III cz.2

    Wstrzymał oddech.

    Znieruchomiał z wyciągniętą ręką, jednak nie stracił opanowania. Zaczął wodzić spojrzeniem na boki, próbując się w ten sposób zorientować w sytuacji. Ostatnie osoby, które opuszczały salę, czym prędzej wbiegły po schodach, nie chcąc mieszać się w sytuację, w której obecna była broń.

    Zaległa kompletna cisza, którą wkrótce przerwał cichy, gardłowy dźwięk. Hyunwoo nie wiedział, do kogo należy ów śmiech, który zamroził mu krew w żyłach. Dotarła do niego woń alkoholu, a broń w rękach osoby nietrzeźwej była jeszcze bardziej niebezpieczna.

    Cholera...  —  zaklął w myślach, nie wiedząc, jak wybrnąć z tej sytuacji. Wszyscy gdzieś zniknęli, został sam na sam z osobą, która chciała go zabić.

    Wypuścił z płuc drżący oddech, a sekundę później przekonał się, że on oraz tajemniczy morderca jednak nie są jedynymi osobami w pomieszczeniu.

—  Minhyuk, proszę cię, nie rób tego...  —  powiedział Kihyun roztrzęsionym głosem, cały we łzach.

    Shownu poczuł jeszcze większy strach. Tym razem bał się o życie Yoo, który coraz bardziej zbliżał się do ogarniętego złością Minhyuka. Złapał go za wyciągniętą rękę, która trzymała pistolet, wciąż wycelowany w Hyunwoo, i zaczął szarpać, by zmusić Lee do opuszczenia broni.

    Minhyuk otrząsnął się, jakby dopiero teraz zauważył poczynania młodszego. Bez większego problemu wyrwał ramię z jego uścisku, a następnie zamachnął się i uderzył Kihyuna w twarz.

    Hyunwoo zeskoczył z ringu i rzucił się w kierunku Minhyuka. Nie zwracał uwagi na broń. Złość i chęć zemsty pchały go do przodu, jednak te wszystkie uczucia zostały w kolejnej sekundzie zastąpione przez szok i nadciągającą rozpacz.

    Padł strzał.

    Kihyun upadł na podłogę. Na jego piersi pojawiła się szkarłatna plama. Powiekszała się, barwiąc biały podkoszulek.

    Minhyuk ponownie wycelował broń w Hyunwoo, jednak ten wpatrywał się w Yoo, który przyłożył dłoń do miejsca, gdzie postrzelił go ten drań. Krew zaczęła przeciekać mu przez palce, a sam chłopak zaczął łapczywie łapać oddech, który stał się płytki i urywany. Ulatywał z niego, podobnie jak życie, które zostało mu niesłusznie odebrane...

—  Kihyun...  —  wyszeptał najstarszy, padając przy nim na kolana.

    Wonho, który przez cały ten czas obserwował sytuację, pojawił się, niestety za późno  —  za długo zwlekał  —  i odebrał Minhyukowi broń. Uderzył go kolbą pistoletu w skroń, odbierając mu przytomność.

    Shownu tego nie dostrzegł. Wziął Kihyuna w swoje ramiona i na tyle, na ile mógł  —  przytulił, szeptając mu do ucha, że wszystko będzie dobrze.

—  Hyunwoo...  —  wyszeptał z trudem Kihyun, zaciskając palce na dłoni starszego.  —  Tak się...cieszę, że...że nic ci...nie jest...

—  Spokojnie, nic nie mów...  —  powiedział Shownu, krztusząc się łzami. Odgarnął z czoła Kihyuna wilgotne kosmyki włosów i złożył na jego skórze czuły pocałunek, tak samo, jak podczas ich pierwszej i zarazem ostatniej nocy.

—  Kocham cię, pamiętaj o tym...  —  wyszeptał Yoo słabym głosem, zanim zamknął oczy i odpłynął w sen, z którego już nigdy nie miał się obudzić.

    Ramiona Hyunwoo zatrzęsły się od spazmatycznego płaczu. Zaczął kołysać się wraz z martwym ciałem Kihyuna, które wciąż do siebie przytulał.

—  Shownu...  —  Minęła chwila, gdy usłyszał tuż nad sobą cichy głos Hoseoka. Uniósł głowę i spojrzał na niego poprzez gęsta zasłonę łez.

    Zorientowawszy się, że przyjaciel wciąż trzyma pistolet, którym powalił Minhyuka, ostrożnie ułożył na podłodze bezwładne ciało Kihyuna, a następnie pochwycił nadgarstek Wonho i przystawił sobie broń do czoła.

—  Zrób to...  —  wyszeptał drżącym, ale pewnym głosem, zdecydowany, by dołączyć do swojej pierwszej prawdziwej miłości.

    Upadł na głowę, jeśli myślał, że Hoseok spełni jego prośbę. Jednak nie mógł się powstrzymać i krzyknął:

—  NO, ZRÓB TO! ZASTRZEL MNIE!

—  Nigdy tego nie zrobię, rozumiesz?  —  powiedział Hoseok, odkładając broń na podłogę. Ostrożnie kopnął pistolet, który potoczył się aż pod sam ring, mijając po drodze nieprzytomne ciało niedoszłego zabójcy Shownu.

—  Nigdy tego nie zrobię  —  powtórzył łagodniejszym tonem, podnosząc z podłogi zrezygnowanego przyjaciela, dla którego życie skończyło się z chwilą odejścia Kihyuna z tego świata  —  Nawet jakbyś miał mnie za to znienawidzić  —  dodał, przytulając Hyunwoo, który znów zaczął płakać.

~•~

Przepraszam Moonchild9406, wiem, że miało być trochę inaczej... XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top