𝒾𝒾𝒾

— 지금 나를 사랑해

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯

   Jungwoo powrócił po lekcjach do domu — domu, w którym mieszkał już prawie dwa lata; domu, który zamieszkiwały tylko dwie osoby oraz mały, już osiwiały i wychudzony ze starości piesek. Ten, którego portret zakreślony ołówkiem ujawniony został kilka godzin temu, gdy szkicownik Jungwoo został mu wytrącony na chodnik.

   — ...i wtedy, jak już miałem go podnieść — opowiadał zawzięcie Jungwoo, kręcąc się po kuchni — nie zgadniesz, kto mi go podniósł — zwracając się do ciotki, usiadł zwinnie na blacie i z podekscytowania ruszał nogami na boki.

   — Hmmm, naprawdę nie wiem — odparła starsza od niego kobieta — oświeć mnie.

   Miała średniej długości płowe włosy z odrostami, upięte wówczas w koka, z wystającą po bokach u przodu grzywką, której prawą stronę założyła sobie za ucho. Ubrana w letnią suknię o kolorze ciemnej zieleni, od której spódnica z tiulu ślicznie zakręcała się przy każdym najmniejszym obrocie na kuchennej podłodze. Skupiona była w głównej mierze na garnkach i talerzach, gdy siedemnastoletni bratanek opowiadał jej swoje codzienne przeżycia ze szkoły. Zwierzenia Jungwoo absolutnie jej nie przeszkadzały, a wręcz stały się niezbędnym rytuałem w tym domu. Dodatkowo: umilały czas podczas prac kuchennych. Chłopak mógł też być wtedy pod ręką, gdy ciocia potrzebowała w tych pracach pomocy.

   — Jaehyun. Jeong Jaehyun, ciociu! — oznajmił podekscytowany — ale szybko odszedł, bo lekcja już się wtedy zaczęła.

   — To najwidoczniej nic do ciebie nie ma, jak nie miał problemu ci pomóc — zasugerowała ciocia Jihyun.

   Jungwoo zareagował na to miną, oznaczającą, że sytuacja nie jest tak zero-jedynkowa.

   — Wiesz... niekoniecznie. On wygląda, jakby nie chciał w ogóle pokazać się przy mnie. Uciekł szybko, ale nie sądzę, że to przez pośpiech na lekcję. Nie wiem — wypowiadał na głos swoje obawy i przemyślenia.

   Mógł podejrzewać, dlaczego tak jest, a podejrzenia te były bardzo prawdopodobne. Już nie samo powszechnie znane zauroczenie Jungwoo Jaehyunem mogło być powodem, lecz to jakie Jeong ma podejście do homoseksualistów.

   „Ważne, że mnie nie pobił” — myślał, gdyż wielu przychodzi na to ochota, gdy znajdą się w otoczeniu osób podobnych pod tym względem do Jungwoo. Zawsze zastanawiało go takie podejście, bo kompletnie nie potrafił zrozumieć, po co od razu posuwać się do przemocy.

   — Jakby tak było, zostawiłby cię z tym zeszytem samemu sobie. Niemożliwe, żeby najpierw unikał cię specjalnie, by teraz podejść, kiedy mógłby przejść obok tego obojętnie — próbowała wyjaśnić sobie, jak i bratankowi sytuację.

   Była to mądra kobieta, której umiejętności rozwiązania problemów stały na niesamowicie wysokim poziomie. Ona to właśnie podczas tej jednej rodzinnej kolacji, gdy krzykom i lamentom nie było końca, gdy piętnastoletni Jungwoo został dosłownie wyrzucony z domu rodzinnego, wyszła za nim. W lekkiej sukience goniła nastolatka, kiedy śnieg prószył jej prosto w oczy. Znalazłszy się obok niego, powiedziała: „Zamieszkasz ze mną” i wyjechali, odcinając się od tej części rodziny, która nie potrafiła już dalej kochać Jungwoo takim, jakim jest naprawdę. Dobrze, że wyjechali od razu, bo tej nienawiści chłopak nie dałby rady znieść ani chwili dłużej. Dlatego bratanek ufał cioci i był w stanie bezmyślnie wziąć do serca jej rady.

   „Jihyun, co mam zrobić?” — pytał i zawsze na tym zyskiwał. Ciocia dobra rada — można by ją tak nazywać, ale ona nie tylko radziła. Ona sprawiała, że życie stawało się łatwiejsze. Jak wróżka — jak powiedziała, tak się stało. Jungwoo miał nadzieję, że i w tym przypadku złota rada Jihyun pomoże mu osiągnąć cel, do którego nic, tylko wzdycha od ponad pół roku.

   — Nie bój się, po prostu — rzuciła zwyczajnie, jakby było to coś łatwego do zrobienia.

   Nikt jednak nie powiedział, że słowna pomoc Jihyun nagle zaczaruje cały świat na korzyść adresata — to adresat decyduje, co zrobi z dostarczoną mu paczką. Jihyun tylko naprowadza na dobrą drogę — to znaczy, że jak na paczce jest znaczek „uwaga szkło”, to już od adresata zależy, czy potrząśnie paczką, czy zastosuje się do rady na etykiecie — „Twój los spoczywa w jedynie twoich rękach”.

   Jungwoo zaczął proces przestawiania myśli, bo od tego właśnie zależy powodzenie akcji. Właściwie, to nie bał się rozmawiać z Jaehyunem w momencie, w którym ten koszykarz zdecydował się podnieść mu szkicownik. Sam strach opiera się na jego myślach przed wykonaniem czynności, a gdy już się stanie, to jakoś idzie. Wtedy był dla niego nawet... obojętny? Rozmawiał z nim tak łatwo, ale to w końcu Jaehyun zaczął rozmowę. Wystarczy teraz, by to Jungwoo przełamał pierwsze lody i tym razem on zaczął rozmowę. Myśląc o tym, podczas leżenia na swoim dużym łóżku z miękką, białą pościelą, zaczął z podekscytowania turlać się po materacu, piszcząc jak zakochana nastolatka — z którą akurat miał ówcześnie dużo wspólnego.

   — Ale wszystko w porządku? — spytała bratanka ciocia Jihyun, która w nieokreślonym momencie pojawiła się w drzwiach pokoju Jungwoo.

   Patrzyła na niego oceniająco, lecz zarazem wesoło. Podobnie jak siwy york, stojący przy jej nodze.

   — Jeszcze jak! — W momencie przeniósł się do siadu i karykaturalnie mrugając do kobiety, wstał i podszedł do szafy.

   — Co wymyśliłeś? Pochwal się — Wiedziała, o co chodzi. Jungwoo zawsze tak piszczał, gdy chodziło o chłopaka, szczególnie TEGO chłopaka.

   — Myślisz, że zamordują mnie za żółtą koszulę zamiast białej? — spytał, wyjmując opisywany przedmiot z szafy.

   — Tak. Ledwo przejdziesz przez bramę, a już będziesz martwy — żartowała, wchodząc do pokoju i siadając na miękką ławeczkę przed łóżkiem.

   — Oj, dobra. Wiem, że mi nie pasuje, ale nie musisz tak złośliwie tego zaznaczać — odpowiadał równie niepoważnym tonem, odwieszając koszulę na swoje miejsce. — To może różowa?

   — Zbyt stereotypowo — wyznała, zakładając kolano na kolano, opierając na nim łokieć, a na dłoni od tej samej ręki położyła swoją brodę.

   — Ej, a jakbym się na różowo przefarbował? — zasugerował, kładąc sobie koszulę na głowę i pozując w pobliskim lustrze — pasuje, nie?

   — Dalej — mruknęła przez zęby, a gdy nastolatek obdarzył ją komicznie oceniającym spojrzeniem, ta zaśmiała się cicho.

   — Fioletowa. Błagam. Tak mi się podoba — mówił z nadzieją w swojej ostatniej opcji, przymierzając ją do swojego ciała w stronę cioci-jury. Ta patrzyła skupiona na jasnofioletowe ubranie, którego lśniący materiał falował niczym morze przy najmniejszym potrząśnięciu.

   — Mogę, kochanie, wiedzieć, co ty tworzysz, w ogóle? — spytała profilaktycznie, przed podjęciem oficjalnej decyzji.

   — Ubieram się na spotkanie z moim przyszłym chłopakiem — powiedział, a gdy Jihyun wciąż patrzyła na niego z niepewnością, postanowił dodać: — muszę jakoś się wyróżniać, gdy przypadkiem na niego wpadnę na korytarzu.

   — W sumie wygląda, jakby lubił fiolet — stwierdziła zatem, a Jungwoo, biorąc to za oficjalną zgodę, zaczął ucieszony tańczyć lekki taniec biodrami i ramionami.

   Zawiesił więc ostateczny wybór na zewnętrzny wieszak, na którym zawsze przygotowywał sobie strój na kolejny dzień.

   — Albo jutro, albo nigdy. Tak postanowiłem — powiedział na jednym wdechu, odwracając się w dumnej pozie do cioci.

   Ta, jako jego wsparcie numer jeden podniosła kciuki do góry i robiąc waleczną minę, zakomunikowała, że bardzo podoba jej się ten pomysł i jest jak najbardziej za. Nic tak nie ocieplało jej serca, jak widok szczęśliwego Jungwoo, wierzącego w swoje możliwości i dążącego do celu. Dlatego wspierała go zawsze, jak tylko mogła, nawet w najdrobniejszych i najmniej poważnych sytuacjach. Ważne było to, żeby Jungwoo był zadowolony z każdej właśnie najmniejszej rzeczy, aby przy tych dużych wydarzeniach jego mała radość już nie znała granic.

   Ciocia jeszcze raz niemo wyraziła swoje wsparcie dla Jungwoo w tym, co robi, poprzez pogłaskanie go po jego ciemnych włosach. Następnie wyszła z pokoju, zostawiając Jungwoo leżącego w poprzek łóżka z telefonem w dłoni.

@j.jaeh post

@j.jaeh ale pięknie wyszedłem o mój Boże

📸 @marklee

♥️ 4 729 | 💬 773

@bethe_won omg jesteś taki przystojny jaehyun😍😍

@do.yoyo NIE CZEMU TO ZDJĘCIE
╰> @do.yoyo i czemu mnie tak chamsko
      uciąłeś T-T
   ╰> @j.jaeh bo JA dobrze wyszedłem😚

@marklee tak, to ja, ten sławny fotograf💪💪
╰> @pricelessprincess ate

@1only_johnny.s panie kapitan ale pan branie ma

@pricelessprincess he's kinda hot tho

   Po napisaniu aż dwóch komentarzy pod postem swojego obiektu zainteresowania poczuł, że jest już gotowy, by całkowicie otworzyć się na tę relację. Pierwszy krok do sukcesu, jak mówią.

   Bardzo chciał zbliżyć się do Jaehyuna. W sumie nie wiedział nawet, czemu aż tak go ciągnie do tego popularnego koszykarzyka, którego przecież i tak każdy chce, ale nikt finalnie nie dostaje. „Ale on jest przystojny” — ...także tak... plan był jasny: „Muszę wpaść na niego (jak najbardziej) przypadkowo, zatrzepotać rzęsami, zagadać, wziąć (jakimś cudem) grzywkę za ucho i jest mój — proste... a jeszcze punkt o pomocy z podniesieniem książek, które przypadkiem mi wypadają z rąk... i ten tekst o... pominę to” — rozmyślał, gapiąc się w sufit. Sytuacja stresowała go na tyle, że przez resztę dnia nie zjadł już nic, a próbując zasnąć, wiercił się niemiłosiernie, agresywnie, i tak przez godziny, aż w końcu wyobraźnia pozwoliła mu uciec od tematu, pomyśleć o czymś ekstremalnie nudnym i — zasnąć.

ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ

   Obudził się na dźwięk budzika, którym dzisiaj okazał się jego pies. Wpuszczony przez ciocię do pokoju Jungwoo Obokie, wskoczył po kilku ciężkich próbach na łóżko swojego ludzkiego przyjaciela i zaczął lizać jego twarz. Jungwoo powitał go z szerokim uśmiechem, mimo niewyspania się i chęci dłuższego odpoczynku. Na widok żadnej z istot nie cieszył się tak bardzo, jak na widok ukochanego yorka Oboka, z którym spędził praktycznie całe życie.

   — Dziś omlet, bez mleka oczywiście — zakomunikowała ciocia. — Wstawaj, bo musisz te wory pod oczami dobrze przypudrować — zaśmiała się i wyszła do kuchni, smażyć zapowiedziany posiłek.

   — Cztery godziny snu — mruknął Jungwoo sam do siebie, gdy spojrzał na nierówną godzinę siódmą, wyświetlaną na zegarze, stojącym na jego szafce nocnej — co najwyżej. — Padł twarzą w poduszkę i wydał z siebie okrzyk zrezygnowania. Miał w sobie już zdecydowanie mniej entuzjazmu niż o tej drugiej w nocy, kiedy wymyślał scenariusze na ten dzień.

   Po zjedzeniu śniadania Jungwoo przystąpił do ogarnięcia swojego wizerunku: ubrał się i pomalował, dobierając subtelne cienie w kolorze bardzo zbliżonym do nietypowej w szkole koszuli. Skusił się nawet na pofalowanie włosów, w czym chętna mu do pomocy okazała się Jihyun. Na koniec jeszcze zawiązał krawat i miał jeszcze chwilę na zachwycanie się sobą w lustrze. „Bóg, Afrodyt, kurwa pięknie! Będzie mój, będzie mój!” — powtarzał sobie w głowie.

   Gotowy do wyjścia wziął marynarkę w ręce, na plecy zarzucił plecak, pożegnał się z pieskiem i opuścił dom. Podwiozła go ciocia, aby to Jungwoo miał dziś rano więcej czasu na zajęcie się swoim wyglądem i nastawieniem, niż długim marszem do szkoły.

   Znalazłszy się na terenie placówki, Jungwoo wyszedł z czarnego, lśniącego samochodu swojej cioci, zarzucił teatralnie marynarkę na ramię i żegnając się z Jihyun, odszedł w stronę drzwi do szkoły. Czuł się wtedy jak milion dolarów i zdawał sobie sprawę z tego, iż przyciąga uwagę wielu. Minął pełno nieznajomych twarzy, mając świadomość, że oni znają go na wylot — jak uważali przy ocenianiu go. Nie patrzył jednak w ich stronę, lecz tylko przed siebie. Pewność siebie ogarnęła całą jego osobę i czuł się jak główny bohater w tej historii.

   W końcu przybywając na miejsce przy sali, w której niedługo miał mieć lekcje, usiadł na ławce nieopodal, zajętej częściowo przez dwie osoby z jego klasy, które w przeciwieństwie do innych nie zwróciły na niego najmniejszej uwagi. Dlatego szanował tę klasę.

   Gdy tak siedział, przyglądając się co chwilę godzinie na swoim telefonie, jego zapał i pewność siebie stopniowo zanikały. Czasem nawet najlepiej wyglądająca osoba, będąc samotną, traci w oczach innych, jak i w swoich. Liczył, że chociaż jego jedyny kolega pojawi się akurat tu i teraz, wśród tysięcy uczniów i kilkudziesięciu korytarzy, by mógł z kimś porozmawiać. Wydawało się to przypadkiem nierealnym i takim też było. Dzwonek na pierwszą lekcję więc zabrzmiał, a niewyspany Jungwoo z wypalonym entuzjazmem założył na siebie czarną marynarkę, zapiął ją i wszedł do sali na lekcję.

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
1870

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top