakiś odzew, jednak Kris zdawał się to przyjąć ze spokojem. Nie wiem, ile to już trwało oraz kiedy do Krisa ta informacja dotarła.
-Jaki jest właściwie plan? Jak mamy skontaktować się z tym chłopakiem, którego znalazł Sehun?- zapytał Lay.- Wiesz coś, Baekhyun?
-Jeszcze nad tym nie myślałem.- przyznał Baekhyun, który o całej sprawie, nie oszukujmy się, lecz miał zielone pojęcie.– Nie przychodzi mi nic do głowy, Sehun coś próbował, jego pytaj.
-Co ja? Nic nie wiem.- zaprzeczył Sehun z miną niewiniątka. Przewróciłem oczami.
-Wychodziłeś, żeby się z nim spotkać.- odświeżył mu pamięć Baekhyun i dał mu kuksańca w lewy bok.
-Tak, ale Hangzhou jest ogromne. Jak wyobrażałeś sobie, że znajdę Park Chanyeola czy jak mu tam było, ot tak? Wiem tylko od Yixinga, że był u jednego weterynarza. Opis się zgadzał, więc myślę, że widzieliśmy tę samą postać. Wysoki, odstające uszy, nieco przypakowany, ale bardziej taki miśkowaty...- kontynuował swą opowieść Sehun ignorując ból w widocznych gołym okiem przez skórę kościach.
-Niech ci będzie- westchnął Baekhyun.
-Mniejsza o weterynarza. Chciałbym wiedzieć, gdzie ty go później widziałeś?- dopytywał się Lay.- Wczoraj nie było cię dość długo.
-No... zaszedłem do jakiejś bogatej dzielnicy. Totalny odlot, wiecie.
-Tak, wiemy, Sehun i nie musisz nas dobijać faktem, iż nie jesteśmy w najlepszej miejscówce- dodał Baek i wymownie spojrzał na Krisa.
-Jakiej dzielnicy?- odezwał się nagle Tao.- Przecież szedłem tamtędy i ten chłopak powiedział, że cię nie widział...
-Zaraz, chwila- przerwałem ich dyskusję, bo zacząłem się gubić.- Czyli w którymś momencie Tao, Lay oraz Sehun rozdzieliliście się, ale jakimś cudem wasza trójka trafiła na potencjalnego 'jedenastego'?
-Na to wygląda- potwierdził Sehun.- Ale skąd wiesz, Tao, że to ta sama dzielnica? Takich bogatych uliczek w Hangzhou może być od za*ebania.
-Skąd w ogóle wiadomo, że ten Park by do nas pasował?- do rozmowy dołączył się Xiu.
-No właśnie, dobre pytanie- podchwyciłem.
-Ma raczej kiepską orientację, to mogę o nim powiedzieć, ale podejmuje właściwe decyzje.- odpowiedział Lay.- A przynajmniej na takiego wyglądał. Jest gadatliwy i nawet skleca sensownie brzmiące zdania. Z początku myślałem, że jest milczkiem, ale jak zacząłem mówić do niego po koreańsku, to dopiero wtedy się otworzył.
-Tylko co ty robiłeś u weterynarza?- zdziwił się Baekhyun.- Nie jesteśmy tu, by myśleć o przygarnianiu jakichś zapchlonych i niewychowanych zakochanych kundelków.
-Po prostu sobie chodziłem i podziwiałem miejski krajobraz. I nikt nic nie mówił o zwierzętach, spokojnie, Baek.
-To dobrze, bo nie pożyczyłbym ci na zakup jakiegoś leniwego kocurka albo ekstrawaganckiego gada.- oznajmił uprzejmym, lecz pełnym powagi, a zarazem srogim tonem Byun.
-Dziękuję, to bardzo miłe- udał obrażonego Lay.
-Żartuję przecież.- po chwili Baekhyun szturchnął go po przyjacielsku i obaj się zaśmiali. Tak, jeżeli chodzi o godzenie się nie musiała minąć wiele czasu. Tacy z nich byli dobrzy kumple, że od razu sobie przebaczali.
-Nie wiem, co w nim było aż tak szczególnego, poza dziwnie odstającymi uszami. Po prostu na niego trafiłem- wzruszył obojętnie ramionami Tao.- A nie, czekajcie. Cały czas dziwnie mi się przyglądał, bo akurat tak się złożyło, że przez jakiś czas szliśmy w tym samym kierunku. Może miał schizofrenię. No i ściskał kurczowo bluzę. Bluza, kurtka czy co on tam miał na sobie... Tak, jakby miał coś tam cennego.
-Podsumowując, Park Chanyeol to dziwak. Zresztą jak my wszyscy- stwierdził Kris. – Czyli się nadaje?
-Nadawałby się.- potwierdziłem.
Cała nasza dziewiątka utkwiła spojrzenia w tym samym momencie w Sehunie.
-Mam takie przeczucie, że akurat z nim byłoby w grupie raźniej. Nie wiem, serio. – bronił się Sehun.
-Czyli jesteśmy w ciemnym dole- skomentował Baekhyun i kiwnął głową, który zapału miał tyle co słoń do nauki baletu.
-No nie do końca, można go jakoś odszukać i poddać testowi- zauważył Chen, który myślał zapewne, iż nie zauważę, jak 'dyskretnie' zajada się ostatnimi pierożkami mandu, które przywieźliśmy z Seulu.
-No, to jest okazja, by wyjść do miasta i uzupełnić zapasy. Właśnie pozbawiłeś nas ostatnich racji żywnościowych. Są jacyś ochotnicy, by pójść z Chenem?- zasugerowałem.
-Byłem głodny. Nic innego nie było, a rogale są już czerstwe i chodzące. – wyjaśnił Chen.
-O fuj, robaki. Niech się któryś tym zajmie, nim się to brzydactwo zagnieździ w ubraniach...- zaniepokoił się Baekhyun. On i ten jego wstręt do przeterminowanych rzeczy czy „tych, co pełzają". No ale z drugiej strony był z nas wszystkich najbogatszy.
-Nikt nie ma do ciebie pretensji, hyung. – uspokoił Chena Sehun.- Hyung~- zawołał do wystraszonego niczym zakompleksiona nastolatka Baekhyuna.- Pójdziemy z Chenem, by coś kupić?.
-To dobry pomysł.- poparłem myślenie młodszego chłopaka. Spanikowany Baekhyun i tak raczej na nic by się teraz przydał.
-To wszystko wina Krisa- nadąsał się Baek.
-Słucham? Trzeba było ruszyć dupę, a nie siedzieć jak księżniczka na ziarnku grochu i czekać, aż wszystko sam załatwię. Moja wina, że nic lepszego nie udało mi się znaleźć przy naszych ograniczonych funduszach?!- Kris podniósł na niego głos. Ostatnie, czego nam brakowało to kolejne kłótnie; jak nie między Krisem i Kaiem, to Baekhyun robi zamieszanie. Beznadziejna sprawa...
-Mogę, czemu nie. Jak zgubię drogę i natkniemy się na jakichś zapuszczonych, chińskich meneli, to ja umywam ręce.- oświadczył Baekhyun, cały czas gapiąc się na Krisa najgroźniejszym spojrzeniem, na jakie było go stać. Przy tym skorzystał z okazji i roszcził sobie do niego jakieś swoje nieuzasadnione pretensje. Nastawienie Baekhyuna było sceptyczne do planu Sehuna. Zdawałem sobie sprawę, iż to był pretekst, aby nie używać języka chińskiego. Nieważne, jakiego dialektu, ale u Baekhyuna było z tym bardzo słabo, mimo iż od wielu lat mieszkaliśmy w Beijing. Nawet korepetycje u Krisa czy Laya nic nie pomogły. Jego angielski również pozostawiał wiele do życzenia. Baekhyun unikał po prostu kłopotów, nie można było mieć do niego o to pretensji. Twardo stąpał po ziemi.
-Oj, bez przesady. Jak nie będziecie się zapuszczać tak daleko jak Jongin, to nic wam się nie stanie. Dzwońcie.- poradził im Kris, nie przejmując się w ogóle nowym objawieniem w naszym składzie, a mianowicie „księżniczką Byun". - A jak znajdziecie przy okazji tego łazęgę, to też dajcie znać.
-Już się tak nie wymądrzaj- wciął mu się w zdanie Baek.- Ty przecież wszystko robisz najlepiej~!
-Yah! O co ci chodzi, Baekhyun?- zapytał go zdenerwowanym tonem głosu Kris.- Dałem wam wybór, tak czy nie?
-Owszem- przytaknął Xiu.
-Psie gadanie- mruknął pod nosem niezadowolony Baekhyun.
-No nie, ty się prosisz o śliwę pod oczami, kretynie? Słyszeliście go?
-Daj sobie spokój, Kris. Nie ma o co się kłócić- poklepał go po ramieniu Tao.
-Oo, patrzcie. Nasz duizhang robi się nerwowy niczym rozzłoszczony pitbull.
-Baekhyun, to nie było miłe, przeproś – zwróciłem mu uwagę.
-Niby czemu mam przepraszać, Kris sam się prosił!- wrzasnął niczym rozjuszona kotka.- To naprawdę nie nasza wina, że masz taką tępą dziewczynę, Yifan- zwrócił się znowu do Krisa.
Początkowo sam nie wiedziałem, o co Baekhyun robił Krisowi awanturę. Jakoś nie zauważyłem żadnych niepokojących symptomów w zachowaniu Krisa, aby żywić do niego urazę. I tak prawdę powiedziawszy sam Kris jakoś nieszczególnie narzekał niczym przekupka na straganie. Ta rola należała do naszego młodego rebelianta.
-„Ależ Linnie ma ssanie. Lepsze niż najlepszy odkurzacz świata".
Kris zacisnął ręce w pięści. Uderzy go? Nie, jednak nie, lecz w tym momencie Baekhyun posunął się za daleko i to nie tylko dlatego, że cytował czyjeś słowa, choć ja się akurat domyśliłem, że to były słowa Kaia. Kris nie skomentował tego w żaden sposób, posłał Baekhunowi puste spojrzenie, po czym bez słowa udał się do pokoju.
-No, brawo bystrzaku- powiedział do niego Tao i podążył za Krisem.
-Tsh. Tchórz- zawołał Baekhyun, a ja miałem dość jego wyczucia. Czy on nie wiedział, kiedy przestać? Przydałby mu się jakiś taki alarm, kiedy ma powiedzieć sobie „ Stop, Baekhyun. Przeginasz".
-Rozejść się. Chen, Sehun i Baekhyun nie wiem jak, ale macie coś kupić do jedzenia. A z tobą Baekhyun porozmawiam po waszym powrocie- oświadczyłem.
-Tak jest~ - zasalutowali Sehun i Chen i wyciągnęli Baekhyuna na zewnątrz. Odetchnąłem z ulgą. Przez chwilę będę mógł odpocząć.
---
(Chen)
-Jeżeli o mnie chodzi, to ja już bym wrócił do Beijing. Tęsknię za moją własną wanną- podzieliłem się przemyśleniami z Sehunem i Baekhyunem, kiedy szliśmy niezbyt ekskluzywnymi uliczkami Hangzhou. Atmosfera była napięta, lecz starałem się o tym za bardzo nie myśleć. W sumie gdyby nie Baekhyun, to nie wiedziałbym o hot-aferze, więc mogę być mu wdzięczny za odrobinę rozrywki, bo już miałem dość tej nudy.
-No niby mieliśmy zwiedzać świat – wypalił Sehun i prychnął, za co pacnąłem go w głowę.- No co, to nieprawda?
-Prawda, prawda, ale dzieci i ryby głosu nie mają- uciszyłem go zmęczony jego debilnością.
-Rozumiesz go, hyung? Bo ja nie bardzo- Sehunowi było najwidoczniej za mało, więc teraz jeszcze zaczepiał Baekhyuna, ale Baek nie odpowiedział mu. Zauważyłem, że nie uczynił tego przez złośliwość. Baekhyun po prostu odpłynął, toteż nie odpowiedział na dziecinne i głupie pytanie Oh. Spojrzałem w tym samym kierunku co on i zamrugałem.
Mieliśmy jakieś pieprzone szczęście! Cholera, cieszę się!
-No, to zadanie wykonane- z radości przecierałem łapki. Park Chanyeol, mamy cię!
-No ale chyba go tak po prostu nie porwiemy?
Po tym tekście miałem ochotę chlasnąć sobie z otwartej ręki w twarz mocno i solidnie, aby zabolało. Liczyłem na to, iż to sen i się wybudzę, lecz niestety nie. Dobrze, że głupota nie jest zaraźliwa, aczkolwiek w gronie Sehuna oraz Kaia czułem się jak pomiędzy stereotypowymi przedstawicielami płci męskiej, takimi głupio-mądrymi prymitywami, którzy myślą, że są najbystrzejsi i najlepsi, podczas gdy oni jedyne co potrafią, to myślenie i tak niewielką zawartością spodni. Sądziłem, iż mamy ten problem tylko ze zbyt pobudzonym mieszkańcem Seulu, lecz ta wstydliwa dolegliwość o podłożu intymnym dotknęła również Oh Sehuna. Chyba miałem zbyt duże oczekiwania względem jego osoby. Czy w takim razie powinienem zacząć już się modlić, aby zło nie dotknęło Baekhyuna?
Spiorunowałem Sehuna morderczym spojrzeniem. A myślałem, że już głupszym być nie można, ale Sehun jest przykładem wyjątkowego wyjątku od reguły.
-Czy twoją korę mózgową już do reszty zeżarły jakieś chińskie termity? Czemu jesteś taki infantylny, Sehun?! Skończyłeś szkołę średnią czy zawodówkę? Otrzymałeś dyplom, tak? Czy za każdym razem musi być tak samo? Zobaczysz jakąś lafiryndę i ci staje z ekscytacji!- potraktowałem go od razu z ostrej rury, bo kredyt ulgowy już się wyczerpał. Może, jak będę okazywał mu tyle szacunku co jakiejś męskiej szma*ie, to wyciągnie pozytywne wnioski.- Wiesz co, jak dla mnie to możesz się już nie odzywać! Weź idź załóż z Kaiem jakiś fanclub dla byuntae czy coś. Na pewno znajdą się jacyś chętni. - straciłem cierpliwość. Nie byłem już dla Sehuna aż tak dobroduszny jak do tej pory. Zacząłem się konkretnie brzydzić Sehunem jak Baekhyun małymi stworzonkami typu insekty. Wolno mi, w końcu jestem tylko człowiekiem... z ograniczonymi pokładami cierpliwości względem wszelkiej maści i gatunku dziwadeł.
---
(Baekhyun)
Zamrugałem ze zdziwienia. Szok był zbyt duży, by tak po prostu wysłuchać tych obraźliwych określeń, jakich Chen użył w stosunku do Sehuna. W gruncie rzeczy Sehun nie był aż taki zły, by gnoić go na każdym kroku. Czasem walnął jakimś tekstem o podtekście seksualnym, ale nie zgodzę się z Chenem, że można wrzucić Oh do tego samego worka co tego chłopaka z Seulu. Moglibyśmy zagadać do tego Chanyeola i zorientować się, kim ten osobliwy człowiek jest, czym się zajmuje i dlaczego zachowywał się tak... no po prostu beznadziejnie. A przynajmniej tak wynikło z „reklamy", jaką zrobił samemu sobie, ukazując się zupełnie przypadkiem rzecz jasna, przed Layem i Tao.
Przełknąłem ślinę, gdy usłyszałem potwornie słodki koci pisk. Miałem do takich szkrabów słabość, ale kompletnie nie miałem ręki do zwierząt. W przeszłości miałem królika i naprawdę nie chcę pamiętać, jak skończył, a skończył naprawdę źle. Tragiczną śmiercią, której nie życzyłbym nawet swojemu wrogowi. Wszystko przed „doktora Baekhyuna" oraz prawdziwy lekarski skalpel. Mimo iż miałem wówczas 5 lat, to od tamtej pory bałem się, że komukolwiek może stać się krzywda, więc nie zbliżałem się ani do ludzi, ani do zwierząt. A jeżeli już, to dopiero wtedy, gdy nie było w moim zasięgu jakiegoś ostrego i niebezpiecznego przedmiotu.
Zaczęło się ściemniać, a my wciąż nie znaleźliśmy sklepu. Wolałbym, aby nie przytrafiło mi się to co Kaiowi, bo inaczej będzie krucho. Kręcenie się samotnie po Chinach ze słabą znajomością języka nie było dobrym pomysłem, ale Suho powiedział, że mam iść z Chenem i Sehunem i zaopatrzyć nas w prowiant. Nie miałem siły tłumaczyć mu, że nie mam ochoty. Gardło bolało mnie niemiłosiernie po tym, jak udzielałem Yifanowi rad, by lepiej mi się nie narażał, ale znając go to i tak nie posłucha.
---
(Chanyeol)
To miał być spokojny spacer z Shao i Pingiem. Nic nie zapowiadało się na takie sceny, jakich doświadczyliśmy.
-Powinniśmy poinformować policję?- zapytałem mojej Shao.
-Takie rzeczy nie zdarzają się w tej części Hangzhou. Nie wiem, co to za jedni i czego chcą. Może lepiej się nie wtrącać.
Dopatrzyłem się pewnego niepokojącego widoku. Coś złego działo się z Pingiem. Nie miał w zwyczaju zbaczania z drogi czy oddalania się ode mnie czy Shao, więc Shao nie prowadziła go na smyczy, lecz niosła na rękach. Mały, futrzasty wariat wyrwał się jednak i przy akompaniamencie własnej muzyki, jakim było radosne miauczenie, biegł w stronę kłócącej się trójki. No pięknie, teraz będę musiał biec za tym czworonożnym gamoniem, a podobno zwierzęta upodabniają się do swoich właścicieli!
Ping obrał sobie za cel najniższego z nich. On oraz dwójka jego kumpli nie wyglądali na zbyt starych, mogli być co najwyżej w wieku licealnym. Z takimi typami bez problemu sobie radziłem, więc mam nadzieję, że także teraz nie rozczaruję się. Pod warunkiem, że nie okażą się agresywni. Ostatnie czego chcę, to być pobitym przez trójkę wojowniczo nastawionych do świata dzieciaków.
-Odczep się kocie, te spodnie kosztowały fortunę- usłyszałem, jak chłopak z włosami w kolorze smoły przesuwa nogą Pinga, lecz ten uparcie „smyrał" noskiem po spodniach jakiegoś niewysokiego, farbowanego blondyna. Okej, bał się kota, ale kto był na tyle samolubny, by martwić się o jakieś tam spodnie, kiedy tak naprawdę trzeba było zatroszczyć się o tego maluszka? Sam „poszkodowany" zdawał się nie zwracać uwagi na to, że jakiś kotek trąca go noskiem.
-To na nic. Daj mu coś słodkiego i będzie po sprawie- odezwał się najwyższy z nich.
-Po pierwsze to przypominam ci Sehun, że miałeś się nie odzywać. A po drugie to nie udawaj, że znasz się na kotach.- czarnowłosy odezwał się do wysokiego.
-Ping, głupolu, chodź tutaj- odezwałem się do stworzonka, lecz ten mały wredniuch nie chciał mnie w ogóle słuchać.
---
(Shao)
Wysiłek, jaki Chanyeol włożył w przywołanie kociątka poszedł na marne, a na dodatek obcy chłopcy nadal się ze sobą kłócili, dając piękny popis swojej „elokwencji". Próbowałam zająć uwagę Pinga, lecz ten nie chciał oderwać się od nowego zajęcia, jakim było wąchanie spodni jednego z nich, a konkretnie takiego jednego farbowanego blondynka. Zrobiło mi się go szkoda, bo Ping ostatnio lubił bawić się w „Jak to działa?". Kręciło go majstrowanie i drapanie ubrań, więc byłoby źle, gdyby rzeczywiście uszkodził odzienie jakiegoś bogacza.
-Channie? Zostaniesz z Pingiem? Pójdę do sklepu- poprosiłam przyjaciela. Nie przychodziło mi nic innego do głowy, jak zakupienie ulubionych przysmaków Pinga. Potrzebowałam jedynie pomocy Chanyeola, by miał oko na nieokiełznanego nicponia.
-Przepraszam, że co? Mam zostać z tymi wariatami?!- zgłosił swój sprzeciw Chanyeol.
-Ej słyszałeś go? Ten wielki niedźwiedź nam podskakuje- nie podobało mi się to, jak ciemnowłosy wypowiedział się o Chanyeolu.
-Chanyeola to zostawcie, proszę.- odezwałam się do najwulgarniejszego z nich. Jeśli myślał, że mu odpuszczę, to grubo się mylił.
-Wariaci- nie wiem, jak miał na imię ten arogancki gbur, ale niech sobie nie pozwala.
- Muszę kupić coś dla Pinga, żeby się uspokoił.- przypomniałam Chanyeolowi, a ten pokiwał tylko głową.
-Shao, czekaj, patrz na to.- zatrzymał mnie Chan, ponieważ miauczenie ustało, a kotek zaczął iść w kierunku chłopaka, który robił jakieś śmieszne minki i mówił coś, co zabrzmiało jak „gwiyomi". Następnie akcja przeniosła się na trawę. Nie wiem, czy ten ktoś zdawał sobie sprawę, jak bardzo jest ubrudzony oraz jak bardzo dziwnie wygląda turlając się z moim kotem, ale widok był niczego sobie. Mimo wszystko kotu coś trzeba było przynieść, tak więc skorzystałam z chwili nieuwagi Chanyeola i udałam się do pobliskiego sklepu. Miałam tylko nadzieję, że tamci nie będą się znęcać ani nad Pingiem, ani nad Chanem.
- - -
(Luhan)
Moja wycieczka po lesie w Beijing skończyła się tym, że zdążyło się ściemnić i to na dobre, a ja wciąż tkwiłem gdzieś głęboko. Polazłem w las jak taka naiwna Śnieżka. Jak ostatnia oferma! I do tego jeszcze pod słońce podziwiając po drodze osobliwe widoki i nim się spostrzegłem, to zabłądziłem... Na amen! Takie przygody i to pierwszego dnia w obcym mieście, cudnie Lu, jesteś po prostu za*ebisty. Zamiast poczekać do jutra, to ja wsiadłem w nocny pociąg. Nie mam do siebie słów.
-No, no mój malutki cukiereczek zabłądził?- ni stąd, ni zowąd usłyszałem jakiś szelest między krzakami, później głos... Głupi, głupi, głupi! Jak mogłem tak łatwo wpakować się „w paszczę lwa"?
-Czym ty jesteś?- spytałem tej nawiedzonej zjawy naiwnie szukając jakiejś drogi powrotnej.
-Oj, krótka pamięć? Kim Naeul- odpowiedziała i zaśmiała się w ten psychodeliczny i specyficzny dla siebie sposób.
-Co ty mi zrobiłaś?- krzyknąłem.- Co zrobiłaś moim przyjaciołom i tacie?!
-Ojej, a jakiego ty tonu używasz, niegrzeczniutki. Tobie nie zrobiłam nic, ale jak będziesz dalej taki nieposłuszny to ciebie też ukażę.- zagroziła. Dostrzegłem, że oblizuje palce. Mlasnęła. Na widok krwi zlatującej jej po podbródku automatycznie dostałem torsji.
Okej, wiem, że zabijała już wcześniej, a teraz znowu kolejne morderstwa... Jak to zatrzymać? Jak ją pokonać?! Czego ona chce i czemu akurat ja?!
-Pa, jelonku, muszę znikać. Miłego błąkania się po lesie.
Chciałem ją dorwać. Zaczęła się szarpanina. Przez to wszystko nie zwróciłem uwagi na to, że jestem gdzieś „w ciemnym dole". Teraz to na pewno znajdę drogę na ulicę. Nie słyszę żadnego samochodu!
Koniec końców w ręce został mi tylko kawałek jej ubrania. Zniknęła. Pięknie, znowu sam.
Przysiadłem na trawie i skuliłem się. Chciałem pomyśleć, lecz dostrzegłem, jak z mojej prawej ręki wystaje chude kopyto...
Zanim zmieniłem się na dobre w futrzaka z rogami i ogonkiem, doczłapałem do wodopoju, jakim była fontanna.
- - -
(Shao)
Ni stąd, ni zewsząd zerwała się potężna wichura. Nie było zasięgu, lecz liczyłam na to, iż Chanyeolowi udało się wrócić, dbając również o bezpieczeństwo kotka. Ja niestety musiałam przeczekać wewnątrz sklepu, dopóki nie nadeszła pora jego zamknięcia. Na dworze siąpiło i ogólnie pogoda była nienajlepsza na spacery. W biegu zauważyłam jakąś postać. W ostatniej chwili. Było ciemno, na szczęście nie miałam problemu z widocznością, bo tak, to nie wiadomo co mogło by się z nim stać. Ludzie myśleli najpierw o sobie, a poza tym, gdybym wybrała inną drogę, to z pewnością również nie zauważyłabym kogoś w potrzebie. Pewnemu nieszczęśnikowi nie udało się uchronić przed deszczem i wichurą; proszę, Buddo, niech nic mu nie będzie.
Podeszłam bliżej i rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, bo leżał na ziemi cały we krwi. Ubrudzony, w rozerwanych na najdrobniejsze strzępki, kawałkach ubrań, które wcale nie sprawdzały się, jeżeli chodzi o zakrycie jego ciała. Nie był pijany, bo nie wyczułam od niego żadnego smrodu alkoholu. Może coś ćpał, ale nie umiałam tego stwierdzić. Było mi go szkoda i starałam się działać jak najszybciej. Obok postaci stał jakiś plecak, zajrzałam do środka w celach humanitarnych. Chciałam znaleźć jakąś rzecz, którą mogłabym go okryć. Jestem pewna, że czułby się o wiele bardziej niekomfortowo wiedząc, iż jest cały nagi. A tak spał, to przynajmniej miał spokój. No ale, gdzie jest jakiś koc, ręcznik... cokolwiek! Niestety w plecaku nie było nic przydatnego, a szkoda. W środku znalazłam dokumenty. Super, to pomoże w jego identyfikacji. Portfel, kilka paczek krakersów i żelków, oranżadki w proszku i napoje w saszetkach.
Niewiele myśląc zdjęłam swoją bluzę i nałożyłam ją chłopakowi przez głowę, zaś jego dół zakryłam zakupionym dla Pinga kocykem. No dobrze, teraz jedyne co pozostało, to jakoś go ocucić. Sprawdziłam godzinę w telefonie. 2 w nocy, cudnie.
Dźganie w bok ani tarmoszenie za włosy tajemniczego kolesia nie sprawdzało się, a ja wychodziłam z siebie, bo nie dość, że zimno, to jeszcze pojawiła się dodatkowa komplikacja. Mógłby się już obudzić... Zaryzykowałam kolejny raz. Wyjęłam z reklamówki piszczącą grzechotkę i zaczęłam nią potrząsać.
-O, pada- no wow, cóż za błyskotliwiec. Zna chiński, no to się dogadamy.- A ty... to kto?- pomachałam mu ręką.
-Cześć, łobuziaku. Przespałeś wichurę i burzę, musiało być niezłe imprezowanie- poinformowałam go i mrugnęłam do niego.- Gdzie mieszkasz? Jak chcesz, to ci powiem, gdzie złapać taksówkę, ale pośpiesz się i wstań, bo pada. Wziąć ci plecak? Bo on jest twój, prawda?
Chłopak reagował z wielkim opóźnieniem, więc prowadziłam monolog.
-Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale mój kumpel zgodził się ciebie przenocować.- poinformowałam go.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top