*×15×*
Wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, a moje serduszko pękało.
Chciałem przecież o tym zapomnieć i...
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie uścisk USA.
- Zrobię wszystko, żeby przyprowadzić do ciebie brata i przyjaciela. Obiecuję. - powiedział prosto do mojego ucha.
- D-dziękuję... - Wtuliłem się w jego szyje.
Stany Zjednoczone zatrzymał się u nas na trzy dni. W tym czasie nie wychodziliśmy z bunkru. Wszyscy siedzieliśmy w jednym pokoju i słuchaliśmy planów, które były przygotowywane przez Wielką Brytanię, Francję i oczywiście USA.
Wiele osób miało ciekawe, i co najważniejsze, "realne" pomysły. Ja jednak wolałem się przysłuchiwać. Wolałem przeanalizować wszystko bardzo dokładnie, aby potem nie było żadnych problemów.
Po tych trzech dniach, w których trwała naprawdę napięta atmosfera, USA musiał już wracać do siebie.
Pożegnał się z nami wszystkimi i wraz z Francją wyszli. Z tego co wiem, Francja miał odprowadzić go do ustalonego miejsca, a potem jego wojsko miało go stąd zabrać.
USA uprzedzi nas około tydzień przed wojną, abyśmy mogli się przygotować. Pomimo tego, wiele osób już zaczęło przygotowania. Niestety, nawet jeśli bym chciał, to nie mogę.
- Jak Francja wróci, to obejrzy twoją nogę. - oznajmił UK, a ja tylko przytaknąłem.
Odczekałem niedługą chwilę, a po pewnym czasie otworzyły się drzwi.
- I jak? - zapytała Szwajcaria.
- Został bezpiecznie przekazany swojej armii. - powiedział szczęśliwy.
- Francjo, obejrzyj proszę nogę Polski. - poprosił Wielka Brytania.
- Jasne! - Francja zdjął kurtkę i podszedł do mnie.
Podwinął nogawkę moich spodni i zaczął przyglądać się nodze. Co jakiś czas delikatnie przyciskał w niektórych miejscach. Dobrze widział, kiedy mnie bolało, a kiedy nie.
- Myślę, że jeszcze około trzech, czterech dni i będziesz mógł stanąć o własnych siłach - stwierdził, a ja w głębi serca bardzo się cieszyłem.
Przez resztę dni nie działo się praktycznie nic. Leżałem znudzony na kanapie i czekałem aż noga mi wyzdrowieje.
Pewnego dnia do bunkru został przyprowadzony Czechy. Był w okropnym stanie...
Od razu poderwałem się z kanapy, aby on mógł się na niej połóżyć.
- Pologne, nie powinieneś wstawać! - odezwał się Francja.
- Mi już nic nie jest! Zajmijcie się nim! - Wskazałem na Czechy.
Francja tylko kiwnął głową i ułożył mniejszy kraj na kanapie. Wziął jakiś ręcznik, nasączył go chłodną wodą z wiaderka i przyłożył do czoła Czech.
- Co się stało? - podszedł Wielka Brytania.
- Szwajcaria go znalazła i kazała przyprowadzić. Ma mnóstwo ran ciętych i niesamowitą gorączkę. - Francja otarł pot z czoła.
- A gdzie ona jest?
- Znalazła jeszcze kilka innych państw. Z tego co mówiła, to chyba wszystkie są słowiańskimi narodami.
- Przyprowadzi ich tu?
- Na razie została, aby z nimi pogadać. Podobno mają jakieś informacje. Jeżeli da radę, to ich tu przyprowadzi.
- Może wysłać do niej kogoś?
- Ok, ale ja też muszę pójść, bo nikt oprócz mnie i Szwajcarii nie wie gdzie oni są.
Wielka Brytania tylko pokiwał głową. To była moja szansa!
- Ja mogę pójść! - Zgłosiłem się.
- Poland, ale ty nie powinieneś. - stwierdził UK.
- No proszę was! Chcę się w końcu do czegoś przydać, a nie siedzieć i czekać na najgorsze. Poza tym, po tym wszystkim powinienem złapać trochę powietrza i się rozruszać. - oznajmiłem.
- Eh... Polska pierwszy do walki... No jasne. - zaśmiał się Wielka Brytania. - Możesz iść, ale uważaj!
- Oczywiście! - Uśmiechnąłem się.
- Pologne, chodź! - zawołał Francja w tym samym czasie zakładając kurtkę.
- Już idę! - krzyknąłem i pobiegłem po swoją kurtkę.
- Ok, my już możemy iść. Podczas naszej nieobecności zajmij się Czechami! - powiedział do Wielkiej Brytanii i wyszedł. Oczywiście ja z nim.
Czas pomóc słowiańskim narodom!
××××××××××××××××××××××××××××××
Miał być wczoraj, ale zasnęłam xD
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top