dla ciebie mogłem udawać, że byłem szczęśliwy, kiedy byłem smutny
Minęło równo czternaście miesięcy od chwili, gdy wspólnie z TaeTae zaczęliśmy rozwijać naszą znajomość. Tyle czasu wystarczyło, bym przekonał się, że nie wiem wielu rzeczy na temat mojego jedynego przyjaciela.
Zupełny zbieg okoliczności sprawił, że wyszła na jaw jego orientacja seksualna. Stwierdził, że nie może się zdecydować, która płeć bardziej mu odpowiada. Dlatego wybrał obie, był pomiędzy — o czym długo nie miałem pojęcia.
Pierwsze, co poczułem w związku z tą informacją, było zaskoczenie, które ukryłem pod maską spokoju i opanowania. Chwilę później moje serce zaczęło skakać z radości, wypełnione po brzegi nadzieją, że mam szansę, by zbliżyć się w ten szczególny sposób do Taehyunga. Niestety, pojawiły się też obawy, które w szybkim tempie wyjebały poza skalę, wypierając nadzieję, której tak kurczowo próbowałem się trzymać.
Obawiałem się tylko jednego — relacji, jaka łączyła TaeTae z Jeonggukiem. Na pierwszy rzut oka para przyjaciół, obok których kręci się taki nic nieznaczący balast... Tak, mam na myśli siebie. Jednak tylko ja mogłem dostrzec te urocze uśmiechy, długie, intensywne spojrzenia, drobne czułe gesty, od których robiło mi się niedobrze. Zazdrość skręcała mi wnętrzności, wypełniała bólem moje płuca, wyciskała z oczu łzy, a z gardła szloch. Tylko ja to dostrzegałem i wiedziałem, że tylko ja mogę to przerwać.
Postanowiłem nie zwlekać. W pewien sobotni wieczór nadarzyła się idealna okazja, by wcielić mój na pozór łatwy plan w życie.
TaeTae zaprosił nas — mnie i Jeongguka — do siebie. Niejednokrotnie próbowałem stworzyć sobie sytuacje, w której zostałbym z Taehyungiem sam na sam. W końcu się udało. Wymknąłem się za przyjacielem do toalety, zostawiając Jeongguka samego.
— Hej! — Posłał mi szeroki uśmiech, zapinając spodnie. — Co jest? — dodał po chwili, najwyraźniej dostrzegłszy moją nietęgą minę.
— Musze ci coś powiedzieć... — Oparłem się o zamknięte drzwi, bo nogi miałem jak z waty. Żołądek skręcał mi się ze zdenerwowania, mimo to zdołałem wyznać: — Zakochałemsięwtobie...
Tae zamarł, jego dłonie znieruchomiały pod strumieniem wody. Uniósł głowę i napotkał w lustrze moje spojrzenie. Odwróciłem wzrok, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Z drugiej strony czułem swego rodzaju ulgę, że moja tajemnica w końcu ujrzała światło dzienne.
— We mnie? — Odwraca się, a ja wbijam wzrok w niebieski materiał ręcznika, którym TaeTae wyciera swoje duże dłonie, o wiele większe od moich. Zawsze się naśmiewał — oczywiście bez cienia złośliwości — porównywając nasze palce. Jego — długie, moje — znacznie krótsze i w dodatku pulchne.
— Hej, Jimin... — Zbliżył się i ujął moją twarz w swoje lekko wilgotne dłonie. Nasze spojrzenia się spotkały. Moje było przepełnione niepewnością, jego — łagodnością, która sprawiła, że przestałem się bać.
— Ja wiem, że lecisz na Jeongguka, ale...on nigdy nie będzie kochał cię tak mocno jak ja — zapewniłem, bardzo chcąc przekonać Tae, żeby odpuścił sobie Królika ( tak zwykłem nazywać Jeongguka ).
Wpatrywałem się w twarz TaeTae, próbując odgadnąć jego myśli. Wtedy zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałem — pocałował mnie. Wpił się znienacka w moje usta, wtargnął językiem między wargi, a ja, z początku osłupiały z zaskoczenia, w końcu zacząłem oddawać pocałunki, jeden po drugim, przyciągając Taehyunga jeszcze bliżej.
To była w tamtym momencie najszczęśliwsza chwila w moim życiu. Zrozumiałem, że wygrałem starcie z Jeonggukiem. Tae wybrał mnie! Tak myślałem, ale wkrótce przekonałem się, że TaeTae miał inny plan. Plan, na który w życiu bym się nie zgodził, gdybym nie kochał Taehyunga wystarczająco mocno.
Wróciliśmy do pokoju. Tae usiadł między mną i Jeonggukiem. Zapomniał o oglądanym wcześniej filmie i oznajmił, że wpadł na pomysł, który sprawi, że żaden z naszej trójki nie będzie czuł się pokrzywdzony. Do dziś pamiętam jego słowa:
"Nie chcę wybierać między wami. Stwórzmy trójkąt. Róbmy to, co zwykle robią pary, tylko w trójkę. Chętnie spróbuję czegoś nowego. Z wami..."
A potem chwycił nasze dłonie, patrząc to na mnie, to na Jeongguka, który wkrótce się uśmiechnął, przystając na ten niedorzeczny pomysł.
— Jimin? — zapytał V, wlepiając we mnie pytające spojrzenie swoich ciemnych oczu.
— Dobrze. Zgadzam się — odpowiedziałem, siląc się na szczery uśmiech.
Wszystko we mnie krzyczało, że popełniam ogromny błąd. Niestety, mówiąc "nie", sam oddałbym TaeTae w ręce Jeongguka. A to w ogóle nie wchodziło w grę.
Nasz dziwny układ funkcjonował bez zarzutu. Próbowałem, dla dobra Tae, zaakceptować Jeongguka, jako drugiego chłopaka Taehyunga ( bo to ja byłem bez wątpienia tym pierwszym ). Chociaż z bólem serca patrzyłem, jak ten go całuje, mimo iż zaraz potem Tae całował mnie.
To Taehyung był w centrum, ja i Jeongguk tylko na nim skupialiśmy całą swoją uwagę, wobec siebie zachowując pewien dystans, który trwał od momentu, kiedy to Jeon zniszczył nasz duet i przekształcił go w trio.
Na szczęście Tae nie zauważał, albo też nie chciał zauważać naszej cichej rywalizacji.
Czułem się źle, jednak byłem bliżej Tae niż kiedykolwiek wcześniej, dlatego nie miałem zamiaru się wycofać. Kilka miesięcy później, pod koniec roku szkolnego zdarzył się moment, kiedy nie wytrzymałem. To właśnie wtedy postanowiłem, że się poddam. Mimo początkowego załamania, z czasem przekonałem się, że podjąłem dobrą decyzję, ponieważ zacząłem zauważać kogoś, kto zawsze był blisko i komu wcale nie byłem obojętny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top