4. Ta trenerka to tyran! + informacja!

   Nie mogłam zasnąć. Targały mną emocje jakie teraz odczuwałam. Łomotanie serca, rumieńce oraz przyśpieszony puls. Bałam się jutrzejszego dnia. Co jeśli zrobię jakiś błąd? Co zrobię jak drużyna nie podoła mojemu zadaniu? Zamknęłam kurczowo oczy dając ręką na lekko spocone czoło. Co z tego, że miałam otwarte okno jak wcale nie było chłodno w pokoju tylko duszno. Usiadłam otwierając oczy. Włosy które były związane w wysokiego luźnego kucyka przyklejały się do spoconych ramion. Wstałam, biorąc komórkę i zakładając czarne klapki. 

   Wyszłam z pokoju by udać się do kuchni. Włączyłam latarkę i zeszłam na dół. Uważałam na schodach by nie poślizgnąć się i nie spaść. Zeszłam na szczęście bezpiecznie. Weszłam do dużej kuchni, zapaliłam główne światło wyłączając za ten czas latarkę w telefonie. Schowałam urządzenie do kieszeni. Skierowałam się do części kuchennej w poszukiwaniu czegoś do picia. Skierowałam się do lodówki. Otworzyłam białe drzwi. Rozejrzałam się w poszukiwaniu nawet wody pitnej.

- Katarina? - podskoczyłam spoglądając na osobę która wypowiedziała moje imię. Zarumieniłam się po raz kolejny. To był trener. W zwyczajnym ubraniu, nie w swoim garniturze. Zmierzyłam go powoli od palców od stóp do czubka głowy. Biała, lekko ciasna, koszula z długim rękawem podkreślała jego mięśnie, czarny dres, z logiem pioruna, oraz gołe stopy. Tak się obecnie prezentował przede mną. Wróciłam do lodówki. Wzięłam karton soku pomarańczowego. Kudou podszedł do mnie wręczając mi coś. Spojrzałam na niego, wręczył mi szklankę bez uchwytu. Odebrałam ją z uśmiechem. Postawiłam ją na blacie i nalałam sobie sok.

- Nie mogę spać. Boje się jutra. - powiedziałam przejęta jutrzejszym dniem. Wpatrywał się w mnie bez słowa. Wzięłam łyk soku. - Daj mi więcej rad. Co powinnam zrobić? - spytałam trenera, odwrócił się do mnie. Ruszyłam za nim ze szklanką w ręce. Usiedliśmy na jednym ze stolików. Obok siebie. Moje serce nie przestawało łomotać jak dzwon a ręka jakby zacisnęła się na szklance. 

- Poznałem ich. - w końcu spojrzałam na niego a nie gdzieś w dal. - Każdy z nich ma niezwykły talent. Endou potrafi obronić nawet najsilniejszy strzał, widać, że jest taki jak jego dziadek, Kidou to wspaniały strateg, potrafi dostrzec to czego inni nie potrafią, Gouenji to najlepszy zawodnik z całej drużyny, nie wie co to strach. 

- Ta trójka? - spytałam. - To ... diamenty drużyny?

- Mniej więcej, ale tak. To diamenty, należy je chronić, bez względu na wszystko. Musisz traktować ich surowo, ale z głową, by dostrzec ich talent. - by dostrzec ich talent... Talent. Każdy z nich ma talent, ale dlaczego ta trójka ma być szczególnie traktowana? Zastanowiłam się trochę nad tym. Trener spojrzał na zegarek. - Musisz iść spać. - wstał z krzesła, spojrzałam na niego. - Inaczej nie będziesz wyspana.

- Czytasz mi w myślach. - powiedziałam dopijając sok i odkładając go do zlewu. Kudou otworzył mi drzwi, wyszłam pierwsza. Zgasił światło.

   Odprowadził mnie pod same drzwi. Oczywiście musiałam włączyć latarkę by cokolwiek widzieć. Otworzyłam drewniane drzwi od pokoju, zwróciłam się ponownie do trenera.

- Dziękuję ci jakąś radę. Może to mi pomoże. - powiedziałam wchodząc do pokoju, kiwnął głową. Odszedł. Zamknęłam drzwi. Może uda mi się teraz zasnąć.

   Obudziłam się o siódmej dwadzieścia. Czułam się senna, ale podekscytowana, tym, że w końcu zobaczę drużynę w akcji. Wstałam energicznie. Sięgnęłam do swojej walizki po kosmetyczkę oraz ubrania i bieliznę do przebrania. 

   Gdy wszystko już miałam w rękach ruszyłam do łazienki. O dziwo nikt jeszcze nie wstał. Zdziwiłam się trochę, na obozach, na które zawsze jeździłam, pobudka była nawet o szóstej trzydzieści. No nic. Wzruszyłam ramionami i udałam się do kafelkowej przestrzeni. Nie zauważyłam karteczki powieszonej na moich drzwiach od pokoju.

   Świeża oraz gotowa do działania ruszyłam do pokoju, z piżamą pod pachą. Oczywiście miałam na sobie białą koszulkę z krótkim rękawem z napisem "Best Girlfriend" a z tyłu kontynuacja "To Fuck you up Bitch!", czarne rurki oraz czarno szare trampki. Już teraz zauważyłam karteczkę przylepioną na drzwiach, oderwałam ją i przeczytałam.

"Obudź ich o ósmej. Około trzynastej macie wyjechać na mecz. Powodzenia." westchnęłam poważnie oraz rozejrzałam się po drzwiach.

- No dobra. - powiedziałam do siebie. - Pora wstawać gnojki.

   Weszłam do pokoju, rzuciłam rzeczy na łóżko i wyciągnęłam z plecaka naciskaną czerwoną trąbkę. O tak! Tego potrzebowałam. Wyszłam z pokoju. Otworzyłam wszystkie pokoje na oścież by sprawdzić czy wszyscy jeszcze śpią i czy wszyscy są. Stanęłam przy schodach, a konkretnie przy poręczy. Podniosłam rękę gdzie trzymałam trąbkę, spojrzałam na ekran telefonu. Siódma pięćdziesiątdziewięć. Jeszcze tylko kilka sekund. 6...5...4...3...2...1! PIIIIISK! Długi, głośny oraz przeraźliwy pisk rozbrzmiał na całym piętrze. Usłyszałam wyrywające się krzyki oraz jęki. Przestałam.

- MACIE PÓŁ MINUTY BY MI SIĘ POKAZAĆ! - krzyknęłam na całe gardło. Drużyna zaskoczona moim zachowaniem wyszła ze swoich pokoi. Nadal zaspani ale lekko już obudzeni wyszli z pokoi. Zatrąbiłam ponownie, tym razem o wiele dłużej, bo nie widziałam jeszcze jednej osoby. Kapitana. - BĘDĘ TAK TRĄBIĆ AŻ KTOŚ NIE PÓJDZIE PO KAPITANA. A JEŚLI W PRZECIĄGU KOLEJNYCH PÓŁ MINUT SIĘ NIE ZJAWI WSZYSCY ZROBIĄ 500 PRZYSIADÓW I 1000 KÓŁEK. - moje słowa jak pstryknięcie palca rozbudziły wszystkich. Kazemaru jak i Tsunami, Kageyama i Kurimatsu pobiegli do Endou by go wyrwać z łóżka. Na wpół przytomnego udało im się w dwadzieścia sekund. Zaspany kapitan nie wiedział co się dzieje. Przecierał zamknięte oczy a następnie ziewnął. Wkurzyłam się. Zatrąbiłam tym razem krótko. Zasłonili uszy, nawet już kapitan się obudził na ten dźwięk.

- Witam śpiącego królewicza! - rzuciłam sarkastycznie. - Będziecie mieli taka pobudkę codziennie. Trąbka, ale tym razem godzina siódma! Dziś będzie ciężko do trzynastej bo macie mecz, ale po powrocie, nie będzie tak łatwo! - zaczęłam chodzić między pokojami, na co drużyna stanęła na baczność. Zatrzymałam się przy Fudou. Widać nie był zachwycony moim zachowaniem. Kontynuowałam chodzenie. - Nie podrapiecie się w tyłek, nie będziecie jeść ani nawet kichać bez mojej zgody. Zafunduje wam taki trening, że będziecie mnie mieli dość do końca życia. Rozumiemy się? - cisza. Trąbnęłam. - Pytam czy zrozumieliście?!

- TAK JEST! - krzyknęli głośno i równocześnie wszyscy, no prawie wszyscy. Kiwnęłam głową.

- ... tak jest. - prychnął Fudou. Spojrzałam przez ramię na niego, zaśmiałam się. Podeszłam do niego z pogardzającym uśmiechem. Spojrzał na mnie niechętnie. - Dzięki waszemu koledze, Fudou, będziecie dzisiaj mieli trening bez śniadania.

- Co? - spytała zaskoczona połowa drużyny. Spoglądali na siebie zdezorientowani. Zwróciłam się do nich, obserwując każdego z nich.

- A jeszcze do tego! Pozwólcie mi skończyć, 500 przysiadów i pompek, oraz 1000 kółek wokół boiska. - zaniemówili, wzrokiem spojrzałam na chłopaka obok mnie i puściłam mu oczko, prychnął. Odeszłam do schodów, zeszłam na dół.

- Wstrętna wiedźma. - obraził mnie czarnowłosy.

- 1000 przysiadów i pompek a 1500 kółek. - rzuciłam na dole.

- Zamknij się Fudou, bo inaczej nas wykończy. - rzucił Kidou do niego.

- Już ja jej dam popalić. - rzucił do siebie spoglądając na schody wściekły.

--------------------------------------------------

Na początku dziękuję wam za 20 gwiazdek i 147 wyświetleń. Bardzo wam dziękuję kochani!

Chciałam was też poinformować, że rozdziały będą się pokazywać raz w miesiącu. Chyba już się domyślacie dlaczego. Szkoła, brak weny! To jest to!

Planuję także Zodiaki w wersji Inazuma Eleven oraz coś podobnego co wspaniała Olsiaczek napisała czyli "Inazuma Eleven: Scenariusze i Preferencje" Zainspirowała mnie bardzo mocno do tego by coś takiego zacząć, ale potrzebuję waszej opinii na ten temat. Czy powinnam takie coś zrobić? Czy dać sobie spokój? Dajcie znać co o tym myślicie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top