(♡)

    Jimin nie miał ochoty opuszczać swojego pokoju, który stał się jego ulubionym miejscem, odkąd Min Yoongi wprowadził się wraz z rodzicami do sąsiedniego budynku.
Jednak uległ Jungkookowi, gdy przypomniał sobie, że obiekt jego westchnień wyszedł z domu ponad godzinę temu, dlatego bez przeszkód mógł opuścić swoje stanowisko obserwacyjne przy oknie. Dzisiaj w szkole przypadkiem podsłuchał, jak Yoon umawiał się z Tae, ale na co konkretnie - tego Jimin na zdołał wychwycić z ich krótkiej wymiany zdań.

—  Zamierzasz iść w tej koszulce?  —  zapytał Jeon, gdy Park wszedł do przedpokoju, ubrany w czarny t-shirt, którego nadal nie oddał Yoongiemu.

—  Przeszkadza ci to?

—  Nie ukrywam  —  odpowiedział Kook, posyłając przyjacielowi niezadowolone spojrzenie, jednak Chim je zignorował i w milczeniu zaczął wiązać buty.  —  A co, jeśli natkniemy się na Mina? Sam mówiłeś, że gdzieś wyszedł...

—  Wątpię. Pewnie jest u Tae i razem grają na konsoli. Często tak właśnie spędzają czas.  —  Blondyn wzruszył ramionami, zgarniając z wieszaka bluzę na wypadek pogorszenia pogody, które wczoraj zapowiadali w telewizji. - A tak w ogóle, to gdzie my idziemy?

—  Myślałem, żeby wybrać się do kina. Ale najpierw chciałbym się przejść, bo muszę z tobą o czymś pogadać.

    Jimin przystał na to. Oznajmił mamie, że wychodzi, po czym opuścił dom razem z Jungkookiem.
Ruszyli przed siebie, bez wyraźnego celu włóczyli sie po ulicach, aż w końcu zdecydowali się przysiąść na terenie ogrodzonego boiska do gry w koszykówkę, które teraz było kompletnie puste.

Nie spodziewali się jednak, że ten stan szybko ulegnie zmianie.

(♡)

—  Ha! Znowu wygrałem!  —  Uradowany Taehyung odtańczył taniec zwycięstwa, po czym opadł z powrotem na kanapę.  —  To co, rewanż?

—  A może byśmy tak w kosza poszli pograć?  —  zaproponował Yoon, nie mając ochoty spędzić kolejnej godziny przed telewizorem z padem w dłoniach.

—  W kosza?  —  Tae spojrzał w kierunku okna.  —  Zaraz zacznie padać.

—  Nie jesteś z cukru, nie roztopisz się.  —  Blondyn wstał i wyszedł do przedpokoju, by ubrać buty, a po drodze wstąpić do pokoju swojego przyjaciela, by zabrać stamtąd swoją piłkę, którą ostatnim razem tutaj zostawił.

    Pięć minut później chłopcy udali się w kierunku przyszkolnego boiska, na którym bardzo często rozgrywali mecze jeden na jednego.
Dopiero kiedy weszli na jego teren, dostrzegli Jimina, który wraz z Jungkookiem siedział na niewielkim murku.

—  O nie, tylko nie oni  —  jęknął Tae i chciał zawrócić, jednak Yoongi mu na to nie pozwolił.

—  Teraz masz okazję  —  powiedział.

—  Okazję do czego?

—  Przeproś Jimina. Mówiłeś, że w szkole tego nie zrobisz, a teraz, jak widać, nie jesteśmy w szkole, więc ruchy.

    Tae nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy przyjaciel, z którym znał się od piaskownicy, zdaje się być przeciwko niemu.
A Yoongi, straciwszy cierpliwość, zaciągnął opierającego się Kima do pogrążonych w rozmowie Koreańczyków.

—  Cześć, Jimin. Cześć, Jungkook  —  powiedział na wstępie, mocno zaciskając dłoń na nadgarstku Tae, który stał nieco z boku z kwaśną miną.

—  Cześć...  —  odpowiedział Park, czując, jak jego serducho zaczyna bić szybciej na widok blondyna. W gardle mu zaschło, nie mógł oderwać wzroku od stojącego przed nim chłopaka. Uświadomił sobie, że Jungkook miał rację, mówiąc, że mogą go spotkać, lecz kompletnie zapomniał, że ma na sobie jego koszulkę, ktorą już dawno powinien mu zwrócić.

—  Wiedziałem. Po prostu czułem, że ich spotkamy  —  sapnął Jeon, po czym wstał, stając na przeciw niższego od siebie Yoongiego.  —  Czego chcecie?

—  Kook.  —  Jimin podniósł się błyskawicznie, kładąc dłoń na barku przyjaciela.  —  O co chodzi, Yoongi?   —  zapytał nieśmiało, uśmiechając się ukradkiem.

—  Taehyung chciałby ci coś powiedzieć.

    Trzy pary oczu wbiły się w Tae, który posłał Yoongiemu mordercze spojrzenie, po czym wydukał ciche sorry, ze wzrokiem wbitym gdzieś ponad głową Jimina.

—  Tylko na tyle cię stać?  —  odezwał się Yoon, przewracając oczami.

—  Dobra, już dobra!  —  Zdenerwował się osiemnastolatek.  —  Przepraszam, Jimin, że podarłem ci koszulkę  —  powiedział sztucznie przesłodzonym głosem.  —  Wracam do domu  —  burknął na odchodnym, po czym opuścił teren boiska.

—  Zmusiłeś go do tego. To żadne przeprosiny  —  powiedział Jungkook i pokręcił głową z dezaprobatą.

—  Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego... Jimin?  —  Spojrzał na Parka, a ten wstrzymał oddech, wyrwany z transu w jaki wpadł po przeprosinach Taehyunga.

—  Tak? - wydusił z siebie.

—  Bardzo, ale to bardzo cię za niego przepraszam. A pieniądze za koszulkę zwrócę ci najszybciej, jak tylko będę mógł. Obiecuję.

—  Ja...  —  Jimin zająknął się, nie wiedząc, co powiedzieć. Po raz drugi tego dnia doznał szoku.

—  Dobra, przeprosiny przyjęte  —  powiedział Jungkook, chcąc, by Yoongi jak najszybciej poszedł w ślady Tae. Nie miał ochoty oglądać Jimina w takim stanie - wgapiającego się maślanym wzrokiem w kogoś, kogo sam Jeon z całego serca nie znosił.

—  To dobrze.  —  Yoongi posłał im obu lekki uśmiech.  —  Ach, i koszulki nie musisz oddawać. Jest twoja  —  dodał, wskazując na t-shirt, który, według niego, leżał naprawdę dobrze na wyrzeźbionym torsie Jimina.

    Park dopiero teraz uświadomił sobie, że wyszedł z domu w koszulce Mina, a sam właściciel stoi tuż przed nim. Spalił buraka, opuścił głowę, mówiąc ciche dziekuję, a gdy Yoongi odszedł w ślad za Tae, opadł na murek, oddychając głęboko.

—  Gorzej ci?  —  zapytał Jungkook kpiącym tonem.

—  Kookie, czy ja dobrze usłyszałem? On właśnie...

—  Uwaga... Możesz zacząć piszczeć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top