*×25×*
Całą noc spędziłem na krześle, stojącym tuż obok lekarskiego łóżka, na którym leżał mój brat. Bałem się odstąpić go chociaż na krok.
Inne kraje, nawet on sam, proponowały mi, abym położył się w innym pokoju, jednak ja chciałem zostać tutaj.
Przez calusieńką noc, moja dłoń bez ustanku trzymała tą Węgier.
Z rana obudziły mnie ciągłe dźwięki strzelb i karabinów. Rozejrzałem się po białym pokoju, a zaraz skupiłem swój wzrok na twarzy mojego brata.
Było mi bardzo przykro z powodu jego oka. Zostało ono dokładnie oczyszczone i zabandażowane. Niestety tylko tyle można było zrobić.
Nagle drugie, zdrowe oko Węgier się uchyliło. Od razu spojrzał na mnie i uśmiechnął się miło. Przytuliłem go delikatnie, co oddał niemal od razu.
Cieszę się, że żyje i może to zrobić.
— Mogłeś spać z innymi. Byłoby ci wygodniej. — powiedział mi prosto do ucha.
— Wolałem zostać tu z tobą. — westchnąłem. — Jesteś głodny? —spytałem.
— Trochę. — odpowiedział.
— Poczekaj chwilę. Może uda mi się znaleźć coś do jedzenia. — oznajmiłem i wyszedłem z pokoju.
Pokierowałem się prostym i długim korytarzem. Szczerze, nie miałem pojęcia gdzie idę, ale jako, że to jedyna droga to musi dokądś prowadzić.
Udało mi się dojść do nieco większego i również białego pomieszczenia. Na środku stał stół, a przy nim parę krajów. Podszedłem do nich.
— Oh, guten morgen Polen! — Pierwszy przywitał mnie Niemcy z bandażami na rękach.
— Witaj Niemcy. Jak się czujesz? — Usiadłem obok niego.
— Naprawdę dobrze. Dziękuję, że pytasz, a jak z Węgrami?
— Eh...bywało lepiej, a tak w ogóle to jest możliwość zrobienia jakiegoś posiłku? Jestem trochę głodny, a przy okazji zaniósłbym też trochę bratu.
— Owszem. Mogę coś wam zrobić. — Uśmiechnął się Niemcy.
— W porządku. Bardzo dziękuję! —Odwzajemniłem uśmiech.
Niemcy wstał i podszedł do małej kuchenki. Zaczął wyjmować z szafki naczynia i różne składniki.
— Mogą być naleśniki? — zapytał.
— Tak oczywiście! — odpowiedziałem zdumiony. — Kocham naleśniki!
Niemcy jedynie się zaśmiał i wrócił do przygotowywania śniadania.
Ja w tym czasie siedziałem przy stole i, jak to mam w zwyczaju, rozmyślałem. Tym razem pomyślałem o pierwszej grupie z drugiego oddziału.
Nic mi o niej nie wiadomo. Mam nadzieję, że dają radę.
Moje rozmyślenia przerwały pięknie pachnące naleśniki, które Niemcy położył na stole.
— Proszę, możesz je wziąć.
— Dziękuję jeszcze raz. — powiedziałem i zabrałem talerz z jedzeniem do miejsca, gdzie przebywał Węgry.
— Proszę. — Usiadłem na łóżku brata i podałem mu talerz.
Oboje jedliśmy ze smakiem. Niemcy jest naprawdę uzdolniony kulinarnie!
— Pologne, możemy porozmawiać? — Usłyszałem za sobą głos Francji.
Spojrzałem się na niego, a potem na Węgry. Ten tylko pokiwał mi głową na znak, że powinienem pójść. Tak też zrobiłem. Wstałem z miękkiego posłania i ruszyłem za Francją.
Wyszliśmy na dwór i zaraz pokierowaliśmy się w stronę małych, drewnianych drzwiczek. Przy nich stali żołnierze, którzy od razu nas wpuścili do środka. Zeszliśmy po betonowych schodkach i zaraz byliśmy w małym pomieszczeniu z mapą, które oświetlała jedna, żółta lampa.
Stanąłem tuż przy stole i czekałem na rozwój sytuacji. Zaraz zauważyłem wychodzących z innego pokoju Wielką Brytanię oraz USA.
— USA? Co ty tu robisz? — zapytałem.
Przecież wojna trwa również u niego!
— O, witaj Poland. — Pomachał mi na przywitanie. — U mnie jest o wiele spokojniej, od kiedy zaczęliście bunt. III Rzesza, jak i ZSRR wycofali swoje wojska i wrócili tutaj. U mnie został mój brat - Kanada, aby na bieżąco informował mnie co się dzieje. Razem ze mną przyleciało tu więcej wojska oraz zaopatrzenia. Dostałem również informację o sojusznikach wrogów.
— To świetnie! — krzyknąłem uradowany.
— W porządku. Poland, mamy do ciebie pewną sprawę. — zaczął Wielka Brytania, a ja pokiwałem do niego głową na znak, że może kontynuować. — Otóż, potrzebujemy kogoś małego i zwinnego. Musisz przedostać się między tym całym zamieszaniem i dotrzeć do bazy USSR. Potrzebujemy informacji na temat pierwszej grupy z drugiego oddziału. Czy zgadzasz się?
— Tak, oczywiście! — odrzekłem.
— W porządku. Tutaj masz telefon, na którym jest numer tylko do mnie. Od razu po rozejrzeniu się po tamtejszej okolicy zadzwoń do mnie i zdaj raport. Wtedy będziemy wiedzieli, czy wysyłać tam więcej ludzi, czy nie jest to niezbędne. Wszystko jasne? — spytał WB.
— Tak.
— W takim razie powodzenia! Francja pójdzie z tobą, aby cię osłaniać.
Ja tylko kiwnąłem głową, zabrałem telefon i wybiegłem z budynku, a tuż za mną Francja z karabinem. Biegł około metr za mną. Wielka Brytania miał racje. Jest tu spore zamieszanie. Zresztą nic dziwnego. Przecież trwa wojna!
Biegłem najszybciej jak mogłem. Zbiegłem nieco z toru, aby nie być całkowicie na widoku. Co chwilę musiałem wymijać drzewa i krzewy, znajdujące się na mojej drodze. Widziałem w oddali wyjście z tego małego lasku, w którym się znajdowałem.
Nagle usłyszałem huk i zauważyłem pocisk tuż przede mną. Bardzo gwałtownie się zatrzymałem, przez co straciłem równowagę i upadłem. Spojrzałem w stronę, z której usłyszałem huk. Zauważyłem chudą postać w czarnym, wojskowym mundurze. Widziałem ten wielki uśmiech, przerażający śmiech oraz piekielny płomień w oczach.
To był III Rzesza.
××××××××××××××××××××××××××××××
Proszę bardzo! Kolejny rozdział ^^
Nie do końca wiem co tu napisać, więc życzę wam po prostu spokojnej nocy/ dnia (zależy kiedy to czytacie).
Do następnego! :3
Bajuuu
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top