𝓲𝔁

— 지금 나를 사랑해

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯

   Jungwoo ubrał się w kremową koszulę i kawowe spodnie od garnituru. Dodał wzorzystą apaszkę i beret jak typowy wizytator galerii tego typu. Ciocia, patrząc na proces jego przygotowań, śmiała się ze stereotypizacji miłośników sztuki i poradziła, by jednak chłopak odpuścił sobie te dodatki wyciągnięte niczym z paryskich domów mody. Zostawił więc koszulę i spodnie, dodał do tego gruby, brązowy pas w talii, biżuterię z czerwonej skóry na nadgarstki i szyję, a na ramię założył kremową torebkę, pożyczoną od cioci. Nie wyglądała typowo kobieco, lecz bardziej uniwersalnie. Czuł, że dzięki pomocy Jihyun, jego wygląd został uratowany i wyjście z tamtego dnia nie było skazane na porażkę wizerunkową.

   Będąc spóźnionym, wyskoczył z domu, gdzie przed bramą czekał na niego czerwony samochód. Początkowo się przeraził, jednak gdy okno pasażera zostało uchylone przez znaną mu dziewczynę, został uspokojony.

   — Wsiadaj, bo już i tak chwilę czekamy! — zawołała tym samym tonem bez emocji, co zawsze.

   Na przestrzeni kilku konwersacji Jungwoo już był w stanie ten sposób jej wypowiedzi zaakceptować. Może wciąż nie czuł się całkiem komfortowo w rozmowach z tą alternatywną duszą, jednak doceniał każdy moment z nią spędzony. Miał nadzieję, że okaże się ona kimś więcej niż koleżanką na jeden dzień.

   — Cześć i... cześć? — niepewnie przywitał się przy wsiadaniu, gdy zauważył prowadzącego pojazd mężczyznę.

   Nie wyglądał na jej ojca, gdyż był ubrany dość młodzieżowo, a wręcz w jej stylu. Mrocznie, wiele łańcuchów i czarna baza dla ubioru. Miał również krwisto czerwone włosy i fakt, że siedział za kółkiem, dowodził, że miał również ponad osiemnaście lat.

   — Siema — przywitał się czerwonowłosy, patrząc w lusterko na siadającego z tyłu Kima.

   — Jungwoo, to mój brat Yuta — przedstawiła koledze swojego członka rodziny, który odwrócił się i zmieniając groźną minę na słodki uśmiech, pomachał do Jungwoo, który zdezorientowany odmachał po krótkiej chwili. Nie spodziewał się szofera, mimo słów siedemnastolatki o treści „podjadę po ciebie”. Jak miałaby to zrobić, nie mając legalnie prawa jazdy? — Mam nadzieję, że nie będzie ci on przeszkadzał, jak pójdzie z nami do galerii. Też lubi sztukę i oczywiście spędzać czas ze mną — zironizowała.

   — Już się tak nie rozpędzaj! — Szturchnął ją lekko w ramię, śmiejąc się.

   — Za to ty mógłbyś się rozpędzić i jechać w końcu, bo czas leci — pospieszyła go agresywnie, a następnie odwróciła się do Jungwoo.

   — Nie mam nic przeciwko. — Mimo że trochę przerażała go postać Yuty, to po tym, jaki uśmiech mu zaprezentował, pomyślał, że może nie jest on taki straszny. Więcej znajomych dla niego nie robiło problemu. Miał tylko nadzieję, że mieli szczere intencje.

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

  Galeria była ogromnym budynkiem obudowanym szklanymi, trójkątnymi płytkami, tworzącymi przy tym sam budynek dziełem sztuki. W środku miał on jednak ich jeszcze więcej. Wejście było lustrem weneckim, gdyż w momencie, kiedy drzwi się za nimi zamknęły, mogli oni wciąż widzieć ludzi z ulicy. W środku już ujrzeli kilka niezależnych ścianek z pojedynczymi obrazami oświetlonymi jednym, osobistym światełkiem dla każdego z nich. Na stabilniejszych ścianach samego pomieszczenia również znajdowały się inspirujące malunki, których pięknem poczęli się zachwycać.

   Jungwoo sam nie wiedział, że
takie coś może go zainteresować, aczkolwiek pozytywnie się zdziwił. Obawiał się, że taki sposób spędzania czasu go znudzi, jednak godząc się na propozycję Haru, myślał bardziej o samym pozyskaniu nowej znajomości, niż specjalnie ciekawym spędzeniu czasu. Szybko jednak sam zaczął oddalać się od japońskiego pochodzenia rodzeństwa, by przeanalizować dogłębnie interesujące go dzieło sztuki oraz dowiedzieć się czegoś o autorze lub genezie eksponatu za pomocą tabliczek informacyjnych umieszczonych niedaleko każdego eksponatu — albo obok na ściance, albo pod dziełem lub przed nim, na stojącym słupku.

   — Ale się wkręciłeś — zagadała do niego Haru, gdy udało jej się złapać towarzysza przy gotyckim obrazie, do którego sama zmierzała.

   — Bo bardzo mi się tu podoba. Dziękuję, że mnie tu zabrałaś — mówił wesoło pełen wdzięczności za ten gest. — Mam też nadzieję, że nie przestaniemy gadać po tym jednym dniu.

   — Ogólnie nie lubię rozmawiać z ludźmi, ale dla ciebie czasem zrobię wyjątek. Tylko nie waż się do mnie odzywać o głupotach — ostrzegła groźnie, a następnie prychnęła krótko śmiechem, co rzadko jej się zdarzało.

   Jungwoo nie wiedział, jak odebrać te słowa, dlatego tylko uśmiechnął się do dziewczyny i wrócił do przeglądania galerii.

   Miał nadzieję, że uda mu się z Bami złapać kontakt koleżeński i bliższy niż standardowa znajomość z klasy. Został jednak delikatnie uprzedzony tymi zdaniami. Ta dziewczyna uświadomiła mu w tamtym momencie, jak bardzo Jungwoo nie umie w kontakty międzyludzkie... albo to z nią jest jakiś problem. Jej brat za to w pewnym momencie gdzieś się zgubił i Jungwoo nie widział go do momentu, w którym nastał czas powrotu.

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

   Gdy wyszli z galerii, było już dość ciemno. Początek października sprawiał, że godzina dwudziesta była już dość ciemna, a latarnie na ulicach zaczynały nocną zmianę. Kim czuł się spełniony dzisiejszym dniem. Wzbogacony o nowy kontakt, nowe doświadczenie i nową formę rozrywki, którą może wykorzystać, gdy będzie miał więcej wolnego czasu, z którym nie będzie wiedział, co zrobić.

   — To, gdzie chcecie jechać teraz? — spytał Yuta, poprawiając lusterko, w którym złapał kontakt wzrokowy z Jungwoo, zaraz po tym uśmiechając się słodko, marszcząc nos.

   Serce Jungwoo podskoczyło i zaraz po tym odwrócił swój wzrok. Poczuł się dziwnie zaatakowany przez starszego brata koleżanki.

   Młody mężczyzna nie był brzydki, a wręcz zupełnie na odwrót. Jego alternatywny styl mógł ewentualnie odciągać od niego ludzi, tworząc w ich oczach negatywny obraz, lecz w jego uśmiechu było coś czarującego, czego nie dało się po prostu zignorować. Unosząc kąciki do góry, zmieniał nagle cały swój wygląd, napełniając każdego gapia ciepłem i szczęściem. Było w nim to coś. Jungwoo jednak przypomniał sobie, że nie może nagle zakochiwać się w każdym starszym mężczyźnie, który da mu minimalną uwagę — przechodził przez ten epizod i nie skończył się on za dobrze, dlatego szybko otrząsnął się i przypomniał sobie, że ma dla kogo się rumienić. Może nie całkiem ma, ale ważne, by marzenia wprowadzać w rzeczywistość.

   — Jungwoo, chcesz gdzieś jeszcze jechać, czy wracasz do domu? — spytała Bami, gdy jej kolega nie rzucał się do odpowiedzi, zapewne jeszcze zbyt zawstydzony, by rozmawiać z jej starszym bratem.

   — Um, a zamierzacie gdzieś jechać jeszcze? Bo w sumie nie mam nic do roboty. — Był chętny do jakiejkolwiek interakcji z ludźmi, szczególnie że nie zdarza mu się przeżyć czegoś tak niestandardowego, jak wypad nie wiadomo gdzie z nowymi ludźmi, których ruchów przewidzieć nie może.

   — Może pojedziemy na food trucki na rynku? Jesteście głodni? — zaproponował Yuta.

   — Bardzo — zgodził się Jungwoo, dzięki czemu zaraz wiśniowowłosy ruszył swój pojazd i obrał właściwy kierunek.

   Podczas podróży z radia wydobywała się rockowa muzyka, którą najstarszy z towarzystwa co chwilę podśpiewywał. Przy jednym z kawałków mocno zwiększył głośność odtwarzacza muzyki i ucieszył się, że ta piosenka wylosowała się z jego bogatej playlisty. Ten utwór znał na pamięć, a jego głos dziwnie pasował do tego z odtwarzacza. Jungwoo postanowił się przełamać i nie przechodzić obojętnie obok wątku, o którym nagle chciał porozmawiać.

   — Brzmisz jak on! — krzyknął, mając nadzieję, że przedrze się przez mocną gitarę i głośne bębny podkładu muzycznego z tej melodii.

   — Słucham? — zapytał Yuta, zmniejszając nieco głośność, by usłyszeć, co do powiedzenia ma pasażer z tyłu.

   — Brz... brzmisz, jakbyś ty to... — stracił nagle swoją pewność siebie.

   Na szczęście nie musiał się długo kompromitować, gdyż Yuta wiedział, jak na to odpowiedzieć.

   — To moja nuta, skarbie! — Nie sam fakt, że utwór należał do kierowcy, tak zdziwił Jungwoo, jak to, w jaki sposób został przez niego nazwany.

   Pomyślał wtedy, że może mężczyzna ma taki zwyczaj bycia po prostu nadzwyczajnie miłym dla ludzi, nawet tych obcych. Jednak i tak poczuł dziwne dreszcze, słysząc taki tytuł mu nadany przez tego przystojnego — jak się okazało — rockowca.

   „Uspokój się. Ojciec cię całe życie nie kocha, a jakiś przypadkowy emos miałby coś do ciebie poczuć po dwóch godzinach znajomości?” — mówił sam do siebie w myślach, uznając swoje urojenia za absurdalne. Nie chciał nagle zaprzepaścić swoich postępów w relacji z Jaehyunem na rzecz przypadkowego zauroczenia zbyt miłym mężczyzną, z którym nie wiadomo, czy dane mu będzie się zobaczyć po raz kolejny.

   „O czym ja w ogóle myślę?!”

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

   Dotarli w końcu w upragnione miejsce. Cały rynek wypełniony był ciężarówkami, z których wydawano najróżniejsze potrawy. Z wieżyczek z głośnikami wydobywała się przyjemna muzyka festiwalowa, która tylko nadawała nastroju całemu wydarzeniu. Miejsce było również ślicznie ozdobione łańcuchami z chorągiewkami, światełkami i balonami. Jungwoo naprawdę podobało się to miejsce i zrobiło mu się przykro, że nie ma nikogo, z kim mógłby tu przyjść ponownie... tak myślał.

   Ówcześnie, cały w brązie z kremowymi elementami wchodził na teren rynku z dwoma okrytymi czernią osobnikami, które za to odcień skóry miały biały niczym ściana z wapiennego tynku, a jedno z nich miało włosy koloru świeżej krwi. Czuł, że tam nie pasował, jednak nie obchodził go wygląd, gdy spędzał z tą dwójką świetny czas, robiąc rzeczy, których na co dzień nie jest mu dane doświadczać. Dawno nie był na wieczornym wypadzie ze znajomymi, gdzieś w głębi dużego miasta. Głównym tego powodem był... cóż... brak znajomych.

   Czując się pełnym energii przez jakościowy czas spędzany z japońskim rodzeństwem, nie miał już ochoty jeść, ale iść w miasto i robić szalone rzeczy. Po nastawieniu do życia jedynej w towarzystwie dziewczyny jednak miał co do tych szaleństw wątpliwości. Haru, zwana nocnym imieniem Bami, była znana z nienawiści do istnień ludzkich, wszelkiej głośnej zabawy i aktywności fizycznych innych niż chodzenie. Dlatego więc Jungwoo obawiał się, że nie stworzy wymarzonej więzi z tą dziewczyną. Jej brat był już bardziej do niego podobny, gdyż posiadał pozytywne nastawienie do wszelkich rzeczy, na które jego młodsi towarzysze tylko mieli ochotę, lecz biorąc pod uwagę jego bycie muzykiem, styl oraz to, że jest już po szkole — rodziło się wiele trudności w potencjalnym kontakcie jego i Jungwoo. W dodatku Kim czuł dziwną aurę od Yuty, dlatego wolał jednak pozostać z nim w sporadycznym kontakcie.

   Takie wnioski Jungwoo wyciągnął po kilku godzinach spędzonych w towarzystwie rodzeństwa Nakamoto. Pomyślał, że nie powinien wybrzydzać, gdy właściwie nie ma bliższych znajomych, a ta dwójka spadła mu wręcz z nieba, lecz chłopak szanował się na tyle, by wybierać sobie dobre towarzystwo. Skarcił się jednak za pochopną ocenę tej dwójki, którą postawił już na początku spotkania. Po kilku razach jego pogląd na nich może zatem diametralnie się zmienić. Na razie będzie trzymał ich w odpowiednim dystansie.

   Wówczas jednak siedział naprzeciwko nich, pałaszując chińskiego przepisu pierożki z food trucka. Jego koleżanka w tym czasie maczała churrosy w sosie waniliowym, a jej brat kosztował jakiejś australijskiej sałatki. Każdy z czymś innym, ale wszystko satysfakcjonowało ich podniebienia i nie żałowali potem zakupu przepysznego, acz drogiego jedzenia. Jungwoo był zdania, że jeśli coś jest jadalne, cena się nie liczy, a często nawet sam smak. Ważne, by jego brzuch czuł się szczęśliwie nasycony.

   — Smakuje? — zapytał Yuta, podczas gdy w ich małej grupce panowała cisza, przez zajęcie się jedzeniem.

   — Bardzo. Kocham jeść — zachwycał się Jungwoo, gdy brał do buzi kolejnego pierożka.

   Nie było nic, co kochał bardziej niż te pyszne różności zapakowane w mięciutkie ciasto.

   — Zajeżdża latino... ale jakie dobre — zachwycała się Bami, a przez wzmiankę o znienawidzonym latino dwójka płci męskiej się zaśmiała. — Chcecie po churrosie?

   — A chętnie — powiedział Yuta, zaraz sięgając po kawałek smażonego ciasta, zanurzając go w sosie. — Jungwoo? — zapytał, podając chłopakowi papierowy pojemnik z churrosami w środku.

   — Dziękuję bardzo. — Wyciągnął rękę po podłużny hiszpański przysmak, który zaraz skierował do swojego otworu ustnego.

   Wesoło przeżuwali pyszne jedzenie, gdy nagle Jungwoo zauważył w tłumie znajomą sylwetkę. Szansa, że ten osobnik pojawi się w tym miejscu i na dodatek w tym momencie była bliska zeru — a jednak. Kim prawie zadławił się swoim kawałkiem smażonego ciasta, gdy zobaczył te puchate blond włosy, które tego dnia szkicował z pamięci. Zauważył, że chłopak miał również na sobie swoje okulary, które bardzo rzadko nosi — raczej poza szkołą i w domu. Dodawały mu niesamowitego uroku. Poza tym nic specjalnego w jego ubiorze nie przykuwało wzroku i zapewne o to mu też chodziło — by nie zwracać na siebie uwagi. Został jednak uchwycony przez oko, które znalazłoby go w każdym tłumie. Tylko właściciel tego oczka nie wiedział, co ma ze sobą zrobić w tamtym momencie.

   — Bami, Bami, Bami! — chciał zwrócić jej uwagę przez głośne szeptanie jej imienia. W końcu podniosła głowę i spytała również donośnym szeptem:

   — Co?

   — Jeong Jaehyun tu jest. Co mam zrobić? Dobrze wyglądam? — panikował, a dziewczyna patrzyła na niego oceniająco.

   Zdezorientowany Yuta nie wiedział, czy chciał wtrącać się w sprawy z tym człowiekiem, aczkolwiek zapragnął coś jednak dopowiedzieć:

   — Zajebiście wyglądasz, a co? Obiekt zainteresowania? — Popił suchość w ustach mrożoną herbatką i z uśmiechem patrzył, jak Kim zawstydza się dwa razy bardziej, niż gdy tylko zauważył Jeonga. — Podejdź do niego, co ci szkodzi zagadać — poradził, patrząc w stronę Jaehyuna niezrozumiałym spojrzeniem, a Jungwoo wziął jego słowa wypowiedziane poważnym tonem, jako radę idealną, sprawdzoną i gwarantującą sukces.

   Zaraz po tym wstał, uśmiechnął się do rodzeństwa i skierował się w stronę Jaehyuna. Yuta podążał za nim wzrokiem, a jego siostra przewróciła oczami, gdy tamten już odszedł do nielubianego przez nią człowieka.

   Jaehyun wyglądał, jakby przyszedł tu sam, lecz Jungwoo był czujny — ktoś taki, jak on nie może być sam, nawet na głupim zlocie food trucków. Rozejrzał się wokoło ostatni raz przed wejściem w pole widzenia koszykarza i nie widząc nikogo znajomego, zaczął rozmowę:

   — Hejka! — szybko wypalił, stając obok Jaehyuna wpatrzonego w menu jednej z ciężarówek.

   — Och, co za spotkanie. Cześć. — Wyciągnął do niego dłoń, oczekując fizycznego powitania, lecz Jungwoo, nieprzyzwyczajonemu do takich interakcji, zajęło chwilę, by zorientować się, co ma zrobić. Stało się chwilowo niezręcznie... — To... co tu robisz?

   — Ach, wypad ze znajomymi, spontaniczne pożywienie się to było raczej, a ty? — mówił szybko.

   — Z ciekawości. Jeszcze w życiu nie było mi dane pójść na food trucki.

   Rozmowa zaczynała się rozluźniać. Jaehyun nie wyglądał już na spiętego i nie rozglądał się za nikim. Zadawał pytania i zwyczajnie prowadził rozmowę z przypadkowo napotkanym... znajomym.

   — A co robisz potem? — spytał Jungwoo, nie mając nic konkretnego na myśli. Nie wiedział po prostu, o co jeszcze może zapytać Jeonga.

   — Raczej do domu pójdę. Planów nie mam więc... — Jungwoo zobaczył w tych słowach szansę, którą postanowił wykorzystać.

   „Kto nie ryzykuje, nie pije szampana, no nie?”:

   — Nie chciałbyś może przejść się gdzieś? Na most albo nad rzekę, albo do parku... — proponował, z każdą kolejną propozycją tracąc nadzieję na powodzenie misji.

    Zdziwił się jednak dość pozytywnie.

   — Rzeka brzmi nieźle.

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
2338

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top