𝔁𝔁𝓿𝓲

— 지금 나를 사랑해

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯

   Już po tygodniu zrobiło się znacznie zimniej. Śnieg zdążył kilkukrotnie zawitać do Seulu i przykryć kolorowe neony barów i klubów grubą warstwą białego, lśniącego puchu. Ludzie wyposażyli się w ciepłe, wodoodporne ubrania, zaczęli spożywać czasem nadmierne ilości gorącej czekolady i rozpalać w kominkach podwójnym drewnem. Jednak wewnętrznego chłodu, jaki czuł Jungwoo, nie dało się wówczas ogrzać w żaden sposób.

   Nie miał kontaktu z Jaehyunem już od jakiegoś czasu. Rozumiał, że zawody zbliżały się wielkimi krokami, ale ileż można było trenować? Jeong nie pofatygował się ostatnio na zwykłe napisanie nawet krótkiej wiadomości. „Pewnie mu palce odpadły od tej piłki” — myślał ironicznie Jungwoo, prychając pod nosem. Bo co mogłoby sensownie usprawiedliwić takie zachowanie? Nic.

   Kolejny dzień Jungwoo spędzał na włóczeniu się na zatłoczonych korytarzach. Dla niego były one jednak całkowicie puste. Wiedział, że nie było na nich Jaehyuna, a oprócz niego nikt się dla niego nie liczył.

   Na dobitkę, gdy cały główny hol, na którym się znajdował, ucichł, by nadać komunikat tylko przekręcający nóż w sercu Jungwoo.

   — Halo, halo! — usłyszeli wszyscy obecni z głośników. Głos jak najbardziej znajomy i charakterystyczny dla całej szkoły. — Mówi wasz ulubiony reporter, Haechan, lecz dzisiaj nie o mnie — mówił z wyuczonym zapałem prawdziwego radiowca. „Jeszcze brakuje, żeby jakąś radiówkę zapuścił”. — Chciałbym tylko przypomnieć o nadchodzących eliminacjach do zawodów sportowych, w których udział bierze udział nasza wspaniała drużyna koszykarska. Odbędą się one na arenie Cheongdam w liceum Hansang w następną środę o godzinie jedenastej! Życzmy im powodzenia i byle niepołamania żadnych kończyn! — zaśmiał się wraz z częścią korytarza, lecz jednemu z obecnych w tłumie uczniów absolutnie nie było do śmiechu, a ta informacja zaś sprawiła, że miał już po dziurki w nosie tych całych zawodów. — Z dodatkowych informacji... dyrekcja prosi o niezastawianie wjazdu na parking, szczególnie upartemu Nissanowi w kolorze czerwonym i o zaprzestanie kradzieży bułek ze sklepiku... — na korytarzu ponownie rozległ się śmiech, a informacja o bułkach zdołała nawet podnieść kącik ust przygnębionego Jungwoo — ...nie no serio... wiem, że są dobre, ale moglibyście chociaż zapłacić... nie są drogie. Na koniec, wam, drodzy uczniowie, życzę przemiłego dnia i uczcie się pilnie! Do usłyszenia!

   Usta Jungwoo ponownie uformowały się w poprzedni grymas, a przy opuszczaniu głównego holu jego oczy utkwiły w podłodze. Skupiony był tylko na swoich maszerujących rytmicznie trampkach, które nosił mimo śniegu na chodnikach. Jego myśli zaś przepełnione były na tyle, że nie zdołał początkowo ustalić, w kogo uderzył przez nieuwagę.

   — Ojejku, przepraszam! — usłyszał piskliwy, dziewczęcy głosik, który dobrze znał, przez co zmarszczył brwi w niezadowoleniu.

   Była to Hyewon, która dołożyła jedynie oliwy do ognia, dopychając już wykręcony nóż do klatki piersiowej Jungwoo, w którą uderzyła.

   — Chill — mruknął obojętnie, po czym zaczął odchodzić, mijając całą hordę koleżanek, które popularna dziewczyna ciągnęła za sobą.

   W głowie miał jedynie same najgorsze życzenia, które na szczęście nie wyszłyby z jego ust, gdyż moralność mu nie pozwalała. Tęsknota za Jaehyunem i związane z nią obawy o ich relację wzrosły kilkunastokrotnie po spotkaniu pani idealnej, która również uganiała się za kapitanem drużyny koszykarskiej. Jungwoo nienawidził jej całym sobą, lecz zastanawiające było to, czy dziewczyna wiedziała, jak wielkiego nieprzyjaciela właśnie potrąciła swym drobnym ciałem.

   — Wonnie, czy ty wiesz, kto to był? — zapytała jedna z dziewczyn, biegnąc z samego końca brygady, aż do prowadzącej na przodzie Kim.

   — Nie bardzo, a co? — odpowiedziała, poprawiając białą kokardę na tyle swoich włosów.

   — Dziewczyno! To ten gej, co simpuje do twojego Jaehyuna — wyjaśniła ta sama koleżanka.

   — Ale masz konkurencję, kochana! — dodała prześmiewczo kolejna.

   — Laski, Jaehyunnie oppa jest mój. Ten koleś nie wiem, co sobie myśli, ale Jaehyun nawet jakby był gejem, a nie jest — zapewniła — i tak by na niego nie poleciał — wyznała z pewnością siebie, ozdabiając swe słowa chichotem, w którym było wyczuć pieniądze, którymi rodzice darzą ukochaną jedynaczkę.

   — To pewnie nie słyszałaś też o tym, jak raz wpakował się Jaehyunowi do samochodu! — zaczęła jedyna w grupie blondynka.

   — Ale tak na chama? — zdziwiała się dziewczyna w kucyku.

   — Na pewno tak. Jaehyunnie oppa by nie pozwolił, żeby taki psychol jechał z nim w samochodzie — tłumaczyła ze spokojem w głosie Hyewon.

   — Słyszałam, że gdzieś go podwiózł — kontynuowała blondynka.

   — Pewnie do psychiatryka — rzuciła Kim, rozbawiając tym całą gromadę koleżanek. — Dobra nie rozmawiajmy już o nim, bo mi się zrobi niedobrze. Usiądźmy — zarządziła, a jako iż była liderką grupy, jej rozkaz został wykonany.

   Nie intencjonalnie posłuchał się jej również Jungwoo, co do drugiego nakazu i będąc już na drugim końcu korytarza, zajął miejsce na jednej z ławek i postanowił sprawdzić telefon pierwszy raz tamtego dnia. Palce zaprowadziły go na Instagram, gdzie jeszcze przed postami zdecydował się obejrzeć relacje. Nie spodziewał się jednak, że ta od nieprzyjaznego mu Doyounga zainteresuje go najbardziej.

   „Tak się bawisz” — pomyślał, marszcząc brwi. Zaraz zrobił zrzut ekranu, o mało nie polubiając relacji Kima. „Nie masz czasu, żeby do mnie napisać, a sobie wycieczki do Paryża robisz z Doyoungiem i... jakąś... dziewczyną” — nie znał postaci kroczącej przed Jaehyunem, lecz posmutniał na myśl, że mógł on znać jeszcze inne atrakcyjne dziewczyny i... zabierać je do Paryża.

   Przejrzał jej profil, dowiadując się, że miała na imię Rosie i była — jak się spodziewał — śliczną kobietą. Rok starsza od Jeonga, modelka i piosenkarka. Na jej profilu nie pojawiło się nic związanego ze spotkaniem z Jaehyunem, tak samo na jego profilu. Nawet nie obserwowali się nawzajem, lecz i to nie usunęło obaw z głowy Jungwoo.

   Nie mogąc zrobić nic, przeglądał relacje dalej. Lekcja miała się zacząć za dwie minuty, więc postanowił przeznaczyć je na krótką rozrywkę, która odciągnie go od nieprzyjemnych myśli chociaż na chwilę.

   Natrafił na relację nie dawno poznanego w klubie Lucasa, który pół godziny temu wybierał się gdzieś samochodem. Wszedł na jego profil, przejrzał na szybko jego zdjęcia, po czym nie myśląc długo, wszedł w opcję chatu.

@pricelessprincess
hejka, lucas

@pricelessprincess
lizaliśmy się w klubie tydzień
temu, pamiętasz mnie?


   Spytał bezpośrednio, nie owijając w bawełnę. Swoją wyczekiwaną odpowiedź dostał jednak w połowie lekcji, przez której cały początek drgała mu noga ze stresu.

@x_lucas_x
oj stary coś mi świta

@x_lucas_x
ale lizania nie
pamiętam...

@x_lucas_x
ale to musiałem ostro
przesadzić z alkoholem, bo
ja bym nigdy z mężczyzną

@pricelessprincess
mhm

@x_lucas_x
JA NIE JESTEM HOMOFOBEM
ZAZNACZAM

@x_lucas_x
ale nie jestem też...
jednym z was

@x_lucas_x
przepraszam zato🙏

@pricelessprincess
uhh ok

   Jego plan nie wypalił. Właściwie, czym był ten plan? I czy na pewno był dobry? Jungwoo tylko pomyślał, że jeśli Jaehyun mógł się spotykać, z kim chciał — on też mógł.

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

   Dlatego przystał na jedną z propozycji Yuty, które ostatnimi czasy odrzucał i dwa dni później, w sobotni wieczór, był już w drodze na koncert. Jakim to uwielbieniem darzył go lider zespołu, że oprócz darmowej wejściówki zapewnił mu transport wraz z całym zespołem.

   Yuta zazwyczaj zajmował miejsce pasażera zaraz obok kierowcy, lecz tym razem usiadł aż dwa siedzenia dalej w vanie, którym jechali. Siedział tam razem z Jungwoo, by nie musieli się cisnąć z pozostałą dwójką nieprowadzących.

   Ci również postawili na pełen komfort, dlatego rozsiedli się po dwóch stronach, by każdy dotykał swoich drzwi. Po prawej znajdował się Kenji — basista zespołu, który nawet podczas podróży nie rozstawał się ze swoim instrumentem. Otwarty pokrowiec trzymał w jednej trzeciej na swoich długich nogach, gładząc obecnie głuche struny smukłymi palcami, tylko wyobrażając sobie, jak cudowne dźwięki będzie wydawać, gdy podłączy sprzęt do głośnika. Mierzył instrument dwukolorowym wzrokiem, jakby była to miłość jego życia — bo do znalezienia kobiety mu się nie paliło. Większości dziewczyn i tak nie podobał się jego gęsty wąs, o który dbał bardziej niż o cokolwiek w swoim długim ciele. Włosami na twarzy przejmował się nawet bardziej niż tymi na głowie, które od ignorancji ich właściciela przybrały niemałą długość i odkryły, że mogły się falować.

   O strukturze włosów Hiry, siedzącego nieopodal, nie można było zbyt dużo powiedzieć. Można było jednak stwierdzić, że centymetr tego wręcz neonowego trawnika na jego głowie był doszczętnie spalony przez ciągłe używanie hektolitrów farb i rozjaśniacza. Jeszcze nie dawno były nieco dłuższe, ale jeden incydent sprawił, że musiał się ich chwilowo pozbyć...

   — ...przy tym miotaczu stał Hira i tak się wydarzyło, że stał się ludzką pochodnią na chwilę — opowiadał Kenji zachrypniętym głosem.

   Na jego nieszczęście słuchawki Hiry nie zdołały zagłuszyć jego opowieści, przez co zaraz jego karmelowe fale pofrunęły do przodu pod wpływem uderzenia bogato ozdobionej biżuterią dłoni w tył głowy.

   — Za co, kurwa?! — krzyknął podminowany Kenji.

   Hira zaś jak gdyby nigdy nic poprawiał się na siedzeniu, krzyżując wyszczupłe ręce na wysokości swojej wyraźnie zaznaczonej wcięciem talii. Wiele dziewczyn mogłoby mu takiej zazdrościć.

   — Za niewinność i miłość do ojczyzny — odpowiedział ironicznie, poprawiając następnie językiem oba kolczyki w dolnej wardze.

   Jego głos był dość wysoki i miękki, co nie pasowało do jego wyglądu. Miał dość alternatywny styl — posiadał wiele kolczyków, kolorowe włosy, a jego ubrania były w większości w ciemnych barwach. Rysy jego niemęskiej twarzy były również dosyć ostre. Jednak w jednym aspekcie głos do niego pasował — jego niski wzrost, przez który zawsze pracownicy klubów musieli specjalnie opuszczać niezbędny mu mikrofon na stojaku, gdyż zajmował się on nie tylko wokalem, ale i gitarą.

   — Spokojnie tam, dzieciaki. Jak znowu ktoś mi z siniakiem wyjdzie na scenę, to sami będziecie się tłumaczyć na wywiadach, że to nie ja was biję — wypowiedział się kierowca donośnym tonem.

   Niedziwne, że fani mogliby pomyśleć, że siniaki członków zespołu były sprawką Brandona, gdyż był on dość tęgim, umięśnionym mężczyzną, ze szczególnym zatroszczeniem się o silne bicepsy, z których jeden zdobił tatuaż przedstawiający... uroczą żabkę. Tak naprawdę to Brandon z nich wszystkich był najbardziej uroczą osobą — mama grupy, można by rzec. Niebezpiecznie wyglądał, jedynie grając na perkusji... ale zachowanie w pracy nie zawsze musi przekładać się na rzeczywistość.

   Po przelustrowaniu kolegów Yuty Jungwoo stwierdził, że... bał się każdego z nich.

   — Kenji, mam ci przypomnieć, jak dostałeś stanikiem w twarz na stadionie w Osace? — mówił Brandon, chcąc dogryźć Kenji'emu za opowiadanie dość kompromitującej historii Hiry.

   — A to mi się akurat podobało. Wolę staniki niż ogień — wyznał, na co Jungwoo nieśmiało się zaśmiał, nie chcąc siedzieć cały czas bez emocji. — A mówiłem, jak nas wywalili z klubu, bo się Brandon nie umiał dogadać z publicznością? — odbił piłeczkę.

   — Przynajmniej umiem angielski, a nie jak wy...

   — Wywalili was z klubu? — spytał Jungwoo, zwracając się raczej do Yuty, by trochę zaistnieć w tej konwersacji.

   — Tak, gdzieś w Tajlandii, bo nie znali japońskiego, ani koreańskiego, za to my nie ogarniamy angielskiego... — wytłumaczył czerwonowłosy, któremu zaraz po dostaniu pytania od Jungwoo zaświeciły się oczy.

   — Ekhem... — chrząknął kierowca.

   — Znaczy... Brandon trochę.

   — Trochę?! Pa co umiem... I... am... yyy... f-from... America — wypowiedział z pewnością siebie, wiedząc, że tylko udawał swoją nieznajomość tegoż języka.

   W końcu wychowywał się w kraju anglojęzycznym.

   — Myślę, że sigma — mruknął Hira, który mimo słuchawek w uszach słyszał wszystko, co działo się w vanie.

   — Brawo, tylko jeszcze, żebyś z tej Ameryki był, to by było dobrze — zironizował Kenji.

   — Przysięgam, połamię ci ten bas, jak dojedziemy...

   Dalej Brandon i Kenji spierali się, wymieniając się argumentami, które tylko wyśmiewał najmłodszy z niezależnej trójki Hira, gdy Yuta postanowił zająć się Jungwoo. Zauważył, że chłopak był trochę wycofany i czuł się dość niekomfortowo, dlatego objął go ramieniem i przysunął do siebie, zapewniając, że gdy bliżej ich pozna — będzie dobrze. Opowiedział mu jeszcze trochę o koncertach i jak to wszystko wyglądało — co robili przed i po, wymienił kilka najlepszych sytuacji, jakie przydarzyły im się w ostatnich miesiącach koncertowania, a w międzyczasie głowa Jungwoo znalazła się już na jego brzuchu.

   Ówcześnie Yuta opierał się o drzwi z brzegu, by Jungwoo mógł wygodnie rozłożyć się na reszcie miejsc. Podróż była długa, więc wygodna pozycja okazała się kluczem do poczucia komfortu. Yuta nie hamował się przed wpuszczeniem swoich palców we włosy Jungwoo, gładzeniem go po policzku, czy dotykaniem jego ramion. Co dziwnie... Jungwoo również nie protestował. To było w planie...?

   — Będzie fajnie. Już niedługo — szeptał do Kima Yuta, okrążając palcem jego ucho.

   — Coraz bardziej zaczynam w to wierzyć. — Uśmiechnął się, podnosząc głowę, by spojrzeć na Nakamoto.

   — Tylko muszę cię o coś poprosić, Woo — zaczął, brzmiąc dość poważnie, lecz gdy złapał głowę Kima w obie dłonie i zobaczył oczka jak u zmartwionego pieska, zmiękł i uśmiech sam wepchnął mu się na twarz. Zaraz po tym przybrał neutralną mimikę i kontynuował — Moja siostra nie może się dowiedzieć, że ty tu jesteś, dobrze?

   — Ale już się nie trzymamy to, po co mamy się ukrywać? — pytał zdezorientowany.

   Coś mu wtedy zaczęło podpowiadać, że już w życiu nie uwolni się od impaktu, jaki Haru nałożyła na jego życie. Nawet jeśli już ze sobą nie rozmawiali, Yuta wciąż obawiał się jej reakcji na to, iż spędzał czas z Jungwoo. Czy ta dziewczyna naprawdę miała nad nimi aż tak silną władzę?

   — Wiem, skarbie, ale ona jest popierdolona i chce mi zniszczyć każdą relację. KAŻDĄ. A szczególnie z mężczyznami... — mówiąc to, wyglądał poważnie, więc Jungwoo się zmartwił, a jednocześnie zasmucił.

   Chciał wrzucić chociaż jedną relację z koncertu na Instagram, lecz nie chciał też robić Yucie na przekór.

   — Ale ja i ty się tylko kumplujemy... czemu jej tak trudno to zrozumieć? — Yuta aż prychnął z zaskoczenia.

   — Kumplujemy się, mówisz? — zapytał sugerującym tonem, zbliżając twarz, do tej Jungwoo.

   — N-no, a co?

   — Nic, słońce. — Uśmiechnął się szyderczo i zaczął ponownie głaskać Jungwoo po włosach.

   Faktycznie... coś było w powietrzu i nie brzmiało to jak czysto kumpelska relacja. Gdyby tak było — czy Jungwoo pozwalałby Yucie na tak odważne posunięcia w swoją stronę?

   — A-a wracając do Haru... ona cię nie akceptuje jako geja, czy jak? — nie miał szczerze ochoty na dalsze rozmawiania o dawnej koleżance, ale sytuacja sprzed chwili tak go zawstydziła, że chciał po prostu przerwać ciszę.

   — Ona ogólnie jebie pedałów, więc mówiąc tak po twojemu... nie akceptuje mnie.

   — A ze mną się zadawała, pizda... ZNACZY... przepraszam — przestraszony, że popełnił gafę Jungwoo, aż wstał do siadu.

   — Spokojnie, nic się nie stało — powiedział Nakamoto, po czym ponownie położył Jungwoo na swoich udach i brzuchu. — Wiesz, Haru jest tak zdesperowana brakiem jakichkolwiek znajomych, że zadaje się już z każdym, kto odważy się do niej podejść.

   — Ach, to dlatego tak ją boli, że brat jej ludzi podpierdala.

   — Cóż mam w sobie ten urok. — Zaczesał palcem ciut przydługą grzywkę za ucho teatralnym gestem, na co Jungwoo zachichotał.

   — To ilu jej kolegów już uwiodłeś?

   — Za dużo to ich nie miała i tak... ale dwóch się zdarzyło — wyznał dość tajemniczo.

   — A któż to taki? Zdradzisz mi?

   Konwersacja na tym punkcie nabierała coraz bardziej flirciarskiego akcentu. Jakimś sposobem Jungwoo to odpowiadało, dlatego wchodził w to jeszcze bardziej, bez żadnych zahamowań. Ale czy to dobrze?

   — Jeden taki leży teraz na mnie — powiedział bez skrupułów, co wywołało rumieńce na twarzy Kima.

   — Myślisz, że mnie uwiodłeś? — wyszeptał, mimo że reszta zespołu i tak była zbyt zaangażowana we własne rozmowy, by interesować się pozostałą dwójką na tyłach.

   — A nie?

   Nie wiedząc, co na to odpowiedzieć, Jungwoo postanowił przemilczeć kilka sekund, by następnie dalej ruszyć z niedawnym tematem:

   — ...a ten drugi?

   — A o tym drugim nie mówimy, skarbie. Liczysz się teraz tylko ty.

   — Jesteśmy! — wykrzyczał kierowca po zaparkowaniu pojazdu, co uchroniło Jungwoo od dalszych odpowiedzi.

   Jednak nie czuł się tak rozluźniony w tej konwersacji, jak myślał, ale na razie... wszystko szło zgodnie z planem.

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

  Już w klubie zespół wziął się za rozstawianie sprzętu, przy czym pomogła im obsługa klubu. W tym czasie Jungwoo stał w pierwszym rzędzie, oglądając całe zajście. Nawet jakby Yuta pozwolił mu pomagać, pewnie i tak nie wiedziałby, co robić.

   Trochę niezręcznie się czuł, będąc jedynie obserwatorem. Najgorzej było, gdy Yuta znikał, ulatniając się na backstage i nie miał żadnego wsparcia w razie jakiejś sytuacji. Pełno osób kręciło się wokół niego, przechodząc z jednej strony na drugą, grzebiąc przy głośnikach, czy barierkach, a on po prostu stał i czuł się, jakby przeszkadzał. Niestety jego obawy się sprawdziły i zaraz obok niego pojawiła się zapewne menedżerka klubu lub ktoś podobny z plakietką tożsamości na szyi.

   — Przepraszam, a pan co tu robi? — powiedziała przerażająco oceniającym tonem, przez który Jungwoo przeszły ciarki.

   — Ja, um, zostałem zaproszony przez sam zespół. Tak mnie tu postawili i... stoję — mówił zestresowany, ale wtedy na scenę powrócił Yuta, który widząc, że Jungwoo z kimś rozmawia, podszedł bliżej brzegu i zeskoczył ze sceny do konwersującej dwójki.

   — Yuta, miałeś już nie zapraszać swoich chłopaczków w pierwsze rzędy. To nielegalne! — zdenerwowała się kobieta.

   Nakamoto i Kim spojrzeli po sobie, nie wiedząc, co odpowiedzieć na te słowa.

    — Ja... nie... — zaczął w końcu Jungwoo, lecz nagle postanowił mu przerwać czerwonowłosy mężczyzna obok niego.

   — Dobra, poluzuj koka, niunia. Nic na tym nie stracimy, a przynajmniej mój chłopak podtrzyma visual pierwszych rzędów i mnie zmotywuje, żeby rozjebać tę scenę — powiedział pewnie, następnie obejmując Jungwoo w talii, po której go pogłaskać. — Zostań tu — powiedział do niego, odchodząc samemu stronę drzwi po lewej stronie sceny.

   — Uwierzę, jak zobaczę! — krzyknęła na odchodne, a następnie wróciła do załatwiania swoich spraw, po krótkim zeskanowaniu Jungwoo wzrokiem.

   Yuta w połowie drogi został zatrzymany przez dłoń Jungwoo na swoim barku, który podbiegł do niego, by wyjaśnić jedną kwestię.

   — Yuta, do cholery, jaki chło... — wstrzymał się z kończeniem zdania, gdy Japończyk uśmiechnął się chytro i puścił do niego uciszające oczko.

   Następnie poszedł tam, gdzie się kierował, a Jungwoo zostawił samemu sobie z myślami — „Trzy światy z tym facetem...”. Yuta rzeczywiście miał w sobie jakiś urok, który potrafił momentalnie zatrzymać Jungwoo w połowie zdania. Śmiejąc się ze swoich chwiejnych uczuć, wrócił pod scenę i cierpliwie wyczekiwał koncertu. Podczas wyczekiwania jeszcze kilka razy widział Yutę, który przechadzał się po scenie, nosił instrumenty i ozdoby. Podczas tego uśmiech nie schodził mu z twarzy. Obserwował go, jak zaczarowany, co nie umknęło uwadze głównego wokalisty, któremu bardzo się to podobało.

   Tak, jak Yuta obiecywał menedżerce, dawał z siebie sto procent już na samym występie. Sala była pełna piszczących fanek, ale nie brakowało również miłośników japońskiego rocka płci męskiej. Jungwoo wyraźnie odstawał wyglądem wśród czarnych makijaży, łańcuchów i irokezów, lecz o tym Yuta też wspominał. Łatwo mu było wyhaczyć go zatem w tłumie, przez co każdy spadek energii zaraz stawał się tylko wspomnieniem i z pełnym podekscytowaniem wylewał z siebie melodyjne krzyki, które bawiły publiczność niezmiernie.

   Jungwoo był zachwycony całym wydarzeniem. Mimo że nie znał żadnej z piosenek, piszczał razem z o wiele niższymi fankami, które otoczyły go pozytywną energią, jakiej szczerze się nie spodziewał po entuzjastach rocka. Wygląd i muzyka, jakiej słuchają ci ludzie, jednak nie mówi o nich tego, co każdy by zakładał. Podczas powtarzających się refrenów Jungwoo załapał kilka słów, mimo że większości i tak nie rozumiał. „Chuja rozumiem, ale buja” — można by rzec.

   Najbardziej unoszącymi nad ziemię momentami były dla niego jednak te, gdy Yuta podczas śpiewania patrzył wprost na niego. Zdarzały się takie, że brał mikrofon ze statywu, nachylał się do publiczności, a tak naprawdę do Jungwoo i śpiewał wprost w jego twarz. Dla zmylenia przeciwnika robił to również do wielu innych fanów, lecz przez znacznie krótszą chwilę i na pewno nie z takim uczuciem, jak do Jungwoo. Coś w brzuchu nastolatka wtedy zaczynało latać i sprawiało, że koncert stawał się jeszcze bardziej satysfakcjonujący.

   Publiczność oczywiście nie zapominała o reszcie członków i pojawiały się specjalne momenty, w których także i oni mogli zabłysnąć. Przerwa na samą perkusję Brandona, która kończyła każdy utwór; basowy kawałek, w którym to Kenji zbierał najwięcej pisków; anielska ballada, gdzie Hira wykazał się wysokimi dźwiękami własnego głosu, przygrywając na swojej gitarze — lecz ostatnie minuty występu zdecydowanie należały do głównego wokalisty.

   W tymże momencie każdy instrument rozbrzmiewał na pełnej parze, tworząc spójny chaos. Światła migały, ogień wystrzelał ze specjalnych maszyn, tym razem nie paląc nikomu włosów, jednak głównemu wokaliście zrobiło się od niego na tyle gorąco, że postanowił rozedrzeć swoją koszulkę, ukazując różne znaczki z atramentu wyryte na jego nagiej skórze. Tłum przekrzykiwał instrumenty, gdy Yuta rzucił w niego podarte ubranie. Następnie znów wyposażył się w swoją gitarę, wykonując finalną solówkę na kolanach, idealnie na środku, gdzie znajdował się nie kto inny jak Jungwoo.

   Ostatnie uderzenia w perkusję i szarpnięcia strun zakończyły występ, po którym lider zespołu wykrzyczał przedłużone podziękowanie za wspaniałe show. Zespół podczas końcowych popisów perkusisty zaczął schodzić na backstage, jednak Yuta pochylił się w stronę Jungwoo, by zakomunikować mu, co teraz ma ze sobą zrobić.

   — Drzwi po lewej — wskazał kciukiem lokalizację, do której udał się przed koncertem, następnie przeczesał mokre od wylanej wcześniej na siebie wody włosy dłonią i nie opuścił kontaktu wzrokowego z Jungwoo aż do zniknięcia ze sceny.

   Tłum zaczął błagać o bis, co po długim błaganiu ze zredukowaną publicznością w pewnym sensie się wydarzyło. Hira wyszedł na scenę z gitarą akustyczną i przez chwilę zabawiał pozostałą publikę, lecz nikt więcej się nie pojawił. Dlatego też Jungwoo postanowił udać się w wyznaczoną przed głównego wokalistę lokację. Niezauważony przepchnął się przez fanki, które zaraz ruszyły, by zająć jego miejsce i być jak najbliżej Hiry.

   Przy drzwiach Jungwoo zauważył ochroniarza i po krótkiej modlitwie o pozostaniu niewidzialnym podszedł do drzwi. Bóg mu jednak w tamtej chwili nie pomógł. Chyba wiedział, co się święci...

   — Gdzie pana niesie? — spytał potężny ochroniarz.

   — Ja... ja tu jestem, bo zespół... — próbował się tłumaczyć, jednak pewność siebie opuściła go wraz z zobaczeniem wiele większego od siebie mężczyzny w garniturze, który strzegł drzwi wyraźnie oznaczonych jako „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”.

   — Identyfikator — zażądał, wyciągając do niego rękę, lecz ten nie miał, co mu podać.

   W odwecie jednak przyszedł po niego Yuta, wyglądając zza pomarańczowych drzwi.

   — On do mnie — zakomunikował ochroniarzowi, wciągając Kima do środka, na co ten jedynie pomachał mężczyźnie z uśmiechem na pożegnanie, które przypieczętowało trzaśnięcie drzwi.

   — Nie lubię staffu tutaj... — wyznał Jungwoo.

   — Jak się podobało? — spytał od razu Yuta, łapiąc chłopaka w talii.

   — Było zajebiście! Nigdy się tak nie bawiłem na koncercie. Nie mam słów, naprawdę niesamowite to było — mówił szczerze zachwycony występem.

   — Nie mogłem odwrócić od ciebie wzroku — ignorował jego odpowiedzi i mówił swoje, lustrując całe jego ciało.

   Jungwoo standardowo wypuścił rumieńce na swoje policzki, a zaraz jeden z nich został zmoczony przez całusa, którym obdarzył go Yuta. Następnie bezsłownie wepchnął go do znajdującego się nieopodal schowka na różne sprzęty techniczne, który jeszcze był dość pusty przez to, że większość asortymentu wyniesiona została na scenę. Nakamoto zakluczył drzwi jednym ruchem, a kolejno zabrał się za to, po co zawołał tutaj Jungwoo.

   Już po chwili namiętne pocałunki wypełniały pustkę między ich ustami. Wciąż nagi tors Yuty był dokładnie badany przez palce drugiego chłopaka, co tylko rozgrzewało atmosferę w małym pomieszczeniu. Może było ono zdecydowanie wystarczające, by pomieścić te dwie osoby, lecz one i tak przyciskały się do siebie, jak gdyby ściany specjalnie kurczyły pokój. Nie minęło dużo czasu, gdy to jeszcze w jednym miejscu zrobiło się dość ciasno. Dlatego właśnie Nakamoto zabrał dłonie z ciała Kima i zaczął pospiesznie usuwać pasek ze swoich spodni. Zachłannie smakując swoje usta przy akompaniamencie subtelnych dźwięków rozkoszy, niezdolni byli usłyszeć zbliżających się do schowka kroków. Rozproszyła ich jednak ruszająca się klamka, a następnie pukanie do drzwi. Yuta zaś nie był skory do kończenia przyjemności jeszcze przed przejściem do meritum.

   — Wypierdalać! — krzyknął, na chwilę zatrzymując pocałunki.

   Osoba za drzwiami o dziwo posłusznie wykonała rozkaz. Raczej nie chciała być częścią, czegokolwiek dokonywano w środku schowka. Ten, który ogłosił rozkaz, zaraz powrócił do poprzedniej czynności, tym razem łagodniej składając pocałunki na policzku chwilowo rozkojarzonego Jungwoo.

   „Co ja robię?” — pytał sam siebie, będąc znakowanym przez drugiego chłopaka na szyi. Czy ten plan nie zaszedł za daleko? A może to była jego część, której Jungwoo nie do końca przemyślał? Cokolwiek wydarzyło się w trakcie tych wszystkich procesów myślowych, w końcu doszedł do pewnych wniosków — kompletnie nie wiedział, co robił.

   — Yuta, nie mogę — wyszeptał, lekko odpychając od siebie mężczyznę.

   Ruszył potem w stronę drzwi, by je odblokować, lecz czerwonowłosy za bardzo wkręcił się już w całą tę sytuację.

   — Skarbie... skarbie, musisz — Zatrzymał go, łapiąc mocno za jego ramiona, gdy ten obdarzył go krótkim, zmartwionym spojrzeniem, które zaraz przekierował na drzwi.

   Nie wiedział, czego chciał, ale coś w środku niego mówiło mu, żeby nie oddawał się Nakamoto.

   — Ale Jaehyun... — zaczął, żałując wszystkiego, co się tamtego wieczoru wydarzyło.

   — Czy Jaehyun zabrał cię na taki koncert? Przedstawił cię swoim znajomym i rodzinie? Czy Jaehyun ma w ogóle jaja, żeby przyznać, że go kręcisz?

   Może mówił to ze względu na swoją ciasną przypadłość i chęć dalszego kontynuowania przyjemności z Jungwoo, ale jednak coś w tych słowach uderzyło w Kima z kompletnie innej strony. Musiał przyznać, że Jeong praktycznie wcale się nim nie interesował, gdy on pierwszy nie napisał, czy nie odezwał. Ostatnio już w ogóle nie mieli kontaktu przez to, że Jungwoo postanowił przetestować zaanagażowanie Jaehyuna. Test go zawiódł, a on mimo burzy negatywnych emocji w swojej głowie, nadal w głębi duszy był do niego przywiązany na tyle, by zawahać się przed skokiem w bok.

   — Czy on w ogóle ma odwagę, żeby nazwać cię kimś więcej niż lalką do pukania? — znów odezwał się Yuta, tym razem przełamując coś w sercu Jungwoo.

   Gdy łzy zebrały się do jego oczu, ponownie został obdarowany całusem w policzek i objęciem w talii od Yuty. Próbował poukładać w głowie myśli, lecz sytuacja mu na to nie pozwalała. Na język nasunęły mu się więc proste słowa:

   — Jebać go — po których pociągnął nosem i uśmiechnął się do Yuty, który zadowolony ze swej mocy perswazji zabrał się do przywracania odpowiedniej atmosfery.

   Czerwona czupryna za chwilę znalazła się kilka poziomów niżej, na wysokości brzucha Kima, który zaraz został odkryty, a następnie przykryty mokrymi śladami wywodzącymi się z ust Nakamoto. Nie minęło zbyt dużo czasu, zanim on również zaczął czuć podniecenie. Yuta podniósł się, złapał za rękę chłopaka i przyłożył ją w swoje czułe miejsce. Jungwoo poczuł chwilowy stres, jednak gdy Japończyk zaczął poruszać subtelnie biodrami, dokładając do tego składanie pocałunków na jego ustach, wczuł się w nastrój i postanowił całkowicie oddać się temu momentowi.

   — To, co — szeptał mu Yuta wprost do ucha — mała nagroda za zajebisty koncert? — Ucałował go w żuchwę, po czym odsunął się delikatnie.

   Jungwoo wtedy miał możliwość przyjrzenia się sytuacji w spodniach mężczyzny. Spuścił wzrok w dół na swoją dłoń w intymnym miejscu Yuty, następnie spojrzał mu w oczy i wrócił do poprzedniego punktu, przełykając duży pokład śliny, który zgromadził się w jego ustach. Jego myśli były wzburzone, lecz adrenalina, jaką ta niecodzienna sytuacja w nim pobudzała, sprawiła, że zaraz zebrał się do pracy.

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

   Oboje spełnieni siedzieli już od jakiegoś czasu na swoim poprzednim miejscu w samochodzie. Około piętnastu minut jazdy już przeminęło, a oni przez cały ten okres nie opuścili swojego dotyku. Jungwoo podobnie zmęczony, co reszta, opierał się na ramieniu Yuty, gdy ten go obejmował i gładził delikatnie jego talię. Kim był już bliski zaśnięciu, co uspakajający dotyk mężczyzny u jego boku tylko podjudzał.

   — Widzę, że twój chłopaczek już się rozluźnił po wizycie na backstage'u — śmiał się Kenji, który jako jedyny miał w sobie jeszcze pełno energii, szczególnie na żarty.

   — Nie jestem... — odezwał się Jungwoo wręcz pijanym od senności głosem, zrywając się z poprzedniej pozycji, do której zaraz został przywrócony przez Yutę.

   — Ćśśś... śpij sobie, skarbie. A ty go nie budź, cymbale — mówił, przytulając Kima do siebie.

   — Ale ja tylko mówię, że masz fajnego chłopaka — kontynuował Kenji, co już na stałe wybudziło Jungwoo.

   — NIE JESTEM jego chłopakiem — zaznaczył i ponownie wstał, na co lekko speszony Yuta niechętnie pozwolił.

   — Coraz ciekawiej się dzieje. Hira, rzuć popcorn — podburzał dalej basista.

   — Morda — syknął Nakamoto i oparł się o drzwi ze skrzyżowanymi rękoma.

   Atmosfera momentalnie zgęstniała przez basistę, który nie przejmując się konsekwencjami swoich działań, kontynuował adorowanie swego instrumentu. One i tak jego nie dosięgały, więc dlaczego miałby w ogóle o nich myśleć? Niewyparzony język Kenji'ego jednak znacznie oddziałał na ostatni rząd siedzeń w samochodzie, a szczególnie na Jungwoo.

   Ten już do końca podróży wpatrywał się w ciemność za oknem, mijając wzrokiem pojedyncze latarnie, równomiernie poustawiane na ulicach. Od czasu do czasu zobaczył też jakiś samochód, a nawet ich lawinę, lecz były one tak niesymetrycznie wypuszczane, że skupiał się jedynie na latarniach. Może podświadomie myślał, że pomoże mu to w poukładaniu własnych myśli, do których dopiero doszedł fakt o niedawnym zdarzeniu z kantorka. Działał wtedy pod wpływem impulsu, a nawet był blisko wycofania się z tego wszystkiego. Jednak główny wokalista zespołu, z którym właśnie jechał, był zbyt przekonujący. Użył na nim mocnych argumentów, które znacznie wpłynęły na jego ówczesne emocje.

   W jego głowie nadal był przecież Jaehyun i mimo tych nieprzyjemności, które ostatnio przynosi mu myślenie o tym koszykarzu, wciąż coś go do niego ciągnęło. Zrozumiał, że to, co zrobił w tym składziku, nie było do końca właściwe, ale za wszelką cenę chciał się jakoś usprawiedliwić.

   Czuł się, jakby zdradził Jaehyuna, z którym tak na dobrą sprawę nawet nie był w związku. Jednak mimo niejasnej relacji, a tym bardziej niejasnych intencji Jaehyuna, wiedział, że nie było to dobre posunięcie. Nie sądził jednak, że doprowadzi swym zachowaniem do czegoś więcej niż niewinny pocałunek, który przy faktycznej sytuacji nie wypadłby tak źle. Wówczas zaczął się tym zadręczać. Nie chciał na razie widzieć Yuty. Z kolei myśląc o tym, co zrobił, sądził, że nie będzie w stanie spojrzeć Jaehyunowi w oczy. Ta akcja i tak przez jakiś czas nie byłaby możliwa, gdyż... Jaehyun pewnie nawet o nim nie myślał.

   Za to jemu Jeong nie chciał wyjść z głowy przez całą noc. Do domu wrócił około drugiej. Prześlizgnął się niezauważony przez ciemne korytarze domu do swojego pokoju, gdzie oddał swojej pościeli wszelkie przykre emocje, jakie w nim siedziały. Ściskał kołdrę w żalu, a równocześnie przygryzał mokrą od łez poduszkę, by nie wydać z siebie żadnego żałosnego hałasu. W jego głowie pojawiały się coraz to kolejne wspomnienia, gdy to Jaehyun potraktował go nawet w najmniejszym stopniu niewłaściwie. Każda ignorancka postawia, brak znaku zainteresowania przez więcej niż dobę, ukrywanie się przed światem, by tylko nikt nie zauważył, że w ogóle się znają.

   Lecz czy nie wymagał zbyt wiele? Dlaczego Jaehyun miałby w ogóle zawracać sobie nim głowę? Nie jest przecież nikim specjalnym. Mógłby mieć każdego, gdyby tylko chciał, więc dlaczego Jungwoo śmiał w ogóle myśleć, że Jeong mógł chcieć z nim czegoś więcej niż spontanicznego seksu w chwilach uniesienia? „Bawi się mną” — przyszło mu na myśl wraz z pociągiem łez. Żałośnie skulił się jak niemowlę, przytulając poduszkę do siebie, jak najmocniej mógł.

   Ale dlaczego zaraz zakładać, że to on jest problemem? Czyżby Jungwoo z ego w kosmosie zapomniał o swojej wartości przez jakiegoś koszykarzyka? To przecież Jaehyun wysyłał mu pełno mieszanych sygnałów. Wstydził się ujawnić światu, że miał do czynienia z kimś takim jak Kim Jungwoo. Stawiał swoją nieskazitelną reputację ponad jego uczucia, którymi zarządzał, jak chciał. Dawał mu poczucie, że był najważniejszy na świecie, by zaraz potem zniknąć mu z oczu i spotykać się z homofobicznymi znajomymi, którzy gdyby tylko się dowiedzieli, jakie Jaehyun miał preferencje, zapomnieliby o całej jego osobowości, wspólnych wspomnieniach i rozmowach, aby wykluczyć go ze swojego grona.

   I najwidoczniej to się dla Jeonga liczyło — zdanie fałszywych ludzi, od których tętni kwasem.

kj
przypominam ze istebieje
jal cos

   Odważył się napisać przez zamazaną wizję, po czym rzucił telefon na łóżko i ruszył pod prysznic. Ochłodził czerwoną od płaczu twarz zimną wodą, którą też starał się wymyć kołtuny męczących go treści. Kolejno znowu popłakując i trzęsąc się ze stresu, próbował zasnąć, licząc, że jutro będzie lepiej.

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

   Rano starał się nie wspominać poprzedniego wieczoru, lecz opuchnięte powieki, które zobaczył w lustrze, o wszystkim mu przypominały. Nie chciał pokazywać ich cioci, więc jeszcze przed konfrontacją z nią delikatnie się pomalował, założył zerówki w grubej oprawie, ubrał się i wziął swojego psa na spacer.

   Brak śniadania i mała ilość snu nie doskwierała mu podczas tej aktywności, gdyż jego mózg postanowił nękać go jedynie demonami przeszłych zdarzeń. Do tego doszła również pewna wiadomość, którą dopiero zdobył się odczytać po pierwszym kilometrze spaceru.

jaehyunnieee
Jungwoo, przepraszam cię
strasznie za to, że się nie
odzywam, ale mam teraz
dużo rzeczy na głowie

kj
widzę właśnie

kj
wycieczki do paryża
faktycznie fundują dużo
stresu

kj
fajnie że w ogóle wiedziałem,
że znikasz z kraju

kj
jeszcze z doyo i jakąś w
chuj śliczną laską

jaehyunnieee
mam z nią kampanię do
magazynu.

jaehyunnieee
musiałem też przez to
opuścić parę treningów
i przy okazji nadrabiać lekcje

jaehyunnieee
to naprawdę nie jest
takie proste, Woo

kj
no tak ale za to bardzo
proste jest zapomnienie
o mnie

kj
nawet jebanego 'miłego
dnia' nie masz czasu
napisać

kj
taki zapracowany jest
bidulek

   Zdenerwowany całą tą wymianą wiadomości o mało nie potknął się o własne nogi, co przestraszyło zdezorientowanego psiaka, który tylko chciał załatwić się na poboczu.

   — Przepraszam, Obokie. Sikaj w spokoju — powiedział, licząc, że chociaż pies go zrozumie, mimo że nie rozumiał ludzkiego języka.

   W nim i tak pokładał większe nadzieje, niż w Jaehyunie.

jaehyunnieee
chyba mnie nie rozumiesz,
Jungwoo

kj
nie i kurwa nie
zrozumiem

kj
wiesz chuj może po
prostu odpuszczę

kj
jakoś żyłem bez ciebie
tyle czasu i dało radę

kj
było git pobawiliśmy się
ale już chyba pora wracać
do rzeczywistości

jaehyunnieee
Jungwoo, to nie jest
zabawa

kj
jak nie jak zabawiałeś się ze
mną przez dwa tygodnie w
najbardziej wymyślnych
miejscach a teraz nagle
znikasz i masz mnie w dupie

kj
i co to może znaczyć
powiedz mi

jaehyunnieee
to znaczy dla mnie
więcej, niż myślisz

jaehyunnieee
przepraszam cię teraz,
ale mam zaraz samolot,
muszę iść

jaehyunnieee
spotkamy się, jak już będę
w Seulu, dobrze?

   Jungwoo tylko prychnął, sądząc, że to tylko szybka wymówka, by pozbyć się go na kilka godzin i wymyślić kolejne wymijające temat argumenty. Zastanawiał się tylko, czemu po tych wszystkich agresywnych wiadomościach, jakie mu wysłał, ten dalej stara się to ciągnąć. Co miał na myśli, pisząc, że znaczy to dla niego więcej, niż Jungwoo myśli?

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
5492

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top