Rozdział 1
- Jak to go nie ma?! No przecież człowiek tak po prostu nie znika!- szarowłosy stał teraz w sali gdzie powinien był leżeć biedny Tatsuya. Chłopaka jednak nie zastał. Co więcej nikt nie miał pojęcia co się właściwie stało w jego pokoju. Na kamerach niewiele można było zobaczyć. Czerwonowłosy kapitan przepadł więc jak kamień w wodę.- Macie go znaleźć! Natychmiast!-poziom emocji gotujących się w jego ciele sięgnął zenitu. Lekarz aż bał się cokolwiek powiedzieć. Patrzył przerażony na gościa zastanawiając się jaki będzie jego koniec. Chłopak wyglądał na dość agresywnego.
- Proszę pana, wszyscy go szukają.... Ale on po prostu zniknął... Nawet kamery go nie zarejestrowały...- spokojnie tłumaczył patrząc na ścianę przed sobą.- Cierpliwości...
- O jakiej ty cierpliwości jest mowa?!- Hiroto znów podniósł głos.-Mój ukochany tak po porostu zniknął! Dla Pana to jest normalne?! Ludzie tak po prostu nie znikają!- wkurzony usiadł na łóżku i zakrył twarz dłońmi. Gniew i niemoc walczyły wewnątrz jego ciała niemal na śmierć i życie. Gdzie ten idiota mógł od tak pójść!
*****
Długo to trwało nim odzyskał spokój i był w stanie bez krzyków pomówić z ordynatorem szpitala. Zapukał do jego gabinetu i ze spuszczoną nisko głową usiadł na przeciwko mężczyzny w białym kitlu. Miał cichą nadzieję, że coś się jednak wyjaśni.
-A więc... Wiecie już co się stało z tym chłopakiem? - zapytał w końcu. Lekarz patrzył na niego podejrzliwie jakby chciał ustalić, czy przypadkiem nastolatek nie udaje. Nieraz miał już takie przypadki. Zmowa i dziwne akcje jak ucieczka ze szpitala. Tu jednak wyglądało to tak, że chyba nie ulegało wątpliwość, że coś na rzeczy było. Cicho westchnął i splótł ręce przed sobą na biurku.
- Rozumiem, że Panu na tym chłopaku bardzo zależy.- zaczął niechętnie.-Ale nic niestety się nie wyjaśniło. Obstawiam, że wyszedł oknem. Jesteśmy na pierwszym piętrze, więc nie byłby to aż taki wielki problem. Nie wiem jednak, dlaczego uciekł.
- No ja tym bardziej.- obruszył się Hiroto.- Czyli zwiał, ale nie wiadomo czemu.
- Obstawiam, że coś musiało się wydarzyć. Nie mógłby tak po prostu odejść. Dlatego pytam, co jest na rzeczy? Ma Pan jakieś podejrzenia?- szarowłosy zamyślił się. W sumie to nie miał jakiegoś pomysłu, ale może Tatsuya chce...
- Chwila moment... Ja chyba wiem gdzie on poszedł...- przyznał po chwili.- On wtedy się dowiedział o swoich rodzicach... Prawda chyba go zabolała najbardziej. Może chce to wyjaśnić....
- Ale to by znaczyło, że on wrócił do Rosji. Przecież stamtąd go zabraliśmy. Po co miałby tam wracać...
No właśnie. Nikt tego nie wie. Może chciał się zemścić? Albo było coś jeszcze o czym Hiroto nie miał pojęcia. Podziękował za rozmowę i od razu pojechał na lotnisko. Musi być coś takiego jak wykaz kupionych biletów. Jak znajdzie bilet do Rosji... Będzie to znaczyło, że Tatsuya właśnie tam pojechał. Może chce przekonać rodziców, żeby nie robili nic złego. Ale co on może? Jest przecież sam. Tym bardziej wydawało mu się to dziwne.
Po pół godzinie dostał się na lotnisko. Dobrze, że miał przy sobie dowód. Jego ojciec współpracuje z tym przewoźnikiem, więc łatwiej będzie mu zdobić jakieś informacje. Liczył na łud szczęścia. Nic innego mu przecież nie zostało. Obsługa widząc go, wahała się czy mu na to pozwolić, ale w końcu tylko oni mogą zobaczyć wykaz. Hiroto nie musi. Grunt, żeby nazwisko i imię się zgadzało.
- To jak, dacie radę to sprawdzić?- spytał opierając się o ladę. Mężczyzna stojący za okienkiem westchnął cicho. Nie lubił takich akcji. Zadzwonił zaraz do szefa i wyjaśnił całe zajście. Dostał oczywiście pozwolenie, ale tylko on może zobaczyć wykaz. Poszedł więc do archiwum i przejrzał historie kupna biletów z dzisiaj. Znalazł pasujące imię i nazwisko. Wrócił do chłopaka i pokiwał głową.
- Jest osoba o tym imieniu. Kupiła dzisiaj bilet internetowo. Samolot wyleciał jakieś pół godziny temu.- wyznał patrząc na bazę danych.
No tak. Wrócił do rodziców. No przecież Hiroto go tak nie zostawi. Znów coś mu się stanie, albo w ogóle zginie. Podziękował jak umiał najładniej i wrócił do domu. Wszystko byłoby proste gdyby nie ta Iri... Dziewczyna będzie go wypytywać co on wyprawia i gdzie i po co jedzie. Był na to jednak przygotowany. Nic go nie powstrzyma.
*****
Już na wejściu wpadł na swoją żonę. Westchnął lekko niezadowolony i wyminął ją. Dziewczyna zaskoczona jego zachowaniem złapała go za rękę.
- A ty co? Przywitać się nie umiesz należycie?- mruknęła lekko obrażona.- Nie jestem Ci obca. Jesteśmy małżeństwem, no nie? Więc ogarnij się Hiroto.- jak on tego nie lubił. Słowo małżeństwo przyprawiało go o mdłości.
- Niech będzie. No hej. Starczy?- wycedził niezadowolony.
- Powiedzmy... Możesz być jednak milszy.
- Kobieto odczep się już. Mam coś do zrobienia. Nie obchodzi mnie to czy mi nie pozwalasz. To dla mnie bardzo ważne i...-nie skończył, gdyż dziewczyna przyłożyła palec do jego ust.
- Umówmy się. Mam gdzieś co robisz, jeździsz i tak dalej. Mnie obchodzi kasa i jak trzeba masz się pokazać na bankiecie. To tyle w temacie. Rób co chcesz byle żebyś spełniał obowiązki.- zaraz ruszyła przed siebie robiąc coś na telefonie. Po co jej ten mąż w takim razie?
- Poszło łatwiej niż zakładałem.- przyznał chłopak i poszedł do siebie się spakować. Wziął kilka rzeczy i wykupił najbliższy lot do Rosji.- Znajdę go... Nie mam wyjścia. Niech ja go dorwę...
******
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top