*×27×*
Z wielką pomocą żołnierzy, udało się donieść Francję do bazy. Właśnie leżał w tym samym pokoju co Węgry i miał bandażowaną ranę na brzuchu.
Miałem ogromne wyrzuty sumienia. Najwyraźniej mój brat to zauważył.
- Polska? Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
- Nic nie jest w porządku... to moja wina. - odpowiedziałem. - Gdybym go wtedy nie zostawił to nic by się nie wydarzyło!
- Polska! Nawet tak nie mów! - Przytulił mnie. - To nie twoja wina. Gdybyś tam został, tobie również stałaby się krzywda. Francja stanął w twojej obronie i za to powinieneś być mu wdzięczny, a nie obwiniać za wszystko siebie. - szeptał mi spokojnym głosem do ucha.
- M-może i masz rację. - Wtuliłem się w jego szyje, a on zaczął lekko głaskać mnie po głowie.
Szwajcaria odeszła od Francji i przykryła go ciepłą kołdrą. Bez zastanowienia podszedłem do niego.
- Francja... jak się czujesz? - zapytałem przygnębiony.
- Oh, Pologne. Bywało lepiej, ale nie jest też najgorzej. - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Przepraszam... - szepnąłem i klęknąłem przy jego łóżku. - Naprawdę mi przykro...
- Nie masz za co przepraszać. To nie była twoja wina. Powinieneś cieszyć się, że tobie nic nie jest. - Położył rękę na moim ramieniu.
Ja jedynie pokiwałem głową. Nagle do pomieszczenia wszedł Wielka Brytania.
- Witaj France. Widzę, że czujesz się już odrobinę lepiej. Bardzo mnie to cieszy. Czy będziesz w stanie potem opowiedzieć nam co się wydarzyło? - spytał.
- Owszem. Mogę nawet teraz. - zaśmiał się.
- Nie, nie. Teraz odpocznij, a potem porozmawiamy. - Wielka Brytania delikatnie pogłaskał Francję po głowie.
- No dobrze... - wymamrotał Francja.
Ułożył się wygodnie, a następnie zamknął oczy i zasnął.
Ja, żeby nie przeszkadzać mu w spoczynku, podszedłem z powrotem do łóżka Węgier, natomiast Wielka Brytania wyszedł.
Położyłem się na łóżku, kładąc lekko głowę na kolanach brata. Zawsze uwielbiałem leżeć w ten sposób.
- Myślisz, że uda nam się wygrać? - zapytałem cicho.
- Pewności nie mam, ale wierzę w to z całego serca. - odparł Węgry.
- Ja też...
Trwaliśmy w takiej pozycji przez spory okres czasu. W pewnym momencie zaczęliśmy nawet cicho śpiewać. Tak bardzo mi tego brakowało...
- Pologne, możesz zawołać La Grande-Bretagne? - zapytał Francja, który dosłownie przed chwilą się obudził.
- Oczywiście! - Od razu wstałem z posłania i wybiegłem z budynku.
Nie do końca wiedziałem, gdzie mógłbym go znaleźć, więc pobiegłem do bunkru, gdzie rano zaprowadził mnie Francja.
Przed drzwiami stali żołneirze. Podszedłem do nich i poprosiłem, aby zawołali Wielką Brytanię. Oni jedynie pokiwali głowami i poszli po niego.
- Poland? Co się stało? - zapytał WB.
- Francja się obudził i poprosił, abym cię przyprowadził. - wytłumaczyłem.
-W porządku. Chodźmy! - stwierdził i już zaraz byliśmy w drodze do pomieszczenia szpitalnego.
Podeszliśmy do łóżka Francji i usiedliśmy na krzesłach obok.
Francja od razu podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął opowiadać.
- Niestety, Pologne biegł za szybko i zgubiłem go. W pewnym miejscu było rozwidlenie i nie miałem pojęcia gdzie się dalej kierować, więc pobiegłem jedną ze ścieżek. Niestety, okazała się trefna, więc szybko zawróciłem i wybrałem inną. Na moje szczęście, ta była odpowiednia. Stanąłem na chwilę, aby złapać oddech i nagle zauważyłem Troisième Reich, który przykładał broń do głowy Pologne. Od razu ruszyłem mu na pomoc. Zrobiłem małe zamieszanie i Polsce udało się uciec. Reich zauważył, że próbuje uciec, więc w niego strzelił. Na szczęście chybił. Zagrodziłem mu drogę i krzyknąłem do Pologne, aby uciekał. Wtedy zostałem sam z Rzeszą. Nie chciał mi odpuścić. Strzelił mi w brzuch. Ja za to trafiłem go w nogę. Był zbyt zajęty bólem, więc wykorzystałem to do ucieczki. Począłgałem się w krzaki. Niestety były ostre, dlatego mam pociętą twarz. Potem myślałem, że już po mnie, ale na szczęście przybył Pologne i mi pomógł. - Spojrzał na mnie z uśmiechem.
— A co się stało z Third Reich? — dopytał Wielka Brytania.
— Słyszałem jakieś kroki. Podejrzewam, że jego żołnieże po niego przyszli i mu pomogli.
Francja opowiadał jeszcze dobre pół godziny. Mówił o wszystkim z dokładnymi szczegółami. Byłem wręcz zdumiony tym, jak wspaniałą ma pamięć.
Nagle usłyszeliśmy głośny huk. Wszyscy w sali szpitalnej gwałtownie się zerwali. Nagle poczułem coś niepokojącego.
Zapach dymu.
××××××××××××××××××××××××××××××
Kooooolejna część!
Szczerze, nie mam pojęcia ile to jeszcze będzie miało rozdziałów, ale jestem niemal pewna, że jesteśmy dalej niż w połowie.
Noalecóż.
Do następnego!
Bajuuuu
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top