Wpis pierwszy...

Okej zacznę od początku. Mam 16 lat i idę do 1 klasy liceum zaocznego. Mam na imię Wiktoria, ale nie przeszkadzają mi żadne skróty, no chyba,  że serio są przesadzone jak np. Kikusia. W życiu trochę przeszłam i z czasem  wszystkim pewnie opowiem,  ale dzisiaj skupię się raczej na własnych rozmyślaniach. Nie jestem jedynaczką, bo mam czwórkę rodzeństwa. Dwie starsze i dorosłe już siostry, młodszą siostrę i najmłodszego brata. 

Ostatnio sporo się tak naprawdę działo. Zaczynając od rocznicy śmierci taty, a kończąc na nocnej kłótni z młodszą siostrą, z którą muszę dzielić pokój i znosić ją prawie całą dobę, chyba, że jest u znajomych albo gdzieś któraś z nas wyjdzie lub przebywa w innym pomieszczeniu... Zawsze zazdrościłam moim znajomym, ale nigdy nie mówiłam tego na głos... Większość z nich ma oboje rodziców i w ogóle. Ale ja mam mamę i w pewnym sensie mi to wystarcza, chociaż zdarza się,  że brakuje mi ojca... Pamiętam, że będąc małym dzieckiem uwielbiałam się prze nim chować na drzewach w parku...

Kurcze ciężko tak być prawie, że samemu... Kocham mamę, rodzeństwo też, chociaż często mnie wkurzają, ale brakuje mi taty i nawet jego głupiej ksywki "rybcia"... 

Moi przyjaciele mieszkają głównie wiele kilometrów ode mnie (z wyjątkiem Mini, która mieszka w moim mieście niedaleko jednej galerii handlowej), bo moja najbliższa ex przyjaciółka mieszka jedną ulicę dalej. Większość znajomych i przyjaciół poznaję przez internet. Wszystko przez to, że w moim otoczeniu moi dawni znajomi odsunęli się ode mnie, a ja do dziś nie znam tak naprawdę powodu... Konkretnie tymi znajomymi była cała moja klasa z klas 4-8 w tym właśnie moja ex przyjaciółka. Ostatni rok też nie był najlepszy, pomijając już tą całą "pandemię" Sars-Cov-2, czy jak kto woli Covid-19 lub koronawirusa. We wrześniu 2019 zaczęłam pierwszą klasę technikum, ale nie zdałam, bo mimo, że się starałam nie poradziłam sobie z nauką... Pomijając to,  myślałam,  że w nowej szkole znajdę przyjaciół, znajomych... Myliłam się. Fakt, poznałam klasę, z początku zadawałam się z paroma osobami, ale później została mi tylko jedna osoba. Przyjaźniłam się z nią, bo obie byłyśmy wyrzutkami klasowymi - ona, bo była pół Polką, pół Wietnamką, a ja, bo jestem pół sierotą i przyjaźniłam się z wcześniej wspomnianą dziewczyną. Nie chcę rzucać imionami i nazwiskami, ale to tak mniej więcej po prostu.

Miałam z jednej strony dość klasy, a z drugiej chciałam skończyć tamtą szkołę, chociaż nie był to mój wymarzony kierunek.

Sama nie wiem kim chciałabym być. Póki co chcę tylko się uczyć,  po ukończeniu 18 lat iść do pracy ciągle się ucząc, odłożyć jakieś pieniądze, zdać prawo jazdy, kupić samochód, wyprowadzić się i jakoś tak żyć...

Ale to tylko nic niewarte plany. Czasem żałuję, że nie mam tak naprawdę nikogo do kogo mogłabym zadzwonić o tej 2 w nocy i pogadać, żeby wszystko z siebie wyrzucić... Zawsze pomagam jeśli ktoś tego potrzebuję, ale sama nigdy nie chcę o tę pomoc prosić... Zabawne, prawda?

Jestem bardzo wdzięczna moim trzem najbliższym przyjaciołom: Mini, która mieszka w moim mieście i często jest moim "malutkim aniołem stróżem" i "malutką siostrzyczką", Julci, z którą chociaż dzieli mnie wiele kilometrów, ale i tak mamy świetne relacje i często się wspieramy oraz mojemu kuzynowi-przyjacielowi Rafi'emu, który kiedy większość mojej "kochanej rodzinki" od strony taty najeżdżali na mnie stanął po mojej stronie i okazuje mi zawsze wsparcie i pociesza mnie, kiedy widzi, że coś się dzieje... 

Oni tak naprawdę nigdy mnie nie zostawili i nie sądzę, że to zrobią... Przynajmniej tak mi się wydaje...

Ale dobra, skończę zanudzać lepiej... Mam nadzieję, że nowy rok szkolny będzie dla mnie o wiele lepszy pod względem nauki, przyjaźni szkolnej i ogólnie życia...

Krótko mówiąc tę "Książkę¿" będę traktować jako coś w rodzaju dziennika i zapisywać tu będę głównie swoje przemyślenia, uczucia i niektóre problemy. Chociaż wpisy będą bardzo nieregularne...


Do następnego!

Wiktoria

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top