(♡)
♡
Pierwsze krople deszczu rozbiły się o ziemię, gdy Jimin przystanął przed drzwiami domu państwa Min. Wziął głęboki oddech i uniósł dłoń, by zapukać, jednak wtedy do jego uszu dotarły pierwsze dźwięki pianina. To mogło oznaczać tylko jedno. Nie uniknę spotkania z Yoongim — pomyślał i trzęsącą się dłonią zapukał niezbyt mocno w drewnianą powłokę.
W myślach odliczał do dziesięciu, potem od nowa, tym razem do dwudziestu. Wtedy też zdał sobie sprawę, że chłopak siedzący przy pianinie go nie słyszy. A państwa Min najwyraźniej nie ma.
Nie chciał, ale zmusił się i przemknął w kierunku tarasu. Tak, jak podejrzewał, drzwi były otwarte. Już z daleka mógł dostrzec blondyna, który z zapamiętaniem grał dobrze znaną Jiminowi melodię. Młodszy przysłuchiwał się jej nie raz, siedząc bezpieczny w swoim pokoju i przede wszystkim pewien, że starszy go nie zauważy.
Ale teraz...
Postąpił kilka kroków naprzód i bezszelestnie wszedł do minimalistycznie urządzonego salonu. Powiódł wzrokiem po obszernym wnętrzu, jednak szybko powrócił spojrzeniem do Yoongiego, który, siedząc odwrócony plecami, nie miał pojęcia o obecności Jimina.
Młodszy nie wiedział, jak zdobyć uwagę starszego. Nie miał odwagi się odezwać, a tym bardziej podejść bliżej, by stanąć w zasięgu jego wzroku. Czuł się niezręcznie, tak cholernie niezręcznie, że rzucił tęskne spojrzenie w kierunku okna swojego pokoju, które zalewane było strugami deszczu.
Nagle dźwięki pianina ucichły. Jimin wstrzymał oddech i wbił spojrzenie w starszego, który zapisał coś w nutach, wzdychając cichutko. Następnie sięgnął po telefon, najwyraźniej tracąc zapał do dalszej gry.
Park otworzył usta, by się odezwać, jednak w ostatniej chwili wycofał się, uważnie obserwując każdy ruch Yoongiego.
— Cholera... Jak to?... — wyszeptał nagle starszy i zerwał się z miejsca.
Jimin wzdrygnął się i cofnął o krok, wlepiając spłoszony wzrok w chłopaka, który kompletnie zaskoczony, nie wiedział, co powiedzieć na widok swojego sąsiada. Właśnie odczytał wiadomości od Jungkooka, żałując, że nie zrobił tego wcześniej, ponieważ Jimin już u niego był.
— Ja właśnie przyszedłem, bo... — Jimin w końcu zdecydował się odezwać, jednak nagle zdał sobie sprawę, że zapomniał, w jakim celu udał się do domu państwa Min. Jego mama prosiła, by pożyczył... No właśnie, co?
Spalił buraka, wlepiając wzrok w czubki swoich butów. Nie chciał już nic mówić, by nie robić z siebie jeszcze większego idioty.
Yoongi mógł myśleć tylko o tym, jak wykorzystać obecną sytuację, by przeprosić Jimina. Postanowił nie owijać w bawełnę, nie krążyć wokół tematu, ale prosto z mostu powiedzieć to, co powtarzał sobie w myślach tysiąc razy.
— Przepraszam cię, Jimin — powiedział, nim ogarnęły go wątpliwości, czy aby na pewno dobrze to wszystko rezegrał. Jimin uniósł głowę i popatrzył na Mina lekko zaskoczonym wzrokiem. — Powinienem był się ujawnić, nawet chciałem, ale w ostatniej chwili...stchórzyłem — przyznał Yoongi z cieniem wstydu w głosie. — Wiem, że oszukując, tylko jeszcze bardziej pogorszyłem sytuację, ale...musisz wiedzieć, że wszystko, co do ciebie pisałem, było prawdą. Nie nabijałem się z ciebie w żaden sposób, po prostu... — Chłopak uśmiechnął się dyskretnie. — Bardzo lubiłem czytać to, co pisałeś o Yoongim...
Jimin miał dość. Starszy właśnie go przeprosił, przyznając, że nie pisał z nim złośliwie, a całkowicie szczerze. Jednak młodszy nadal miał ochotę zwiać stąd jak najszybciej, bo sytuacja nieco go onieśmielała. Nie powiedział nic, bo bał się, że głos zadrży mu niekontrolowanie.
— Jimin? — zagadnął tymczasem Yoongi. Park wbił w niego pytające spojrzenie. — Pamiętasz, jak napisałeś, że... — zaczął, zasiadając ponownie przy pianinie — chciałbyś zatańczyć przy dźwiękach jednego z moich utworów?
Oczy młodszego stały się okrągłe jak spodki. Nie, on chyba nie mówi poważnie — pomyślał, zdając sobie sprawę, że musi wycofać się jak najszybciej.
— To chyba nie jest dobry pomysł... — zaoponował, nerwowo splatając spocone dłonie za swoimi plecami.
— Nie musisz się wstydzić... No, proszę... — zaczął nalegać starszy, ale niezbyt nachalnie. Przesunął palcami po klawiszach instrumentu, następnie odwrócił głowę, posyłając Jiminowi zachęcający uśmiech.
Młodszy uświadomił sobie, że nie ma wyjścia. Poza tym, mnóstwo razy w wyobraźni odtwarzał podobną scenę, w której on, Jimin, tańczy, a Yoongi gra skupiony, od czasu do czasu zerkając na niego ukradkiem.
Chłopak potrząsnął głową, by odgonić od siebie tą jakże piękną, ale zawstydzającą wizję.
— No, dobrze — mruknął cichutko, próbując nie zwracać uwagi na swoje szybko pędzące serce oraz gorąco, które zaczęło wypełniać go od środka.
To, co działo się później, było dla Jimina jak sen. Z początku poruszał się dosyć niepewnie, ale taniec był jego największą pasją, w której potrafił za każdym razem całkowicie się zatracić. Zapomniał, gdzie jest, skąd wybrzmiewa melodia... Skupiał się tylko i wyłącznie na precyzyjnie kontrolowanych ruchach własnego ciała.
Poczuł się lepiej, stres minął, rytm serca uspokoił się, a jego umysł poszybował gdzieś daleko od miejsca, w którym się obecnie znajdował. Wyłączył się na otoczenie do tego stopnia, że nie zarejestrował ciszy, która nagle zapadła. Tańczył dalej, słysząc w głowie swoją własną muzykę.
Ocknął się dopiero po chwili, gdy wpadł w ramiona Yoongiego. Jak wyrwany z transu znieruchomiał, wlepiwszy okrągłe z przerażenia i zdziwienia oczy w twarz Mina, która znajdowała się w tym momencie tak blisko tej jego.
— Wybaczysz mi? No wiesz, tamto... — zapytał Min, obejmując Jiminiego jedną ręką w pasie, a drugą sięgając do jego twarzy, by odgarnąć z niej zbłąkany kosmyk blond włosów.
Jimin w odpowiedzi pokiwał głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie nawet krótkiego tak.
Yoongiemu najwyraźniej ulżyło, bo uśmiechnął się, cały czas obserwując idealne rysy młodszego i lekko rozchylone usta, które zastygły w niemym oczekiwaniu.
W oczekiwaniu na to, by spotkały się z tymi należącymi do niego.
Yoongi zbliżył się odrobinę, a Jimin przymknął oczy i wstrzymał oddech, gotowy na pocałunek, o którym marzył już od dawna.
Nagle w ciszy domu, zmąconej jedynie padającym na zewnątrz deszczem, rozległ się trzask drzwi frontowych. Spłoszony Jimin odsunął się w mgnieniu oka, a sekundę później rozniósł się głos pani Min.
— Złapał nas deszcz! Całkiem przemokliśmy! — Kobieta roześmiała się. Sekundę później pojawiła się w salonie. Zaraz za nią wbiegł pies, który na widok Jimina zaczął donośnie szczekać.
Jiminie cofnął się o krok, w kierunku drzwi tarasowych. Zanim ktokolwiek zdołał się odezwać, zabrał głos.
— Ja... — Chłopak zająknął się, cofając ku wyjściu. — Ja chyba muszę już iść... Do widzenia — rzucił, po czym wybiegł na zalewany deszczem taras.
♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top