Rozdział 28
- Więc czego wam trzeba?
Froy i Hikaru patrzyli na kobietę zaskoczeni. Przypominała im kogoś. Nie tylko ona z resztą. Mężczyzna obok także miał znajome rysy twarzy. A także ten kolor włosów. Kogoś już widzieli z takimi, ale kogo. Dalej nic im nie światło. W końcu należało udzielić odpowiedzi. Białowłosy zebrał się w sobie i zaczął.
- Potrzebujemy informacji na temat Kiry Hiroto i jego przeszłości. Poza tym dostęp do monitoringu hosteli a także do mapy satelitarnej.
- Spore nam tu rządania stawiacie. Zapominacie kim jesteśmy?- Keita uniósł brwi. Nie bardzo lubił ludzi, którzy wchodząc w czyjeś życie znienacka i jeszcze stawiają jakieś rządania. Chłopaki cofnęli się. Jego ton głosy był zimny i pozbawiony emocji. Tak jak jego spojrzenie. Czyżby już ich nie lubił?
- To nie tak... My po prostu...
- Już też ich nie strasz Keita. To nie pora na dziecinne gierki.- uciszyła go jego żona. Najwyraźniej to ona tu dowodziła.- Dlaczego się tak unosisz? Jeśli tego potrzebują to po prostu im to daj.
- A co ja jestem? Jak mam im obraz satelitarny dać?
- To nie moje zmartwienie. To ty podobno lubisz się w takie rzeczy bawić. Chcecie informacji o Kirze? Dlaczego?- przyjrzała się im uważnie. Hikaru był przerażony. Chciał uciec ale wiedział co wtedy powie Froy. Ze znów nawalił. A tego bardzo nie chciał. Więc stał za nim trzymając go za bluzę.
- Jeśli się nie mylę, jego przeszłość pozwoli nam się dowiedzieć co będzie chciał zrobić. To nie jest głupi chłopak. Możliwe, że dowie się o tym miejscu. A wtedy będzie można zastawić na niego pułapkę.
- Dlaczego chcecie go złapać? Co ten oddział w Japonii wyprawia najlepszego? Nie dość już problemów robią...
- Córka dyrektora nas o to prosiła. Chcą przejąć firmę Kiry. Dla was.- kontynuował Girikanan.- A żeby ten pakt zawrzeć Hiroto musi ożenić się z córką dyrektora.- jakby to głupio nie brzmiało, taka właśnie była prawda. Para spojrzała na nich zaskoczona. Tego się chyba nie spodziewali.
- A co to za średniowieczne metody? Żeby wydawać córkę tylko dla zysku.- mruknął czerwonowłosy. Ale co on tam może wiedzieć. Też miał coś okropnego na sumieniu. Podobnie jak jego żona.- Z resztą, nie ingerujemy w takie sprawy póki nas to nie dotyczy. Dobrze więc. Damy wam to co chcecie. Ale po całej tej misji zwijacie się do domu. Jeszcze ktoś się zainteresuje i dopiero będzie kaszanka.
Chłopaki skinęli głowami i wyszli na korytarz. Tam mieli poczekać na odbiór tego co zamówili. Byli trochę sparaliżowani strachem. Ci ludzie wytwarzali na prawdę straszną aurę. Nikt im nie powiedział, że tacy właśnie są. Iri na pewno by nie wiedziała. Przecież odkąd wyjechała do Japonii ani razu nie wróciła do domu. O niczym nie wiedziała.
W końcu ciszę przerwał Hikaru. Odkąd usłyszał nazwisko tej dwójki cały czas myślał skąd je zna. Nagle coś mu się przypomniało. Gdy był w szpitalu i sprawdzał co z nim, zapamiętał co było napisane na tabliczce przy drzwiach jego pokoju. Kiyama Tatsuya. A skoro tak...
- Froy, zauważyłeś coś?- zagadnął w końcu granatowowłosy.- Wiem, że byłeś zajęty ale... Coś jest tu dziwnego.
- Co takiego?- Girikanan spojrzał na niego i skrzyżował ręce na piersi.- Że Iri nic nam nie mówiła, że ci goście są straszni? Tak, to jest dziwne.
- Co? Nie to. Patrz na nazwisko. Kiyama. Nic ci to nie mówi?
- Nic a nic. A powinno?
- Kiyama Tatsuya. Ten chłopak co łazi za Hiroto. Co chciałem go zabić. ( teraz jak się nad tym zastanowić, to słabo wyszło. Chciał zabić ich syna). Nie jestem pewien ale wydaje mi się, że to nie przypadkowe, że ich nazwisko jest takie samo.- zaczął się zastanawiać. W końcu rzeczywiście dość dziwnie to wygląda.
- Myślisz, że to ich syn? W sumie... Kiedy sprawdzałem tego Kiyame, nie znalazłem informacji na temat jego rodziny. On chyba mieszka w sierocińcu no nie? Czyżby go porzucili?- Hikaru pokiwał głową.
- Prawdopodobnie. Dlatego nie mają o sobie pojęcia. On ich nie zna a oni zapomnieli. Tak to wygląda.
W tym momencie wywołano ich. Wrócili do gabinetu. Znów towarzyszył im strach. Mieli nadzieję, że wyjdą stąd cało. Dostali to co chcieli i spojrzeli na parę.
- Zgodnie z tym co mówiłeś Girikanan.- zaczął Keita.- Macie wszystko co chcieliście. Nic więcej nie możemy zrobić.
- Dziękujemy. Tyle nam starczy.- odparł szybko chłopak i lekko uśmiechnął się. Zaraz on i Hikaru zaczęli się wycofywać. Nie chcieli już więcej im przeszkadzać.
- Czekajcie.- zatrzymała ich jednak Erika. Spojrzeli na nią. Teraz wydawała się być mniej straszna.- Chcieliście informacje na temat Kiry Hiroto. Z tego co znalazłam na chwilę obecną on nie jest tu sam.- uważnie zmierzyła ich wzrokiem.- Kto więc jest jeszcze z nim?
Chłopaki spojrzeli po sobie. To było do przewidzenia, że się zorientują. W końcu ten cały Tatsuya ciągnie się z nim od Japonii. Niby jest nie szkodliwy, ale ciężko jest go odseparować od głównego celu. Niepewnie pokiwali głowami.
- Tak, jest z nim jego przyjaciel.- odparł po chwili Froy.- Proszę się nie martwić, on nie stanowi żadnego problemu.
- A wiecie kim jest?- tym razem głos zabrał czerwonowłosy.
- To chłopak mieszkający w sierocińcu, który stworzył ojciec Kiry. Z tego co wiemy przyjaźnili się od najmłodszych lat.- tyle to chyba każdy wiedział na ten moment.
- Czyli znacie jego imię.- Erika wstała zza biurka i podeszła do nich.- Znacie w takim razie Kiyame Tatsuye.- uśmiechnęła się tajemniczo.- Tak, pewnie się zastanawialiście dlaczego nasze nazwiska są takie same. To nie jest przypadek. Tatsuya faktycznie jest naszym synem.
- To dlaczego...- Hikaru nie wytrzymał. W końcu to on chciał zrobić mu krzywdę.- To dlaczego nie jest z Wami? Skoro to wasz syn...
- Znalazł się książę co przejmuje się losem innych.- zadrwił sobie z niego Keita.- Ten dzieciak od samego początku był bardzo słaby. Dużo przesiedzieliśmy w szpitalu przez niego. Gdy wzięliśmy go do domu, był wręcz koszmarny. Ciągle płakał i nie chciał się uspokoić. Nie radziliśmy sobie z nim i pracą. Więc musieliśmy z czegoś zrezygnować. Padło na niego. Oddaliśmy go będąc jeszcze w Japonii do sierocińca. Miał wtedy może 2 lata. Kontakt szybko zerwaliśmy. Nazwisko mu zostawiliśmy. Gdyby go nie miał, z całą pewnością by się załamał. A to tylko głupie nic nie znaczące słowo.
- I przez te wszystkie lata nie interesowaliście się nim?- spytał Froy. To brzmiało strasznie. Po prostu był ciężarem. Pozbyli się go jak starego mebla. Ale chociaż dali mu życie. Mogli zostawić gdzieś, gdzie by po prostu umarł. Dali mu szansę na życie.
- Nie. Bo i po co. Niech sobie ułoży życie. Może robić co chce. Tak jak my. O to nam właśnie chodziło.
- A nie myśleliście, że on tęskni? Może i was nie zna, ale na pewno tęskni.- Hikaru ciągle się upierał. Nienawidził czegoś takiego. Sam już nie miał rodziny i słuchając tego co oni mówili, był zły. Para spojrzała na niego.- Myślicie, że jest mu tak łatwo jak wam? Zapomnieć? On był sam przez te wszystkie lata. Nie znam go osobiście, ale wiem że na pewno chciałby znać rodziców. Gdyby zginęli, byłoby to dla niego mniej straszny niż wieść, że żyją i nie chcą go znać.- zamknął oczy i wyszedł. Nie mógł już dłużej tu być. Froy spojrzał za nim smutny.
- To prawda. Hikaru ma rację.- zwrócił się teraz do małżeństwa.- Tatsuya na pewno tęskni. I kto wie, może on i Hiroto właśnie tu zmierzają? Może właśnie chcą całą waszą firmę zdemaskować.- westchnął i wyszedł z pokoju. Ci ludzie to potwory. Zostawili dziecko dla pracy. Bo był trudny w wychowaniu. Ale tak nie powinno się robić. Jak i on jak i Ichohoshi o tym wiedzieli. Ale nie mogli już nic z tym zrobić. Nie im w to ingerować. Teraz pozostało już tylko jedno.
*********
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top