Q U I N C E
*Dokąd teraz iść?
Czy ktoś złagodzi moje cierpienie?*
Chmara dymu zajęła całe pomieszczenie. Leży bezwładnie na podłodze łazienki, wdychając coraz więcej szkodliwego gazu. Ktoś szarpnął ją do tyłu. Ciemność. Zmiana scenerii. Jadalnia. Ocuca się przy stole. Parę metrów dalej leży nieprzytomna brunetka. Wokół jej głowy sączy się szkarłatna ciecz. Ma na wpół otwarte oczy. Kiedy chce sprawdzić, co z dziewczyną, czuje ogromny ból na karku. Widzi te królewskie oczy.
Budzi się okropnym krzykiem, zdzierając gardło. To tylko zły sen, myśli. Przeciera mokre od potu czoło, nadal uświadamiając sobie, że nie było to realne. Kładzie na piersi dłoń, przełykając ślinę i normując oddech. Gwałtownie schodzi z łóżka i w biegu zakłada kapcie. Zbiega po drewnianych schodach, wołając ojca. Gdy po raz kolejny odpowiada jej cisza, wchodzi do kuchni, gdzie znajduje kartkę papieru z nagłówkiem jej imienia.
Esma,
Jadę na komisariat. Muszę się nad czymś zastanowić. Wrócę późno, nie czekaj na mnie.
Tata
P.S. Pani Angelina kazała ci przekazać, że możesz do niej przyjść jakbyś się nudziła.
Dziewczyna bez mrugnięcia okiem wkłada notatkę do kieszeni ogrodniczek i kolejny raz tego dnia chowa twarz w dłoniach, pomrukiwając z bezsilności. Nie da się lepiej spieprzyć dnia.
. . .
Przełyka kolejną dawkę bursztynowego płynu, który z każdym łykiem mniej pali go w gardle. Wie, że kłamstwo ma krótkie nogi, ale czasami lepiej nie znać prawdy. Choć nie jest to stuprocentowe łżenie. Przyszedł tu w obowiązkowych służbowych, ale na trzeźwo tego by nie udźwignął. Gestem prosi kelnera o dolanie napoju, odwracając się także, by sprawdzić czy jego towarzysz nie idzie. Umówił się tu z Agapetem, by poznać jego opinie na temat śmierci Sol. Zna patologa od dawna i wie, że nie owija w bawełnę. Jest jednym z tych osób, których może nazwać przyjaciółmi. Ale czy tylko to mu zostało? Utopione smutki w alkoholu i puste słowa?
~*~
Następna ilość whisky znika ze szkła tak szybko jak się pojawiła. Mimo dużej ilości procentów w krwi jest w stanie normalnie funkcjonować. Tupie butem w rytm piosenki Dua Lipy IDGAF, a uśmiech mimowolnie wpłynął na jego twarz. Rzeczywiście alkohol poprawia samopoczucie, myśli, poruszając coraz odważniej nogami na krześle barowym.
--- Nie uważasz, że już Ci dość? - Muro dotyka jego ramienia, a kiedy nawiązuje z nim kontakt wzrokowy, przesuwa pół pełną szklankę barmanowi. - O czym chciałeś pogadać?
Baeza przesuwa dłońmi po twarzy, by wreszcie coś powiedzieć; kobieta siedząca kilka centymetrów dalej parska śmiechem na jego gest.
--- Ostatnio na twój stół trafiły dwie dziewczyna - średniego wzrostu brunetka i wysoka blondynka. Co wykazały sekcje? - pyta, mrużąc oczy, gdy z tyka się spojrzeniem z żarówka jednej z lamp.
--- Mhmm... Chodzi Ci o Lunę Valente i Ambar Smith? - poprawił na nosie zerówki, które nosił wyłącznie dlatego, że dodawały mu seksapilu; w teorii. Kiedy dostał potwierdzenie swoich słów kiwnięciem głowy, kontynuował monolog. - Pierwsza, jak podejrzewałem na początku, miała więcej niż myśleliście. - Gonzalo poruszył się niespokojnie na krześle, obawiając się najgorszego scenariusza, ale przestał, gdy Agapeto dotknął jego ramienia. - Spokojnie, nikt się do niej nie dobrał, ale odkryłem coś zaskakującego. Mimo licznych obrażeń głowy, zmarła z powodu braku dopływu tlenu. Na jej szyi zauważyłem niewielkie zasinione miejsce, które mógł zasłonić wisiorek, który miała na sobie.
Mogłoby by się wydawać, że w tej chwili odetchnął z ulgą. Nadal była dziewicą. Ale pozory mogą mylić, kiedy to, co uważałeś za pewne w rzeczywistości takie nie jest. Mężczyzna przetwarzał długą tą informację, nim powiedział.
--- Czyli mam zrozumieć, że w momencie spadania była już martwa? Ktoś ją udusił? - mówił niedowierzając.
--- Tak - powiedział, wyjmując z marynarki wibrujący telefon. - Poczekaj dzwoni Alejo. Pewnie chce się upewnić, że Ci powiedziałem.
Kiedy patolog rozmawia przez telefon, mówiąc rozmówcy, że jest z nim w barze, brunet, ni mając innego wyboru zamawia kolejną dawkę alkoholu. W końcu pomaga na wszystko, nie?
. . .
Męskie dłonie zaciskają się ponownie na silnej już szyi. Kobieta jęczy coraz głośniej, aż w końcu cichnie. Rozluźnia ucisk. Dyszy niemiłosiernie, poprawiając swoją koronkową halkę. Podnosi się i wyszczerza jak kompletna wariatka. Jej mina mówi to było zajebiste. Mężczyzna zdejmuje rękawiczki i siada na brzegu łóżka. Kobieta próbuje uwodzicielskim głosem nakłonić go do powtórki, ale on przecząco wciąż kiwa głową. Zrezygnowana ubiera się i wychodzi. Skoro nie on to znajdzie innego, który również potrafi zaspokoić jej potrzeby.
Dopiero, gdy słyszy trzask zamykanych drzwi wraca do teraźniejszości. Podchodzi do komody i z rozsuniętej szuflady wyjmuje paczkę cygar, które dostał w prezencie za 'wykonanie solidnej roboty'. Bierze między palce jednego i go odpala. Duszący dym wylatuje z jego warg, tworząc koła, które po chwili i tak wnikają w powietrze.
W głowie cały czas ma ich martwe twarze. To jak koszmar, który nie wyjdzie z jego podświadomości dopóty, dopóki nie zajmie się czymś podobnym. Już raz przyłapał się na tym, że na widok podobnych nastolatek nie panował nad sobą. Dopiero zimny prysznic go otrzeźwił i mógł normalnie funkcjonować, co zdaniem jego terapeuty nie jest w stanie mu wystarczająco pomóc. Na razie dawał sobie radę, tak? Więc co go nie zabije to go wzmocni.
Zgasł niedopałek w kryształowej popielniczce i miał zamiar właśnie iść się wykąpać, ale przeszkodziła mu w tym, dzwoniąca komórka. Imię osoby na wyświetlaczu jeszcze bardziej go zachęciła do odebrania połączenia.
--- Policja zaczyna łapać trop - otrzymał na powitanie, po czym zagryzł wargę. Nie dość, że jego psychika z dnia na dzień siadała to teraz będzie musiał żyć w stresie. - Musisz teraz bardziej na siebie uważać.
--- Czy ktoś nam jeszcze zagraża?
Siada na brzegu łóżka i wyjmuje spod niego połyskujący przedmiot. Delikatnie ociera nim o pościel i przygląda z wielką precyzją wymalowaną na twarzy. Lufa broni wygląda tak pięknie blisko jego ust.
--- Jest taki policjant, który zaczął się bardzo angażować w śledztwo. - głos niczym harczy przez słuchawkę. - Nazywa się Gonzalo Baeza, ale więcej informacji wydaje mi się, że sam znajdziesz. - mówi to tak pewnie, że na jego twarzy maluje się cwaniacki uśmieszek. - Przyjrzyj mu się z bliska i informuj mnie na bieżąco. Do usłyszenia.
Połączenie zostaje przerwane. Mężczyzna odrzuca telefon na drugi koniec łóżka, naładując nabojami broń i chowa ją pod poduszkę. Jeszcze mi się przydasz.
Z radosnym wyrazem twarzy i bez żadnego napięcia kieruje się w stronę łazienki, snując już myśli jak dokona następnej zbrodni i czy będzie ona tak samo doskonała jak dwie poprzednie.
. . .
*Anna Blue - Where Do I Go?
Dziękuję Wam za czytanie tego badziewa. Z czystym sercem przyznam, że nie podoba mi się ten tom. Może następny dopracuje o wiele lepiej. No cóż zostaje mi tylko zaprosić Was na epilog, który pojawi się niedługo i na drugi tom, który będzie lepszy - obiecuje to Wam. Chcę też podziękować ValixySn za piękną rozkładówkę, która macie w mediach; jest wspaniała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top