12.

- Pokłóciłem się z rodzicami... - zacząłem. - Powiedziałem im, że...

W tym właśnie momencie do pokoju wpadła HaYoon - trzynastoletnia siostra NamJoona. Obudzona zapachem naleśników ruszyła do kuchni, ale dosłyszawszy obcy głos z pokoju brata postanowiła sprawdzić do kogo ów głos należy.

- Pukać nie potrafisz? - warknął NamJoon.

- Spokojnie - powiedziałem, posyłając uśmiech dziewczynce. - Cześć.

- Cześć! Niech zgadnę... Ty jesteś SeokJin?

- Zgadza się. - Pokiwałem głową, nie mając pojęcia, że HaYoon aż tak ucieszy się na mój widok.

Pisnęła, po czym przytuliła się do mnie na kilka krótkich sekund.

- SŁYSZAŁAM, ŻE JESTEŚ K-POPEREM! JAKICH ZESPOŁÓW SŁUCHASZ? MASZ UBAND? A BIASÓW? WOLISZ GIRLSBANDY CZY BOYSBANDY?

- Ejejej, stop! - zawołał NamJoon do swojej siostry, która z trudem łapała powietrze, tak szybko wyrzucała z siebie pytania kierowane w moją stronę. - Po pierwsze: pukasz do drzwi, jasne? Po drugie: SeokJin dopiero przyjechał. Jest zmęczony, daj mu spokój.

- Śniadanie! - zawołała pani Kim, zaglądając do pokoju.

- To przy śniadaniu pogadamy - zdecydowała HaYoon, po czym pobiegła do kuchni, mijając HyunMi w drzwiach.

~

- Proszę, jeszcze jeden dla ciebie.

- Mamooo - westchnął Nam. - SeokJin zjadł już siedem naleśników. Nie dokładaj mu kolejnych. Chcesz, żeby nam tu padł z przejedzenia?

- Je, bo mu smakuje. Prawda? - Spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Do tej pory myślałem, że to ja robię najlepsze naleśniki.

- Lubisz gotować?

- Uwielbiam. Chciałbym zająć się tym tak na poważnie, ale moi rodzice... - urwałem, nie chcąc mówić zbyt wiele o skomplikowanej sytuacji, o której nawet NamJoonowi nie zdążyłem opowiedzieć.

- Dobra, mamke, dziękujemy za śniadanie. - Nam wstał, kończąc niewygodny dla mnie temat. - Idziemy się zdrzemnąć.

- Zaczekajcie! - zawołała HaYoon, biegnąc za nami korytarzem. - Chciałabym SeokJinowi pokazać moje fanfiction!

~

- Dobranoc, mamo! - zawołał Nam wieczorem.

- Zaczekaj! Jak tam SeokJin? Dobrze się u nas czuje?

- Myślę, że tak.

Słysząc, że rozmawiają o mnie, stanąłem tuż przy drzwiach, by nie uronić żadnego słowa. Wiem, że podsłuchiwanie jest naprawdę paskudną rzeczą, ale, co jak co, rozmowa toczyła się na mój temat.

- Ma jakieś problemy, prawda?

- Tak, ale nie zwierzał mi się, a ja nie zamierzam dopytywać.

- Masz rację, synu. Powie ci wtedy, kiedy będzie gotowy. Ale miło, że mu pomagasz. Z tego co mi mówiłeś to nie znacie się zbyt długo.

- To prawda. Mamo, do czego zmierzasz?

- Ja? Do niczego... Po prostu widzę, że macie się ku sobie. To wszystko.

- Mamooo...

- SeokJin to naprawdę miły chłopak. Pasujecie do siebie.

NamJoon westchnął smutno. Zaniepokoiłem się.

- O co chodzi, synku?

- Po prostu nie wiem czy on czuje... Co on w ogóle czuje.

- Sądząc po tym jak na ciebie patrzy... Na pewno nie jesteś mu obojętny. Nie patrz tak na mnie. Kobiety zauważają takie rzeczy! - Pani Kim zaśmiała się, a ja wróciłem na łóżko, by Nam nie przyłapał mnie na podsłuchiwaniu.

Kiedy parę chwil później wszedł do pokoju, z całych sił powstrzymywałem uśmiech, który uparcie cisnął mi się na usta.

~

- Przepraszam cię za moją kochaną siostrę. K-Pop wszedł za mocno i zachowuje się jak upośledzone dziecko.

Fakt, HaYoon jest niezwykle gadatliwa, jednak nic tak nie wciąga, jak rozmowa na tematy związane z k-popem.

- Oddasz ją? Chętnie przygarnę.

- Jest irytująca, ale nie, nie oddam. Zawsze będzie moją małą siostrzyczką. A po odejściu naszego taty... Była taka zagubiona. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ją zostawił, przecież... była jego księżniczką.

Zapadła cisza, którą kilka sekund później przerwał szelest koca, którym otuliłem siebie i NamJoona. Był środek nocy, a my siedzieliśmy na dachu, na który wychodziło się wprost z niskiego strychu. Dach był pochyły, dlatego w pierwszej chwili poczułem strach, że zsunę się i spadnę, ale NamJoon trzymał mnie mocno. Następnie ulokowałem się tak, by siedzieć stabilnie i nie musieć cały czas trzymać się kurczowo dachówek.

- A ty? Co z tobą? Rano mówiłeś, że...

- Tak, cała kłótnia zaczęła się, kiedy dostałem ten przeklęty list...

- Jaki list?

- Przyjęli mnie na studia. Na wydział medycyny.

- Wow! Gratulu...

- Zaczekaj - wtrąciłem, bo NamJoon opacznie zrozumiał moje słowa. - Zostanie lekarzem nigdy nie było moim marzeniem. To niespełnione marzenie mojej mamy, które chce zrealizować moim kosztem, a tata tylko ją w tym wspiera.

- Rozumiem. Dostałeś list i...

- ...i zniszczyłem radość rodziców jednym słowem. NIE. Powiedziałem "nie", a raczej wykrzyczałem im to prosto w twarz. Wyrzuciłem z siebie wszystko, co przed nimi ukrywałem. Nawet to że... - Odetchnąłem, wciągając w płuca chłodne nocne powietrze. - Nawet to że nigdy nie zostaną dziadkami, nie będą cieszyć się wnukami... Krótko mówiąc uświadomiłem im, że ich jedyny syn nie będzie mężem, ojcem ani tym bardziej lekarzem.

- Wyrzucili cię z domu? - Poczułem obejmujące mnie ramię i dłoń NamJoona, której palce przeczesały moje już i tak zmierzwione włosy.

- Na szczęście nie. Chociaż... - Wzruszyłem ramionami. - Wszystko mi jedno. Nie rozumieją mnie, nie rozumieją, że ich syn jest...inny. Nie akceptują tej inności, dlatego nie mam zamiaru żyć z nimi pod jednym dachem. Ojciec wpadł w szał, krzyczał, że nie jestem jego synem, więc z jakiej racji jakiś gej, który jedyne, co chce robić w życiu, to gotować, ma mieszkać w jego domu?

- Daj spokój, nie mów tak. - Przytulił mnie do siebie. - Jesteś bardzo wartościowym człowiekiem, ale przykre, że twoi rodzice tego nie widzą.

- I chyba nigdy nie zobaczą. Znam ich, znam ich myślenie. Wiem, czego nigdy nie zdołają zaakceptować.

- Ale nie jesteś sam, pamiętaj. Moja mama cię lubi, HaYoon wprost uwielbia, a ja...

Czekałem na jego dalsze słowa, jednak te długo nie padały. Dlatego zapytałem:

- A ty?

Wiedziałem, co czuje ( czasami warto podsłuchiwać cudze rozmowy ) i miałem nadzieję, że wyzna mi wszystko teraz, zaraz, bym mógł powiedzieć mu, że ja czuję dokładnie to samo.

- Co? O czym to ja mówiłem? - próbował udawać zdezorientowanego. Nie mogłemu mu na to pozwolić.

- Powiedz mi co czujesz - poprosiłem.

- Zimno.

Parsknąłem cichym śmiechem.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi!

- Po prostu nie wiem, jak wyznać miłość.

- Choćby tak jak przed sekundą.

- Co? Co ja właściwie powiedziałem?

- Powiedz po prostu... "kocham cię".

- I to wystarczy?

- Nie wiem, nie znam się. Ale myślę, że tak, to wystarczy...

Nie widziałem jego twarzy, którą przysłaniał mrok, ale szybko poczułem jego oddech na swojej skórze.

- Kocham cię - wyszeptał, po czym nasze usta zetknęły się na bardzo długą chwilę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top