*×11×*

Nawet nie wiem, kiedy urwał mi się film. Obudziłem się na twardej i zimnej ziemi. Zacząłem sobie wszystko przypominać. Rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Węgier oraz Niemiec.

- Mam nadzieję, że żyją... - szepnąłem smutno.

Uklęknąłem, wyjąłem różaniec, złożyłem ręce i zacząłem się modlić. Dawno tego nie robiłem. Głównie skupiałem się na tych wszystkich zadaniach od Wielkiej Brytanii oraz Francji i odzyskaniu wolności, że całkowicie zapomniałem o najpotężniejszej osobie, która zawsze jest zdolna do pomocy.

Zapomniałem o Bogu.

Modliłem się i błagałem o odpuszczenie grzechów. Kiedy już skończyłem w moim sercu rozeszło się przyjemne i kojące ciepło. Wiedziałem, że on nade mną czuwa.

Nagle usłyszałem kroki i zauważyłem niewyraźną linię światła. Szybko schowałem różaniec do kieszeni i spojrzałem w odpowiednią stronę. Był to nie kto inny, niż ZSRR. Ukucnął tuż przede mną i powiedział.

- Biedny, mały Польша. Znowu w zamknięciu. Powinieneś się cieszyć, że jesteś u mnie, a nie u tego psychola. - Zaśmiał się.

- Z czego niby mam się cieszyć? Oboje jesteście potworami! - powiedziałem nieco przerażony.

- Hmm... w sumie, to masz rację. - Wybuchł śmiechem, a ja patrzyłem się na niego z przerażeniem. - Wybacz mój drogi, ale obowiązki wzywają. - powiedział na szybko i wyszedł.

Znowu nastała ciemność, ale udało mi się dostrzec mały błysk. Były to klucze. Nie miałem jednak pewności, że były one akurat do mojej celi. Spróbowałem po nie sięgnąć. Nic z tego, są za daleko. Rozejrzałem się po ziemi. Kawałek ode mnie znajdował się średniej długości patyk. Sięgnąłem po niego. Szczerze, ledwo mi się to udało.

Dzięki niemu dałem radę złapać srebrny przedmiot. Były to dwa masywne klucze, przyczepione do metalowego koła. Bez większych problemów udało mi się otworzyć moją celę. Wtedy zacząłem się zastanawiać, czemu były dwa.

Może były one do jednej z cel, które znajdowały się dookoła mojej. Sprawdziłem, czy klucz pasował do którejkolwiek z cel. Okazało się, że tak. Jeden z zamków się otworzył, a wraz z nim drzwi.

Wszedłem do środka i zauważyłem jakąś postać. Była przypięta kajdankami do ściany. Podszedłem do niej. Miała na głowię nieco brudną i zakurzoną uszankę. Spojrzałem na jego twarz.

- Rosja! To ty!? To naprawdę ty?! - Lekko nim potrząsnąłem.

Chłopak zaczął się powoli przebudzać.

- Польша? - wyszeptał cicho.

- Tak to ja. Poczekaj, już cię uwalniam. - oznajmiłem i zacząłem rozkuwać go z kajdan.

Po niedługiej chwili, był już wolny. Delikatnie obtarł swoje nadgarstki i spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

- D-dziękuję ci.

- Nie ma sprawy, a teraz chodź!

Szybko wyszedłem z celi, a Rosja za mną. Poszliśmy w stronę domniemanego wyjścia. Po drodze zauważyliśmy ciekawy, a jednocześnie niepokojący widok. Byli to Węgry oraz Niemcy, którzy siedzieli skuci na środku dużego pomieszczenia. Dookoła aż roiło się od żołnierzy ZSRR.

Wraz z Rosją ukryliśmy się za jedną ze ścian i patrzyliśmy na rozwój wydarzeń. Przecież pewne było, że nie wyjdziemy z tego miejsca bez moich przyjaciół, a już szczególnie brata!

Nagle z hukiem otworzyły się główne drzwi. Stali w nich żołnierze III Rzeszy. Po chwili przd nich wyszedł on sam. Podszedł pewnym krokiem do Związku Radzieckiego.

- Chcę całą trójkę. - powiedział pustym głosem.

- Hm? Po co ci? - spytał wyraźnie zmieszany ZSRR.

- Nie powinno cię to interesować. Chcę ich, bo już drugi raz mi się narazili, a już szczególnie Polen. - Serce mi stanęło, gdy tylko to usłyszałem.

- Германия ci oddam, oczywiście za odpowiednią sumę, ale ani Венгрия, ani tymbardziej Польша nie dostaniesz! - krzyknął sowiet.

- Hę? A to niby dlaczego? Może mamy ten sam pomysł na niego?

- To zależy co masz na myśli.

- Ostatnio między moimi żołnierzami przewinęła się plotka o ruchach oporu, utworzonych przez resztę Europy. Wiem dobrze, że jeżeli coś takiego by istniało, to Polen byłby w to zamieszany. Jeżeli będę miał i jego, i Ungarn, to w bardzo łatwy sposób zmuszę go do gadania. - Zaśmiał się nazista.

- Czyli mamy taki sam pomysł. Może uda nam się dojść do porozumienia?

- Jak najbardziej przyjacielu.









××××××××××××××××××××××××××××××

Mam nadzieję, że nie zchrzaniłam tej części aż tak bardzo i mniej więcej rozumiecie co się dzieje '^^

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top