✨Walka ostateczna cz.2✨

(Perspektywa trzecioosobowa)

Walka była zacięta, co jakiś czas było słychać krzyk, jeśli się straciło na chwilę broń, lub poniosło jakąś niewielką ranę...

Jednak w centrum tego wszystkiego znajdowały się Annie i Magika (i Dyzio ale to tam szczegół xD)

Magika nasiliła moc zaklęcia, przez co Dyzio, nasilał atak coraz bardziej, a biedna Ann, nie wyrabiała walcząc z dwoma osobami na raz ...

Annie: Dyzio...braciszku...proszę

Magika: Ty jesteś głupia czy głupsza?

Annie spiorunowała Magikę spojrzeniem, i nadal starała się jak najdelikatniej odpychać brata...

Nagle usłyszała krzyki za sobą...
Kilka osób poniosło mniej lub bardziej poważne rany, niektórzy płakali z bólu, inni na resztkach sił walczyli, już tylko po to by przetrwać...

Annie już nie mogła, gdy widziała to wszystko, łzy cisnęły jej się do oczu, a energia gotowała się w niej nie mogąc się wydostać...

- DOŚĆ TEGO! - wykrzyknęła
Uwolniła całą energię kłębiącą się w niej z emocji...
Przeistoczyła się w magiczną wersję siebie (to co pisałam w rozdziale nowe zdolności)
Wystawiła rękę w stronę Magiki, z zamiarem wymierzenia w nią...

- Dość! Nie będziesz dłużej tworzyła we mnie i moich bliskich cierpienia, nie będziesz krzywdzić i zabijać niewinnych ludzi tak od, nie będziesz już nikogo krzywdzić!

Magika: Oh, a niby jak chcesz to uczynić?

Annie zamknęła oczy, i skupiła się na jednym...jednym z zaklęć...jednym z najsilniejszych jakie istnieje...

- Uff... Przyzywam ciemność do mych stóp z najgłębszych głębin ziem i mórz... - zaczęła

Rozbłysła energią, oczy i pasemko mieniły się, tak jak strój...
Widać było, że to nie byle kto...
Magika, początkowo z ciekawością przypatrywała się przeciwniczce, która wypowiadała słowa zaklęcia...
Reszta grupy, z czego większość ranna i leżącą z bólem na ziemi, również patrzyła na ten moment...

- Zła pradawne, nie zbudzone, zniszczcie to co niezniszczone...
I czarnej nocy przyrzekam duszę, i niszczę serce w płonącej burzy... - kontynuowała...

Magika przybrała nieco przestraszony wyraz twarzy...chyba ogarnęła co to za zaklęcie...

Magika: Nie, nie zrobisz tego! *Pstryknęła niezauważalnie palcem i kazała Dyziowi atakować ją*

-Przyzywam oto śmiertelne moce, by widzieć najgorszego wroga koniec!

Gdy skończyła wypowiadać zaklęcie, ono wystrzeliło w stronę Magiki, a wszystko dookoła rozbłysło oślepiającym blaskiem...
Jednak w momencie gdy wypowiedziała ostanie słowo, Dyzio podbiegł do niej i złapał ją za medalik...
Ale było już za późno...

Gdy światło ustało, Ann powoli, już bez przemiany, stanęła na ziemi, i minęła dobra chwilą zanim zaczęła ogarniać co się właśnie wydarzyło ...

Wszyscy patrzyli na nią z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy..
Magiki już....nie było...pokonała ją...jednak nie to liczyło się dla niej w tej chwili najbardziej....

Najbardziej liczyło się dla niej to...gdzie jest jej brat....

Witam!
Pozwoliłam sobie zakończyć w takim momencie...
Dlaczego? Ano dlatego, że nie wiem co miała bym tu miała jeszcze napisać, bo o tym będzie w Epilogu!
Który swoją drogą za kilkanaście minut się pojawi!
Więc wyczekujcie!

Do zobaczenia
XWebby 💕



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top