fortieth//life
Alois myślał nad tym wszystkim. Więc Ciel już wtedy coś do niego czuł... A on tego nie zauważył. Gdyby wtedy to zrozumiał wszystko potoczyłoby się inaczej. Blondynowi serce pękło. Jak mógł to pominąć? Przez tyle lat próbował zabić swoje uczucia do młodszego nienawiścią, bo bał się odrzucenia czy wyśmiania, a tu się okazuje, że granatowowłosy czuł do niego to samo. Karcił siebie, bo to czego się bał uczynił temu kogo kiedyś kochał i jak się okazuje, kocha nadal.
— Dlaczego jestem takim pierdolonym idiotą..? — pytał sam siebie i ze złością wstał. Podszedł do ściany, w którą uderzył z całej siły pięściami i oparł o nią głowę — Dlaczego?! Dlaczego?! — bił, a na jego kostkach zaczęły pojawiać się rany — Mogłoby to wszystko teraz inaczej wyglądać! Dlaczego wtedy kiedy wyznał mi miłość go wyśmiałem?! DLACZEGO?! — z jego dłoni zaczęła płynąć krew, gdyż z każdym uderzeniem dodawał siły — DLACZEGO GO TAK SKRZYWDZIŁEM?! — uderzył po raz ostatni i usiadł na ziemi, po raz kolejny tego dnia zaczął płakać.
Po dwudziestu minutach ochłonął i zaczął się zastanawiać. Pozwolił sobie na głos gdyż nikogo w domu nie było.
— Ostatnio dużo płaczę i myślę o Cielu... Robię to za często, to wychodzi za skalę normalności. To uczucia czy-... — spojrzał na swoje zakrwawione ręce — Co się ze mną dzieje..?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top