Rozdział 2

- Ojcze, kazałeś mi śledzić postępy dzieci w Słonecznym ogrodzie.- odezwała się po dłuższym czasie Hitomiko.- Robię co chciałeś i zauważyłam, że coraz więcej czasu poświęcają na grę w piłkę nożną.- mężczyzna siedzący za biurkiem, gdzie przeglądał różnego rodzaju papiery spojrzał na córkę. Na prawdę? Im też zaczęło się to podobać.

- I jak im to wychodzi? Widziałaś jak grają?- spytał po jakimś czasie. Czarnowłosa od razu pokiwała głową.

- Tak, widziałam. Jestem pozytywnie zaskoczona. Jak na sześciolatków radzą sobie na prawdę dobrze. Niestety nie mają gdzie grać. Myślałam czy by im czegoś nie zorganizować.- Kira pokiwał głową na znak, że zgadza się z tym pomysłem.

- Skoro jest jak mówisz... Jednak powiedz, od kogo wypłynął ten pomysł?

- Tatsuya.- odparła bez namysłu.- Ten chłopiec jest niesamowity. Dobrze się uczy, nie sprawia problemów a do tego wszyscy się go słuchają. To na prawdę ciekawe. Od początku tak było. Ma coś w sobie takiego.

Szef pokiwał głową i odłożył papiery. Włączył laptopa, którego uprzednio wykopał ze sterty papierów i zaczął czegoś szukać. Był bardzo skupiony co oznacza, że to co robi jest dla niego równie ważne co praca.

- Cóż, jestem w stanie im zrobić zwykłe ziemne boisko. Myślisz, że na razie wystarczy?

- Zdecydowanie.- odparła dziewczyna i poprawiła sobie włosy, które opadły na jej twarz.- Na pewno docenią twój gest ojcze. To dobre dzieci.

- Gdyby tylko Hiroto taki był...

- Ależ on też robi postępy. Bardzo dobrze zaczął się uczyć. Już nie robi żadnych numerów.

- Do czasu moje dziecko. Hiroto to tykająca bomba. Jeden niewłaściwy ruch i chłopak o wszystkim zapomina. Co gorsza on też lubi piłkę. Moje wazony nie są bezpieczne w tym domu jak on gra. Nic nie jest bezpieczne.-westchnął i spojrzał na zdjęcie, które stało na środku biurka.- Gdyby tylko wasza matka żyła... No ale cóż. Obecnie nie jesteśmy w złej sytuacji. W każdym razie. Pilnuj proszę dzieci i Hiroto. Ja zaraz zajmę się organizacją boiska.

Czarnowłosa pokiwała głową i opuściła gabinet ojca. Zmierzała do sierocińca, aby zaraz poinformować dzieciaki o planach. Po drodze jednak wpadła na młodszego brata- Hiroto. Chłopak jak zawsze wpakował się w jakieś kłopoty. Hitomiko westchnęła i wzięła go zaraz na ręce.

- Powiesz mi co tym razem zrobiłeś?- spytała dość stanowczo. Chłopak odwrócił obrażony głowę.

- Czemu zawsze mnie o to pytasz? Nie przesadzaj już siostra.

- Nie przesadzam. Po prostu cię już trochę znam. I wiem kiedy coś wyprawiasz dziwnego.- lekko się uśmiechnęła.- No to mów mi teraz co tam zmalowałeś.- chłopak prychnął i odwrócił wzrok.

- Nic no... Po prostu chciałbym z kimś pograć w piłkę. Ale tu nikt nie umie...- westchnął i zaraz wtulił się w siostrę.- A nie chce mi się iść do tych dzieciaków ze Słonecznego Ogrodu...

- A wiesz... Tata zrobi dla nich boisko. Może dogadasz się z nimi, żeby pograć razem? Znasz Tatsuye, prawda? Czasami tata go tu przyprowadza.

- No tak.- chłopiec pokiwał głową i wzruszył ramionami.- Po co go zaprasza? To nie jego dom a mój. Może nie chce go tu?- Hitomiko lekko się zaśmiała. Czasami jej brat bywa niemożliwy wręcz. Zwłaszcza, że nie zawsze wszystko ogarnia.

- To nie ty o tym decydujesz kochanie.- zauważyła.- Ale fakt, zaprasza go nie bez powodu. Chciałby żebyś się z nim zaprzyjaźnił. No wiesz...  Będziesz miał przyjaciela. Tatsuya to dobry chłopak. Bardzo sumienny i grzeczny.

- Czyli moje przeciwieństwo.- Hiroto podrapał się po włosach.- Czemu za mnie wybiera znajomych? Tak być nie powinno.

- No nie. Ale nie martw się. Lubisz go chyba. Więc może się zaprzyjaźnisz?

- Może...

*****

W pewnym momencie czerwonowłosy obudził się. Miał bardzo przyjemny sen. Wrócił na chwilę do przeszłości jak to zaczynał z piłką nożną. Jak ojciec wybudował dla nich boisko a później całą hale sportową. Całe życie był mu za to wdzięczny.

Siedział teraz w samolocie, który leciał do Rosji. Nawet przez chwilę nie pomyślał, że Hiroto się o wszystkim dowie i będzie go ścigał przez pół świata. Myślał, że to co czuł do niego mu przejdzie. Bo w końcu obaj są facetami. Jakby to wyglądało? Ktoś by się na to zgodził? Zapewne nie.

Westchnął i zamówił sobie coś do jedzenia. Z plecaka wyciągnął wszystkie ważne dokumenty i zaczął je przeglądać. Dlaczego jego rodzice są źli. Dlaczego oddali go... Bo był słaby? Przeszkadzał im? Właśnie tego chciał się dowiedzieć. Nie chciał wierzyć, że zrobili to od tak sobie. W końcu jest ich synem. Coś musi zrobić.

- Żeby to wszystko było takie proste...

****

Hiroto już spakowany właśnie wychodził z rezydencji, gdy nagle wpadł na swoją siostrę. No tak, zaraz pewnie doniesie ojcu, że chce uciec. Jasne, że chce! Przecież jest w związku z kobietą, której nie kocha i nie chce! Nie obchodziło go nic w tym momencie. Musi odnaleźć ukochanego.

- Gdzie ty wychodzisz?- spytała Hitomiko patrząc na jego plecak. Zaraz dostrzega bilet samolotowy.- Hiroto na Boga, co ty wymyśliłeś...

- A co miałbym?!- puściły mu nerwy.- Tatsuya gdzieś zniknął. Jestem pewien, że leci właśnie do Rosji. Nie dań mu zrobić krzywdy. Lecę za nim.- mówiąc to poprawił plecak. Dziewczyna westchnęła. Nie powstrzyma to w żaden sposób.

- Po co miałby tam lecieć?

- Jego rodzice to szefowie. To oni tym wszystkim sterują. Wplątaliśmy się w niezłe bagno siostra. Muszę to odkręcić. Inaczej stracimy wszystko. Dalej nie widzisz tego?

- Widzę. Ale jak chcesz to załatwić?

- Tak jak kiedyś załatwiłem jednego eleganta. Nie martw się. Wrócę tu z Tatsuyą.- lekko się uśmiechnął.- Tylko musisz mnie kryć przed ojcem. Tej głupiej mojej żonie na mnie nie zależy więc nawet się cieszy, że mnie nie będzie. Wiesz co masz robić.- przytulił mocno dziewczynę.- Kocham go rozumiesz? Jeszcze nie mogę w to uwierzyć, że pokochałem chłopaka. Ale nie poddam się. Ojciec pewnie wywali mnie z domu za to. Ale chce z nim być Hitomiko. Wybacz, że masz brata geja ale... Taki już jestem no... Ale wiesz dobrze, że kogoś kogo kocham bym nie zostawił.

Dziewczyna zamknęła oczy. Dobrze o tym wiedziała. Siła i determinacja brata bardzo ją zaskoczyły. Jeszcze nigdy nie był taki stanowczy wobec kogoś. Musi mu na prawdę zależeć skoro wydaje kasę na lewo i prawo. Zwłaszcza, że zazwyczaj tego nie robi. Jest zdania, że jak będzie coś bardzo chciał, to sobie kupi. A tak woli odpuścić.

- No dobra. Będę cię kryć i ci pomogę. Ale znajdź tego kołka, niech wraca do domu. Jego przyjaciele się martwią. Jak tak dalej pójdzie, to oni włączał się do akcji ratować Tatsuye.

- Myślisz, że są do tego zdolni?- dziewczyna wyjrzała za okno.- Jak najbardziej... Właśnie próbują się wykraść z posiadłości...

*****

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top