Wrzesień
Pachniałaś jak ketmia.
Delikatne promienie słońca prześwietlone przez odłamki kolorowego szkła, które trzymałaś drżącymi rękoma i oglądałaś leniwie. Ich świetlista konsystencja zapadała się w barwy i rozszczepiała, a pojedyncze iskierki słonecznej barwy zatapiały się w twoich włosach i skórze niczym drobiny deszczu.
Głęboki odcień atramentu powoli sączący się z pióra kapał na kartkę, która leżała na twoich kolanach. Stalówka, którą nieświadomie zbliżałaś do ust, znaczyła granatowe ślady na twojej białej skórze, niczym krew gwiazd. Granatowe wargi. Kolor nocnego nieba, które rozciągało się wyżej.
Twoje ramiona drżały, kiedy mój pocałunek lekko musnął twój odkryty obojczyk. Twój głos drżał, gdy szeptałaś coś do mnie, opierając się o ścianę. Twoja skóra smakowała jak maliny i letnie powietrze, a ja kochałem lato.
Kwiaty w twoich włosach błyszczały, gdy leżałaś na mokrej trawie, bawiąc się starym rzemykiem. Ich kolory były marną ułudą tęczy, która rozciągała się na niebie nad nami.
Pachniałaś jak ketmia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top