*×9×*
Lekko uchyliłem powieki i rozejrzałem się dookoła. Zauważyłem śpiącego w najlepsze Węgry i... no właśnie. Puste łóżko Niemiec.
Zerwałem się z posłania. Miałem w głowie najczarniejsze scenariusze. Bałem się, że ktoś go porwał, ale szybko odrzuciłem tę myśl. Przecież gdyby ktoś go porwał, to czemu niby miałby nas zostawiać? Przecież mógł nas wziąć ze sobą, ewentualnie zabić. Nic takiego nie miało miejsca, więc zszedłem na inny tor. Co jeśli on poszedł wydać nas III Rzeszy? Niby mówił, że to jego wróg i go nienawidzi, ale może to wszystko było tylko jedną, wielką, nieśmieszną grą?
Postanowiłem pójść się przewietrzyć i przy okazji rozejrzeć po okolicy. Wyszedłem przed dom, a moim oczom ukazał się widok, którego bym się nie spodziewał. Był to Niemcy palący papierosa. Jak tylko mnie zauważył, od razu do mnie podszedł.
— Witaj Polen. Jak się spało? — zapytał z uśmiechem.
— Było naprawdę wygodnie. Lepiej niż w moim własnym domu! — zaśmiałem się.
— Cieszę się. A właśnie, skąd się wziąłeś na tych terenach? Myślałem, że byłeś gdzieś na ziemiach okupowanych.
— Rzeczywiście tam byłem, ale aktualnie jest tam jeszcze bardziej niebezpieczna atmosfera niż wcześniej, ponieważ trwa tam wojna ZSRR z III Rzeszą. Węgry widział jak sowieckie wojska się do nas zbliżały, więc stwierdził, że powinniśmy uciekać. — wyjaśniłem.
— Przykro mi. — odparł smutno.
— Nie martw się. Przecież to nie twoja wina! — Uśmiechnąłem się ciepło.
On nie był potworem jak III Rzesza. Widać, że jest mu przykro z powodu tego, jak sprawy się potoczyły. Naprawdę jest mi go żal. Chciałbym go przytulić i powiedzieć, że wszystko jest ok, ale... niestety nie do końca tak było. Cała Europa została zajęta przez aktualnie dwa najsilniejsze państwa. Z biegem czasu nawet USA spadło na niższe miejsce, ale nadal był to jedyny kraj, który mógłby cokolwiek zrobić.
Pomimo wszystko przytuliłem go.
— Chciałbym żeby to wszystko się już skończyło. — szepnął mi do ucha.
— Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. — Po tych słowach staliśmy tak jeszcze chwilę.
— Ohoho! Polskaaa co to za romanse beze mnie? — Rozbrzmiał głos za nami.
Błyskawicznie oderwałem się od Niemiec.
— W-Węgry! T-to nie tak jak myślisz! — mówiłem zmieszany.
— Haha! Spokojnie, przecież nie będę cię za to bił. — zaśmiał się.
Kiedy sytuacja się nieco uspokoiła, Niemcy zaprosił nas na śniadanie. Obaj byliśmy zdziwieni. Od kiedy jesteśmy pod okupacjami, jedyny posiłek jaki jemy to pożywny obiad.
Weszliśmy za Niemcem z powrotem do domu. Zasiedliśmy przy stole i czekaliśmy aż gospodarz przyniesie nam śniadanie. Wielokrotnie pytaliśmy się go, czy niepotrzebuje pomocy, a on na to:
— Poradzę sobie!
Po niedługiej chwili śniadanie stało już przed nami. Była to jajecznica z kilkoma kromkami chleba. Nie mieliśmy pojęcia skąd on to wziął, ale nie narzekaliśmy. Od razu zaczęliśmy jeść.
Było przepyszne! Może to ze względu na umiejętności gotowania Niemiec, albo dlatego, że nie jedliśmy nic "normalnego" od lat. Zwykle były to posiłki z puszek.
Kiedy skończyliśmy jeść, zaczęliśmy szykować się do wyjścia. Przecież dzisiaj mamy iść z Niemcami do bunkru Wielkiej Brytanii.
Nie wiedzieliśmy co może nas spotkać po drodze, dlatego wzięliśmy jeden, mały plecak, a do jego wnętrza zapakowaliśmy drobny prowiant, litrową butelkę wody i malutką, podręczną apteczkę. Niemcy założył plecak i wszyscy udaliśmy się do bunkru.
Bez żadnych problemów udało nam się przejść przez ziemie Niemieckie. Teraz musieliśmy tylko przejść po terenie okupowanym przez III Rzeszę i udać się do odpowiedniego lasu. Niby bardzo proste, a jednak tak skomplikowane.
Wyjrzeliśmy zza jednego z budynków. Było pusto. Już miałem pójść do przodu, ale zostałem złapany i pociągnięty do tyłu przez Węgry. Straciłem równowagę, ale na szczęście mój brat mnie przytrzymał.
— O co ci chodzi?! — Zdenerwowałem się.
— Ciii... — Węgry przyłożył mi do buzi dłoń.
Minęła chwila, a ja już wiedziałem co się właśnie wydarzyło. Z jednej uliczki właśnie wychodził III Rzesza. Gdyby nie Węgry, zostałbym zauważony.
Staliśmy chwilę za budynkiem i próbowaliśmy usłyszeć, o czym rozmawia ze swoim żołnierzem. Teraz każda, nawet najkrótsza informacja jest na wagę złota. Praktycznie wszystko zostało pożądnie zatajnione. Nawet nasza organizacja, która jest specjalnie przygotowana, nie może niczego się dowiedzieć.
— Panie! Amunicja nam się kończy! Żołnierze też już ledwo zipią. Nie pociągniemy tak długo! Najrozsądniej byłoby się teraz poddać! — powiedział poddenerwowany żołnierz.
— Rozsądek? Już dawno się go pozbyłem. Jak jeszcze raz wspomnisz mi o poddaniu się, to osobiście cię rozstrzelam! — Zagroził swojemu podwładnemu.
— D-dobrze... p-przepraszam.
Nagle usłyszeliśmy bieg i krzyki innych żołnierzy.
— Panie! Więźniowie! O-oni uciekli! — wydyszał jeden z nich.
— Co!? — wrzasnął wkurzony nazista. — Jesteście bezużyteczni! Nawet więzieniów nie potraficie dopilnować.
— Ale to Pan nam kazał... — zaczął jeden z żołnierzy. Niestety nie dokończył, ponieważ miedziana kula trafiła w jego czaszkę, a ciało bezwłanie upadło na twardą ziemię.
Prawie krzyknąłem, ale Niemcy zakrył moją buzię w odpowiednim momencie. Niestety, usłyszeli mnie.
— Macie zabezpieczyć cały teren. Jeżeli kogoś znajdziecie, to macie go od razu do mnie przyprowadzić. — powiedział III Rzesza i odszedł.
Kilkoro żołnierzy zaczęło iść w naszą stronę. Zaczęliśmy uciekać. Zauważyli nas i biegli centralnie za nami.
— Gdzie biegniemy!? — zapytał Węgry.
— Za granicę sowiecką nie przejdą! — odparłem i pobiegłem w odpowiednią stronę, a za mną ruszyli Niemcy i Węgry.
×××××××××××××××××××××××××
Wczoraj niestety nie miałam za bardzo jak napisać, więc jest dzisiaj iiiii w sumie, to całkiem długi.
Bajuuuu 🍻💜
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top