🖤Jesteśmy w kropce☠️
❤️Annie
To był list od Magiki...
Gdy zobaczyłam jego treść, zamarłam z przerażenia...
Mam twojego brata, tego niebieskiego Blyzia czy jak mu tam...
Ale nie ważne, to jest dla ciebie przestroga żebyś nie ingerowała, razem a tą swoją bandą sierot, w mój istotny dla mnie cel...
Co z tego że też się w nim liczysz, na ciebie pora przyjdzie później...
Jeżeli chcesz zdziałać cokolwiek, to sama...
Inaczej i ty, i obie twoje rodziny skończą marnie...
Wiem gdzie jesteś i co robisz więc żadnych numerów...
Ale tak na zachętę...
To należy do twojego brata*, a zegar tyka...
Nie każ mi długo czekać...
(*Obok tego zdania znajdowała się kropla krwi)
Poczułam że łzy zaczynają cisnąć mi się do oczu, trzęsącymi się rękami, ledwo utrzymywałam papier..
Tess to zauważyła...
- Ann, co się dzieje? - zapytała zaniepokojona moim zachowaniem...
Nie wytrzymałam, opadłam na kolana, upuściłam kartkę i zaczęłam płakać...
Tess podbiegła do mnie i starała się mnie uspokoić, w między czasie przeczytała też treść listu...
Również się przestraszyła...
- Mam iść po chłopaków? Chcesz lecieć teraz? - zapytała
Lekko się uspokoiłam, i kiwnęłam głową na zgodę...
Po chwili jednak się zatrzymałam...
Zauważyłam że kartka z listem, była na dole złożona i wystawał jeszcze fragment tekstu...
- Tess, zaczekaj - poprosiłam odsłaniając pominięty tekst
A i jeszcze coś, ten wybryk z portalem, nie ujdzie ci na sucho, kara musi zostać wymierzona...
Przypomnij sobie, co lub kto w krajobrazie rzeczywistości dookoła ciebie ostatnio nie pasował, swoim wyglądem lub zachowaniem...
Zastanów się dobrze...może wtedy do ciebie dojdzie, co się przez ciebie zaraz stanie... Adios sieroto
Zaczęłam przetwarzać każde słowo w głowie, i połączyłam wnioski w jedną istotną całość...
Wniosek był prosty...
Dziwne zachowanie, bezskuteczne próby obrony, inny kolor oczu...
Ona tu była...
- Tess, jest źle...
Nagle usłyszałyśmy, huk, potem dźwięk tłuczonego szkła, i krzyk...krzyk Evie
- EVIE! - krzyknęłam na całe gardło i najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam do jej pokoju, a Tess za mną...
Lecz gdy dobiegłam na miejsce...było już za późno...Evie nie było...był tylko jej pokój, wyglądający jakby przeszło po nim tornado...
Mowę mi odebrało...
Odpadłam na kolana...
I płakałam...
Nie zwracałam uwagi na nic...
Słyszałam jak cała reszta się zbiegła, ale miałam to gdzieś...
Jedyne co wiedziałam to to, że wszystko co tu się wydarzyło jest moją winą...
Po jakiejś chwili czułam jedynie, że ktoś pomaga mi wstać, i gdzieś mnie prowadzi...
A potem posadza na łóżku...
Nie patrzyłam kto, nie chciałam...
Poczułam, że ktoś mnie przytulił, nie miałam siły, więc zaczęłam płakać mu w ramię...
Po chwili usłyszałam czyjeś rozmowy...
(Jakby co to jesteśmy w pokoju Tess i to ona przytula Annie)
Jake: Max, Anika, Daniel...możecie zostawić nas na chwilę?
Wspomniani: Okej...
Sal: *Chodzi po pokoju*
Tess: Weźcie to...tylko cicho *podaje im list*
Sal i Jake: *Czytają, przez cały czas wyraz twarzy im się zmienia*
Tess: Co my teraz zrobimy?
Jake i Sal: *patrzą chwilę po sobie, a potem na Tess i Ann*
*Spuszczają wzrok i nie wiedzą co powiedzieć*
- Przepraszam - wyszeptałam przez łzy
- Cii, wszystko będzie dobrze - odpowiedziała Tess delikatnie gładząc mnie po głowie
- A,ale to wszystko moja wina - nadal szeptem i nadal płaczem zaprzeczyłam
- Tego się nie dało przewidzieć, nie obwiniaj się bo to nie prawda - zaczął Sal
- Damy sobie radę, to nie jest pierwszy raz, gdy musimy się zmierzyć z czymś złym - próbował Jake
Powoli odsunęłam się od Tess i przerzucała wzrok z jednego na drugiego...
- Ale, nie aż tak złym...ona jest potężną wiedźmą, zrobi co jej się żywnie podoba, dał niej nie ma słowa takiego jak litość - zaczęłam - wolała zemstę od swojej siostrzenicy - dodałam
Lekko zamurowałam tym pozostałą ekipę...
- Czyli mamy się bać? - zapytał Jake na co Sal tylko szturchnął go w ramię
- To już zależy, od tego jak umiecie walczyć... - oznajmiłam, i spodziewałam się jaki wyraz przybiorą ich miny...
- To ja już nie żyję - powiedzieli w tym samym czasie Sal i Jake
- No co wy chłopaki, damy sobie radę! Załatwiliśmy Saganasha! Załatwiliśmy Bernarda! I ja też załatwimy! - zaczęła Tess
- Ekhm, nie chcę gasić twojego zapału Tess, ale chciałbym ci przypomnieć, czym różni się sytuacja aktualna, od tych poprzednich...My nie umiemy używać magii! - wtrącił Sal
- Ann, umie! - mówiąc to wskazała na mnie
- Tess...ale wy nie - próbowałam zakończyć tą i tak już beznadziejną dyskusję - Poza tym musimy BARDZO uważać, aby nas czasem nie odkryła, bo od tego zależy życie Evie i Dyzia - dodałam...
Tess się trochę opanowała i z rezygnacją usiadła na łóżku...
- Hej...a co wyście powiedzieli Maksowi, Anice o Danielowi w związku z porwaniem Evie? - zapytałam
- Nic - odpowiedzieli chórem - Nie pytali - dodała Tess
- Ale będą napewno...kurde, a jak Erik i Kate się dowiedzą? Będzie po nas... - zkwitowałam nieco poddenerwowana
Zaczęliśmy patrzeć po sobie i próbować coś wymyślić...ale głowy były puste...
- Idę na chwilę do siebie, zaraz wracam - oznajmiłam i ruszyłam do siebie...
Jednak gdy tylko otworzyłam drzwi do swojego pokoju, moją uwagę przyciągnął zniszczony zamek w oknie...było otwarte na oścież, a klamka leżała na podłodze...
Przerzuciłam szybko, acz niechętnie wzrok na biurko...i zobaczyłam to czego obawiałam się po przeczytaniu drugiej części listu...
Portal....był zniszczony...
Podeszłam do niego, z nadzieją że może da się go jeszcze naprawić...
Lecz gdy go dotknęłam, ten tak jakby poraził mnie czymś prądopodobnym i odrzucił na drugą stronę pokoju...na szczęście lądując na łóżku...
Szybko się podniosłam...
Po chwili do pokoju wbili Sal, Jake i Tess
- Ann, wszystko w porządku?! - zapytał Sal na wejściu
Patrzyłam chwilę na nich...
- Portal...zniszczyła go - powiedziałam szeptem...nie miałam już czym płakać...
Cała trójka spojrzała po sobie przerażona...
- A co to był za huk? - zapytał jeszcze Jake
- Kopnął mnie czymś, chyba prądem, i wywalił na drugą stronę pokoju - odpowiedziałam nerwowym głosem
- Żyjesz? - zapytał
- No chyba widzisz - odparłam
- Ale to jak my się teraz tam dostaniemy? - zapytał Sal
- Nie mam pojęcia...
Siemka!
Zaczyna się robić poważnie...
Tak tylko dopowiem, że niektóre rozmowy będą zapisywane właśnie tym nowym sposobem...
Jest szansa że dziś pojawi się jeszcze jeden rozdział, ale zależy czy się wyrobię...
Póki co ja się żegnam...
Do zobaczenia
XWebby 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top