Rozdział 6 - "Akademia - przeciwieństwo tego, czego się spodziewałem"

Doczekaliście się! Mam nadzieję, że rozdział jest tego warty :) 

_______________

Jakby to ująć? Czuł się...

Kompletnie zagubiony.

Uczęszczanie do Akademii okazało się zupełnie inne, niż mu się przedtem wydawało. Jego wizja szkoły marzeń została zastąpiona przez tą z najgorszych wyobrażeń. A problemem był niestety on sam.

W momencie, w którym postawił nogę na terenie uczelni, poczuł się bardzo niekomfortowo. Nie spodziewał się aż tylu ludzi w jednym miejscu. Już samych uczniów było ponad dwie setki, a do tego jeszcze ich rodzice, bliscy oraz wszystkie duchy. Naruto nigdy w życiu nie przebywał w obecności tak wielu osób na raz. Dzieci na ulicy i w parkach zawsze od niego stroniły, a ich rodzice szybko zabierali je z dala od miejsc, w których przebywał. Zazwyczaj, gdziekolwiek się pojawiał, wszyscy wokół znikali, jakby był jakąś zarazą. Nie miał więc szansy spędzić czasu z innymi swoimi rówieśnikami. Dlatego teraz, w tak wielkim tłumie, wydawało mu się, jakby był tam straszny ścisk. Ilość kandydatów na przyszłych shinobi go przytłaczała, a to był dopiero początek tego, co miał tam doświadczyć.

Następne były te spojrzenia. W jednej chwili wzrok większości dorosłych zwrócił się na niego, pokazując mu ich stosunek do jego osoby. Ich oczy mówiły same za siebie; nie był tam mile widziany. Nienawiść, wściekłość, strach i obawa były w nich widoczne jak na dłoni. Gdziekolwiek nie spojrzał, i tak tam były. Gdziekolwiek się udał, rodzice odsuwali swoje pociechy od niego, mówiąc im, żeby trzymały się od niego z daleka. Kiedykolwiek na kogoś wpadł, był odpychany, a ludzie oddalali się od niego na bezpieczną odległość.

Ale najgorsze były te szepty.

"Co to coś tu robi?"

"To ten demon?"

"Hokage pozwolił temu potworowi się tu uczyć?"

"To coś nie zasługuje nawet na życie."

"Nie zbliżaj się do tego dziecka, kochanie. Jest niebezpieczny."

Może myśleli że tego nie słyszy, albo specjalnie mówili na tyle głośno, żeby zrozumiał, co o nim myślą; tak czy inaczej, bolało go to tak samo. Szczerze mówiąc, bał się. Okropnie się bał, że przez plotki dorosłych nie będzie miał szansy znaleźć żadnych przyjaciół. A najgorsze było to, że nawet nie wiedział, o co im wszystkim chodziło.

Czuł się przytłoczony wszystkimi obecnymi tam osobami, ale jednocześnie był samotny. Brzmi głupio i bez sensu, prawda? Naruto chciał zaśmiać się gorzko, gdy zdał sobie sprawę z tego, w jakiej beznadziejnej sytuacji się znalazł.

Po powitalnej przemowie Hokage, podczas której przedstawiony został skład pierwszej klasy, Naruto udał się do sali lekcyjnej, gdzie miał poznać się z wychowawcą i resztą uczniów. Wszedł jako jeden z pierwszych osób, więc szybko zajął miejsce przy oknie, w przedostatnim rzędzie. Zaczął przyglądać się pozostałym dzieciom, podczas gdy te wchodziły do pomieszczenia. Kojarzył kilkoro potomków sławnych klanów, jak na przykład Akimichi czy Nara, ale było też wiele uczniów z rodzin, których nie znał.

Pierwsza w oczy od razu rzuciła mu się dziewczynka z niecodziennym, różowym kolorem włosów. Wydawała się przestraszona i od razu udała się do tylnych ławek, pochylając głowę w dół tak, że nie widział jej twarzy. Chwilę się jej przyglądał, mając nadzieję, że pokaże swoje oblicze, ale w końcu zrezygnował. Nie było sensu czekać na coś, co prawdopodobnie się nie stanie.

Niedługo potem do klasy weszła kolejna przyszła kunoichi. Miała krótkie, granatowe włosy i białe tęczówki bez źrenic. 'To Byakugan.' zauważył Naruto 'Czyli musi pochodzić z klanu Hyuuga.' W momencie, gdy ich spojrzenia się spotkały, dziewczynka zarumieniła się i odwróciła wzrok, siadając w pierwszej lepszej ławce. Blondynek, zdziwiony jej zachowaniem, jeszcze chwilę na nią patrzył, ale potem skupił się na kolejnych wchodzących do klasy dzieciach.

Jako jeden z ostatnich uczniów w sali pojawił się czarnowłosy chłopak, o takim samym kolorze oczu i obojętnym wyrazie twarzy. Na jego widok Kushina drgnęła. Dotknęła syna w ramię.

- To on. To syn Mikoto.

- Ten chłopak, z którym nie mogłem się zapoznać? - szepnął młodszy Uzumaki, tak, żeby nikt inny go nie usłyszał. Czerwonowłosa kiwnęła głową.

- Pochodzi z klanu Uchiha. Jeśli dobrze pamiętam, ma na imię Sasuke.

Naruto słuchał uważnie, przyglądając się wspomnianemu chłopcu. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały. Blondyn uśmiechnął się na przywitanie, mając nadzieję zainteresować rówieśnika, ale onyksowooki tylko prychnął, zajmując miejsce po drugiej stronie sali. Uzumaki odczytał w tym zachowaniu poczucie wyższości Uchihy, co zdecydowanie mu się nie podobało. Jeszcze się nie znali, ale on już uważał się za lepszego, prawdopodobnie przez swoje pochodzenie. Syn Minato postanowił, że jeszcze pokaże chłopcu, że nie jest tu jedyną wyjątkową osobą.

Po kilku minutach sala była już prawie pełna, tylko kilka miejsc w pierwszym rzędzie pozostało pustych (mało kto chciał siedzieć w zasięgu wzroku nauczyciela). Zewsząd rozlegały się wesołe rozmowy, ludzie się poznawali, zaczęły się formować pierwsze grupki przyjaciół. Naruto próbował zagadać do innych, ale dzieci dookoła niego starały się go ignorować. Blondynek przeklął w myślach plotki mieszkańców i nagle poczuł się jeszcze bardziej osamotniony. Zastanawiał się, czy nie podejść na przykład do granatowo- lub różowowłosej dziewczyny, gdyż obie siedziały osobno jak on i nie integrowały się. Może przynajmniej one go zaakceptują i zechcą się zaprzyjaźnić?

Nie było mu to jednak dane, bo w tym momencie do sali wszedł nauczyciel. Był to brunet, z włosami związanymi w kucyk i czarnymi oczami. Ponad nosem przebiegała mu długa, pozioma blizna. Ubrany był w typowy strój shinobi, a w rękach miał dziennik lekcyjny.

- Dzień dobry! - przywitał się. Gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, powtórzył przywitanie jeszcze dwa razy. Ponieważ jednak wielu uczniów jeszcze nie zamilkło, widocznie ignorując starszego mężczyznę, skierował się do biurka i uderzył o nie trzymanym przedmiotem. Rozległ się huk i natychmiast wszyscy umilkli. Umino uśmiechnął się.

- Dziękuję za ciszę. A więc może powtórzę jeszcze jeden raz; dzień dobry!

- Dzień dobry! - odpowiedziała mu zgodnie klasa, trochę przestraszona. Nauczyciel kontynuował

- Mam na imię Umino Iruka i od dnia dzisiejszego przez cztery lata będę waszym wychowawcą. Liczę na waszą owocną współpracę!

- Haaai!

- A więc może zacznijmy od poznania się. Kiedy będę sprawdzał obecność, proszę żebyście wstali, żeby było nam łatwiej was zapamiętać. Aburame Shino!

- Tutaj - z ławki podniósł się chłopiec w czarnych okularach i szarozielonym stroju z kapturem. Jego usta zasłaniał wysoki, szary golf. Po chwili usiadł z powrotem.

- Dobrze, dalej. Akimichi Chouji!

Potem jeszcze przedstawiali się kolejno między innymi: Haruno Sakura, którą okazała się być różowowłosa, Hyuuga Hinata, czyli posiadaczka Byakugana, Inuzuka Kiba i Nara Shikamaru. Nauczyciel zbliżał się do końca alfabetu.

- Uchiha Sasuke!

- Hn - mruknął tylko wspomniany, wstając na kilka sekund i od razu wracając do zamyślonej pozycji. Na jego widok prawie wszystkie dziewczyny w klasie zaczęły szaleć i piszczeć. Umino musiał ponownie trzasnąć dziennikiem w biurko, bo prośby o ciszę nie działały.

Namikaze zaśmiał się pod nosem na tą sytuację, ale zaraz znów skupił się na wychowawcy. Skoro doszli już do litery 'U', zaraz powinien zostać wywołany. Jednak Iruka, jakby chciał przetestować jego cierpliwość, nie czytał dalej, tylko wpatrywał się w listę uczniów w szoku. Podniósł wzrok i przeleciał nim po wszystkich zdziwionych jego zawahaniem dzieciach, a następnie znów spojrzał na dziennik.

- U... Uzumaki... Naruto... - wyjąkał w końcu, brzmiąc o wiele mniej pewnie niż wcześniej. Pomimo zastanawiającego zachowania bruneta, wspomniany uśmiechnął się i wstał bez wahania, z podniesioną ręką, głośno oznajmiając:

- To ja, dattebayo!

Jednak, w przeciwieństwie do innych, nie otrzymał od mistrza uśmiechu. Dzieci nie komentowały jego wyglądu czy ubioru, tak jak to było w pozostałych przypadkach. Zapadła grobowa cisza. Namikaze powoli tracił pewność siebie. Jego ręka, trzęsąc się, opadła, ale wciąż stał w miejscu. Na kogokolwiek popatrzył, ten odwracał wzrok, lub nawet nie miał go na niego skierowanego. Spojrzał lekko przestraszony na nauczyciela, szukając w nim oparcia, ale to, co zobaczył, odebrało mu wszystkie okruchy pewności siebie, które jeszcze posiadał. Wzrok mężczyzny, taki sam jak ten mieszkańców Konohy - pełen pogardy, nienawiści i obrzydzenia - był skierowany prosto na niego. Chłopak usiadł powoli w ławce, pochylając głowę w dół tak, żeby włosy zasłaniały mu twarz i nie musiał patrzeć na senseia. Ani na nikogo innego. Chciał się po prostu zapaść w tamtym momencie pod ziemię.

***

Nie słuchał już jak Iruka wywoływał kolejne imiona z listy. Poza tym jednak, reszta lekcji zleciała w miarę normalnie, jeśli nie liczyć ignorującego go nauczyciela i uczniów, którzy co chwila na niego spoglądali i szeptali coś do siebie. Umino omówił zasady Akademii i ich program nauczania, a także opowiedział co nie co o byciu ninja. Potem zostali oprowadzeni po szkole. Na końcu został przeprowadzony krótki test ich umiejętności, takich jak zwinność, zręczność, wytrzymałość i precyzja. Mieli przejść w jak najszybszym czasie niewielki tor przeszkód, a potem rzucali do celu niezaostrzonymi kunaiami dla początkujących.

Obie czynności przyszły Naruto z łatwością, dzięki czemu zdobył drugi najwyższy wynik, zaraz po Sasuke. Tak naprawdę to ich osiągnięcia nie były bardzo różne; o "wygranej" Uchihy przesądził krótszy o kilka sekund czas i jeden rzut w środek tarczy więcej. Jednak czarnowłosy zdecydowanie wydawał się z tego powodu bardzo zadowolony, rzucając mu zwycięskie spojrzenie. Uzumaki przewrócił oczami. Jego zdaniem spisał się najlepiej, jak mógł; nie powinny go więc interesować opinie innych. Jednak to podejście onyksowookiego do rówieśników, wyraźne wywyższanie się nad pozostałymi - pomimo, że rzeczywiście był na razie najlepszy, nie świadczyło to dobrze o nim samym i jego charakterze. Naruto nie mógł pojąć, dlaczego tak wiele dziewczyn z jego i, o dziwo, starszej o rok klasy leciało na tego samolubnego faceta.

Oprócz tego małego testu, nie robili w Akademii nic więcej, ponieważ była to dopiero ich pierwsza lekcja. Prawdziwa nauka miała się zacząć od następnego dnia. Umino poinstruował dzieci, co będzie im potrzebne na lekcje, a następnie się z nimi pożegnał.

Gdy Iruka ich wypuścił z klasy, Naruto postanowił jeszcze raz spróbować zagadać do innych członków jego klasy. Wszyscy skierowali się na zewnątrz, gdy jednak blondyn podążył za nimi, okazało się, że większość z nich przyszli odebrać rodzice. Znając stosunek dorosłych do niego, nie zbliżał się i szybko wyminął ich wszystkich. Jednak i tak nie ominęły go kolejne szepty. Żeby je zagłuszyć, zaczął gwizdać pod nosem i założył sobie ręce za głowę.

"Jesteś w klasie z tym chłopcem?"

"Nie zadawaj się z nim."

"Najlepiej udawaj, że go nie ma."

Przechodząc przez podwórko, Naruto zauważył duże, samotne drzewo, na którym zawieszona była drewniana huśtawka. Skierował się w tamtą stronę i, siadając na niej, patrzył na szczęśliwe dzieci w obecności ich opiekunów. Na to, jak się przytulali i całowali. Uśmiechnął się smutno na ten widok. Spojrzał na Minato i Kushinę, którzy przyglądali mu się z żalem. Objęli go delikatnie, tak, żeby przez niego nie przeniknąć, ale to nie było to samo. Może i chcieli mu poprawić humor, ale nie mógł poczuć ich ciepła. Jeśli zbyt mocno się w ich wtulił, nie napotykał żadnego oporu i zimne powietrze owiewało jego ciało. Dałby wszystko, byleby tylko móc ich naprawdę objąć. Pokazać im, jak bardzo ich kocha i że jest wdzięczny, że są przy nim.

Chciał już wracać do domu, żeby móc przenieść swoje rzeczy do nowego mieszkania, gdy usłyszał szeleszczenie liści nad sobą. Spojrzał w górę, by ujrzeć szarowłosego mężczyznę w masce lisa, machającego mu ręką na powitanie.

- Yo!

- K-Kakashi-san?!

- Ciii, nie krzycz, bo mnie nakryją. - przyłożył palec do twarzy - Pamiętaj, że nie powinniśmy się znać.

Blondynek kiwnął głową.

- Co pan tu robi, dattebayo? - spytał szeptem.

- Mówiłem, żebyś nie mówił do mnie "pan". - Uzumaki podrapał się po karku, śmiejąc się niezręcznie na to przypomnienie.

- Przyszedłem po ciebie. Pomyślałem, że możesz czuć się trochę samotny, skoro po wszystkich przyszli rodzice, a twoi... - przerwał, bo Namikaze spojrzał przygnębiony na uczniów trzymających opiekunów za rękę i kierujących się w stronę swoich domów. Kushina spojrzała karcąco na ucznia męża, pomimo, że ten jej nie widział. Hatake odwrócił wzrok.

- Przepraszam, nie powinienem był o tym wspominać. Jeśli chcesz, to mogę już pójść. Spotkamy się wieczorem na polu treningowym, tak jak było umówione.

Chciał się oddalić, ale Naruto chwycił go za zwisający mu z szyi czerwony szalik, który dyndał chłopcu nad głową.

- Nie... Zostań. - poprosił z głową zwieszoną w dół. - Ja... ja po prostu...

- Nie masz się co tłumaczyć. - przerwał mu delikatnie szarowłosy. - Chodź, pomogę ci wziąć rzeczy do przeprowadzki. Hokage pracuje, Asuma jest na misji, a Konohamaru tymczasowo przebywa u Ebisu więc mieszkanie Trzeciego jest wolne i nikt nas nie nakryje. Potem, jeśli chcesz, mogę pomóc ci z treningiem.

Naruto uśmiechnął się i skinął głową. Następnie, najpierw rozglądając się, czy nikt nie patrzy, chwycił wyciągniętą w jego stronę dłoń mężczyzny, który wziął go na ręce i szybko przeniósł przez Wioskę.

Namikaze chyba powoli zaczynał obdarzać ucznia swojego ojca sympatią. To było właściwe bardzo zabawne. W końcu poszedł do Akademii by znaleźć przyjaciół w swoim wieku, ale ci nie chcieli o nim w ogóle myśleć. Zamiast tego, o jego zaufanie starał się ktoś o wiele starszy, o kim on sam nigdy w życiu by nie pomyślał. Było to równie bezsensowne, co jego uczucia na temat przebywania w Akademii, a jednak jak najbardziej prawdziwe.

Pytanie brzmiało tylko, czy to uczucie to było coś dobrego?

***

- Ah, właśnie, mamo, mam jedno pytanie. Wiesz może coś o takim jednym chłopcu? - zaczął temat Sasuke, kiedy skończył nakrywać do stołu.

Kilkanaście minut temu wrócił ze szkoły i, po opowiedzeniu o swoim wspaniałym debiucie w klasie, zdecydował się dowiedzieć coś o temacie, który nie dawał mu spokoju. Usiadł do stołu i patrzył jak jego rodzicielka przygotowuje obiad, czekając na jej odpowiedź.

- Hmm? - zdziwiła się kobieta. Przerwała na chwilę krojenie warzyw i zwróciła twarz do syna. - A to niespodzianka. Rzadko interesują cię inne dzieci, Sasuke. Co to za chłopiec?

Młody Uchiha podparł sobie głowę rękami i spróbował sobie przypomnieć dokładniej wygląd rówieśnika.

- To był blondyn, z niebieskimi oczami i trzema bliznami na policzkach. Chyba Nard lub Nerdo, czy jakoś tak.

Mikoto zesztywniała, co nie uszło uwadze ośmiolatka.

- Naruto? Uzumaki Naruto? - spytała cicho.

- A, no tak, dokładnie ten. Czyli coś o nim wiesz? - wywnioskował Sasuke.

- Czemu cię on tak interesuje?

Młodszy z dzieci kobiety wzruszył ramionami.

- Był jakiś dziwny. Uczniowie go unikali, a nasz wychowawca wydawał się zszokowany jego widokiem w klasie. Poza tym, te jego wąsiki to jakiś symbol klanowy czy co? Nigdy czegoś takiego nie widziałem.

Mikoto chwilę milczała, ostrożnie dobierając słowa. Tak naprawdę, nie wiedziała co powinna w tym momencie myśleć. Była bardzo szczęśliwa, że mogła w końcu usłyszeć o dziecku swojej przyjaciółki. Rada i Hokage nie pozwalali nikomu z klanu Uchiha poznać się z chłopcem, tak samo jak i każdemu, kto był kimś bliskim dla jego rodziców. Dobrze więc było w końcu coś się dowiedzieć.

Jednakże, nie podobał jej się sposób, w jaki jej syn opisał sytuację blondynka. Unikany, pogardzony i niezaakceptowany - jak widać nawet przez wychowawcę i rówieśników; nie takiego przecież losu pragnął dla niego Minato. Nie mogła pojąć logiki mieszkańców Wioski Liścia, którzy uznawali dziecko za demona, który zabił im bliskich oraz ich ukochanego Hokage. Ona sama rozumiała sytuację jinchuurikiego oraz to, że nie miał wpływu na swój los.

Ale tak właściwie, to czy nie było tak dlatego, że wie o pochodzeniu dziecka? Czy myślałaby tak samo, gdyby tych informacji nie posiadała? Nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania.

Momentami okropnie żałowała, że jest członkinią klanu Uchiha. Kushina i Minato oboje byli jej bliskimi przyjaciółmi, więc nie trzymali przed nią sekretów. Oboje mieli przeczucie, że coś złego stanie się w noc urodzin Naruto. Dlatego poprosili ją, że gdyby cokolwiek im się stało, żeby to ona zajęła się ich dzieckiem. Zaufali jej, a ona chciała im udowodnić, że jest tego warta. Dlatego zgodziła się przygarnąć Uzumakiego w razie najgorszego scenariusza.

Wyobraźcie sobie więc jej wściekłość, gdy po całym wydarzeniu Rada zabroniła jej się zbliżać do chłopca.

W Pięciu Wielkich Nacjach, a tak dokładnie w ich odpowiadających Wioskach, rządy sprawuje jeden z Kage, razem z pomocą starszyzny. A przynajmniej, tak było powszechnie uważane. Prawda była taka, że Rada miała większą władzę, niż którykolwiek z Cieni. Żeby ważniejsze rozkazy przywódcy zostały wprowadzone w życie, musiala je najpierw zaakceptować, jak lubiła ich nazywać Mikoto, "banda głupich i samolubnych staruchów".

Dlatego, pomimo decyzji samego Czwartego Hokage i całego szacunku Wioski Liścia do jego osoby, nikt nie chciał się zgodzić na jego wolę, aby klan Uchiha przygarnął Naruto. Rodzina Sharinganowców była już wtedy powszechnie uznawana za zagrożenie, a posiadanie pojemnika na Kyuubiego pośród swoich szeregów czyniłoby z nich najpotężniejsze osoby w Konosze. Wszyscy w Radzie bali się powstania ze strony czarnookich, przez ich znacznie ograniczone już wtedy prawa. Nie pomagał wcale fakt, że zabroniono im walczyć z demonem w czasie jego ataku. Mikoto mogła się założyć, że gdyby pozwolono im włączyć się do bitwy, a nie kazać eskortować mieszkańców, jej wynik byłby zupełnie inny, a Czwarty i jego żoną nie musieliby się poświęcać.

Jednakże, teraz nie mogła już nic zrobić. Większość klanu Uchiha, który opowiadał się za pomysłem Żółtego Błysku Konohy (nawet nie wiedząc o tym, że był on ojcem Naruto), zrezygnowała w końcu z prób dogadania się ze starszyzną. Kim ona była, żeby sprzeciwiać się im sama? Żyła więc dalej, mając nadzieję, że chłopiec jest dobrze wychowywany przez Trzeciego, któremu udało się go przygarnąć.

Z tego, co jednak teraz słyszała, Naruto nie wiodło się tak dobrze, jakby tego chciała. Musiała się dowiedzieć więcej o dziecku Kushiny. A przed sobą miała teraz jedyną osobę, którą będzie mogła jej o nim spokojnie opowiedzieć.

- Cóż, nie wiem o nim za dużo - skłamała w odpowiedzi na pytanie syna. Nie mogła mu zdradzić zbyt wielu informacji o chłopcu. - Z tego, co słyszałam, jest sierotą, wychowywany przez Trzeciego Hokage-sama. A te wąsiki ma od urodzenia.

- Poważnie?! Wychowany przez Sandaime-sama?! - na twarzy małego Uchihy pojawił się dumny uśmieszek - Czyli jestem silniejszy od wychowanka samego Hokage!

- Oh, naprawdę? - zainteresowała się kobieta. - Zdobyłeś lepszy wynik na teście? W takim razie jak jemu poszło? - chciała wiedzieć, gdy otrzymała twierdzącą odpowiedź na pierwsze pytanie.

Sasuke wydął wargi niezadowolony.

- Czemu cię to tak interesuje?

- To już nie mogę wiedzieć, o ile lepszy od niego jesteś?

- Lepszy od kogo? - usłyszeli głęboki, męski głos. Odwrócili się w stronę drzwi, żeby zobaczyć wchodzących przez nie głowę klanu Uchiha oraz, zaraz po nim, jego starszego syna.

- Oh, Fugaku, Itachi - Mikoto uśmiechnęła się do członka ANBU, a następnie do męża, który zadał wcześniejsze pytanie. Już chciała udzielić odpowiedzi, ale została uprzedzona przez Sasuke, który od razu podbiegł do starszego brata i się do niego przytulił.

- Nii-san! Nie zgadniesz co się stało!

- Co takiego?

- Jestem w klasie z wychowankiem Hokage! I w dodatku przewyższam go umiejętnościami! - oznajmił dumnie.

Starszy z rodzeństwa spojrzał znacząco na ojca i matkę. Wiedział co nie co o chłopcu, którym zajmował się Sarutobi. Jako członek ANBU miał dostęp do wielu, choć nie wszystkich, sekretów Konohy. Zdawał więc sobie sprawę z tego, że jego młodszy braciszek uczęszcza do tej samej klasy, co jinchuuriki Kyuubiego no Kitsune. W dodatku, była jedna rzecz, która łączyła Uzumakiego z geniuszem klanu Uchiha.

Nie wiedział zbytnio, co powinien o tej sytuacji myśleć. Zdawał sobie sprawę, że Dziewięcioogoniasty jest niebezpieczny, ale był teraz zapieczętowany. Nie powinien przez dłuższy czas mieć wpływu na życie swojego pojemnika. Poza tym, gdy od czasu do czasu patrolował Wioskę, miał szansę zobaczyć małego i wydawał się on miły i mądry. W dodatku Itachi, jak się dowiedział poprzedniego dnia, miał teraz szansę na obserwowanie go dłużej. Dzięki temu mógł dokładniej ocenić sobie jinchuurikiego. Myślał, że Naruto to dobry kandydat na przyjaciela, jeśli tylko zaakceptuje się to, kim jest.

Z tego co jednak na razie widział, dziecko miało na to małe szanse.

W końcu przerwał rozmyślania i uśmiechnął się do Sasuke.

- To bardzo dobrze. Oby tak dalej.

- Wciąż jeszcze nie odpowiedziałeś swojej matce, Sasuke - przypomniał mu nagle ojciec.

- Ah, tak - najmłodszy członek rodziny spochmurniał - Był o kilka sekund wolniejszy na torze i trafił mniej razy w środek tarczy.

- Ale trafił dużo? - dociekała się Mikoto. Najmłodszy kiwnął wolno głową.

- Czyli też jest uzdolniony. - podsumował Itachi, ku wielkiemu niezadowoleniu brata - Jaki wynik uzyskał?

- Drugi najlepszy, zaraz po mnie - wymamrotał uczeń Akademii. Fugaku zaśmiał się na tą informację i reakcję drugiego syna na nią.

- Musisz uważać, Sasuke, rośnie ci nowy rywal. Może cię nawet kiedyś pokona. Radzę ci się przyłożyć do nauki, żeby nie zhańbić imienia naszego rodu. - pouczył.

Sasuke słuchał ojca z niedowierzaniem. Czy... czy on naprawdę zachwalał chłopaka, którego nawet nie znał? Tego przeklętego blondyna?! Złość zaczęła w nim zbierać. Poszedł do Akademii, żeby zwrócić uwagę rodziców na siebie, a nie na innych! Chciał w końcu zyskać szacunek opiekunów, żeby w końcu uznali go za ich dziecko! Tak jak Itachiego! A teraz ten... ten bachor miał mu to odebrać?!

O nie, nie pozwoli, by stało się coś zupełnie odwrotnego do jego planów. Nie pozwoli, żeby Uzumaki zabrał uwagę JEGO rodziców, na którą tylko ON zasłużył. Której ON potrzebował. Jednak jego rodzina już zaczęła rozmawiać o wychowanku Hokage, zapominając całkowicie o jego obecności. Nie mogąc tego wytrzymać, najmłodszy Uchiha w pokoju wypadł z niego głośno tupiąc nogami, oznajmiając, że idzie na trening.

- Czekaj, Sasuke, pójdę z tobą - chciał się zaoferować Itachi, dopiero teraz widząc, że jego braciszek nie jest zadowolony z braku poświęconej mu uwagi. Sasuke zatrzymał się na chwilę, patrząc z nadzieją na swojego odwiecznego idola. Jednak ta nadzieja prysła jak bańka mydlana, gdy przemówił Fugaku.

- Wybacz Sasuke, ale Itachi nie może z tobą teraz iść - zwrócił się do starszego syna - Musimy jeszcze skończyć omawiać szczegóły twojej następnej misji. Zaczynasz jutro wcześnie rano, więc wszystko musi być gotowe.

Jedyny członek tej rodziny, który nie przebudził jeszcze Sharingana, znowu spochmurniał. Geniusz klanu Uchiha uśmiechnął się przepraszająco i gestem pokazał bratu, żeby do niego podszedł. Gdy ten był już wystarczająco blisko, dotknął mu wskazującym i środkowym palcem czoła, tym samym go zatrzymując.

- Wybacz, Sasuke. Może innym razem.

Wspomniany nic nie powiedział. Skrzyżował tylko ręce na piersi i oddalił się, w myślach komentując, ile będzie musiał czekać na ten "następny raz".

Gdy w końcu jego kroki ucichły, Itachi spojrzał na rodziców.

- Powinniście poświęcić mu więcej uwagi. Sasuke jest w takim wieku, że bardzo tego teraz potrzebuje. Ja sobie poradzę sam.

Przywódca klanu pokręcił przecząco głową.

- Nie o to chodzi. Wiem, że ty dasz sobie radę, ale twój brat musi się nauczyć, że nie wszystko kręci się wokół niego. Nie zawsze będziemy mieli dla niego czas; ani ja, ani ty, ani twoja matka. Jeśli tego nie zrozumie, nigdy nie zostanie dobrym ninją.

Mężczyzna odwrócił się w stronę drzwi

- A teraz już chodź. Musisz jeszcze przeczytać akta Uzumakiego. Hokage rozkazał ci od jutra monitorować jak będzie funkcjonował i zachowywał się w Akademii.

Jego żona zdziwiła się na tą wieść. Posłała zaciekawione spojrzenie synowi, ale ten już się oddalił z ojcem. Kobieta westchnęła i spojrzała na warzywa, które miała jeszcze do pokrojenia, a następnie na prawie gotową zupę.

- A kto zje obiad? - zapytała sama siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top