💖Damy radę⭐

Perspektywa trzecioosobowa

Tess: Hej! Widział ktoś Ann i Sala?

Max: Nie!

Tess: Ehh, a ktoś inny?

Nastała cisza...

Tess: Mam rozumieć, że nie...

Nagłe rozległ się trzask otwierania drzwi ...
Tess wstała z kanapy, i poszła sprawdzić kto to...

Annie weszła drzwiami, zalana łzami i zakrywając sobie usta dłonią, szybko wbiegła po schodach na górę...

Zaraz po niej do domu wpadli Sal i...Evie...

Tess: Evie!

Podbiegła i przytuliła siostrę...
Po chwili jednak zwróciła się do Sala...

Tess: Sal...co się stało Ann, i skąd macie Evie?

Sal: Emm...to długa historia....

Tess: Mam czas...gadaj...

W międzyczasie na dole zebrała się też cała reszta (bez Ann oczywiście), Sal wszystko dokładnie wytłumaczył...Reakcje były mieszane..
Jedni byli źli, jedni smutni, a niektórzy przerażeni...
I zaczęła się kłótnia...

Każdy miał swój pogląd na sprawę ,,i co zrobimy teraz?"
Każdy musiał wtrącić swoje trzy grosze...

Po jakiejś chwili, doszła do nich Ann...
Poważnie zdziwiona zastałą bójko-kłótnią...

Zyzio celował mieczem z Sala, Tess trzymała za ostrze tego miecza, żeby wspomnianemu czasem nie strzeliło do głowy go użyć, Tasia ciągnęła Anikę za włosy, w międzyczasie wykłócają się o coś między sobą, Jake siedział na szafie, krzycząc na Maxa stojącego pod nią, i mierzącego w niego pięściami, Hyzio starał się ich dwóch uspokoić...A Evie stała z boku i chyba nie za bardzo wiedziałam co się dzieje...

Annie nie wytrzymała, ze wściekłością wystrzeliła kilkoma pociskami w sufit...
- WEŹCIE SIĘ DO JASNEJ CHOLERY WSZYSCY OGARNIJCIE W KOŃCU, CO! - krzyknęła na całe pomieszczenie

Każdy zaprzestał w tym co robił, i spojrzał na nią z przerażonym zdziwieniem...

Annie: Co to ma w ogóle być!? Zaraz się tu nawzajem pozabijacie!
Zygmunt, puszczaj ten miecz!

Zyzio: Nie wypowiadaj mojego prawdziwe...
Niedokończył bo spotkał się z morderczym wzrokiem siostry, po czym wypuścił miecz z ręki...

Annie: Właśnie...Ale do rzeczy, co tu się wyprawia?!

Hyzio: My właśnie...

Jake: Ustalaliśmy...

Sal: Co teraz...

Annie: Drżąc się na cały dom, i rzucając się sobie do gardeł? Ciekawe ustalanie...

Wszyscy: Przepraszamy...

Annie: No ja myślę...a doszliście do czegokolwiek zanim zaczęliście się nawzajem ,,mordować"?

Pozostali pokręcili głową na znak sprzeciwu...

Annie:Ehhh..Dobra, słuchać uważnie!

Wytłumaczyła im pokrótce swój plan, wszyscy się zgodzili...
Był on prosty...
Udają się do Kaczogrodu, i poprostu będą walczyć, każdy ma jakąś umiejętność, która mu pomoże, więc tym bardziej dobrze...
Cel to pokonać Magikę i spółkę, oraz odzyskać Dyzia, Donalda, Dellę i Sknerusa...

Annie: Wszyscy wiedzą co mają robić?

Pozostali: Tak!

Annie: Świetnie...jutro rano udajemy się tam, i załatwiamy sprawę jak należy, czyli po naszemu...Damy radę!

Hejcia!
Wiem, że krótki, ale jest!
Dłuższy nie mógł być, ze względu na wygląd fabuły...
Ale no, bardzo powolutku zbliżamy się do końca tej książki...
Ale nie bójcie się!
Będzie druga część!

A póki co ja się żegnam!

Do zobaczenia
XWebby 💕



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top