letter

STYCZEŃ 1944, AUSTRIA

Hej, Nat

  Nie wiem, czy tak powinno się zaczynać listy, bo w zasadzie nigdy żadnego nie pisałem, ale mam nadzieję, że wyszło w miarę dobrze. To bez sensu, po co w ogóle to zapisuję. [całość przekreślona] 

Hej, Nat

  Chyba chciałem zapytać, co u Ciebie. Tak, pewnie dlatego wyciągnąłem ten kawałek papieru. Dasz wiarę, że ciężko tutaj o cholerny długopis? Właściwie czemu miałabyś nie wierzyć, nie masz wyjścia [ostatni wyraz rozmazany, można dostrzec linie papilarne kciuka na plamie z tuszu]

  Jesteśmy cali. No, chyba. Steve twierdzi, że mi odbija, ale moim zdaniem lubi ubarwiać rzeczywistość i może to dobrze, że większość czasu mija na planowaniu misji. Przynajmniej nie gdera mi za uchem. Doprawdy, czasem zachowuje się jak matka kwoka [kartka odrobinę wgnieciona od mocniejszego chwytu]. Czasem zdarza mi się go za to nie znosić, ale on chyba mógłby powiedzieć to samo o mnie. Czego nie robi. Co nie zmienia faktu, że zapewne o tym myśli. 

[znacznie większa przerwa między akapitami] 

  Ja myślę o Tobie. Jakkolwiek dennie by to nie brzmiało, tak właśnie jest. Często się na tym przyłapuję. Może nawet za często, bo Steve chyba to widzi. Nie komentuje, ale za niedługo raczej to zrobi. Na razie obiecał mi jedną rzecz. Właściwie ja go poprosiłem o jedną rzecz, zaraz po tym jak [wyraz nie jest wyraźny] uratował żołnierzy w zeszłym roku. Zgodził się. Ufam mu. 

  Nie jestem pewien, co teraz czujesz. Chciałbym się zapytać, ale odpowiedź zapewne byłaby bolesna. Nigdy nie zamierzałem Cię skrzywdzić, a przez ten cały czas i tak to robiłem i... liczyłem, że mnie znienawidzisz. Tak byłoby łatwiej, nie uważasz? Odeszłabyś w tamten wieczór, ja również. Może to byłoby prostsze, mniej bolesne. Sam nie wiem, teraz to nie ma znaczenia. 

  Pokochałem Cię. [pismo jest koślawe] Nie wiem, czy mówiłem Ci to wystarczająco często, właściwie nie wiem, czy powiedziałem Ci chociaż raz. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego. Wojna przezwyciężyła część mnie. [zdanie przekreślone] 

  Byłem tchórzem. Tchórzyłem, nadal to robię. Powiedziałbym nawet, że to w ludzkiej naturze uciekać od odpowiedzialności, ale wtedy bym się tłumaczył. Nie zamierzam się tłumaczyć, bo chyba czułbym się źle ze samym sobą. 

  Opowieści o wojnie są trudne. Znaliśmy je tylko od dziadków, czy pradziadków, więc chyba tak to zostawię. Chociaż czasem [kilka mokrych plam, od deszczu lub łez] zastanawiam się, czy można stać się żołnierzem. Z dnia na dzień, tak po prostu... Zniknąć. Nigdy nie byłem poetą, ale wojna, strzały, to wszystko nas [większa przerwa] znika. Tych starych nas. Nie chcę, żebyś pomyślała, że zniknąłem, jednak gdybyś mogła [parę słów, skreślonych za gęsto, żeby odczytać] zapamiętać mnie z Brooklynu, byłbym wdzięczny. Po prostu nie myśl o tym, kim jestem teraz. Ja też postaram się tego nie robić. [początek akapitu przekreślony, później linia się urywa] 

  A miałem nie pisać o wojnie. Steve zapewne uznałby moje zachowanie za "pesymistyczne". Trudno. I tak tego nie widzi, śpi. Przepraszam za tamten akapit. Nie powinienem wypisywać takich rzeczy.

  Pada deszcz. Jest spokojnie. Lubiłaś deszcz, prawda? Nie musisz odpowiadać. 

  Dzisiaj jedziemy do Czech. Hydra powoli upada, ale to żmudny proces. Nie poddajemy się, nawet jeśli wielu z nam jest ciężko. Chcemy wrócić do domów. Ja też chcę wrócić do domu i [wyraz przekreślony, nie do odczytania] obietnica, której nie dane było Ci słyszeć, coraz bardziej pcha mnie do przodu, aczkolwiek kłamałem zbyt długo. Nie zrobię tego drugi raz. 

  Nie wiem, czy wrócę, Nat. 

  [kartka zagnieciona od chwytu] Możesz uznać mnie za zdrajcę. Pozwolę Ci, bo to prawda. Kto wie, może właśnie zasiałem w Tobie to ziarno nienawiści, którą tak pragnąłem zobaczyć? Wiem, że znowu mi się nie udało. Wiem, że mnie kocha[końcówka słowa zamazana, litery dopisane niewyraźnie]sz. 

  I chyba dlatego ja kocham Ciebie. Za to, że nie potrafisz nienawidzić wtedy, kiedy trzeba. 

  Świt nadchodzi, powoli. Jeszcze chwilę posiedzę. Ptaki świergoczą, wiatr szumi między drzewami, a ja wyobrażam sobie, że śpiewa. Od kiedy stałem się takim wrażliwcem? Zaśmiałem się właśnie i po raz pierwszy uświadomiłem sobie, od jak dawna tego nie robiłem. Chyba nie powinienem Ci tego pisać, pewnie wcale Ci nie pomagam. Sobie zresztą też nie. Prawdopodobnie. 

  To chyba znak, żebym przestał. Obóz się budzi, zaraz pójdziemy na odprawę. 

  Teraz to napiszę, chociaż zdecydowanie za późno. Kocham Cię, Natasho.

  Nawet nie wiesz, jak pięknie wyglądają te słowa. A, jeszcze jedno. Proszę, przestań palić. Papierosy nie pasują do Twoich ust. 

  [zdanie napisane na szybko] Słońce ogrzewa mi palce. Kojące uczucie, wiesz? Jestem ukojony. 

List został wysłany w styczniu tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku. 

_______________

ładnie proszę o opinię,
zależy mi na waszych odczuciach co do tego listu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top