•ᴅɴɪ ʟᴀᴛᴀ•

W upalny dzień chłopak o kasztanowych włosach szedł ulicą niedaleko nowo otwartych sklepików. Postanowił,że sprawdzi je.
Nastolatek rozgladał się więc i rozglądał,aż wreszcie natrafił na to,czego szukał od dzieciństwa.
Dziewczynę,której pragnął oddać serce.
Czyżby miłość od pierwszego wejrzenia?
Ale czy to nie za proste?
Czy to możliwe?
No właśnie.
Musiał ją skądś znać.Jednak nie wiedział skąd.
Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały.
Dziewczyna pomachała mu energicznie zapraszając do rozmowy,gdy nagle mały chłopczych kopnął go w nogę.
"Hej!Czemu to zrobiłeś?" zapytał bohater
"Jeśli skrzywdzisz moją siostrzyczkę nie daruję ci tego!Słyszysz?!Nie daruję!" krzyknął chłopiec i już po chwili zniknął w tłumie razem ze swoją siostrą.
Mijały dni, tygodnie...
Aż w końcu.
Odważył się tam pójść.
Nie mogąc znaleźć stoiska,które ta obsługuje upominał się o nią inne sprzedawczynie.
Jednak jej dalej nie było.
Nawet miał jej numeru,nie znał jej imienia..
Nic.Nic o niej nie wiedział.
Kolejne dni później poszedł tam,by ją zobaczyć.
Była.
Stała w pięknej spódniczce,a jej różowe włosy latały na wietrze.
A może to tylko jego wyobraźnia?
Może jej tam wcale nie było?
Ale była. Prawdziwa.
Nic dziwnego,że się zakochał.Taka piękna dziewczyna zasługuje na swojego księcia z bajki.
Jak każda inna.
Tym razem jej odmachał.
Lecz ta go nie zauważyła.
Nie zauważyła swojego księcia.
Nie zauważyła tak prostego gestu.
A jednak..Nie zauważyła.
Przygnębiony wrócił do swej krainy odpływając.
Znów kilka dni.
Nie mógł dłużej wytrzymać bez widoku jego księżniczki.
Biegnąc dotarł na miejsce i ujrzał ją w sukni jak ze snu.
Bo to był tylko sen.
Prawdziwa stała jak zwykle w swetrze i porwanych dresach.
Od niechcenia rzucił jej tylko "Cześć!" i odszedł.
Czyli teraz tak to działa.
Ładna dziewczyna↔ładny ubiór= <3
Ładna dziewczyna ↔brzydki ubiór= ×
Co można w takim razie o nim powiedzieć?"Dupek"?
Nie.To zwyczajne.
Dzień.Jeden dzień. Jeden dzień minął odkąd się do niej odezwał.
Poszedł więc tam.Podszedł do niej i zaczęli rozmawiać.
Po dialogu ta puściła mu oczko...
Głupi nie zapytał o takie rzeczy jak "Jak masz na imię?" "Ile masz lat"? "Mogę twój numer?"
~•~•~•~•~
Gwaltownie otworzył oczy i zerwał się z łóżka. Rozejrzał się.
"Czy to był sen?" zapytał  sam siebie retorycznie.
Tydzień przed końcem wakacji szedł obok miejsca,w którym powinny być sklepiki.
Powinny.Według jego snu.
Ale nie było.
Był tam plac budowy.
Przystanął na chwilę i spojrzał tam.
ONA.Stała tam. W kasku ochronnym.
Obróciła się i puściła mu oczko.
Ale,gdy ten mrugnął, już jej nie było...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top