Prolog
Upał.
To jedno słowo, a potrafi dobić człowieka. Słońce niemiłosiernie grzeje, a mundur, który mam na sobie wcale nie pomaga. Poprawiam rękawy i wbiłam spojrzenie w nową broń Starka.
Ten człowiek jest genialny. Coraz częściej dostarcza naszej armii najnowszą broń i muszę przyznać, że każda wywiera na mnie coraz większe wrażenie.
Aktualnie stoję przy ciemno zielonym samochodzie wojskowym i podziwiam nową wyrzutnie wyprodukowaną przez Stark Industries.
To moje pierwsze poważne zadanie. W amerykańskiej armii jestem dopiero od niedawna. Czułam wielką ekscytacje, której nie zgasił nawet fakt, że stoję w słońcu ubrana w ciemny mundur, który nie poprawia mojej sytuacji.
Wśród wszystkich osób znajdujących się na pustkowiu, zapanowała cisza. Właśnie w tym momencie Tony Stark wystrzelił pierwszą rakietę. Każdy uważnie obserwował jak mały pocisk leci, aż uderzył w góry. Rozległ się huk, a do mnie dotarł kurz, który uniósł się przez wybuch.
- Wow - mruknęłam zahipnotyzowana i odkaszlnęłam, kiedy piasek dostał się do mojej buzi. To było niesamowite.
- Robi wrażenie, co? - Usłyszałam obok siebie znajomy głos. Oderwałam wzrok od pana Starka, który stał wśród fali kurzu i wyglądał niesamowicie.
Co?
Nie. Tony Stark wygląda tak jak zawsze.
Spojrzałam na Jamesa, który patrzył na mnie z uśmiechem.
- Ogromne. - Przytaknełam i ponownie spojrzałam na całe zamieszanie wywołane wyrzutnią.
- Pojedziesz ze mną samochodem. - Odezwał się ponownie. - Miej oczy dookoła głowy - dodał i poczochrał moje włosy.
Wymruczałam coś złowieszczego pod nosem i poprawiłam fryzurę. James traktuje mnie ulgowo od czasu, kiedy dołączyłam do jego jednostki. Może dlatego, że była jedną z nielicznych kobiet? W sumie to teraz nieważne. Liczy się to, żeby pan Stark przetrwał podróż.
- Nie masz w domu piżamy? - Usłyszałam nad sobą i podniosłam zszokowane spojrzenie. To było do mnie?
Wszystkie wątpliwości zostały rozwiane w momencie, kiedy zobaczyłam Tony'ego.
Stark rozmawiał z kimś przez telefon. A raczej prowadził wideorozmowę.
- Zresztą nieważne - dodał i rozłączył się. Dopiero teraz mnie dostrzegł. Spuściłam wzrok, lekko zarumieniona. Nie moja wina, że spojrzenie jego brązowych oczu było takie... inne? Zdecydowanie wyróżniały się od innych tęczówek.
W oczach Pana Starka zawsze można było dostrzec tajemnicze iskierki. Może było to spowodowane jego umysłem, który pracował dwa razy ciężej niż umysł normalnego człowieka? W końcu, jeżeli tworzy taką broń i technologie, nie może być szarym i nudnym człowiekiem.
- Napijesz się? - zapytał i wskazał palcem na mały stoliczek, który stał nieopodal nas. Zerknęłam w tamtym kierunku.
- Nie, dziękuję. W pracy nie piję - stwierdziłam i podniosłam głowę. Na twarzy Tony'ego wykwitł szeroki uśmiech.
- Rhodes - zawołał Tony i rozejrzał się po okolicy. - Coś ty zrobił z tą dziewczyną? Jest tak samo sztywna jak ty - zarechotał i ponownie na mnie spojrzał. - Żebyś trochę się rozluźniła, proponuje żebyś pojechała moim samochodem. - Posłał mi półuśmieszek i puścił oczko.
- Dziękuję za propozycję, ale muszę wypełniać rozkaz - oznajmiłam poważnym tonem i odważnie spojrzałam w oczy mężczyzny.
Strasznie zależy mi na utrzymaniu dobrego wrażenia. Nie po to tyle się napracowałam, żeby mieć złą ocenę w oczach Jamesa. W końcu to mój tak jakby przełożony.
- Widzisz Tony? Gigi ma potencjał - Rhodes posłał mi uśmiech. - Coś czuję, że zostanie u nas na dłużej - poklepał mnie po ramieniu, po czym wskazał na samochody. - Jedziemy.
- Do zobaczenia Panie Stark. - Pożegnałam się na jakiś czas z mężczyzną.
- Do zobaczenia, Gigi - Tony posłał mi jeszcze jeden uśmiech i odszedł w stronę wozu. Westchnęłam cicho.
Pomimo faktu, że tylko przez chwilę rozmawiałam z tym człowiekiem to muszę przyznać, że jest czarujący. Każdy jego uśmiech potrafił sprawić, że człowiek zapomina o całym świecie.
Otrząsnęłam się z zamyśleń i podeszłam do wozu, którym miałam jechać. Posłałam James'owi uśmiech, kiedy otworzył przede mną drzwi i wgramoliłam się na siedzenie. Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w fotel kierowcy.
- Wszystko dobrze? - Zapytał cicho James, kiedy samochód ruszył. Zmarszczyłam brwi.
- Tak, tak. Tylko trochę mi gorąco. - Zaśmiałam się i odpiełam jeden guzik swojego munduru. Może to coś pomoże?
- Niedługo wracamy - zapewnił mnie. Pokiwałam głową. Miałam szczerą nadzieję, że niedługo wrócę do Nowego Jorku.
Moja pierwsza misja. Faktycznie, jest to coś niesamowitego, ale pogoda wcale nie pomaga.
Jechaliśmy w ciszy, która była przerywana różnym hałasem z zewnątrz. Nagle coś wybuchło przed naszym samochodem. Kierowca był zmuszony gwałtownie zahamować.
Żałowałam, że nie zapięłam pasów. Nagłe zatrzymanie się sprawiło, że moja twarz spotkała się z przednim fotelem. Jęknęłam cicho i pomasowałam obolały nos.
- Co się dzieje? - zapytałam Jamesa, który zaczął otwierać drzwi.
- Zostań tu! - krzyknął, kiedy wsiadł z auta. Spojrzałam zszokowana do przodu.
Kierowca siedział nieprzytomny, a głowę opartą miał na kierownicy. Z jego skroni sączyła się krew.
Przeniosłam spojrzenie na pasażera i dopiero teraz zamarłam.
W głowie mężczyzny widniała dziura. Ktoś go postrzelił. Cały fotel, na którym siedział martwy mężczyzna, cały był we krwi. Na chwilę przestałam oddychać.
Pierwszy raz coś takiego widzę. Wróciłam na swoje miejsce.
Co mam teraz zrobić?
Kierowca jest albo martwy albo nieprzytomny, a pasażer siedzi z dziurą w głowie. Na zewnątrz jest wielkie zamieszanie, czego dowodzą dźwięki i odgłosy strzelania.
Złamać rozkaz i wysiąść z samochodu czy może zostać i poczekać aż wszystko się uspokoi.
Postanowiłam jednak wysiąść. Moim zadaniem była ochrona Pana Starka. Podejrzewam, że to właśnie po niego przyszli ci wszyscy ludzie, którzy wywołali to zamieszanie.
Otworzyłam drzwi i na chwiejnych nogach, wysiadłam z samochodu.
Dookoła trwało naprawdę duże zamieszanie. Piach unosił się nad ziemią niczym wielka chmura, a do moich uszu dochodziły krzyki.
Zaczęłam wzrokiem szukać samochodu, który jechał przed nami.
Znajdował się parę metrów ode mnie. Rozejrzałam się, i kiedy stwierdziłam że bezpiecznie mogę ruszyć, ruszyłam. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że James przed wejściem na pokład samolotu wręczył mi pistolet. Była to moja pierwsza broń. Wyciągnęłam broń z kabury i chwyciłam tak, żebym mogła go w każdej chwili użyć. W końcu dotarłam do samochodu.
Sprawnym ruchem otworzyłam tylnie drzwi i zajrzałam do środka. Najważniejsze było to czy Stark żyje. Jednak ku mojemu zdziwieniu, samochód był pusty.
Zamrugałam kilka razy, bo nie wiedziałam co teraz zrobić.
Nie miałam jednak czasu podjąć decyzji, bo poczułam przeszywający ból w okolicy brzucha. Przyłożyłam dłoń do bolącego miejsca i spojrzałam tam.
Mój obraz zaczął się odrobinę rozmazywać, jednak dałam radę zobaczyć, że cała moja dłoń jest we krwi.
Potem widziałam już tylko ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top