𝔁𝓲𝔁
— 지금 나를 사랑해
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
Jungwoo już skończył szkołę na tamten tydzień i mógł spokojnie wrócić do domu, by odpocząć. Chociaż ze spokojem można by się wstrzymać, gdyż tak naprawdę męczyły go myśli o tym, czy spotkanie jego i Jaehyuna, o którym niedawno rozmawiali, się odbędzie. Jeong go przecież ignorował odkąd... wyszedł z Yutą.
Ze szkoły wracał powoli, obiad jadł powoli, a nawet Instagrama przeglądał w żółwim tempie, zatrzymując się przy każdym wyświetlonym poście na co najmniej pięć sekund. Naczekał się, a wciąż nie dostał żadnej wiadomości od Jaehyuna.
Zajęcie znalazł sobie w swojej kreatywnej pracowni, gdzie kontynuował pracę nad jednym z jego bardziej wymagających projektów. Ostatnio przejadł mu się styl realistyczny, więc przedstawione na obrazie dwie istoty ludzkie były stworzone bardziej w stylu kreskówkowym. Obie posiadały duże oczy z tęczówkami o kolorze brązowo-czarnym. Postacie odwzajemniały swój wzrok i gdy ta o blond włosach tylko delikatnie rozchylała usta, brązowowłosa miała je szeroko otwarte tak, jakby adorowała piękno osoby z naprzeciwka. Na policzku swego obiektu adoracji umieszczoną miała swoją dłoń, która jednak nie zdołała przykryć charakterystycznego dołeczka blond włosego chłopaka.
Ich obu Jungwoo odział w jakieś białe nakrycia, które i tak nie miały zbyt dużego znaczenia, gdyż postacie widoczne były dopiero od kawałka ramienia w górę. Zbliżeni do siebie, pogrążali się w różowej otchłani, z której wyłaniały się płatki tego samego koloru róży. Zapewne dopadł ich również wiatr, co można stwierdzić po ich bezwładnie latających we wszystkie strony kosmykach włosów.
Jungwoo jeszcze tylko dopieszczał obraz, dodając kilka płatków róży, trochę drobniejszych włosków i w końcu iskierki w oczach obu postaci. Może szczerze sam przed sobą nie ujawnił, kogo mają one przedstawiać, lecz nietrudno się domyślić, dlatego to dzieło pozostawiało sekretem.
Przetarł czoło ze zmęczenia i sięgnął po chusteczkę, żeby oczyścić chociaż jedną z dłoni i sprawdzić godzinę oraz powiadomienia na telefonie. Było dość późno, a cichych powiadomień brak. Jungwoo specjalnie podgłośnił telefon, aby jego powiadomienia mogły maksymalnie przebić się przez graną mu wówczas podczas pracy muzykę. Nic jednak nie przyszło, co bardzo przygnębiło Jungwoo.
Wyszedł z pracowni, gdy było już ciemno i chłodno. Zamknął dom zaraz po wejściu i zorientował się, jak się sprawy w mieszkaniu mają. Jak zazwyczaj o tej godzinie ciocia Jihyun szykowała się właśnie do spania w zaciszu swojego pokoju, gdzie zapewne również znajdował się Obokie. Jungwoo nie chciał jej w tym przeszkadzać swoimi durnymi rozterkami miłosnymi, więc wyszło na to, że ze swoimi żalami został sam.
Leżał i patrzył w telefon dłuższą chwilę. Patrzył głównie na zieloną kropkę przy profilowym Jaehyuna na Instagramie. Oznaczało to, że był aktywny już te kilkanaście minut i nie zamierzało się to zmienić przez co najmniej pięć kolejnych. To wszystko z wyliczeń Jungwoo. Zastanawiał się przez ten czas nad tym, czy to może on nie powinien napisać jako pierwszy. Trudził się, by odpowiedzieć sobie na to pytanie, lecz potem minęła kolejna minuta i już nie chciało mu się dalej zwlekać.
kj
hej jaehyun
kj
co z naszym
spotkaniem?
jaehyunnieee
uh
jaehyunnieee
sory jungwoo
ale dziś nie wypali
jaehyunnieee
nie dam rady
Podobnej odpowiedzi się spodziewał, chociaż miał skrytą nadzieję, że jego przeczucie się myli. Postanowił nie wnikać w powód, bo już nie chciał słuchać wytłumaczeń możliwie wyssanych z palca. Wolałby, żeby Jaehyun napisał mu wcześniej, że po prostu nie ma dziś ochoty na spotkanie, niż że musi trenować, posprzątać, czy iść do babci. Oszczędził to sobie.
Odłożył telefon obok i po długi trzymaniu tego w sobie — wybuchł płaczem. Był zwyczajnie bezsilny w tej relacji. Dawka nadziei przyszła z wiadomością o tym, że Jaehyun jest gejem i ten ich pocałunek mógł coś znaczyć. Lecz fascynacja odeszła wraz z kolejnymi dniami bycia ignorowanym przez Jeonga. Pocałowali się już dwa razy, z czego Jungwoo wiedział jedynie o tym jednym — ale szczerze wątpił, by ten jeden świadomy raz był faktycznie tylko uciszeniem. Można przecież zmusić człowieka do milczenia na wiele innych sposobów, a jednak Jaehyun wybrał ten.
Pomijając sam pocałunek — wciąż kontynuuje z nim znajomość, więc Jungwoo raczej nie jest mu obojętny... raczej. Mógłby się zatem do niego odezwać chociaż raz na dwa dni. Albo tak spojrzeć ukradkiem w szkole, żeby Jungwoo na chwilkę poczuł się zauważony przez czarujące oczy Jaehyuna.
Te wszystkie spotkania, zbliżenia, rozmowy — a jednak Jeong nadal potrafi całym tygodniem ignorować Kima; udawać, jakby nie istniał. Wypłakał przez to wszystko chyba całą zawartość łez, jaką posiadał na dziś i po złagodzeniu bólu przygnębionego serca postanowił poleżeć na plecach i pomyśleć o czymś innym.
„Jak tu myśleć o czymś innym, gdy nawet jebany biały sufit mi o nim przypomina?” — nie udawało mu się to jednak. Kilka razy jeszcze zaszlochał, a gdy jego gardło miało już dość duszenia się bolącymi gulami, zdecydował się jednak wyjść dziś z domu. Osoba, którą do tego zrekrutował, nie miała nic przeciwko do towarzyszenia mu w podróży nie wiadomo dokąd. Ba, nawet sama zaproponowała miejsce, do którego kogą się udać i z własnej inicjatywy przyjechała, aby odebrać Jungwoo prosto spod domu. Tak, jak ostatnio.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Yuta zabrał Jungwoo do swojego ulubionego baru, z którego alkoholowych usług niestety nie mógł dzisiaj skorzystać. Jungwoo za to pełną parą zamawiał kolejne, coraz to mocniejsze drinki, aby zaraz być niezdolnym do poprawnego wypowiedzenia zdania.
— Oj, tobie już chyba starczy, co? — stwierdził Yuta, gdy Jungwoo padł głową na blat.
— Wszysko jes k... g... git, dobsze — zapewniał, ledwo podnosząc kciuk do góry.
— Idziemy już może, co? — zaproponował.
— Nie dam rady... zajn... nieś... mie — bełkotał, próbując podnieść samą głowę.
Pomyśleć o tym, że Yuta jeszcze przed chwilą zechciał, by Jungwoo aż wstał i to o własnych siłach. To by było już zdecydowanie za dużo.
Yuta podniósł chłopaka ze stołka barowego, a ten od razu się na nim zawiesił. Ociężale kierował się z nim do wyjścia, a podczas tego zwracali na siebie uwagę kilku nieznaczących gapiów. Jungwoo zażenowanie uderzyło, dopiero gdy wsiadł do samochodu, a swój pijany wzrok zawiesił na zapachu przyczepionym do wentylacji.
— To przez tego piedolonego koszykarzyka — wymruczał, kiedy Yuta posadził się obok niego na siedzeniu kierowcy.
Zaraz z jego oczu popłynęły łzy, których jego zmęczona twarz nie była w stanie zatrzymać. Alkohol wyzwolił emocje Jungwoo, pomagając im opuścić jego organizm.
— Co? — spytał, nie wiedząc, czy dobrze usłyszał. — Ktoś ci coś zrobił?
— Właśnie... nic i to jest to... że on się nie ozywa i nie patszy i się wsydzi mie... chyba — mamrotał najbardziej zrozumiale, jak mógł, ale Yuta dalej nie mógł pojąć, o co chodzi.
— Ale kto?
— Kurwaaa — przedłużył, pocierając oczy dłońmi — no Jeong. Ma mie... w dupfie...
— A jebać go — wypalił, słysząc znajome nazwisko — masz mnie — przyznał pełen pewności siebie.
Nie bał się wyznać sympatii do Jungwoo, a tym bardziej, gdy ten był pijany i była większa szansa, że przyjmie to bez niezręcznych sytuacji.
— Że się w ogóle zgodzieś... szeby wyjś ze mną dzieś.
— Lubię cię, więc muszę wykorzystywać każdą okazję na spotkanie. — Oparł swoją głowę na zagłówku, kładąc przedtem na nim swoje dłonie.
— Lubisz mie? — Pokiwał głową. — Ja cię... chyba tesz — prychnął krótko wyzwalającym śmiechem.
Yuta spojrzał na Jungwoo i chwilę zachwycał się jego wyglądem. Nawet kompletnie pijany, zmęczony, z opuchniętą, czerwoną twarzą od płaczu i alkoholu — wyglądał przepięknie. Po chwili Kim odwzajemnił to spojrzenie, ukazując Yucie zaszklone, samotne oczy, ozdobione łagodnym uśmiechem. Mieszana mimika go dezorientowała i nie wiedział, jak miał odebrać ówczesne emocje Jungwoo. Przed chwilą narzekał na Jaehyuna, potem się zaśmiał, a w tamtym momencie jego oczy roniły łzy, gdy jednak łagodny uśmiech swobodnie spoczywał na jego twarzy.
Mimo tych wszystkich wahań nastroju Jungwoo Yuta miał w tamtym momencie tylko jedno pragnienie. Nie wiedział, czy było właściwe, więc postanowił jeszcze raz zagadać do chłopaka, w którego głucho wpatruje się od około minuty.
— Jungwoo — chłopak lekko rozszerzył powieki — chciałbym cię pocałować — wyznał, przez co w oczach Kima pojawił się błysk.
W głowie pijanego nastolatka obudziły się miliony myśli, szalejących po jego nietrzeźwym umyśle. Nakładały się na siebie bez ładu i składu. Z jednej strony miał przecież Jaehyuna, z którym posunął się już wystarczająco daleko w rozwoju relacji, by do czegoś zobowiązywała, lecz z drugiej — ten koszykarz przecież robił z nim, co chciał; olewał, zapominał. Yuta za to nie tylko ostatnio sam wystąpił z propozycją spotkania, ale i również zgodził się przyjechać od razu na prośbę Jungwoo.
Zmieszanie się tych wszystkich odczuć i zwyczajna chęć bliskości wywołała z adresata tylko dwa słowa w odpowiedzi, jakie Yuta od razu przyjął do wiadomości.
— Zrób to — wypadło z ust Jungwoo, któremu w tamtej chwili było już wszystko jedno.
Czuł się nawet trochę jak we śnie, gdzie przecież nie dopadną go żadne konsekwencje.
Yuta zbliżył się powoli do Jungwoo i złożył początkowo jeden krótki pocałunek na jego wargach. Potem jednak powtórzył się kolejny raz i kolejny, aż w końcu przestali się od siebie odrywać. Z każdą chwilą pocałunki były coraz bardziej łapczywe. Czuli wzajemny dotyk dłoni na swoich ciałach. Gdy na mieście było coraz zimniej, klimat w tym samochodzie zdecydowanie się ocieplał.
Zachłanność Yuty w korzystaniu z czułości początkowo satysfakcjonowała Jungwoo i pragnął jej więcej. Potem jednak zaczął czuć się coraz bardziej niekomfortowo. Dotarło do niego, co robił. Pocałunki były zbyt intensywne jak na sen. Nie mógł pojąć, jak kilka kieliszków pozwoliło mu zapomnieć o kimś, kto... zapomina o nim na trzeźwo.
Był gotów ponownie ulec, ignorując czerwone lampki w swoich myślach, a w równie krwistym odcieniu włosy zanurzył swoje palce. Czuł następnie mokre ślady na swojej żuchwie, zmierzające ku szyi oraz zimne opuszki palców, wkradające się pod jego bluzę, aby chłodem podrażnić jego rozgrzaną skórę. Zimny szok jednak nie zadziałał tak, jak Yuta tego pragnął.
— Yuta... — szepnął Jungwoo, po czym Japończyk odkleił się od jego szyi i jeszcze ostatni raz cmoknął go subtelnie w usta, następnie pozwalając mu mówić: — ja... — smutna mimika zaczęła niepokoić jego towarzysza — chyba muszę zapalić — wypowiedział, jakby trzeźwość właśnie w tamtym momencie do niego wróciła.
Wydostał się spod dotyku młodego mężczyzny i wyszedł z samochodu. Chwiejnym krokiem pokierował się na jego przód, oparł się o maskę i zaczął trochę koślawo odpalać papierosa. Yuta w zmartwieniu dołączył do niego. Również odpalił papierosa i gdy nic nie prowadziło do tego, jakoby Jungwoo miał się odezwać, to on postanowił wykonać pierwszy krok:
— Wiesz, nie musimy się spieszyć, jak coś — chciał upewnić się, że Jungwoo nie odbierze źle jego akcji sprzed chwili.
— Nie... ja... wybacz. O matkooo. — Ponownie przetarł oczy dłońmi. Nie wiedział, co mówić.
— Nie no luz — uspokajał go — powoli.
— Jesteś w chuj przystojny... — Yuta uśmiechnął się na złożony mu komplement — ale... ja go chyba lubię tak trochę... bardziej...
Nakamoto musiał przetworzyć informację i przyjąć jej przekaz, który nie był dla niego tym upragnionym. Nie był jednak zaskoczony.
— Rozumiem... — przekazał, zaciągając się swoim papierosem.
Faktycznie rozumiał sytuację, bo Jeong Jaehyun potrafi czarować. Nie oznaczało to jednak, że pogodził się z tym i tak łatwo odpuści. Jungwoo jemu również się podobał i nie miał ochoty zezwalać temu koszykarzykowi na zajęcie tego miejsca.
— ...ale jak zmienisz zdanie, to napisz.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Był środek nocy, gdy Jungwoo zdecydował się wrócić do domu. Yuta odwiózł go chwilę po tym, jak skończyli swoje papierosy i poruszyli jeszcze kilka tematów. Ustali właśnie pod domem Jungwoo, którego bramę oświetlała jedynie latarnia stojąca nieopodal. Chwilę siedzieli jeszcze aucie, gdyż Jungwoo potrzebował dłuższej chwili, by się zebrać. Szukał kluczy do bramy i do domu, które zabrał ze sobą. Na szczęście Yuta schował je bezpiecznie w samochodowym schowku i zaraz oddał je właścicielowi.
Gdy Jungwoo po chwili trudności wstał, spojrzał na swoją dłoń, w której trzymał klucze. Rzucił szybkie pożegnanie do Yuty i skierował się w stronę bramy, jednak jego auto jeszcze nie ruszało się z ówczesnego miejsca postoju. Kim nie przejmował się tym za bardzo i po prostu zaczął otwierać bramę... a raczej siłować się z nią. Ledwo co widział i nawet nie pomyślał, by wesprzeć się latarką. Próbował z każdym kluczykiem zawieszonym w kółeczku, ale żaden zdawał się nie działać.
Poczuł nagle czyjeś dłonie na swoich. Przestraszył się i lekko uskoczył, ale był to tylko Yuta, który postanowił zostać przy Jungwoo aż do momentu, w którym to on nie wejdzie do domu. Słusznie.
— Nie bój się, kochanie — szepnął z uśmiechem, odbierając od niego klucze i znacznie sprawniej od Jungwoo otwierając furtkę.
— Dziękuję — nie zwrócił uwagi na to, jak Yuta go nazwał, ale nie wydało mu się to ani trochę dziwne. Już kiedyś podobnie na niego powiedział i... może po prostu tak ma?
— Dom też ci otworzyć? — zapytał profilaktycznie, gdy Jungwoo był już bliski odebrania od niego kluczy.
— A wiesz, możesz. — Puścił jego dłonie i pozwolił mu odprowadzić się pod same drzwi, które zaraz również otworzył.
— A dasz radę pozamykać? — spytał, oddając mu klucze.
— Raczej tak. Dziękuję — odebrał kółko od Yuty i na koniec jeszcze dodał: — a mogę cię przytulić?
— Się pytasz — zaśmiał się i sam zaraz objął ramionami chłopaka.
Na odchodne Yuta poza słownym pożegnaniem, ucałował Jungwoo w dłoń, co szczerze nie ułatwiło jego sytuacji. Dał mu jednak tę świadomość, że w razie czego — będzie. Zawsze, gdy tylko Jungwoo zechce.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Wszedł do środka, ogarnął się mniej więcej i w końcu mógł rzucić się na łóżko. Mimo że nie robił nic wyczerpującego tego wieczoru, czuł się okropnie zmęczony. Godziny, które powinien poświęcać na spanie, wykorzystał, pijąc, rozmawiając i paląc w towarzystwie Yuty. Na sercu zrobiło mu się lżej, gdy wydobył swoje obawy na zewnątrz komuś innemu niż ciocia, ale potem zaczął żałować. Jaehyun przecież zakazywał mówienia o nich NIKOMU. Teraz nie tylko Yuta wie mniej więcej o relacji tej dwójki, ale też pokusił się, aby skorzystać z nietrzeźwości Jungwoo i namieszać mu w głowie na swoją korzyść. Udana znajomość Jeonga z Jungwoo zdecydowanie nie była przez niego pożądana.
Leżał na tym łóżku, obserwując sufit, rozważając prawdziwość wydarzeń z tego wieczoru. Jego telefon nagle się rozświetlił, uświadamiając go, że powierzchnia, na którą patrzył, była tak naprawdę biała i żadne obrazki się na niej nie wyświetlały. Przewrócił się opornie na brzuch i jednym, zaspanym okiem spojrzał na ekran.
Dziewiętnaście nieodczytanych wiadomości i trzy nieodebranie połączenia od jaehyunnieee — oto, co tam zobaczył. Pierwsze wiadomości sięgały kilku godzin wstecz, gdy to Jungwoo rozmawiał z Yutą i wlewał w siebie kieliszek za kieliszkiem alkoholu, żeby właśnie o Jaehyunie zapomnieć. Wtedy powiadomienia irytowały go na tyle, że bez sprawdzania, kto się do niego dobijał, wyciszył wszystkie dźwięki. Już kolejnych nie słyszał, a gdyby ta najnowsza nie przyszła akurat w tamtym momencie, Jungwoo zostawiłby tę sprawę zapewne na następny poranek... chociaż wówczas też nie zapowiadało się na ciągnięcie emocjonującej korespondencji.
(Wczoraj, 21:45)
jaehyunnieee
przepraszam jeszcze
raz, że nie mogłem się
dziś z tobą zobaczyć
jaehyunnieee
mam nadzieję, że
nie jesteś zły
(Wczoraj, 22:02)
jaehyunnieee
stęskniłem się
Jungwoo poczuł się źle po przeczytaniu tej wiadomości. Jeong Jaehyun mu napisał, że za nim tęskni. To było jedno z jego sennych pragnień, a wtedy to się działo. Jednak było w tym coś dziwnego. Było zbyt idealnie. Nagle jakby zapomniał o długotrwałym ignorowaniu...
(Wczoraj, 22:34)
jaehyunnieee
wiesz już jestem wolny
jednak możemy się
spotkać
jaehyunnieee
chociaż na chwilkę
jaehyunnieee
chciałbyś?
(Wczoraj, 22:52)
jaehyunnieee
przyjadę do ciebie tylko
odpisz
(Wczoraj, 23:11)
jaehyunnieee
chyba się jednak
gniewasz co
jaehyunnieee
no przepraszaaam
jaehyunnieee
gorszy dzień, nie
chciałem psuć
atmosfery
(Wczoraj, 23:25)
jaehyunnieee
ciągle siedzisz w
telefonie, ale gdy
napiszę, to znikasz
(Wczoraj, 23:46)
jaehyunnieee
jesteś w domu w ogóle?
Patrząc na godzinę, Jungwoo mógł jasno odpowiedzieć, iż nie był wtedy obecny. Jakież szczęście, że nie widział wtedy tych wiadomości i nie napisał mu nic pod wpływem alkoholu. Mógłby przypadkiem powiadomić go, gdzie się znajdował albo jeszcze gorzej — z kim tam był; najgorsze jednak było to, co tam się stało.
(00:05)
jaehyunnieee
jungwoo odbierz, bo
zaczynam się niepokoić
(00:19)
jaehyunnieee
musimy pogadać.
Dramatyczna kropka na końcu wiadomości szczególnie zaciekawiła Jungwoo. Analizując te wiadomości, coraz bardziej przypominał sobie, że to Jaehyun spowodował ówczesny stan rzeczy. To on zrezygnował ze spotkania, zapomniał o Jungwoo na prawie cały tydzień i nagle, gdy ten już znalazł sobie zajęcie na wieczór, Jeong postanowił postawić się w miejscu troskliwej matki. Tak, jakby był z nim jakiś kontakt przez ostatnie dni. Może Jungwoo do niego nie pisał, lecz czemu to on miał ciągle szukać uwagi? Zwyczajnie zmęczył się zabieganiem o kogoś, kto wstydził się na niego spojrzeć w szkole... znając Jungwoo — krótkotrwale, ale póki co, miał zamiar być obrażony.
(01:53)
kj
sory alr teraz njestm nahebwny
kj
rsno napusz
kj
abo póxnej bo bèdr spał
(01:59)
jaehyunnieee
jungwoo...
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
2682
Rozdział tylko pobieżnie sprawdzony, więc przepraszam z błędziory, ale jadę na halołin impreza😻
Co do tego, to HAPPY HALLOWEEN i napiszcie, jak wy obchodzicie ten dzień, o ile obchodzicie🎃
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top