𝔁𝔁𝔁𝓲𝓲
— 지금 나를 사랑해
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
Już niedługo rozpoczęło się powracanie do rzeczywistości. Szkoły ponownie się otworzyły. Widelce od sałatek ze świąt dotknęły dna pudełka, każdy już porządnie wyleczył noworocznego kaca, zaczęła się praca nad postanowieniami, a sylwestrowe grzechy zostały odpokutowane... ale czy wszystkie?
Jungwoo spotykał się z Jaehyunem już częściej. Jeong zyskał dodatkowy czas przez rezygnację z treningów przez swój skręcony nadgarstek, który jeszcze dochodził do siebie. Te wszystkie spotkania jednak źle oddziaływały na psychikę Jungwoo. O północy wieczoru przed noworocznego, przez wcześniejsze wymiotowanie, był na tyle trzeźwy, by spamiętać wszelkie wydarzenia około tej godziny. Mimo że punkt północ był najlepszym przejściem na nowy rok w jego życiu, świadomość, że przed tym wydarzeniem o mało nie dał się pocałować Yucie, sprawiała, że nie wspominał tej nocy tak dobrze, jakby chciał.
Najbardziej było mu głupio przez przyznanie Jaehyunowi racji. Eliminując treningi z jego tygodniowego harmonogramu miał dla niego znacznie więcej czasu, który w całości poświęcał Jungwoo. Za każdym razem pokazywał mu, jak bardzo się dla niego liczył. Opiekował się nim, dawał mu prezenty oraz sprawiał mu mnóstwo czułości i ogólnej uwagi. Dalej dotrzymywali postanowień swojego sekretnego układu, ale Kim już tego aż tak nie odczuwał. Zrozumiał, że ukrywanie się nie jest największym problemem — to czas był ich największym wrogiem. Czas, który Jaehyun poświęcał w całości na to, co kocha, mimo że często wiązało się to z bólem — ówcześnie największy ból sprawiał mu brak ukochanej dyscypliny sportowej.
Jungwoo zauważając, jak Jaehyun poświęcał się zarówno dla niego, jak i dla realizacji swoich marzeń równocześnie, przeklinał siebie samego za ten wręcz lekkoduszny charakter. Przez całe życie podobało mu się wielu chłopaków, jednak przez dyskryminację nigdy nie próbował z tym zrobić zbyt wiele. Nauczył się więc, że jak nie ten — to kolejny, po czym szybko opanował zmiany obiektów zainteresowania do takiej perfekcji, że zdarzało mu się zadurzyć w kilku na raz, a kolejno z nich rezygnować dla następnej grupy. Nie spodziewał się jednak, że przyprawi mu to tyle kłopotów w dalszym życiu. Gdy więc poznał kogoś, kto w końcu odwzajemniał jego uczucia, wciąż nie mógł powstrzymać się przed patrzeniem na potencjalnych zamienników. Najgorsze było jednak to, że nie mógł też pohamować się przed wykonywaniem działań w ich stronę. Jeszcze gorzej było, jak oni również zaczynali okazywać nim zainteresowanie. Wtedy już trudno było się z tego wyplątać.
Jednego dnia w szkole Jungwoo jeszcze nie zdążył zauważyć Jaehyuna na korytarzu. Siedział więc na przerwie z Bami, z którą odnowił kontakt i mieli się tak dobrze, jak przed ich konfliktem. Przeglądali ówcześnie jej szkicownik. Chłopak był zachwycony pracami koleżanki. Jej styl składał się z ostrych linii, nie zawsze poprowadzonych dokładne w stronę szkicu, lecz nadawały one obrazkom estetycznego, mrocznego stylu, do którego Bami idealnie pasowała.
— Widzę, że kontrastujemy wręcz idealnie — mówił Jungwoo, nawiązując nie tylko do sposobu rysowania, który w jego przypadku był bardziej okrągły i bajkowy, ale też do samego stylu bycia, czy wyglądu.
Dwa różne światy, a połączyła ich ta sama pasja, którą chętnie się ze sobą dzielili.
— Chodziłam do jakiegoś gotyka na lekcje rysunku i już tak mi zostało. Nawet mój styl ubioru jest na nim wzorowany — opowiadała.
— Chodziłaś na lekcje rysunku? Czemu nic nie mówiłaś wcześniej?
— Nie wiem. Może chciałam zgrywać perfekcyjnego samouka? — zasugerowała, jakby nie chciała otwarcie spojrzeć prawdzie w oczy.
— Może nie samouk, ale wciąż perfekcyjny moim skromnym zdaniem — wyznał, szczerząc się do dziewczyny, która zawsze wywracała oczami na komplementy. — A chodzisz gdzieś cały czas?
— Jeśli chodzi stricte o lekcje, to nie, ale czasem lubię się wybrać na jakieś warsztaty. Mogę cię kiedyś zabrać, jak chcesz.
— Super by było! — ucieszył się. — Tylko kiedy?
— Zobaczę, co się dzieje w pracowni, do której chodzę. W następnym tygodniu i dam ci znać.
— Dobra, to jesteśmy umówieni. — Wyciągnął do niej rękę, by przypieczętować umowę, lecz ta tylko spojrzała na nią oceniająco z boku, co sprawiło, że finalnie Jungwoo podał dłoń sam sobie.
Mimo tego dość wycofanego i obojętnego charakteru Bami Jungwoo dalej dostrzegał w dziewczynie coś pozytywnego. Była dla niego ciekawą personą, w szczególności, gdy mógł pogawędzić z nią na temat sztuki. Może na początku był do niej nieco uprzedzony, jednak zauważył, że niektórych ludzi trzeba poznać od środka, nie patrząc tylko z zewnątrz. Dlatego mógł zrozumieć, dlaczego tak wiele ludzi jest do niej negatywnie nastawionych. Między innymi — jego chłopak.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Ten osobnik właśnie skupiony był na kreśleniu kółek cyrklem Doyounga, który najwidoczniej był już po przejściach.
— Co ty za gówno nosisz ze sobą? — powiedział zirytowany na wciąż rozchodzący się przyrząd.
— Szkoda mi hajsu na nowy. I tak jedyne, co pożytecznego mogę tym zrobić to sobie bębenki przedziurawić, żeby nie słuchać więcej tego pieprzenia — rzekł, zatykając sobie dyskretnie uszy, by uchronić się przed słuchaniem taktyki na idealne kółko, którego pole zaraz mieli obliczać.
— Zaraz to zrobię, przysięgam — powiedział zdenerwowany Jaehyun. — Nie dość, że to gówno nie działa, to jeszcze nadal mnie nadgarstek boli.
Uraz sprzed miesiąca wciąż dawał się we znaki. Nie tylko nie mógł grać w kosza, ale samo pisanie na lekcjach sprawiało mu trudność. Bał się wówczas, że jego forma może ucierpieć na tym zwolnieniu. Z aktywności fizycznych, które zawsze wykonywał, zostało mu jedynie bieganie.
Nagle w jego kieszeni zawibrował telefon. Raz, potem drugi, a następnie kilka kolejnych razy. Będąc zaciekawionym, kto i w jakim celu się do niego dobija, dyskretnie wyjął urządzenie pod ławką, zaraz wyłączając wibracje, aby nie zwróciły uwagi nauczyciela.
kj
jaehyun
kj
jaehyun
kj
jaeeeee
kj
kovhanieee
kj
nie ignoruj mnieeieiie
jaehyunnieee
jungwoo, mam lekcję
jaehyunnieee
co chcesz
kj
...
jaehyunnieee
no co chcesz
jaehyunnieee
streszczaj się, bo
odkładam telefon
kj
lubię cię😽
jaehyunnieee
to idę wykresy rysować
pa
kj
kochanieee
jaehyunnieee
przestań już.
kj
to chodź
jaehyunnieee
co
jaehyunnieee
gdzie
kj
kibel
kj
pierwsze piętro
jaehyunnieee
po co
jaehyunnieee
...
jaehyunnieee
no dobra
Wystukał ostatnią wiadomość na klawiaturze, po czym podniósł rękę, by zasygnalizować nauczycielowi, że musi udać się do łazienki. Nie wiedział jednak, że chłopak uda się do tej oddalonej o dwa piętra od sali. Jaehyun zwinnie pokonał schody, praktycznie na nich płynąc, a następnie wręcz wleciał w drzwi od łazienki. Korytarze były puste, więc był pewien, że przeszedł do toalety niezauważony, jednak nie wziął pod uwagę tego, że ktoś może zobaczyć go przez szklaną powłokę od drzwi jednej z klas.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Mark był na tyle znudzony lekcją, że poszukiwał zaciekawienia poza terenem, w którym się odbywała. Sięgał więc wzrokiem na korytarz przez przezroczysty prostokąt zajmujący około jedną trzecią drzwi. Przed jego oczami nagle przemknęła postać, której nie mógł pomylić, szczególnie że na prawym nadgarstku biegnącego blondyna zauważył czarny stabilizator.
Gdy Jeong zamknął drzwi, zaczął dyszeć przez nagły, lecz intensywny wysiłek. Jungwoo zatem nie miał wątpliwości, kto właśnie dotarł do łazienki. Wynurzył się z jednej z kabin, by przywitać zaproszonego przed chwilą gościa.
— Co pan kapitan tak dyszy? — zapytał na powitanie.
— Spieszyłem się — sapnął i podszedł bliżej kabiny, z której wyglądał Jungwoo.
— Do mnie? — spytał uwodzicielskim tonem, gdy obejmował Jaehyuna mocnym uściskiem w talii.
— Oczywiście — odpowiedział podobnym głosem, zakładając swoje ręce na jego szyję. — Stęskniłem się — dopowiedział szeptem, co wywołało łaskotki w brzuchu Jungwoo.
— A pokażesz mi, jak bardzo? — dopytał, a Jaehyun już nie zwlekał z czynami.
Mieli zdecydowanie za mało czasu, by pozwolić sobie na ociąganie się.
Jaehyun więc czynem wstępu uczynił pierwszy, ciepły pocałunek, zanim zaciągnął swojego chłopaka do kabiny. Tam już nie musieli się obawiać, że zostaną zauważeni, więc rozpoczęli się całować, początkowo nawet nie hamując się z wydawaniem z siebie dźwięków przyjemności. W pewnej chwili zrobili przerwę na złapanie oddechu. Jaehyun zaczął mierzyć chłopaka wzrokiem, gdyż nie mógł przejść obojętnie obok faktu, jak bardzo adorował jego wygląd. Wpatrywałby się w niego nieustannie, lecz czasem niestety nie było to możliwe. Jungwoo zaś uwielbiał czuć dotyk Jeonga na swoim ciele, dlatego zacisnął swoją dłoń na jego zdrowym nadgarstku, drugi łapiąc nieco delikatniej i przeniósł ręce Jaehyuna na swoje biodra, do których je docisnął. Kolejno zaprowadził swoje dłonie na jego szyję, którą przyciągnął bliżej siebie, aby wznowić pocałunki.
Już za chwilę dotyk Jeonga przeniósł się pod koszulę Jungwoo, zaczynając zwiedzać już dobrze znane mu tereny. Czując jeszcze bardziej intensywne motylki, Kim pociągnął za kołnierzyk Jaehyuna, sprawiając, że byli już naprawdę blisko siebie. Zimne opuszki palców Jeonga paradoksalnie rozgrzały Jungwoo jeszcze bardziej, przez co nie hamował swoich sapnięć i pomruków.
Rozpalali dalej wspólnie stworzony ogień, pozbywając się tylko tych zbędnych ówcześnie ubrań. Powtarzali już dobrze znany im toaletowy schemat, zapominając o całym świecie... a szczególnie o tym, że tym razem są w toalecie szkolnej. Po tym Jungwoo został usadzony na zamkniętej klapie klozetowej przez kierujące go ręce Jeonga. On sam od razu klęknął przy nim i zaczął zajmować się jego czułym narządem. Jungwoo nie spodziewał się, że ta czynność spodobała się Jaehyunowi na tyle, że on sam będzie inicjował ją coraz częściej.
Mimo zimnej pogody na zewnątrz w tej kabinie robiło się tylko cieplej i cieplej. Ruchy Jaehyuna były monitorowane przez Jungwoo przygryzającego wargę. Czuł, że jest już tak wysoko, że mógłby dotknąć niebios, lecz piekielna gorąc jeszcze nie skończyła go pochłaniać.
Jeong podczas sprawiania Jungwoo przyjemności patrzył mu w jego pochłonięte ogniem oczy. Czuł niesamowitą satysfakcję z obserwowania, jak jego ówczesne działania wpływają na jego chłopaka. Pracował całym sobą, by w pełni go zadowolić jeszcze przed końcem lekcji. Może on nie zdołałby osiągnąć spełniania w tym czasie, ale wolał ten scenariusz, niż taki, jak pozostawienie swojego szczęścia niespełnionego.
Huczną zabawę zdecydował się zmonitorować ciekawski Mark. Właściwie nie był pewien, czy Jeong wszedł do tej toalety, lecz czas mijał, a chłopak wciąż nie wracał na schody.
Powolnie zamknął drzwi, po czym w podobnym tempie skierował się do kabiny obok tej, w której już podejrzewał, kto się znajdował. Mimo chwilowej przerwy w ich czynnościach Mark zauważył, że w kabinie znajdowało się więcej, niż jedna osoba, wnioskując po cieniach, zauważonych przez niego po dyskretnym nachyleniu się.
Po tym już nie miał żadnych złudzeń, że Jaehyun się tam znajdował, a jeśli on tam był — drugą osobą musiał być Jungwoo. Może jemu chłopak nie chwalił się swoimi ostatnimi postępami w relacji z Jaehyunem przez ich znikomy brak kontaktu, ale Mark nie był głupi, ani ślepy — pamiętał imprezę na cześć wygranej. Zresztą już nie pierwszy raz Jungwoo chował się z jakimś chłopakiem w kabinie toaletowej i wiedział, że on jako jedyny z grona szkolnych znajomych Jaehyuna byłby w stanie to z nim zrobić.
Wypełnił wymuszoną potrzebę fizjologiczną, a potem wyszedł z kabiny. Zrezygnowany swoim położeniem w relacji z Jungwoo, przedłużał mycie rąk najbardziej, jak się dało. Chciał tym świadomie napsuć im trochę krwi w oczekiwaniu na powrót do czynności. W końcu opuścił toaletę z grymasem na twarzy. Było mu zwyczajnie przykro.
Za to pozostałej dwójce absolutnie. Po pozbyciu się przeszkadzającego im czynnika powrócili do wykonywania końcowych ruchów. Nie mieli za dużo czasu, ale udało im się zmieścić w tych krótkich minutach do końca lekcji.
Mieli ogromnego farta, że nikt nie zdobył się na odwiedzenie toalety w ostatnim momencie ich zabawy, gdyż towarzyszyły mu nieciche odgłosy, wydostające się z ust Jungwoo. Przed wyjściem z kabiny zdecydowali się jeszcze na wykonanie zgranego tańca swoimi językami, wymieniając się śliną.
— Oni nas nienawidzą, Jaehyun — wyszeptał rozbawiony Jungwoo, nawiązując do wszystkich sytuacji, gdy w toalecie pojawił się nieproszony gość, by tylko załatwić swoje potrzeby.
— Ważne, że my się lubimy — odpowiedział, całując go w nos, po czym wybiegł z łazienki, kierując się do swojej klasy matematycznej.
Jungwoo został jeszcze chwilę w łazience, by nie wychodzić w tym samym momencie, co Jaehyun. Zadowalając się swoim spełnieniem, które jeszcze nie opadło, usiadł na zamkniętą deskę toaletową i zaczął pociągać smakowy dym ze swojego niebieskiego urządzenia. Wracając wspomnieniami do wydarzenia sprzed chwili, o mało nie zaczął piszczeć, jakie on to miał spontaniczne, ciekawe życie. „Miłość w toalecie... niekonwencjonalne”.
Pociągnął dym ostatni raz, zanim wyszedł z pomieszczenia. To, że tam został, nie uchroniło go jednak przed zdradzeniem się. Mimo że korytarz był pusty, okno w drzwiach od klasy Marka wciąż było przez niego obserwowane. Wówczas już miał pewność, że jego nawet nierozpoczęta przygoda miłosna z Jungwoo dobiegła końca... a może?
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Haru odeszła właśnie od okienka sklepiku, gdy Mark ją znalazł. Nie było to trudne, bo wiedział, gdzie Jungwoo miał lekcje i że zapewne na tym piętrze będzie mógł ją znaleźć.
— Haru, musimy pogadać — oznajmił Mark, dotrzymując dziewczynie kroku.
— Po co? Znamy się w ogóle? — odpowiedziała niechętna do dalszej rozmowy.
— Mark. Jungwoo pewnie o mnie wspominał — przedstawił się.
— Nie bardzo... może raz — powiedziała, na co Mark widocznie się zdezorientował.
— Och — tylko tak mógł zareagować na te słowa.
Coś ścisnęło go w środku na myśl, że Jungwoo nie uwzględnia jego imienia w rozmowach z koleżanką. Może i to dobry znak, bo wychodzi na to, że Jungwoo go nie obgaduje, ale z drugiej strony — nie mówi też o nim dobrze. Nie mówi o nim wcale.
— Dobra, co chcesz? Chciałabym zjeść — pospieszyła go niecierpliwie.
— Chodzi właśnie o Jungwoo — zaczął, gdy dziewczyna usiadła na ławce w korytarzu z zepsutym oświetleniem.
— Jaśniej proszę — powiedziała, odpakowując swoją kanapkę z folii.
— Słyszałem, że nie lubisz Jeonga, a Jungwoo się z nim trochę za bardzo lubi — wspomniał o tym, czego dowiedział się od samego Kima, jak i ze swoich obserwacji, zataczając łuk przed dziewczyną, by ustawić się przodem do otwartego korytarza, w razie, gdyby ktoś niepożądany miałby im się objawić podczas tej tajnej konwersacji.
— Mało kogo lubię, ale dobra i co? — Wzięła gryza, słuchając dalej.
— Pewnie ciebie też męczy, jak ciągle o nim gada — przytaknęła.
— Mm... już mniej o nim wspomina, ale potrafił męczyć strasznie — mówił, żując pierwszy kawałek kanapki.
— I teraz się chyba spotykają — powiedział, ciężko wzdychając.
— I trudno. Odradzałam mu, ale niech sam się przekona, co nie?
— No właśnie chcę, żeby przekonał się szybciej — odparł tajemniczo.
— Bo?
— Bo Jungwoo... mi się podoba — szepnął, siadając obok niej, przez co ta lekko się odsunęła.
— Boże drogi, ile jeszcze gejów się pojawi w moim życiu? — powiedziała do siebie, znowu gryząc kanapkę z lekkim niesmakiem na twarzy.
— Nieważne... pomożesz mi? — spytał lekko speszony jej dość odpychającą wypowiedzią.
— Ale co ty właściwie chcesz zrobić?
— Rozdzielić ich. Tylko nie wiem, jak i pomyślałem, że może ty byś miała coś na Jeonga, żeby... nie wiem... — głupio mu było o tym mówić, gdyż jednak kumplował się z Jaehyunem już kilka dobrych lat, ale uczucie zazdrości przejęło jego głowę na tyle, że zapomniał o przyjaźni.
— Może mam... ale co ja będę z tego miała? — nic za darmo, tym się Haru kierowała, szczególnie że nie była nikim bliskim dla Marka i nie zrobiłaby dla niego aż takiej przysługi bez własnych korzyści.
— A co chcesz? Kasa? — zaproponował, wiedząc, że z tym u niego słabo, ale nie przewidział, że obca dla niego dziewczyna będzie chciała czegokolwiek za kilka przekrętów... chociaż jakby się nad tym dłużej zastanowić, można było się tego spodziewać.
— W sumie to jest coś, co nie zrobi z ciebie bankruta — wpadła na pomysł, chowając kanapkę z powrotem do folii, by go ogłosić.
— Aż taka droga jesteś... — powiedział szeptem.
— Znasz mojego brata? — Przytaknął. — To twoim zadaniem będzie trzymanie jego i Jungwoo daleko od siebie.
— Nie ma sprawy. Zajmę się Jungwoo tak, żeby już na niego nie spojrzał — oznajmił z pewnością siebie, której już tak wiele nie posiadał w kwestii samego wyznania swoich uczuć Kimowi.
— To umowa stoi.
Podali sobie dłonie na znak przypieczętowania chytrej współpracy, a następnie rozeszli się w swoje strony.
Bami idealnie na końcu następnej przerwy natknęła się na Jungwoo, który zniknął jej z pola widzenia od razu po dzwonku. Widziała z oddali, jak wychodził ze szkoły i zdecydowała się za nim pójść. Śledziła go niepostrzeżenie, aż do momentu, w którym chłopak wsiadł do białego samochodu, czekającego na niego przy ulicy obok szkoły. Znała dobrze to auto, więc zechciała zebrać dodatkowy dowód do swojej barwnej ich kolekcji, lecz w momencie, w którym włączyła telefon, jej aparat odmówił posłuszeństwa — tylna kamera po prostu padła.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Tymczasem Jungwoo z Jaehyunem, którzy urwali się z lekcji, jechali właśnie do domu Kima. Jego ciocia była w tamtym czasie w pracy, dlatego nadal stęsknieni sobą postanowili spędzić jeszcze trochę czasu razem w prywatnym miejscu. Jaehyun zaparkował trochę dalej od domu Jungwoo, by jego samochód nie był widoczny w pobliżu. Kim poszedł trochę szybciej, by nie widziano ich również razem. W tym czasie odkluczył dom i przywitał się z Obokiem. Już niedługo po tym dołączył do niego Jaehyun, po czym wpadli sobie w objęcia i rozpoczęli serię ciepłych pocałunków.
— Jesteś głodny? — zapytał Jungwoo, gdy na chwilę przestali, by popatrzeć sobie w oczy.
— Głodny ciebie? Zawsze — odpowiedział Jaehyun, chowając się w zagłębieniu jego szyi.
— A tak naprawdę? — dopytał z uśmiechem.
Nie chciał przecież, aby jego najdroższy gość był niezaopiekowany. Właściwie on sam chętnie wrzuciłby wówczas coś na ząb. W sumie... kiedy nie?
— Bardzo — powiedział, wracając do poprzedniej pozycji.
Jungwoo więc zaproponował wspólne gotowanie, którego o dziwo jeszcze nie doświadczyli podczas trwania ich relacji. Zawsze jedzenie dla nich było gotowe, zamówione, czy zbyt szybkie do zrobienia, by nazwać to gotowaniem. Wówczas zdecydowali się na zrobienie porządnego obiadu, którym będzie się mogła poczęstować także ciocia Jihyun, gdy wróci do domu.
Wzięli tę czynność jednak dość zabawowo. Właściwie, czy wspólne gotowanie właśnie nie polega na tym, by było pewną rozrywką? Makaron zatem latał po całej kuchni, jeszcze nieposiekane warzywa służyły jako rekwizyty do ubogich cosplay'ów, a mięsem, które wylądowało na podłodze, zdążył się już poczęstować Obok.
Gdy Jungwoo wziął się za warzywa, Jaehyun postanowił zająć się mięsem, lecz potrzebował kilku sztućców. Szuflada z nimi akurat była w tej części wysepki kuchennej, gdzie stał Jungwoo. Jeong, zamiast poprosić go o przesunięcie się, ustał za nim, objął obiema rękami i niby ociężale próbował dostać się do szuflady. Jungwoo oczywiście zaraz wyczuł intrygę, dlatego posłał swojemu chłopakowi sugerujące spojrzenie, na które ten się roześmiał, w końcu sięgając po nóż i łyżeczkę.
Daleko nie odszedł ze swoimi zdobyczami, gdy Jungwoo przyciągnął go do siebie, łapiąc za jego koszulkę i oddał słodki pocałunek na jego ustach. Po tym wrócił do swojego zajęcia, ale Jaehyun został zbyt zachęcony tym gestem, by przejść obok niego bokiem. Odłożył sztućce na swoje miejsce pracy, samemu od niego odchodząc. Wrócił do Jungwoo, zaczynając muskać bok jego szyi, tuląc go od tyłu w talii. Zaraz również Jungwoo porzucił swój nóż na desce do krojenia i odwrócił się przodem do Jaehyuna. Wymieniali się łagodnymi czułościami, gdy nagle Jeongowi przyszło na myśl kilka słów, które zechciał wypowiedzieć:
— Powiem ci coś — oznajmił, a Jungwoo zamienił się w słuch — tylko to tajemnica — szeptał — nie mów nikomu...
— W porządku — również wyszeptał, przybliżając swoją głowę do tej Jeonga tak, że ich nosy niemal się stykały.
— Trochę szalone, nie powiem, ale tak się w tobie zakochałem, Jungwoo, że ty sobie nie wyobrażasz — powiedział w końcu z uśmiechem.
— Nie muszę, bo to widzę — odpowiedział, szczęśliwie rozpoczynając kolejny pocałunek, który tym razem był intensywniejszy od poprzednich.
Jungwoo wskoczył na pustą część blatu, pogłębiając czułość. Przez chwilę tak trwali, coraz mocniej angażując się w czułość, lecz w pewnym momencie Obok postanowił zainterweniować, szczekając na nich sprzed korytarza.
— Co mu? — spytał Jaehyun, przy akompaniamencie piskliwych szczeków.
— Chce na dwór — oznajmił Jungwoo, schodząc z blatu.
— Może to i lepiej, żeby nie doświadczył tego, co tu się będzie działo — powiedział sugerująco, podążając za Jungwoo do drzwi.
— Planujesz coś? — spytał, otwierając wyjście pieskowi, po czym zakluczył drzwi ponownie.
— No, a nie?
Jungwoo z uśmiechem wrócił w objęcia Jaehyuna, po czym powrócili do rozgrzewania atmosfery. Drugi raz tego dnia poszli na całość. Tym razem jednak w bardziej cywilizowanych warunkach i nikt nie mógł im w tym przeszkodzić.
Tym razem to Jungwoo przejął największą inicjatywę w ich zbliżeniu, co bardzo spodobało się Jaehyunowi. Jeszcze nie doświadczył aż takiej dominującej postawy chłopaka, lecz polubił to zdecydowanie bardziej, niż mógłby się spodziewać.
— Podobasz mi się w takiej odsłonie, Jungwoo — oznajmił Jaehyun, gdy zmęczeni leżeli na kanapie.
Jungwoo zarumienił się na te słowa, ale swoją zaczerwienioną nieśmiałość postanowił ukryć w torsie Jaehyuna. Ten pogładził go po plecach, a gdy unormowali swój stan, zdecydowali się w końcu dokończyć jedzenie, które od pół godziny czekało na wznowienie pracy nad nim.
Po jedzeniu powrócili na kanapę i wtuleni w siebie oglądali tandetne miłosne show. Uwagę Jaehyuna jednak co chwilę odwracały obrazy wiszące w całym domu. Już wcześniej zawieszał na nich oko, lecz bywał u Jungwoo na tyle rzadko i na tak krótko, że nie miał okazji bliżej się im przyjrzeć.
— Zaraz będziesz musiał pozdejmować te obrazy, bo są tak śliczne, że nie mogę się skupić na telewizorku — powiedział, głaszcząc chłopaka po włosach.
— A dziękuję bardzo, starałem się — odpowiedział, ponownie rumieniąc się na komplement od Jeonga.
— Ty malowałeś? — przytaknął. — Wszystkie?!
— Ciocia mówiła, że są zbyt ładne, żeby leżały w szopie, więc porozwieszała kilka w całym domu. Nawet w łazience jest — oznajmił.
— To ile czasu ty tam spędzasz, że tyle tego jest?
— Tak jakby... cały... czas.
— Jeny, jakiego ja mam utalentowanego chłopaka — zachwycał się, co jeszcze bardziej pobudzało rumieńce na twarzy Jungwoo.
Zdobył się jedynie na ucałowanie Jaehyuna w usta, co ten zrekompensował mu serią całusów w policzek. Potem wtulił się w niego mocniej i obaj usatysfakcjonowani swoją obecnością, w przemiłej atmosferze... odpłynęli w sen.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Obudzeni zostali kilka krótkich godzin później przez Oboka, który zaczął wesoło biegać wokół kanapy, próbując na nią wskoczyć. Zdziwiony Jungwoo spytał się psiej niemowy, kto go wpuścił, jednak na odpowiedź nie musiał długo czekać.
— Ja — usłyszał głos cioci za sobą, przez co podniósł się z kanapy, bardziej rozbudzając jeszcze ledwo przytomnego Jaehyuna.
— Ciocia? A ty nie kończysz o siedemnastej?
— Już jest siedemnasta, skarbie — odpowiedziała, kładąc swoją torbę na krześle w kuchennej części pomieszczenia.
— Dzień dobry... — powiedział niepewnie Jeong, podnosząc się ociężale do siadu.
— Cześć, Jaehyun. Miło cię widzieć — uśmiechnęła się, zauważając jego roztrzepaną fryzurę. — Długo tu śpicie?
— Dobre pytanie... — oznajmił Jungwoo, patrząc na swój telefon w celu zweryfikowania dokładnej godziny.
— Przyznać mi się: zerwaliście się z lekcji? — pytała, zachodząc do swojego pokoju po wygodniejsze ubrania.
— Absolutnie... — powiedział Jeong, lecz Jihyun po jego tonie i reakcjach ich obu wykryła kłamstwo.
— Widzę, że ktoś tutaj ma zły wpływ na mojego bratanka. — Przeszła obok nich, by zanieść ubrania do łazienki.
— Jakby sam bratanek tego nie zaproponował... — powiedział Jaehyun, patrząc na wspomnianego chłopaka, po czym dostał od niego z pięści w ramię.
— Dobrze, nie bić się. Ja też was nie pobiję. Co ja młoda nie byłam? — mówiła, wyglądając z łazienki roześmiana. — Gdyby w pracy jedyną konsekwencją opuszczenia kilku godzin była jedynie nieobecność, dalej bym to robiła. Tylko mam nadzieję, że grzecznie tu było.
— Pełna kulturka — oznajmił Jaehyun, lecz tym razem na tyle przekonująco, że nawet Jihyun w to uwierzyła.
Lepiej, żeby nie wiedziała, co widziała jej kanapa.
Zaraz kobieta zamknęła się w łazience, a pozostali w salonie zawiesili wzrok na obecnie granym filmie w telewizji.
— Już lubię twoją ciocię — wyznał wesoło Jaehyun.
— Jej się nie da nie lubić.
— A co w ogóle z resztą rodziny? Nigdy o nich nie mówiłeś — Jaehyun zahaczył o ten temat przy okazji, która nigdy się nie nadarzyła, a najwidoczniej Jungwoo nie był skory do tychże rozmów.
— Oni już by cię tak miło nie przyjęli — zaczął, jednocześnie nabierając coraz więcej negatywnych emocji, im więcej myślał o pozostałej części rodziny. — Nie dość, że zerwanie się z lekcji nie było dobrze przyjmowane, to jeszcze gdyby zobaczyli nas tak przytulonych, to wywaliliby mnie z domu... no w sumie już to zrobili.
— Wyrzucili cię z domu? — pytał w szoku, a Jungwoo zaczął potwierdzająco kiwać głową.
— Jeszcze jak byłem w gimnazjum. Od tego momentu nasz kontakt jest... nie ma go... i go nie chcę. — Jego smutna aparycja się pogłębiała, chociaż w środku czuł niesamowitą nienawiść do nietolerancyjnej rodziny. — Nie akceptują mnie, to usunąłem się z ich życia. P... proste.
— Przykro mi, że tak wyszło, Jungwoo — powiedział Jaehyun, strasznie współczując swojemu chłopakowi takiego losu.
Już zaraz oplótł swoje kończyny wokół niego i przytulił się mocno do jego pleców.
— W porządku. Mam ciocię i Oboka, a oni są najlepsi na świecie i w zupełności mi wystarczają.
— Słodziak z ciebie. — Zacieśnił uścisk, gdy poczuł nagłe ciepło w sercu, gdy Jungwoo tak miło wspomniał o swoich najbliższych.
— I teraz jeszcze mam ciebie — dodał, kładąc swoje dłonie na jego przedramionach.
— Ty chyba naprawdę mnie lubisz, Jungwoo — stwierdził, wyglądając zza jego ramienia.
— Za mało powiedziane — poprawił, odwracając się do niego twarzą — ja cię nawet kocham, Jaehyunnie. — Zetknęli się nosami.
Przymierzając się do pocałunku, nagle się wycofali, gdyż drzwi od toalety się otworzyły, a zza nich wyłoniła się ciocia z kilkoma słowami na ustach.
— Przepraszam, chłopaki, ale jak chcecie więcej prywatności to do pokoju, bo ja się tu będę kręcić — oznajmiła, wychodząc.
— Już idziemy — powiedział Jungwoo, powoli wstając. — Daj potem koniecznie znać, czy obiad smakował! — dodał na odchodne, ciągnąc swojego chłopaka za rękę do pokoju.
Leżeli tam do późnego wieczora, ciesząc się swoją obecnością. Jaehyun miał nadzieję, że może kiedyś i jego rodzice będą mogli oficjalnie poznać Jungwoo jako jego chłopaka, a nie tylko jako kolegę, który pojawił się nagle znikąd. Na razie ważne było, że byli szczęśliwi we dwójkę. Nie mieli potrzeby oznajmiać tego nikomu, póki nie będzie to konieczne. Trwali więc w swoim ciepłym uczuciu, ile się dało, nie dzieląc się nim z nikim.
Było jednak kilka osób, które o nim wiedziały i nie czuły się z tym zbyt dobrze. Serce Marka pękało, gdy tylko przypomniał sobie, że dla niego i Jungwoo mogło być już za późno. Żałował, że nie dał znać swojej sympatii o swoich uczuciach wcześniej. Ówcześnie w desperacji knuł nawet najokrutniejsze plany, jak zepsuć tej dwójce to, co mają. Z kolei Yuta, równie dotknięty odrzuceniem przez Jungwoo, postanowił z bólem serca odseparować się od niego na dobre. Może nie musiał tego robić, ale za bardzo dotykało go to, że nie będzie mu dane doświadczyć tego, co Jaehyun miał zapewnione w związku z Jungwoo. Skupiając się oczywiście na tych dobrych stronach, pomijając fakt o ukrywaniu się przed światem.
Yuta mając Jungwoo dla siebie na wyłączność, nawet nie pomyślałby o żadnym ukrywaniu się ze swoimi uczuciami do niego. Już zdążył opowiedzieć o nim swoim znajomym z pewnością, że w niedalekiej przyszłości wyjdzie z tego coś poważniejszego. Jednak się pomylił i będzie go to nękać przez długie dni, tygodnie, a nawet miesiące. Lepiej więc dla niego, że zdecydował się od niego odciąć. Pytanie, kiedy się złamie?
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
4278
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top