VII. Taniec
Gdy wyszedłem, nie zobaczyłem Jacka.
Właczył mi się niechciany instynkt macierzyński i wystraszyłem się, że potwór jednak go dorwał.
Po chwili słyszę kogoś, jak śpiewa.
Boże, to na pewno to monstrum śpoewa ta swoja kołysankę i konsumuje Jacka.
Wsłuchuję się i stwierdzam, że...
Ten ktoś naprawdę ładnie śpiewa.
A skoro to nie potwór, śpiewać musi Jack...
O cholera, pfff!
Próbuję nie wybuchnać śmiechem, skradajac się do pokoju, w którym śpiewa chłopak. Znaczy, śpiewa świetnie, wręcz pięknie, ale sam fakt, że on ŚPIEWA w MOIM DOMU, myślac, że tego NIE SŁYSZĘ, jest przezabawny.
Nagle słyszę znana mi piosenkę.
"Rewrite the stars" z musicalu "The greatest Showman".
Moja ulubiona piosenka, do której tańczyłem z moja była dziewczyna.
Po cichu dołaczam się do śpiewajacego Jacka i wchodzę powoli do pokoju. Nie zauważa mnie. Wkrótce oboje śpiewamy refren, a on dalej nie wie, że ja tu jestem.
Nagle się odwraca i się czerwieni.
-O-od kiedy tu jesteś?!
-No... Już jakiś czas... Niesamowicie śpiewasz! Chodziłeś gdzieś na lekcje?
-Dziękuję... Ale nie chodziłem...-odwraca wzrok-... Nie stać mnie...
-Oh...
-Ym... Chcesz teraz ty zaśpiewać?
Taka rekompensata za to, że mnie słyszałeś.
Czy on nie wie, że cały czas byłem obok?
-No okej, ale ty razem ze mną.
-Dobra.
Powoli intonuję pierwsze słowa.
On po chwili dołącza.
Śpiewamy razem w harmonii.
Naprawdę jest... fajnie.
Pov. Jack
Nick nie jest taki zły, jaki się wydaje.
Oboje śpiewamy, a ja jestem zdumiony jego głosem. Jest serio dobry!
Gdy dotarliśmy do refrenu, on zaczął się do mnie przybliżać.
Nie wiedziałem, jak się zachować, więc po prostu dalej stałem i śpiewałem.
On stanął tuż przede mną.
-Jack, wyciągnij ręce.
Z wahaniem to zrobiłem, a on je wziął i położył na ramionach.
-C-co ty robisz?!
-Po prostu dalej śpiewaj. Zobaczymy, czy tańczysz też tak dobrze, jak śpiewasz.
Uśmiechnął się złośliwie.
-Nigdy z nikim nie tańczyłem wolnego...
-Nauczę cię. Tylko nic sobie nie pomyśl, gejusie.
-Nie jestem gejem. Za to po Twojej „wieczornej rutynie" śmiem stwierdzić, że sam nim jesteś.
-Małe, a jakie wredne.
-Duże, a jakie puste.
-Oż ty, pało jedna!
Usmiecham się z triumfem.
Za to on zaczyna się kołysać w rytm śpiewanej piosenki, a ja robię to samo.
Obraca mnie od czasu do czasu. Czasami wybuchamy śmiechem z mojej nieporadności, a jeszcze innymi chwilami tylko się na siebie patrzymy w ciszy.
Z moimi rękoma oplecionymi wokół jego szyi i jego dłońmi na moich biodrach, stwierdzam, że najwyraźniej gram rolę dziewczyny.
Jednak się nie odzywam, przecież przed chwilą rozmawialiśmy o naszych wzrostach. Pewnie jestem wzrostu tych jego wszystkich zwolenniczek, z którymi tańczył na balach.
W tym czasie ja płakałem w szkolnej toalecie, oblany szampanem przez grupkę kolesi i ich dziewczyn.
Po chwili zauważam jeszcze, że to Nick mnie prowadzi, a ja robię, co mi podpowiada. Znaczy, nawet nie rozmawiamy. Jakoś tak... Wiemy, co teraz zrobić.
To ma sens?
Jeszcze się zbliżyliśmy, szybciej tańczymy, bo powoli łapię rytm. Uśmiechamy się, a ja się spostrzegłem, że nasze twarze dzieli dziesięć centymetrów.
Odrobinę się odsuwam, a Nick chyba też się zorientował, o co chodzi, i tylko zacisnął usta w kreskę.
W końcu po skończonej piosence padliśmy na kanapę.
-Nieźle tańczysz, Nick.
-Dzięki. Ciebie wystarczy trochę poduczyć. Szybko łapiesz. Eee...-waha się-Chodzę na taniec towarzyski... Czy chciałbyś... Chodzić ze mną?
Zastanawiam się na odpowiedzią.
W sumie, spodobało mi się.
Miło się tańczy w parze.
Jednak przypominam sobie, o naszej sytuacji majątkowej.
-Jeszcze zobaczę.
|||
Smutne, nikt tego nie czyta Xd
~ 29.09.2019
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top