Rozdział 20

Siedzieli sobie w barze i układali jakiś plan działania. Hiroto przez cały ten czas był strasznie spięty. Nie chciał patrzeć koledze w oczy. Ciągle miał wonty wąty sam do siebie za to co się stało. Tatsuya widział to i sam już nie wiedział jak powinien z nim rozmawiać, żeby przestał się tym martwić.

- Dobra. Zrobimy teraz tak.- zaczął Tatsuya przeglądając mapę okolicy.- Żeby czegoś się dowiedzieć trzeba będzie iść do klubu. Pijani ludzie łatwiej powiedzą coś z sensem niż na trzeźwo.- tu spojrzał na towarzysza. Ten od razu złapał aluzje.

- Chodzi ci o mnie tak?- spytał lekko niezadowolony. Tamten jednak pokręcił głową.

- Nie. Nie wiem skąd ten pomysł. Po prostu tak jest. Zamiast biegać jak debile po wszystkich wierzowcach powinniśmy wybrać ten jeden. A to najlepszy sposób.- miał w tym sporo racji. Na pewno zaoszczędzą trochę czasu na tym. Hiroto nie był jednak co do tego przekonany.

- Wszystko fajnie, ale Tatsuya... Jak ja się upije to mogę jeszcze coś zrobić. Tak trochę nie mam na to teraz ochoty.- przyznał szarowłosy i westchnął. - Ciągle...

- Oj już przestań na prawdę.- Kiyama miał już trochę tego dość. Rozumiał kolegę ale wszystko ma swój umiar.- Przestań się tym zadręczać. Nic się nie stało tak? Jezu, ale ty czasem jesteś.-wstał od stołu i opuścił lokal. Hiroto patrzył za nim zdumiony jego zachowaniem. Nigdy go takiego nie widział. Poprosił o rachunek i także opuścił lokal. Jednak to co się stało kilka chwil potem, było po prostu nie do opisania.

******

- Froy, mamy go na celowniku.- oznajmił Hikaru obserwując poczynania czerwonowłosego.- Mamy zaczynać?- cisza. Białowłosy nie odpowiadał. Znów się czymś innym zajął?- Kurna chata Froy!

- Jezu, nie drzyj się.- warknął Girikanan i chwilę nic nie mówił.- Czy ja wiem. Teraz chcecie już wkraczać do akcji?

- Mamy czystą drogę. Chcesz czekać w nieskończoność? Froy, to nie w twoim stylu.- warczał granatowowłosy. - Nosz zdecyduj coś może.

- Dobra. Ale byście go nie zabili. To nie w naszym stylu. Jeszcze będziemy mieli go na sumieniu, dziękuję. W takim razie zrób co chcesz. Ale serio, uważaj.

******

I stało się. Hikaru dał sygnał i na czerwonowłosego zaczął jechać nie oznakowany samochód. Chłopak zorientował się zbyt późno i już po chwili machina posłała go na najbliższy budynek. Zaraz szybko odjechała. Tatsuya osunął się na ziemię tracąc przytomność.

Hiroto nie widział co zaszło. Zobaczył tylko zbierający się tłum wokół jakiegoś chłopaka. Z początku nie zainteresowało go to, ale gdy dostrzegł znajomy ubiór, natychmiast połączył fakty.

- Tatsuya!- wrzasnął i pobiegł do kolegi. Nie wyglądało to dobrze. Czerwonowłosy leżał w kałuży krwi i prawie się nie ruszał.- Zadzwonił ktoś po karetkę?!

- Jest w drodze.- oznajmiła jakąś pani stojąca w tłumie.

- Co tu się kurna stało?!- za nic w świecie nie umiał opanować swoich emocji. Uklęknął obok chłopaka i przyglądał się mu krótką chwilę. Jego klatka piersiowa powoli się podnosił i opadała. Grymas na jego twarzy świadczył o bólu. Musiał nieźle cierpieć. Ktoś podszedł do nich z tłumu.

- Samochód w niego wjechał. Miał szczęście, że nie było to z ogromną siłą. Pewnie by go to zabiło.- rzucił starszy mężczyzna patrząc na poszkodowanego.- Biedny chłopak. Znacie się?- Hiroto pokiwał tylko głową.

- Tak, to mój przyjaciel.- wyznał i walnął pięścią w beton.- Mówiłem mu, żeby został w Japonii. I po co tak się narażałeś?

*******

Światło nad salą operacyjną świeciło się już od ponad 2 godzin. Hiroto siedział przed nią z twarzą schowaną w dłonie. Miał wrażenie, że to jest jakiś najgorszy koszmar jaki mógłby być. Tatsuya w szpitalu, jeszcze nie wiadomo, czy przeżyje.

Co jakiś czas wchodził i wychodził z sali lekarz. Donosili coraz to nowsze maszyny i flakony z krwią. W końcu wyszła jakaś młoda pielęgniarka i podeszła do chłopaka. Ten niemal od razu wstał. Bał się tego co zaraz usłyszy.

- Co z nim?- niemal od razu naskoczył na kobietę. Ta uśmiechnęła się życzliwie.

- Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Trochę to potrwa nim wróci do siebie.- przyznała i położyła chłopakowi rękę na ramieniu.- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.

- To moja wina...- rzucił spuszczając głowę.- Gdybym go wtedy zatrzymał...

- Nikt nie umie przewidzieć przyszłości. Za godzinę przewiozą go na salę. Będziesz mógł przy nim być. Załatwie to. Na razie poczekaj tutaj. - po tych słowach wróciła na salę operacyjną.

Kira stał teraz patrząc na drzwi a do jego oczu powoli zaczęły napływać łzy. Nawet nie starał się tego powstrzymywać. Był teraz pozbawiony jakiejkolwiek emocji. Miał tylko nadzieję, że Tatsuya z tego wyjdzie.

*****

- Hikaru idioto! Wyście go prawie zabili! - w słuchawce słychać było głos wkurzonego na maksa Froya. Już zdążył się o wszystkim dowiedzieć i nie był z tego zadowolony.- Nie tak miałeś go załatwić.

- O Jezu wiem. Nie mam pojęcia, dlaczego go to tak pokiereszowało. Było dość delikatnie.- bronił się granatowowłosy drapiąc się w głowę.

- Gdzie jesteście?

- Przed szpitalem no. A gdzie mam być. Staram się czegoś dowiedzieć.

- Zostawić was na chwilę samych... Dobra, dowiedz się czegoś i wracaj. Dość już narozrabiałeś.- i rozłączył się. Teraz Hikaru musiał pod jakimś pretekstem wejść do szpitala i zgarnąć dane o czerwonowłosym chłopaku. Nie będzie to łatwe, ale co to dla niego.

*******

Tatsuya został przeniesiony do zwykłej sali. Był sam. Niewiele pacjentów było tu przywożonych. Podłączyli go do kroplówki i owineli bandażami wenflon. Z resztą, prawie całe jego ciało było pokryte opatrunkami. Śpiącego lekarze zostawili go na sali. Hiroto czekał już na zewnątrz. Gdy tylko personel szpitala oddalił się, chłopak wszedł do pokoju przyjaciela. Na jego widok aż serce się mu ściskało. To co się stało to nie była jego wina. Chociaż może była? Sam już nie był pewien. Podszedł do łóżka i usiadł na rogu materaca. Tatsuya spał. Monitorek obok pokazywał, że serce bije w jednym rytmie i nie ma jakichkolwiek zakłóceń. Jednak ilość szwów i blizn jakie teraz widział były przytłaczające. Zacisnął ponownie pięści.

- Gdyby nie ja, pewnie nic by ci się nie stało...- wyszeptał dość spokojnym tonem.- Mogłeś zostać w Japonii... Uparłeś się, żeby pojechać... Wiesz dobrze jaki jestem... Ani trochę nie jestem bezpieczny... Teraz ty leżysz a ja...- już wszystko zaczęło się mu plątać. Do oczu znów napływały łzy.- Czemu muszę być takim kretynem...- nie miał już siły walczyć ze sobą, więc pozwolił łzom po prostu popłynąć po policzkach.

Czuł się teraz podle,okropnie i nie mógł nic na to poradzić. Gdyby nie to jego egoistyczne zachowanie... Ale z drugiej strony chciał właśnie dobrze. Pokazać swoją dobrą stronę. A wyszło jak zawsze. Czyli źle. Teraz to już tego sobie nie daruje do końca życia. Pochylał się nad czerwonowłosym a łzy kapały na twarz Kiyamy.

- Czemu akurat to musiałeś być ty... Czemu mnie to auto nie walnęło...- wycedził ledwo trzymając głos w jednym tonie.- Tatsuya przepraszam... Na prawdę przepraszam... Sprawiam ci tylko ból... Uderzyłem cię, byłem nie miły... Nie tak jesteś wychowany... Muszę odejść... Dla twojego bezpieczeństwa... Nie chcę tego robić, bo wiem że to nie jest dobre... Ale chce żebyś był szczęśliwy... Odeślę cię do domu. Obiecuję, że wszystko uda mi się załatwić. Mam nadzieję, że tylko poczujesz się lepiej. Nie miej mi tego za złe.... Żegnaj...- ostatnie słowa załamały się mu doszczętnie. Zacisnął mocno powieki a ostatnie kropelki spłynęły po jego policzku i wylądowały na śpiącym Tatsuyi. Hiroto raz jeszcze spojrzał na przyjaciela i tym razem nie wahają się ani chwili dłużej, delikatnie pocałował go w usta. Zaraz po tym geście z bólem serca opuścił sale.

Tatsuya drgnął. Z wielkim trudem otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nikogo tu nie dostrzegł. Czuł tylko mokre ślady na twarzy i rękach. Niestety wszystko go bolało, więc nie mógł się nawet ruszyć by to wytrzeć. Czuł się jednak nie swojo. Miał takie wrażenie jakby ktoś tu przed chwilą był. Pościel obok była dziwnie skotłowana. Osoba nieprzytomna na pewno nie zrobiła by czegoś podobnego. Wtedy poczuł coś... Coś dziwnego. Jakby ktoś go przed chwilą pocałował. Ale... Jak to możliwe? Uniósł się lekko na łokciach. Sprawiało mu to na prawdę wiele bólu i wysiłku. Spojrzał na drzwi z pewnego rodzaju rozczarowaniem.

- Hiroto?- tylko to był w stanie powiedzieć nim znów świat zawirował mu przed oczami a ten stracił przytomność.

********

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top