rozdział 12/ Livar
Ostatnie kilka dni spędziłam na trenowaniu Tanjiro, oraz na chodzeniu z nim na patrole. Edele zaczęła patrolować dalsze okolice.
-Tanjiro, skup się
-Tak!
Trenowaliśmy przez jeszcze około trzech godzin. Po czym dostaliśmy misję. Na misję mieliśmy się udać do małej wioski na zachodzie kraju. Wioska nazywała się
Sakura No Hana. Podobno grasuje tam demon i jeszcze jedna osoba, która nie jest demonem, a mimo to zabija ludzi.
-To co wyruszamy nie? Tanjiro-kun?
-Tak
Szybko ruszyliśmy w stronę wioski. Gdy tam dotarliśmy było już ciemno. Usłyszeliśmy krzyk kobiety, a po chwili nastała już cisza. Biegliśmy w stronę, z której dochodził poprzednio dźwięk.
Ujrzeliśmy kobietę z zakrwawionymi ubraniami i kataną w ręku, z ostrza spływała krew, z początku myśleliśmy, że kobieta jest demonem, ale gdy się odwróciła okazało się, że jest człowiekiem. Zamiast nas zaatakować po prostu odwróciła się i odeszła.
-POCZEKAJ!-złapałam kobietę za rękę
-czego!?
-DLACZEGO JĄ ZABIŁAŚ!?
-to proste, ponieważ nienawidzę ludzi, są bezwartościowi, są nic nie warci, nie szanuję ich, a zabijam dlatego, że jest to moja zemsta.
-zemsta za co!?
-nie muszę się tłumaczyć ludziom
-Ja nie jestem człowiekiem!
-hm? Moja rodzina została zabita nie przez demony, a przez ludzi-powiedziała po czym odeszła
-Hmmm to człowiek, który jest z demonem, jestem tego pewna-powiedziałam do Tanjiro, a ten tylko patrzył dalej w dal za tą kobietą.
-tak, też już o tym wiem
Szliśmy przez puste drogi wioski. Widzieliśmy w wiosce puste drogi. Do czasu, usłyszeliśmy głos Livra.
-Co wy tutaj robicie?
-My? Na misji jesteśmy
-A więc witajcie w grupie! Też jestem na misji w tej wiosce!-Livar się uśmiechnął, spojrzał na Tanjiro i powiedział:
-CZEŚĆ! My się chyba jeszcze nie przedstawiliśmy sobie, jest Livar Extriv, wyższy filar kryształu
-Tanjiro Kamado
Livar jest bardzo spokojną osobą, zawsze się uśmiechała, kocha różne kamienie, kryształy, chyba jeszcze nikt go nie zranił, tak mi się wydaje, jest bardzo poważny, ale mimo to niewidać jakby taki był.
Livar ma długie białe włosy oraz błękitne oczy. Nosi błękitne szaty w stylu chińskim.
Chwilę się zamyśliłam, zastanawiałam się kim jest ta kobieta, nie jest demonem, ale nie jest też człowiekiem, przynajmniej nie zwykłym.
-Hej, Alaya-san? Alaya? EJ! JESTEŚ TAM!?-Livar stanął obok mnie i krzyknął mi prosto do ucha.
-Ał tak, tak jestem
-O czym tak intensywnie myślałaś?
-o dziewczynie, która zbiła kilku ludzi
-To jest moja przybrana siostra, jej rodzina została zabita przez ludzi, a nie przez demony, od tego czasu żywi do ludzi nienawiść, jestem tu tak naprawę żeby ją powstrzymać
-NIC MI NIE PLWIEDZIAŁEŚ ŻE MASZ SIOSTRĘ!?
-Przepraszam, zapomniałem o tym wspomnąć
-Ehhhh co ja z wami mam
-nie wiem
-Ktoś nadchodzi-powiedziałam po czym spojrzałam na Tanjiro, był cały blady, a po chwili zemdlał, w powietrzu unosiła się jakaś dziwna mgła.
Z za moich pleców wyszła kobieta, z skierowanym ostrzem na mnie, gdyby nie Livar, oberwałambym.
Gdy Livar użyć swojego oddechu, ktoś stanął mu na drodze, to był Douma.
-Hm? A kogo ja tutaj widzę? Chyba powinniśmy stąd iść, Muzan nie kazał nam z wami walczyć, a więc papa.
Douma chciał uciec, ale udało mi się go zatrzymać, i musiał ze mną walczyć. Tanjiro nadal był nie przytomny.
-Livar, dasz radę sobie tam, nie ?
-jasne
-dobra
Douma, kilka razy próbował mnie trafić swoimi atakami, ale mu to nie wychodziło, przez co zginął z mojej ręki, tymczasem Livar nadal walczył.
Livar pov
Mimo, że nie chcę jej skrzywdzić to muszę, przyłączyła się do nich, a tego nie mogę wybaczyć.
-oddech kryształu, forma pierwsza, Cristal- w mojej ręce pojawił się kryształowy kwiat, który po chwili zgubił swoje płatki. Były w ciele mojej siostry. Zabiłem ją. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale musiałem, inaczej zginęło by jeszcze więcej ludzi.
Alaya pov
Gdy spojrzałam w stronę Livra, ten tylko się patrzył na powoli znikające ciało własnej siostry.
-Livar, to nie twoja wina, że ją zabiłeś..... musiałeś.
-Tak wiem, ale mimo to czuję wielki ciężar na sercu
-I będziesz go czuł
-Niema to jak podnieść mnie na duchu nie?
-Sorki, taka już jestem
-Hej, mam do ciebie pytanie
-Jakie?
-Czy to prawda, że czas leczy rany?
-nie, czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do bólu
-Dzięki, za szczerość
-Spoczko
Niepokoiła mnie jedna rzecz, Douma mówił, że Muzan nie kazał mu z nami walczyć, czy wiedział, że od razu ich zabijemy bez żadnego wysiłku, czy może nie chce z nami walczyć? O co mu chodziło?
Na odpowiedzi będę musiała chyba trochę poczekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top