chapter three: visit, harry and talk


bla bla bla - White

bla bla bla - myśli Wade'a

--------------------------------------

Po oddaniu Spider-Man'a w ręce Stark'a i o dziwo Rogers'a, zmartwiony Wade wrócił do domu. Zdjął strój, wziął prysznic, ubrał się w cywila, następnie założył buty, zarzucił kaptur na głowę i wyszedł z domu, wcześniej upewniając się, że Oreo ma wszystko, czego potrzebuje. Kierował się na cmentarz. 

Gdy już tam dotarł, odnalazł groby Parkerów. Ukląkł na jednym kolanie, jak zawsze i zaczął monolog. Dzisiaj był to pierwszy raz, kiedy zaczął coś mówić. Zawsze klęczał w milczeniu przez około dwadzieścia minut, a następnie szedł w dalszym kierunku, do swoich rodziców. Nienawidził ich, ale zawsze odwiedzał i wygarniał im wszystko. Dosłownie wszystko. 

- Pani Parker. Panie Parker. O Boże, co ja mógłbym powiedzieć. Przepraszam? Że jeszcze nie zagadałem do Peter'a? Nie. Jestem pewien, żebyście rozumieli. Chciałbym wam podziękować. Patrząc na datę, zginęliście na tej waszej delegacji. W dzień, w który wyjeżdżaliście, wzięliście mnie na bok i poprosiliście, abym zaopiekował się Pete'm. Zawiodłem was. Ale wracając do podziękowań... Zabieraliście mnie z tego wariatkowa, jak tylko było gorzej, a ja, jako dwunastolatek nie mogłem zrobić nic oprócz podziękowania wam. Tyle razy mówiliście, że warto powiedzieć Peter'owi, że moi rodzice nie są tacy fajni i luźni. Że tylko zakładają maskę, za każdym razem jak Pete przychodził. Byli dobrymi aktorami, powinni dostać Oscara. Mówiliście, że nie wyśmiałby mnie. Wiedziałem, że nie zrobiłby tego. Ten dzieciak był aniołem, pewno teraz też tak jest. Ale on miał tylko dziesięć lat, nie mogłem zburzyć mu opinii na temat moich rodziców. Wiem, że ten uśmiech by zniknął, a tego bym nie zniósł. Jak myślicie, wystraszyłby się mojej przystojnej twarzy? Mogę się założyć, że uciekłby z krzykiem, a to, że jestem... No cóż, kim jestem, haha. Dziękuję wam. Znajdę waszego syna, porozmawiam z nim, obiecuję. Byliście rodzicami, o których marzyłem. Tęsknię za wami. - O wow, Wade... Ty masz uczucia, usłyszał komentarz White'a. O dziwo, Yellow był cichy. Zawsze walnął jakiś głupi komentarz, a teraz... Milczał. Wade, jak zazwyczaj, zignorował głos w głowie, podniósł się, a następnie poszedł niechętnie do grobu swoich rodziców. 

Peter obudził się po kilku godzinach. Tak, znowu zemdlał, ale czuł się bezpiecznie w ramionach Deadpool'a. Deadpool'a, którego już nie słyszał. Wcześniej Pete słyszał i czuł, że mężczyzna do niego szepcze, ale niestety Parker nie pamiętał co.

- Pool? - cichy szept rozniósł się po sali, a Tony Stark dotychczas odwrócony plecami do nastolatka, odwrócił się natychmiast. - Deadpool? - Peter zaczął panikować, nie znał pomieszczenia, nie miał na sobie ani maski, ani stroju, a jego oczy nie zarejestrowały Iron Man'a obok łóżka.

- Pete, spokojnie. Deadpool chyba jest bezpieczny w swojej jakiejś dziupli. Zadzwonił z tego telefonu, co ci dałem. Nie masz pojęcia, jak mnie przeraził, a zwłaszcza, jak cię tu przywiózł... Ta szmata, którą tamował twoją ranę... Ja... Ja myślałem, że cię stracę, Pete. On był cały uwalony w twojej krwi. - głos Stark'a się załamał. 

- Panie Stark? G-gdzie ja jestem? - spytał się wciąż wystraszony chłopak. Mimo wszystko wiedza o tym, że najemnik jest gdzieś bezpieczny i zauważenie Tony'ego trochę go uspokoiło.

- Uh, to pokój lekarski. Coś w stylu sal szpitalnych. 

- Oh, no dobrze - powiedział cichutko, uspokajając się. - Dziękuję. - spojrzał na mentora.

- Nie musisz mi dziękować, Pete. Za tobą skoczę w ogień, dzieciaku. - starszy poczochrał włosy nastolatka i uśmiechnął się lekko. - Teraz na chwilkę cię zostawię, obiecałem Steve'owi, że powiem, jak się obudzisz. - pocałował go w czoło i się podniósł. 

- Pan Rogers...? Czy wy jesteście w końcu razem? - Peter uśmiechnął się na tyle ile mógł. 

- C-co? Dzieciaku, jak mocno się walnąłeś w głowę? Steve tylko mi pomógł odebrać paczkę od Deadpool'a. - zarumieniony Stark ulotnił się szybko, a Parker się zaśmiał.

- Ał. - nastolatek złapał się za żebro, przypominając sobie o bólu. Zdecydowanie musi podziękować Pool'owi. Wziął do ręki swój smartfon i zobaczył nieodebrane połączenie od Harry'ego oraz sms od niego, i cioci May.

Od: zjeb🤷‍♂️:

sorka pete ze dzwonie tak pozno oddzwon jak bedziesz mogl to wazne a nie chce martwic gwen

Od: ciocia May❤

Peter, wiem że jesteś na stażu bardzo zajęty, ale żeby fatygować Kapitana Amerykę, bo nie możesz podjechać po ciuchy?! Musimy porozmawiać, młody człowieku.


Parker tylko pokręcił głową i odpisał opiekunce.

Do: ciocia May❤

przepraszam ale pan rogers zaoferowal pomoc a ja naprawde mialem na glowie duzo rzeczy

kocham cie <3


Pamiętając o sms od przyjaciela, natychmiast oddzwonił. Treść naprawdę go zmartwiła. 

- Peter? - nastolatek usłyszał załamany głos chłopaka.

- Harry? Co jest, co się stało? - spytał zmartwiony.

- Jestem idiotą. Nieźle pobitym idiotą. - cichy śmiech Osborn'a jeszcze bardziej upewnił młodego Parker'a, że coś jest nie tak. Po opowieści Harry'ego chciał tylko dorwać tych debili i tą szmatę. Albo zlecić Deadpool'owi morderstwo. - Jestem durną pałą, Pete. 

- Harry, wiesz, że to nieprawda. Jeśli cię to pocieszy, też dostałem po dupie.

- Co?! Kto ci to zrobił?! Flash?! Jak ja go kurwa dorwę, to- - humor Osborn'a momentalnie się zmienił.

- Ej, spokojnie byku. To nic. I nie, to nie był Flash. Przejmij się sobą, a nie mną, Harry. A jak zobaczę kiedyś tą... To jej te rude kłaki powyrywam. Nie śmiej się! Jestem śmiertelnie poważny, Osborn! - krzyknął Peter, gdy usłyszał śmiech chłopaka. I tak dwójka przyjaciół rozmawiała jeszcze przez następną godzinę. A Stark, który obserwował Peter'a przez kilka minut, nie mógł być bardziej szczęśliwy. Do tego przed chwilą przelizał się ze złotym chłopcem Ameryki. Kto by nie był z tego osiągnięcia zadowolony?

Co w tym czasie robił Wade? Z bezpiecznej odległości obserwował Avengers Tower, mając nadzieję, że z Pajączkiem jest wszystko w porządku. Po kilku godzinach podniósł się, wrócił do domu i pobawił się z Oreo. 

Po kilku dniach Peter zapomniał o bólu, który zniknął. Do domu wrócił po dwóch dniach, spotkał się z Gwen i udawał, że nic go nie boli. Oczywiście dziewczyna zauważyła rany na twarzy i zasypała go pytaniami. A gdy tylko poczuł się lepiej, założył strój i wystrzelił sieć. Skierował się w stronę wieżowca, mając nadzieję, że Pool tam będzie. No i miał rację. Stał tam, nawet nie siedział. 

- Pool. - odezwał się pająk, a najemnik zareagował na to jak na wabik i odwrócił się. Strój Peter'a nie był już podarty, wyglądał jakby tego wypadku nawet nie było. Ciekawe jak wygląda ta rana, pomyślał Wade.

- Dzieciaku, ty się powinieneś kurować, a nie- - nie zdążył dokończyć, bo nastolatek wpadł w jego ramiona, a on po chwili odwzajemnił uścisk.

- Chciałem ci podziękować. Uratowałeś mi życie. - szepnął będąc wtulonym w najemnika.

- To nic takiego. Powinienem był zdeptać pająka, a nie mu pomagać. - powiedział, gdy przestali się tulić. Peter się zaśmiał, ale zaraz tego pożałował. Złamane żebro dało o sobie znać. - Wszystko w porządku? - zmartwił się Pool.

- Tak, tak. To tylko żebro, ale za kilka dni będzie zrośnięte. No wiesz, szybka regeneracja. - chłopak długo bił się z myślami, ale uniósł lekko maskę. Chciał trochę pooddychać. O dziwo, trudno mu się przez nią oddychało, jak nigdy.

- Hej, nie musisz odsłaniać maski. Ale masz ładne usta. I ta szczęka, cholercia.

- Pool! - krzyknął zawstydzony chłopak. - Zresztą, musiałem ją unieść. Coś ciężko mi się oddycha, ale to minie. Mam tak nawet po wejściu po schodach na pierwsze piętro, więc nie martw się, nawet przez maskę to widać, Pool. - dodał, a starszy objął go jednym ramieniem i oparł swoje czoło o jego.

- Umierałeś na moich rękach, dzieciaku. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś nie otworzył oczu, rozumiesz? - szepnął. - Nie wybaczyłbym. 

- Ale otworzyłem. Proszę, nie myśl już o tym. Jest w porządku, Pool - przytulił starszego, a ten objął go ramionami. - Wszystko jest okej, Pool. Nie martw się. - Parker pocałował policzek najemnika przez maskę, jak się rozdzielili. A teraz wybacz mi, Pool, miałem tylko dosłownie chwilkę, żeby się urwać.

- Ma cię tu nie być, dopóki się nie wykurujesz, dzieciaku! - krzyknął za nim najemnik. Teraz, gdy już wie, że z pająkiem jest okej, może się w końcu skupić. Skupić nad tym, co powie Peter'owi, gdy go znajdzie. 


a/n Witam w Nowym Roku! Oby był lepszy niż 2021, dobranoc <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top