Rozdział 13 „ Jak cię złapię, to nie będzie ci do śmiechu"

Udało  mi się napisać nowy rozdział i zgodnie z przewidywaiami dodaję ( sądzę, że skoro ostatni rozdział był 5 lipca to i tak dobry update'oming?) :D Osatnio moja motywacja do pisania o EXO nakręcana jest przez  SuzuAzumi , więc skorzystam i wykorzystam to, aby szczerze pogratulować i podziękować, bo w pewnym momencie trochę się tu pogubiłam;-;. Ale spokojnie, rozdziały będą.

W ramach małego przypomnienia: parę rozdziałów temu było wspomniane, że chłopaki polecieli do Seulu (rozdział 7 i 8), a w  rozdziale 9  nagle znaleźli się w Huangzhou. To zostanie wyjaśnione, nie przeoczyłam tego specjalnie. Nie przedłużając dłużej chciałabym życzyć udanej lektury.

P.S. Fanów Kaia przepraszam, ale jak wiadomo,  w tym opowiadaniu jest taki sobie koncept, że wykreowałam Kaia na takiego lovelassa, a do tego bad-boya, który myśli spodniami :D


(Kai)

  Jako iż wróciłem bez większych problemów do kwatery EXO w Hangzhou, a reszta dalej się gdzieś szlajała po okolicznych sklepach, postanowiłem odpocząć. Ten cały spacer był nie dość, że nudny, to i męczący. Litości! Czy tutaj są sami tacy pokroju Yifana albo dzikiej „małolaty od kota"?!

Byłem rozkojarzony i naprawdę nie wiedziałem, co robić. Czułem się niczym dziecko z ADHD, nie umiałem znaleźć spokojnie jakiegoś kąta i uspokoić się, wyciszyć... cokolwiek! Nosiło mnie, nie umiałem rozładować tych potężnych pokładów energii, które się we mnie zebrały. Liczyłem na jakąś akcję. Nie oznaczało to oczywiście, iż tęskniłem za Tori...

Wtedy otrzymałem tajemniczego smsa z nieznanego numeru. Nie wiedziałem, kto to, ale dziękowałem Buddzie, że mnie w końcu raczył wysłuchać. Przebrałem się w czystą parę spodni, wypryskałem odświeżającym sprejem Legend by Ed Hardy. Nie należał on do mnie, ale shh, nikt nie musi tego wiedzieć, że pożyczyłem od D.O. Niezbyt za nim przepadałem, ale zależało mi na czasie i nie chciałem bawić się w szukanie, kto ma lepsze dezodoranty, żele, spreje i perfumy. Po tym czułem się doładowany odzyskaniem jako-takiego męskiego zapachu. No, powiedzmy. Czułem, że od siedzenia tutaj w towarzystwie duizhanga zacząłem stęchnąć niczym zepsuty serek homogenizowany lub rozkładający się trup, którego ktoś zapomniał skremować. Tylko Suho i Minseokowi „ufałem", resztę miałem totalnie gdzieś i od przebywania z nimi robiło mi się niedobrze.

Odratowany perfumami mogłem działać. Jak to mówią? „Z braku laku lepszy kit". Przynajmniej nie wydzielam z siebie tego strasznego smrodu, którym się zaraziłem od EXO.

    Poszedłem w umówione miejsce. Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Moja cudna, ukochana Linnie! A mówiła, że będzie na wycieczce... je*ać to! Najważniejsze, że przyleciała tu do mnie, a Yifan się nie dowie. Nie czekałem długo; przyssałem się do jej namiętnych, całuśnych ust, macając urocze policzki, a ona w zamian pozbawiła mnie koszulki. Dalej jakoś poszło samo. Jak na dobrym romantycznym, pełnometrażowym filmie. Całowaliśmy się, a nawet więcej. Moja, moja, moja. I nie oddam jej nikomu.

    Po tej szampańskiej zabawie, a jakże, Linnie oznajmiła, że musimy się rozstać. Że co? Próbowałem zatrzymać, ale na nic moje starania, bo uciekła. Wracałem zdenerwowany. Nie przeżyłem lepszego wytrysku jak teraz, chciałem więcej, ale nie. „Nie dzwoń, nie kontaktuj się, znikam". Czułem się jak oszukana przez jakiegoś bydlaka-alfonsa, najlepsza dzi*wka. No bo jak to?! Szlag by ją!

Musiałem coś zrobić, bo czuję, że jeszcze chwila, a mnie rozsadzi. Jedyna kabina prysznicowa w tej rozwalonej ruderze, a zajęta!

~ ~ ~

(Luhan)

    Wylądowałem w Beijing. Podobno spałem w samolocie, ale jakoś czuję się niewyspany. Może po dobrej kawie zyskam trochę energii i wigoru.

Nie miałem przy sobie mapy, a nigdzie w pobliżu nie było tablicy informacyjnej, więc z lotniska Nanyuan* przeszedłem pieszo. Na czuja szedłem w wybranym przeze mnie kierunku. Po około dwudziestu minutach trafiłem na Xiao Yuan Alley Courtyard Hotel.** Ja to mam jednak nosa. Bez większych problemów otrzymałem pomieszczenie, w którym mogłem spędzić wieczór, opłata za pokój wynosiła 263,8 ¥***. Nogi mi odpadały, marzyłem tylko o wtuleniu się w pachnącą tradycyjnością pościel. Po wzięciu prysznica położyłem się na łóżko i próbowałem zapaść w sen.

    Obudziłem się, gdy tylko mój telefon wydał z siebie nieznośny dźwięk. Budzik, który najwidoczniej nastawiłem przed pójściem spać obrał sobie za cel męczenie mnie już od siódmej rano. Zmęczony nie myślałem o tym, aby ustawić odpowiednią melodię, tak więc teraz ponoszę konsekwencje w postaci wysłuchiwania „Baby, Baby, Baby"****. Próbowałem przypomnieć sobie, dlaczego ustawiałem sobie akurat tę godzinę, ale miałem niesamowite pustki w głowie. Śniło mi się coś?

    W dość szybkim tempie ogarnąłem się. Chwyciłem najpotrzebniejsze rzeczy (włącznie z kluczem do kwatery) i wyszedłem, aby zapoznać się z miastem. Mimo iż nie miałem przy sobie za dużo, to starczyło na przynajmniej najbliższy tydzień.

~ ~ ~

(Sehun)

   Bardzo chciałem, aby Jongin opanował negatywne emocje, ale on razem z Yifanem nie potrafił przebywać w tym samym miejscu o tym samym czasie. To nie był żaden wstyd, różnie w życiu bywa, dlatego dziwię się niezmiernie Jonginowi. Powinien być wdzięczny za to, co Kris dla niego uczynił, ale jest zupełnie na odwrót. Wyszedłem spod jedynego prysznica dostępnego w tej niezbyt ekskluzywnej, hotelowej łazience. Szczerze brakowało mi domu, ale mieliśmy nie wracać, dopóki nie znajdziemy dwóch nowych członków do EXO.

    Gdy wyszedłem spod prysznica, zastałem Jongina mega wkurzonego, z nieciekawą „sytuacją rozgrywającą się w jego spodniach". Eww, no comment.

Nie mogliśmy za bardzo się narzucać, ale to, że jakoś spotkamy ponownie osobę, która wydała mi się dobrym materiałem na członka do EXO, była licha, Musiałby się stać cud, abym znów na niego trafił.

~~~

(Baekhyun)

    Strasznie mi się nudziło. Zdążyłem przeczytać przewodnik po Hangzhou aż trzy razy w ciągu dzisiejszego dnia. Zostałem, aby pilnować naszych rzeczy, a chłopaki w tym czasie poszli zwiedzać. Widziałem, że Kaia nosiło, parę razy wychodził i wracał, a teraz zaczął jakoś dziwnie warczeć do Sehuna. W czym on ma wiecznie problem? Zrozumiałbym, gdyby ktoś „nadepnął Kaiowi na odcisk", ale nikt mu się nie naraził. Według niego robimy mu krzywdę samym przebywaniem w jego towarzystwie.

    Czekałem, aż łazienka się zwolni, ale ten „ludzki diabeł tasmański" wepchał się tuż po Sehunie, nawet nie pytając, czy ktoś inny nie chce.

-Wychodzisz? - spytałem najmłodszego.

-Tak, nie wytrzymam tu dłużej z tą tykającą non-stop bombą aka. Kim Jonginem – wyjaśnił Sehun. Na szybko włożył nową parę ubrań, chwycił swój nowy model telefonu i nie mówiąc, gdzie idzie, wyszedł. Czyli zostałem sam z narwanym „szalonym kaczątkiem", które potrafi tylko dużo kłapać dziobem. Nie mam nic do Jongina. Jest przydatny, ale buduje przed nami wokół siebie jakąś chorą barierę. Uważam, że nie jest mu to do niczego potrzebne, ale uparty jest i nie będzie słuchał nawet duchownego.

~ ~ ~

(Kai)

    Odświeżenie się bardzo mi służyło, ale jakże niefortunnie- złość na Linnie nie chciała ustąpić. To było podłe uczucie. Jak ją kiedykolwiek jeszcze złapię tu czy tam, to nie będzie jej do śmiechu. Głupia pipa nie będzie mi się dawała tarmosić, żeby później się nie pożegnać! Jeżeli myślała, że może mnie traktować jak jakieś niedouczone puchate zwierzątko domowe, to się grubo zdziwi.

-Chcesz jakieś jedzenie? - odezwał się nieproszony Xiumin, który działał mi na nerwy już samym swym istnieniem. Ten obżartuch ciągle je, a później gada, że nie może dopiąć guzika w bardzo dopasowanych spodniach. Aż dziwi mnie, że szwy jeszcze nie puściły.

-Wara od mojego koryta. - odezwałem się, by dał mi spokój. Xiumin posłał mi przerażone spojrzenie. Myślał, że nie wiem, że ciągle podjadał mi Kaigugsu albo Ottogi? - Kup swoje własne, biedaku. Albo idź żebrać do swojego ping pang xia.

Na moje słowa jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy, po czym wyszedł. Jest naprawdę głupi! Niby udaje takiego świętego, a nieraz widziałem, jak pożera wzrokiem Yifana. Xiumin wpatrywał się w wielkoluda jak cielę w malowane wrota. Miałem ich wszystkich naprawdę dość. Radziłem sobie i dalej bym sobie poradził, ale wszystko zepsuł ten urwany z choinki małpoczłek Wu!

-Jongin, rwiesz poduszkę - usłyszałem irytującą uwagę ze strony Chena. No patrzcie, jaka harmonia w tej popieprzonej grupce myślących inaczej! Zjawiają się, bo co? Jonginek znów taki be, brzydki i niemiły? Tsch! Bryła kredowa im w oko!

- - -

(Luhan)

    Odwiedziłem wiele miejsc i wróciłem dopiero pod wieczór. Ta uprzejma kobieta, prowadząca miejsce, gdzie się zatrzymałem wyjaśniła, że niestety muszę się wymeldować, ponieważ jutro rano przyjeżdżają jacyś ważni goście i potrzebuje zwolnić trochę pokoi. Osobiście nie widziałem problemu, jednak nie chciałem robić kłopotu i postanowiłem zastosować się do jej słów. Podziękowałem jej za ugoszczenie mnie. Gospodyni próbowała mi oddać pieniądze, które wpłaciłem, ale odmówiłem przyjęcia. W zamian za to podpowiedziała mi, że mógłbym pojechać do Hangzhou. No okej, w porządku. Nie chce mnie tutaj, ale dlaczego wygania mnie do Hangzhou? Zorientowałem się, że nim tam dotrę minie połowa dnia, bo pociągiem jedzie się trzynaście godzin i dwadzieścia minut. Dostałem od niej rozpiskę z aktualnymi przyjazdami i odjazdami pociągów oraz autobusów oraz mapę Nanyuan. Takie coś to ja rozumiem. Spojrzałem na zegarek w telefonie. Pociąg złapię jutro, a dziś gdzieś się jeszcze poszlajam, najwyżej prześpię się pod jakąś knajpką, gdy zamkną.

Wyjaśnienia:

* Nanyuan- podlega dystryktowi Fengtai w Beijing;

**Jeden z lepszych hoteli w Beijing

*** 30 funtów= 143, 16 zł

**** autor tego utworu to niejaki Justin B.

Kaigugsu- zupka instant z makaronem

Ottogi – zupka instant z sezamem

ping pang xia – dosłownie Mister gry w ping ponga; kolokwialnie zwrot użyty w tym rozdziale, by nazwać kogoś playboyem ; aluzja do zmieniania partnerów w trybie wirującej piłeczki do ping ponga, stąd Kai użył określenia p.p.x. opowiadając o Krisie

Ogólnie w sumie nic się nie dzieje, aczkolwiek nie spostrzeżecie się, jak akcja "ruszy z kopyta"

Edit: 05.07.2018r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top