#1 Codzienność
Pov. Litwa
-Licia!
Słyszę za sobą tupot stóp mojego przyjaciela, Feliksa Łukasiewicza. Jest on uczniem, tak jak ja, lecz również personifikacją Polski. Nikt o tym nie wie, oczywiście oprócz pozostałych personifikacji. Odwracam się do niego i widzę, że ubrał się w różową, przydużą bluzę i poszarpane jeansy.
-Zobacz, zobacz, co narysowałem!
Niski blondynek o zielonych oczach pokazuje mi rysunek przedstawiający zawarcie Unii Polsko-Litewskiej. Hmm, jakby to powiedział... „totalnie urocze".
-Ślicznie Ci wyszło, Felek!
Mój kolega zaczerwienił się i zaczął jąkać.
-T-to jest d-dla... C-ciebie...
-Ooh, dziękuję Ci!
Przytuliłem go i odbieram rysunek z jego rąk. Idę na lekcję, ponieważ dzwonek przed chwilą zadzwonił. Gdy już miałem przekroczyć próg, zerknąłem przelotnie na Felusia-zobaczyłem, że gładzi dłonią miejsce, w które go dotknąłem, odbierając jego dzieło.
Pov. Polska
Dopiero co umierałem ze szczęścia, że Lici spodobał się mój rysunek, a już ktoś musiał wszystko zepsuć.
-Haha, oblejcie mu jeszcze te jego gejowskie ciuchy! Tylko, żeby panience makijaż się nie rozmazał!
Biją mnie butelkami, oblewając mnie przy tym ich zawartością. Na dodatek moi oprawcy zaczynają mnie kopać. W końcu któryś z nich mnie popchnął i upadłem na podłogę. Zacząłem zwijać się z bólu, a oni śmiali się.
Śmiali i śmiali.
Cały czas.
Kiedy w końcu poszli, wszystkie światła zgasły, a ja wiedziałem, że nikogo już nie ma w szkole. Jest otwarte okno, a skoro jestem cały mokry, na pewno znowu będę leżał dwa tygodnie w domu. Zawsze wtedy Litwa przychodzi do mnie i tłumaczy wszystkie lekcje. Najzabawniej jest, kiedy mówi mi, co było na historii. Teoretycznie uczę się sam o sobie. „Polska to dzielny i mężny kraj". Posikać się ze śmiechu można. Przecież nawet nie jestem asertywny i ciągle ryczę z byle powodu.
Próbuję się podnieść, ale tylko spadam na twarz. Tak mocno uderzyłem, że zaczyna mi lecieć krew z nosa.
Ugh...
Nie mam siły wstać, wszystko mnie boli.
Znowu zaczynam płakać i postanowiłem poczekać, aż ktoś mnie rano znajdzie.
Pov. Litwa
Kurde, zapomniałem zeszytów z szafki, a jutro sprawdzian! Muszę się wracać do szkoły.
Wchodzę do ciemnego budynku. Jak tu dzuwnie bez tego całego gwaru i ludzi.
Hm, tak powinno być codziennie.
Idę korytarzem i nagle słyszę urywany szloch. Zainteresowany dźwiękiem, idę w jego stronę.
Nagle całe moje ciało przeszył dreszcz.
Zobaczyłem najważniejszą osobę w moim życiu, w kałuży wody, pobabranego krwią.
Jezu, Feluś, w coś ty się wplątał?
Jego włosy oplatają jego wykrzywioną w grymasie bólu twarzyczkę. Niosę go na rękach, bo jak inaczej? Na razie nie ma siły mówić, więc poczekam do jutra z rozmową. Na razie musi się przespać, a rano powiedzieć o tym wszystkim.
Tak dużo, ile się da.
Ale... dlaczego wcześniej mi nie powiedział?
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeeeeej
XD
Pierwsza część za nami.
Nie będę robiła Polsatu, co będzie dalej, sami się dowiecie.
Na razie uwu
~ 23.06.2019
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top