☆ dzień dwudziesty czwarty ☆

—  Taki silny jesteś?  —  rzucił wyzywająco.

—  Nie zaprzeczę.

—  To zrób dziesięć pompek!

—  Dziesięć? Codziennie robię sto!

—  Czekaj, czekaj... Ze mną na plecach. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Podjął wyzwanie, które zakończyło się bardzo szybko, z korzyścią dla HyungWona. Po pięciu pompkach padł na podłogę, a roześmiany Chae razem z nim.

—  Wygrałeeem!  —  zawołał.

Wkrótce śmiech przerodził się w krzyk, po nadejściu zemsty w postaci łaskotek. Próbował uciec, wyrywał się na wszystkie sposoby  —  bezskutecznie.

Dlatego zrobił coś zgoła odmiennego  —  przytulił się, najmocniej jak potrafił, do starszego, który znieruchomiał, uwalniając tym samym HyungWona od niesłusznej zemsty.

I doprowadzając do jakże słusznego pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top