Rozdział 1 EXO

       To był jeden z tych dni, których Xiao najbardziej nie lubił. Nie chodzi bynajmniej o deszcz. Na spadające z chmurek kropelki słonej wody Xiao reaguje jak pięcioletni chłopaczek z przedszkola. Dzień był jednak upalny i słabiutka ulewa wcale go nie radowała. Wręcz przeciwnie. A przecież wcale się na to nie zapowiadało, jednak nalot złych wydarzeń całkowicie zrujnował dobry humor Xiao.

-Helo, Ziemia do Luhana.

-U-u-uuuh

-Przestań śnić na jawie i odezwij się!

    Dopiero po paru sekundach Luhan zdał sobie sprawę, że jego szkolni kumple, Alex* i Chad* próbują się z nim skontaktować. Nie żeby Luhan nie był rozmowny, jego wadą było to, że podczas mało interesującej rozmowy potrafił odpłynąć. Ostatnio zdarzało się to nawet podczas zwyczajnych rozmów.

-Ups, sorry. Chyba znów się zamyśliłem. O czym mówiłeś, Chad? - zapytał Luhan, posyłając przepraszające spojrzenie w stronę Chada i Alexa.

-Luz, Xiao. Zdążyliśmy się przyzwyczaić. – stwierdził Alex.

-Nie jesteś chory? - zapytał Chad i spojrzał skoncentrowany na Luhana.

-Nie sądzę, ale dzięki za troskę - odparł Luhan i uśmiechnął się na znak, że wszystko z nim w porządku.

-Okej, więc... słyszałem, że tajemnicze coś zaczęło znów atakować ludzi - wyjaśnił Chad, a Alex mu przytaknął.

-To ciekawe, nie mówiłeś, że wierzysz w zjawiska nadnaturalne i inne „bzdury", jak zwykłeś to nazywać - zauważył Luhan.

-U-uch..., t-t-tak , owszem, mówiłem - potwierdził Chad – jednak gdy obudziłem się dziś wcześniej, wstałem o piątej , bo Fa** nie dawał mi spokoju, strasznie wył i w ogóle... No więc zabrałem go na szybki spacer... i wtedy usłyszałem.

-Co usłyszałeś? – zadał mu kolejne pytanie Luhan, coraz bardziej zaintrygowany historią o tajemniczej istocie.

-To był straszny pisk, jakiego w życiu nie słyszałem. Fa bardzo się wystraszył, mówię wam. Gdy szedłem tą samą drogą do szkoły zauważyłem, że leży tam martwy człowiek – dodał.

-Och, to jeszcze nic. – dodał Alex - Dobrze wiecie, że ja i mój starszy brat mieszkamy sami, prawda? Cóż...długo nie było żadnego znaku po nim...znalazłem jego ciało w ogrodzie, całe pokłute i w bliznach różnego rodzaju – dodał szeptem Alex.

-Pamiętacie Tori*** - tę sławną femme fatale, która żyła w naszym mieście na początku XX wieku? Legenda mówi, że pojawia się raz na pięć lat w poszukiwaniu swojego kochanka. - oznajmił Alex.

-Hm, brzmi nieciekawie. Uch, a co to ma wspólnego ze mną? - niezbyt mocno zainteresował się Luhan.

-Nic, tylko ci mówimy.

-Dzięki chłopaki.

-Hej! Właśnie! Luhan, nie pomyśleliśmy o tym wcześniej.

-E... ale co? – odparł niezbyt inteligentnie Xiao.

-Zamierzamy złapać tą kobietę. Dziś spotkanie u Alexa o szóstej. Dasz radę przyjść?

-Myślę, że tak. Zadzwonię, jakbym nie mógł - Luhan wzruszył ramionami.

-Ok, więc ustalone.

-Dobra, a teraz chodźmy na lekcje. Jesteśmy już 2 minuty spóźnieni na lekcję koreańskiego u pani Jung – przywołał chłopaków do porządku Luhan i wszyscy trzej pobiegli w stronę właściwej klasy.

♥~♥~♥~♥~♥

(Kris)

    Siedziałem na nudnej lekcji u panny Wang. Pogoda była niezbyt sympatyczna, padało od kilku dobrych godzin. Wolałbym zostać w domu niż siedzieć w szkole i męczyć się z tą nudziarą. Powtarzała słowo w słowo poprzednią lekcję historii; była do tego stopnia nudna, że momentami zaczęło mnie mdlić. I to dosłownie. Na szczęście przyszło moje zbawienie: dzwonek. Nim zdążyła zadać pracę domową, została w klasie sama.

Przed następną lekcją miałem godzinę wolną. Doskonale wiedziałem, co zrobię. Czekałem na to od samego rana, ale niestety mój cel mijał się z rzeczywistością. Dopiero teraz miałem szansę.

-Kris, gdzie idziesz? – zatrzymał mnie na tyłach szkoły Lay.

-Muszę coś sprawdzić. – odparłem.

-Czy to coś nie ma czasem na imię Lin Lin? - odezwał się Baekhyun.

-Nie martwcie się, wrócę na następną lekcję - powiedziałem szybko i nim którykolwiek z nich zdążył coś jeszcze powiedzieć, pobiegłem w stronę domu mojej dziewczyny.

Wybrałem drogę przez park i ku swojemu zaskoczeniu spotkałem Jongina.

-Oh... Hej, duizhang****. – powiedział zachrypniętym głosem.

-Hm, cześć. Gdzie ty się podziewałeś od rana? Wszyscy cię kryją, że z powodu choroby zostałeś w domu, a ty sobie spacerujesz nie wiadomo gdzie.

Kai wzruszył ramionami i odszedł. Jego zachowanie wydało mi się dziwne, ale miałem ważniejsze zmartwienia na głowie.

~ ~ ~

*10 minut później, dom Lin Lin*

     Popatrzyłem na zegarek. Miałem jeszcze całą godzinę przed powrotem do szkoły. Stanąłem przed drzwiami nacisnąłem dzwonek. Czekałem z pięć minut, po czym nacisnąłem dzwonek po raz drugi, ale znów żadnego sygnału. Nacisnąłem na klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi same się otworzyły. Poczułem niesamowicie nieprzyjemny zapach*****. To dziwne...

-Lin Lin, jesteś tu? – zawołałem i czekałem na odpowiedź. Nikt się jednak nie odezwał. Wbiegłem po schodach na górę i stanąłem przed drzwiami do jej pokoju. Grzecznie zapukałem, lecz znów nie doczekałem się żadnej odpowiedzi.

   Westchnąłem zrezygnowany i oparłem się o jej drzwi... przez przypadek wpadając do jej pokoju.

-Aww, co robisz w moim pokoju? – usłyszałem. W progu drzwi stała Lin Lin ubrana w długą białą bluzkę na ramiączkach i krótkie niebieskie spodenki.

-Nic takiego – odparłem i szybko podniosłem się z podłogi.

-Wagary? – zapytała i znacząco uśmiechnęła się w moją stronę.

-Nie, wolna lekcja. - wyjaśniłem i podszedłem do niej bliżej. Coś jednak mi nie pasowało.

-Kris? Coś nie tak?

Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona, a ja zagryzłem dolną wargę. Byłem delikatnie mówiąc zaniepokojony... a może tylko mi się wydawało, że wyczułem od niej zapach Jongina?

-Było cicho i myślałem, że coś... - zacząłem, ale dziewczyna mi przerwała i wtuliła się we mnie, po czym zaczęła się śmiać.

-Byłam tylko w łazience, przed chwilą się obudziłam - odpowiedziała niewinnie i cmoknęła mnie w policzek.

Przytaknąłem, ale coś jednak wciąż nie dawało mi spokoju, a mianowicie to, że Lin Lin nigdy nie budziła się tak późno. Wręcz przeciwnie, była z tych osób, które budziły się wcześniej. Dochodziła właśnie pierwsza – była to pora, o której Lin Lin zazwyczaj zajmowała się praniem i ogólnie sprzątaniem domu, tak jak zawsze w każdy wtorek...

-Hej, coś cię martwi. – stwierdziła.

-Nie, skądże. – odparłem.

-Hmm, na pewno? – spojrzała na mnie podejrzliwie.

    Szybko wbiłem się w jej usta i rozpocząłem namiętny pocałunek, który jak się okazało, trudno było przerwać. Dziewczyna z chęcią przyjęła „wyzwanie".

Domyślałem się, jak to się skończy i było mi z nową myślą bardzo przyjemnie, ale „zabawa" została niespodziewanie przerwana.

-Mm, Kris.. nie. – mruknęła Lin, próbując mnie od siebie odtrącić.

Spojrzałem na nią zdziwiony i oczekiwałem wyjaśnień.

-Po prostu daj mi dziś spokój, myślisz, że dlaczego nie dzwoniłam.

    To zabolało. Nie oczekiwałem tak drastycznych słów.

-Mam wyjść, tak?

-Tak, proszę, zrób to – powiedziała, odwracając twarz w innym kierunku.

Nie mając innego wyboru opuściłem jej dom tak jak sobie tego życzyła. Wracając tą samą drogą zacząłem się zastanawiać, co w nią wstąpiło. Chciałem jej zrobić niespodziankę, poza tym do tej pory nie wstrzymywała się i raczej to ona pierwsza zaczęła się na mnie „rzucać". Już nie pamiętam, ile razy to przez nią musiałem ukrywać niechciane malinki. Dzisiaj jednak było inaczej i naprawdę chciałbym się dowiedzieć, co jej się stało.

* * * * *

(Luhan)

    O umówionej godzinie spotkałem się z Chadem i Alexem. Odpuściłem sobie jakże pasjonujące zadanie domowe z algebry, jakie cała klasa dostała od pani Cheng. Lekcje się dłużyły i myślałem, że nigdy się nie uwolnię ze szkoły - miejsca zwanego potocznie „więzieniem", ale moje zbawienie przyszło wraz z dzwonkiem, oznajmiającym koniec nudnej lekcji prawa i ekonomii. Naprawdę... nie wiem, czemu ma to mi służyć. Nie cierpiałem tego z dwóch powodów: nie lubiłem tego nudnego przedmiotu, ale także i nauczycielka, panna Ming, niestety nie wzbudzała zainteresowania.

-Ach, hej Xiao. Właśnie się założyłem z Alexem, że jednak nie przyjdziesz. – pochwalił się Chad.

-No to sorry, bo przyszedłem. – stwierdziłem i zaśmiałem się na widok Alexa, który z niecierpliwością wyciągał swe „brudne łapki" po sporą sumkę. Heh, sporo jestem warty skoro się o mnie zakładali...

-Jesteś gotowy? Nie spieprzysz i nie zaczniesz krzyczeć jak panienka na widok złego pana niedźwiedzia? – Chad zaczął mnie zaczepiać. Wiedziałem, że tylko żartuje, więc nie miałem się o co obrażać.

-A ucieknę. Co zrobisz? - odpowiedziałem z lekko-drwiącym uśmieszkiem na ustach. Chadowi zaświeciły się oczka na myśl, że potencjalna wypłata przeleciałaby mu koło nosa.

-To co, zakładzik, Alex? – spytał Chad.

-Chcesz znów przegrać, nie ma sprawy. Jestem pewny, że Xiao nie spanikuje.

-Ch-Chłopaki, nie traćmy czasu, chodźmy sprawdzić te tajemnicze coś. No chyba się nie boicie, co? – przerwałem im ich dyskusje.

-No jasne, że nie. Co ty sobie myślisz, Xiao? Hahahaha, bo pęknę ze śmiechu, Xiao. – zaśmiał się Chad.

-To chodźmy. Nie mogę się docze...

-J-Jasne, ch-odźmy. J-ja też nie mogę się doczekać – oznajmił Alex.

W jego głosie wyczułem jednak coś pomiędzy drwiną a strachem. Chyba jednak nie był taki odważny na jakiego wyglądał.

-Gdzie zaczynamy? – zapytałem niecierpliwie, gdy wyszliśmy z chatki Alexa, zaopatrzeni w najpotrzebniejsze rzeczy : kurtki - wiadomo, idziemy do lasu, jest późna pora, mogło się zrobić chłodniej, latarki - w lesie zazwyczaj jest ciemno i moje ukochane słodycze – Alex i Chad zabronili mi ich, podobno byłem uzależniony, ale nie obchodziło mnie to. Ja je uwielbiałem, słodycze były mi niezbędnie potrzebne do życia.

-Uch, jak ty to możesz jeść. To jest niedobre – stwierdził z obrzydzeniem Chad, gdy usłyszał moje mlaskanie i przełykanie żelków o najróżniejszych smakach.

-Chcesz? Spróbuj. Polubisz. – próbowałem go przekonać, ale tylko się skrzywił.

-Uch, niee~

-Uch, on ma racje, Luhan, przestań się tym opychać, bo w końcu dostaniesz próchnicy.

-Mam zdrowe ząbki – odparłem dumnie, rozgryzając kolejnego żelka, tym razem o smaku toffie.

-Shhh - podjął próbę uciszenia Luhana Alex.

-Powinniśmy zabronić ci jeść słodyczy, a w szczególności tych piekielnych żelków – narzekał Chad, ale nie przejąłem się nim zbytnio.

-Shhh! - uciszył nas Alex. Znowu ... od początku był jakiś zdenerwowany.

-A ta kobieta, Tori... czy jak jej tam było... widziałeś ją? – zapytałem nagłe, a w odpowiedzi Alex i Chad posłali mi piorunujące i przerażające spojrzenie

- Na mózg ci się rzuciły te żelki. – narzekał Chad, ale nie zwracałem na niego uwagi. Byłem przyzwyczajony, że chłopaki nie tolerowali mojego zamiłowania do słodyczy. Być może nie chciało im się wychodzić, ale chcieli mi zrobić przyjemność. Nie ma to jak dreszczyk emocji. Mm, a ta adrenalina... coś wspaniałego. Ciekawe, czy uda nam się ją odnaleźć i czy te tajemnicze morderstwa to jej sprawka. Przechadzając się po lesie, co chwila sięgałem po żelka do opakowania, nie mogłem się powstrzymać. Cóż ja mogłem poradzić? Ciągle brakowało mi cukru, a żelki zawierały w sobie tyle niezbędnej energii.

- Czy szanowny Xiao mógłby w końcu przestać jeść te cholerne żelki?! - upomniał mnie Alex.

Nadąłem policzki, wyjąłem kolejnego żelka w posypce cukrowej z nadzieniem z czarnej porzeczki, po czym schowałem opakowanie do kieszeni spodni.

    Alex, Chad oraz ja weszliśmy w las jeszcze głębiej. Było ciemno, ale jeszcze na tyle jasno, że gdybyśmy się zdecydowali, to moglibyśmy wrócić przed zmrokiem.

Nikt jednak nie wykazał chęci. Nie miałem ochoty, przygoda dopiero się rozpoczynała. Chłopaki wydawali się być zdecydowani tak samo jak ja. Jakże się cieszyłem, że ich mam.

Byliśmy w środku ścieżki w lesie i nie mogliśmy się wycofać. Jeśli o mnie chodzi, kręciło mnie to. Czułem, że coś się wydarzy. Nie wiedziałem jednak, czy będzie to dobre lub złe.

Ciekawe, czy dzisiejszego wieczoru uda nam się zobaczyć Tori albo przynajmniej odkryć, kto lub co odebrało życie bratu Alexa oraz zaatakowało psa Chada.

   Nagle usłyszeliśmy podejrzane hałasy; chociaż nie byliśmy dziećmi, by takie coś zrobiło na nas wrażenie, to spostrzegłem, że Chad i Alex rozglądają się nerwowo.

We trójkę kontynuowaliśmy naszą wyprawę, wszystko wyglądało na to, że będzie ciekawie. Po powrocie miałem ochotę jakoś się odwdzięczyć Chadowi oraz Alexowi. Cóż za świetni kumple!

Niesamowicie mnie to interesowało. Jednak patrząc na Chada i Alexa straciłem pewność, czy rzeczywiście im się podobało, tak bardzo jak mnie zapewniali.

-Chłopaki? W porządku? – spytałem kumpli.

-Ciszej, Xiao. Wiem, że cię rozsadza z ekscytacji, ale błagam cię, ucisz się. – odezwał się Chad.

To było niemiłe. Czyli oni twierdzą, że to ja wydałem z siebie te dźwięki?

    Po chwili rozległ się ten sam przerażający dźwięk.

-Awoo!

Alex i Chad spojrzeli na mnie, ale ja nawet nie pisnąłem słówka. To nie było fair. Dlaczego myślą, że to ja? Alex i Chad szli dalej, a ja podążałem za nimi, bo nie chciałem ich zgubić. Na chwilę się zatrzymałem i rozejrzałem w celu znalezienia właściciela, który wydawał te przeraźliwe „wycie".

AWWOO!

    Znów ten przerażający i przyprawiający o mdłości nawet mnie, dźwięk.

-Kontynuujmy – oświadczył chłodno Alex. Chyba znudziło mu się upominanie mnie mimo, iż tak naprawdę to nie była moja wina.

-Hu-Hu. Hu-Hu. Huhuu-Huhuu.

    Znikąd rozległo się pohukiwanie sowy.

-Huu-Huu. Huhuu-Huhuu!

     I tak w kółko; dźwięki stawały się głośniejsze i intensywniejsze, mogące wywołać gęsią skórkę. Ja się jednak nie bałem sów. Poczułem czyjś wzrok na sobie i było mi niezręcznie.

Przystanąłem na chwilę i nachyliłem się nad krzaki, ponieważ stamtąd dochodził tajemniczy odgłos.

---

Opublikowałam pierwszy rozdział. Wszelkie podziękowania należą się Xianmei951230 , tak więc można by rzecz, że ten pierwszy rozdział dedykuję jej. Dziękuję, bo w ostatnim czasie dostałam od tej osoby dużo komentarzy oraz gwiazdek, a to motywuje.

Tak wygląda pokój Lin: 

- SongJiji


Edit : 


Słowniczek pojęć:

*Chad oraz Alex – postaci fikcyjne (wymyślając Chada miałam w głowie amerykańskiego piosenkarza o pseudonimie Chad Future)

**Fa – fikcyjny pies Chada

* * * Tori – fikcyjna postać z fikcyjnej legendy wymyślonej na potrzeby opowiadania

**** duizhang – zwrot używany do Krisa; z chińskiego ' captain' ; coś jak przywódca w drużynie, grupie.

* * * ** specific smell is the smell after makig love :')

drugi reupload po niewielkich/drobnych zmianach kosmetycznych: 03.07.2018r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top