💫Wait...WHAT?!😂

❤️Annie

Witam...pamiętacie jak mówiłam, że wszystko świetnie, że sobie zaśpiewamy na koncercie i będzie gites?
No więc wcale nie będzie tak gites..
Bo minęła kurde godzina! Jedna durna godzina, i wszystko szlag trafił!
Bo się dziewczyny musiały pokłócić!

Zespół rozleciał się od tak, o!
I zostałam z tym sama....
Ale dam radę...

Wieczorem na koncercie

Siedziałam w szatni przy scenie...
Trochę się cieszyłam że będę miała solowy występ, ale byłam również wściekła na dziewczyny...jak można się pokłócić o coś takiego?!

Spokojnie, nie mogę pozwolić, aby emocje przekroczyły maksymalną barierę, bo wiadomo co będzie...

Żeby się uspokoić, zaczęłam kopać nogami jakąś skrzynkę...
Nawet nie zauważyłam, jak nagle, jakimś chorym cudem obok mnie jak gdyby nigdy nic (jaki długi i fascynujący opis tej jakże standardowej sytuacji) zmaterializował się Dyzio...

A no tak...to nie jest nic nowego...

- Przestań mnie straszyć! Jak ci się nudzi to idź na bambus banany prostować! - krzyknęłam

- Wait, wait...siostra może trochę zluzuj, co...jakaś nie w sosie jesteś - zaczął - Poza tym nie czepiaj się wyglądu bananów!

- Będę mówić i robić co mi się podoba...i nie gap się tak na mnie, bo ci się oczy błyszczą jak żarówka po pijaku! - odparłam, z czym ciężko było się nie zgodzić...w końcu był cieniem...

- Przestań już z tymi...oczami.... - odparł

- Ale one takie...takie...nawet nie mam na nie określenia... - odpowiedziałam zastanawiając się nad tym jak nazwać niebieską plamę w kształcie oka...

- Ehh...daj se spokój, zaraz zaczynasz - wtrącił

W sumie miał rację...
Po jakimś kwadransie zawołano mnie na scenę...
Wyszłam, stanęłam i zaczęłam śpiewać...

(Piosenka którą Ann śpiewa, polecam bo jest przepiękna)

Gdy skończyłam wszyscy oklaskiwali, a ja znowu czułam to przyjemne szczęście...

Kilka dni później

Minęło pięć dni...
Jest już po moich urodzinach, które swoją drogą były wspaniałe, ale nie o tym teraz...

Mogłoby się wydawać, że jest teraz stosunkowo spokojnie...
Nie licząc małego wybuchu który, o mało co nie wysadził domu, ale o tym kiedy indziej...

Siedziałam w ciszy przy biurku i uczyłam się na sprawdzian..
Nagle przez drzwi wpadły Solka i Tasia...

- Ann! Nie uwierzysz co się stało! - krzyknęła Tasia w wejściu...

- No, co takiego... - odparłam nie odrywając wzroku od książki...

- Wszyscy razem...Jedziemy do Hiszpanii! - oznajmiły radośnie obie dziewczyny

- Poważnie?! - zapytałam niedowierzając

- Tak! - odpowiedziały i zaczęły piszczeć

- Czyli ...nie muszę pisać tego głupiego sprawdzianu WOO-HO! - ucieszyłam się - No i jedziemy na wakacje tak, tak to też super - dodałam

- Nie mogę się doczekać! Lecę się pakować! - oznajmiła Tasia i pobiegła do siebie

- A tak, w sumie, to kiedy dokładnie jest wyjazd? - zapytałam

- Pojutrze, na tydzień - odpowiedziała Solka z uśmiechem..

- To super, mówiłyście już chłopakom i reszcie? - zapytałam

- Tak...wcale nie jesteś ostania która się o tym dowiedziała...wcale - odpowiedziała i zaczęła się śmiać

- Dzięki wiesz - odparłam i sama zaczęłam się śmiać

- Dobra, ja lecę pomóc Tasi, i samej sobie też, to widzimy się później - odrzekła i wyszła..

No powiem szczerze, że tego się nie spodziewałam...ale z drugiej strony to super wiadomość...po tym wszystkim co się ostatnio działo, przyda nam się trochę spokoju...

Chociaż kto wie....

Hello!

Wiem, troszku mnie nie było, ale teraz nadrabiam...

Jak tu widzicie, następne kilka rozdziałów rozgrywać się będzie w Hiszpanii...bo Amsterdam mi się znudził xD

Napiszcie czy podoba wam się taki pomysł, i co ogólnie sądzicie;D

Zainteresowanych zapraszam również do nowej książki, którą piszę razem z Livi2205, na jej profilu, powinna wam się spodobać:-)

A póki co ja się żegnam!

Do zobaczenia
XWebby 💕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top