8: Made in Poprad - Było, nie minęło czyli list, który wszystko zmieni.
- Mam wiele rzeczy do powiedzenia. - zaśmiałam się, patrząc jej w twarz. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam okazję spotkać się z Sonią.
Stałyśmy w markecie przy półkach z makaronami i patrzyłyśmy sobie w oczy.
- Bruno jest, był i będzie mój, pogódź się z tym.
- Przed wypadkiem powiedział mi, że mnie kocha. On prędzej czy później odzyska pamięć, wiesz? Wtedy twoje kłamstewka przestaną działać.
- Uważaj, bo Ci uwierzę, nie jesteś nawet w jego typie...
- Nie wierzysz? To możemy go zapytać, może przy okazji coś sobie przypomni... - zakpiłam.
Nagle zza półek wyszedł Bruno, który pchał wózek i patrzył prosto w moje oczy. Miał na sobie ubrania, w których nigdy by nie chodził. Rurki? I to czerwone? Przecież to nie w jego stylu, on kochał dresy, kochał szerokie bluzy i adidasy, a teraz? Mogłam się tylko domyślać, że ta żmija zaczęła go ubierać w ten sposób, bo nie wierzę, że sam to sobie wcisnął na jaja. - Idę, spieszę się do Popradu. Dbaj o niego, bo jak wrócę, to chcę go dostać w całości. - zaśmiałam się i odeszłam.
Słyszałam za sobą jego krzyk. Kazał mi się zatrzymać, ale Sonia zrobiła wszystko, by za mną nie szedł, a ja nawet się nie odwracałam. Odeszłam z żalem. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać, nie chciałam nic mu wyjaśniać. Wolałam poczekać, aż odzyska pamięć albo sam pozna prawdę. Maryśka pytała, dlaczego po prostu mu nie powiem? Dlaczego sama nie powiem mu prawdy? Otóż dlatego, że był zakochany w Soni, nie odebrałby moich słów poważnie, a ponadto nie chciałam bardziej mu mieszkać w głowie tym samym jeszcze bardziej go dołować. Potrzebował spokoju i opieki, miałam nadzieję, że Sonia mu go zapewni.
Wsiadłam do auta i ruszyłam w drogę. Jedyne co wiedziałam, to to, że moi rodzice mieszkali w Popradzie. Dostałam prowizoryczny adres ich mieszkania, bo tylko ulicę i ich imiona, ale byłam gotowa ich odnaleźć. Droga była dłuższa niż, by się mogło wydawać, ale widoki wszystko to wynagradzały. Góry i doliny, nie mogłam uwierzyć, że właśnie ten krajobraz był moim domem.
W Popradzie byłam wieczorem. Zameldowałam się w hotelu i wyszłam na balkon, by podziwiać Poprad z góry.
Nie mogłam uwierzyć, że tutaj się urodziłam, że to właśnie tutaj mieszkałam. To było najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek widziałam. Dolinę oświetlały światła miasta i widać było z góry małe samochodziki jeżdżące po ulicach, wiał lekki, ciepły wiaterek, który roznosił świeże powietrze wręcz będące plastrem na moje ranne płuca od wdychania ciągłego smogu stolicy. Chciałam by on był tutaj ze mną, by mógł podziwiać te widoki wtulony we mnie, ale mogłam tylko pomarzyć. On był teraz tam, a ja tutaj, on był z nią, a ja sama. Usiadłam na łóżku i uczyłam się podstawowych słów słowackiego. Co prawda nie był to najtrudniejszy język, ale bardzo ciężko było go zapamiętać.
Dziwne litery, zwroty i śmieszne zastępstwa języka polskiego, ale to jeszcze nic przy języku czeskim.
Korzystając z wolnej chwili, przeszukałam internet w poszukiwaniu informacji na temat utraty pamięci spowodowanej wstrząśnieniem mózgu. Ponoć mogła trwać nawet do pół roku, ale tylko w bardzo ciężkich urazach. Przy tych delikatniejszych trwała zazwyczaj około trzech do czterech miesięcy. Zazwyczaj w odzyskiwaniu pamięci pomagają jakieś sentymentalne przedmioty jak zdjęcia czy biżuteria, dobrze też przypominać osobie o tym, co robiła wcześniej, kim była i co działo się przed wypadkiem. Ja niestety nie mogłam tego zrobić, ale Sonia skutecznie mnie w tym wyręczała, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jeśli przypominała mu o tym, jak się poznali, jak spędzali razem czas, to pomagała w terapii nie wiedząc, że przyspiesza kres swoich chorych gierek. Nie ważne, że pomijała w tym wszystkim fakt mojego bytu, jeśli Bruno naprawdę mnie kocha, to przypomni sobie mnie i będzie chciał do mnie wrócić. Jeśli jednak zdecyduje, że wygodniej mu z nią, to nie będę protestować.
Ten czas, który spędziłam w szpitalu przy nim, pozwolił mi zrozumieć, że w życiu chodzi o coś więcej niż tylko pieniądze na mieszkanie i samochód, chodzi też o bliskość z innymi. Tyle lat żyłam w samotności, tyle czasu spędzałam sam na sam ze swoimi myślami i emocjami, nie dostrzegałam potrzeby bycia z kimś, dopóki Bruno mi tego nie pokazał, dopóki nie pomógł mi tego zrozumieć. Przemyślałam wszystko od samego początku i postanowiłam zrobić coś szalonego, na co nigdy bym się nie zdecydowała. Odłożyłam telefon na bok, wyjęłam kartkę i zaczęłam pisać.
" Nie mam pojęcia czy już wszystko sobie przypomniałeś, ale nawet jeśli, to chciałabym, byśmy wspominali ten czas razem. Poznaliśmy się, gdy pracowałam w dawnej Słowackiej restauracji. Byłam bardzo sumiennym pracownikiem i miałam zapewniony awans na managera, ale niestety... Sonia wszystko popsuła. Była i nadal jest fałszywą, parszywą suką, która ciągle kręci i szuka atencji. Sprowadziła Cię, któregoś dnia i kazała Ci, namówić mnie na rezygnację z pracy. Nigdy nie pracowała tak, jak ja. Zawsze się obijała, obgadywała i donosiła na mnie do szefa. Zrozumiałam to. Ignorowałam jej zachowanie, bo nie uważałam ją za kogoś groźnego, kto może zaszkodzić. Tego dnia, gdy przyszedłeś, zaczepiłeś mnie i powiedziałeś, że mam złożyć rezygnację. Zagroziłeś, że mnie zabijesz, ale nie wzięłam tego na poważnie. Przez kilka dni chodziłam do pracy jak gdyby nigdy nic. W końcu wpadłeś do mojego mieszkania wieczorem i kazałeś swojemu koledze Adrianowi mnie zabić. Rozumiesz? Chciałeś mnie zabić. Twój kolega złapał mnie za szyję i mocno mnie dusił, jednak ty spojrzałeś mi w oczy, jakbyś zobaczył coś cudownego, czego nie widziałeś nigdy wcześniej. Tylko ja widziałam twój wzrok, tylko ja patrzyłam Ci wtedy w oczy, błagając o litość. Kazałeś mu mnie puścić. Nawet nie wiesz, jak wszyscy byliśmy tym zaskoczeni, tym, że odpuściłeś. Zrezygnowałam. Odeszłam z pracy udostępniając Soni swoje stanowisko, na które ciężko pracowałam. Nawet nie wiesz jak wściekła na Ciebie byłam za to, co zrobiłeś. Postanowiłam wszystko zmienić. Chciałam jakoś odciąć się od tego wszystkiego. Znalazłam nową pracę, ale u dość nietypowego człowieka. Facet był zakręcony jak słoik. Zatrudnił mnie i komunikował się ze mną przez telefon. Przez dwa miesiące widział mnie tylko na zdjęciu, które dostał w załączniku do CV.
Często do niego dzwoniłam po pracy z restauracji, żeby zdać mu relację. Opowiadałam mu, o tym ile zarobiliśmy, ile zapłaciliśmy za towar, ale czułam się inaczej. Nie czułam, jakbym rozmawiała z szefem, tylko z bliskim przyjacielem, który zawsze mnie rozumiał i świetnie się ze mną dogadywał. Żartowaliśmy, śmieliśmy się i ciągle coś sobie opowiadaliśmy. To było cudowne. Któregoś dnia przyjechałam do pracy, a Maryśka powiedziała, że szef chce ze mną porozmawiać w swoim biurze. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Ciebie.
Ty byłeś moim szefem. Na początku bałam się. W końcu chciałeś mnie zabić, ale kazałeś mi usiąść i rozmawiałeś ze mną. Powiedziałam Ci o wszystkim, co robiła Sonia, ale do ciebie to nie docierało. Później zacząłeś mnie podrywać, umówiliśmy się na jedną kawę, drugą... Staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, choć oboje czuliśmy do siebie coś więcej. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, dosłownie. Wychodziliśmy na każdej przerwie do naszej kawiarni, do La Café na Mokotowie, jedliśmy ciasto czekoladowe, które zresztą lubiłeś tak samo, jak ja. Zegarek, który masz zapewne w tej chwili na ręku ma do grawerowaną literkę "A" od mojego imienia, to chyba dowód na to, co do mnie czułeś, choć nie jestem pewna. Często przyjeżdżałeś do mnie i opowiadałeś, jak jest Ci z Sonią. Nie kochałeś jej... Mówiłeś, że Sonia jest zbyt płytka i agresywna, a w dodatku nie myśli o was, nie chce spełniać waszych wspólnych marzeń i myśli tylko o sobie. Chciałeś mieć dzieci, rodzinę, ale wiedziałeś, że Sonia nie jest do tego odpowiednia. Lubiła imprezki z koleżankami, zakupy i podróże, a ty wolałeś siedzieć w domu, w garażu. Było jednak coś, co nas rozdzieliło. Twoje tajemnice. Nigdy nie mówiłeś mi o sobie, nie wiedziałam i nie wiem do tej pory nic o twojej przeszłości. Nigdy nie zaprosiłeś mnie do swojego domu, bo bałeś się, że Sonia się o nas dowie. Nie rozumiałam tego, ale zrozumiałam później. Ktoś powiedział mi, że jesteś gangsterem. Dosłownie. Wywoziłeś dziewczyny za granicę i zarabiałeś na tym pieniądze. Osoba, z którą poprzednio się przyjaźniłeś, skończyła właśnie w ten sposób, i to ty ją wywiozłeś. Boję się, że to wszystko było tylko po to, byś na mnie zarobił, że nasza przyjaźń nie była prawdziwa. Dlatego teraz uciekam, dlatego nie ma mnie przy Tobie. Zresztą... Sonia zapewne nieźle tobą zmanipulowałai, i tak nie uwierzysz w to, co napisałam. Wracając do tematu... Ten wypadek był z mojej winy, twoja twarz to moja wina. Nie chciałam się z Tobą spotkać, napisałam więc SMS, że nie chcę się z Tobą widywać, że nie powiedziałeś mi prawdy, ale ty zadzwoniłeś kilka godzin później. Chciałeś mi to wyjaśnić, prosiłeś, żebym ci tego nie robiła. Rozmawialiśmy kilka sekund, chciałeś do mnie przyjechać, ale uparłam się na rozmowę w pracy. Wiesz co, mi powiedziałeś? Powiedziałeś, że mnie kochasz i wtedy to się stało. Siedziałam w szpitalu na krześle przez kilka dni. Ruszałam się tylko po kawę i do łazienki. Modliłam się ,byś przeżył i wiesz co? Sonia pojawiła się, dopiero gdy się wybudziłeś. Wcześniej nie zjawiła się ani razu, a wiem, że wiedziała. Ty... A ty wypowiedziałeś jej imię i nawet na mnie nie patrzyłeś.
Chciałeś by została przy Tobie. Zraniłeś mnie tym... Na początku myślałam, że to celowe, a dopiero później Maryśka doniosła mi, że straciłeś pamięć. Nie chciałam ci tego mówić, bo na pewno mieszałabym ci w głowie, ale dziś... Jestem daleko od Ciebie, nie ważne gdzie, ale muszę załatwić swoje sprawy, dowiedzieć się dlaczego. Jedyne co mogę dodać, to to, że Sonia wciska Ci kit, byś tylko jej nie zostawił. Wiem, że niedługo odzyskasz pamięć i wszystko sobie przypomnisz, ale mówię Ci to teraz, żebyś nie podejmował w tym czasie żadnych poważnych decyzji, bo ona lubi to wykorzystywać. Wybacz, że tyle i w ten sposób, ale musiałam Ci w końcu to napisać. Przepraszam za wszystko, za to, że Cię unikałam i uciekłam.
Kocham Cię.
Aleška."
Zapakowałam list w kopertę i zeszłam do recepcji, by go wysłać, ale nie byłam głupia. Nie nadałam go do jego domu, tylko do Maryśki. Dałam jej znać jeszcze tego samego wieczora, by go odebrała i przekazała człowiekowi, który całkowicie zmienił moje życie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top