7.Historia Michała i Lindy


~Nie. Powiem...No, bo jak miałem sześć lat, a Linda dwa to jak już wiecie zacząłem słyszeć duchy, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że  to były duchy. Przez jakieś pięć miesięcy mówiłem o tym moim rodzicom, a oni za każdym razem mówili mi, że to mi się wydaje i to tylko moja wyobraźnia. Pod koniec piątego miesiąca tego łażenia poszedłem do rodziców by znowu im powiedzieć o tym co słyszałem. To był wieczór, a rodzice byli w swoim pokoju i akurat mieli lekko uchylone drzwi, więc słyszałem o czym rozmawiali. Z początku chcieli mnie wysłać do psychologa, a potem do psychiatry jeśli psycholog by nie pomógł. Po tym szybko znalazłem się w swoim pokoju. Wiedziałem, że jeśli im powiem to źle to się dla mnie skończy. Zacząłem, więc już rzadziej mówić o tym co mi się przytrafiło.-zatrzymał się na moment, by opanować się.-Pewien czas po tym jak Linda skończyła pięć lat rodzice wyszli chyba na jakieś spotkanie ze znajomymi. Byliśmy, więc sami w domu. Wtedy akurat Linda też usłyszała to co ja. To było coś koło południa. Byliśmy właśnie w dużym pokoju. Nie pamiętam dokładnie w co się bawiliśmy, ale zabawki leżały prawie wszędzie. W pewnym momencie niedaleko kanapy usłyszeliśmy jakiś szept coś na podobieństwo słów. Nie jestem pewny, ale to chyba było imię. Zaczynało się na literę A. Tego jestem pewien. Linda oczywiście do mnie podeszłą i spytała chyba o to czy dziadkowie nie robią nam figli. Oczywiście powiedziałem jej, że jesteśmy sami. Potem znowu ktoś powiedział szeptem to samo imię. 

~To prawda, ale ja wtedy słyszałam lepiej niż ty bracie i to imię to....-Linda przełknęła ślinę.-Imię, które usłyszałam to Arleta oraz jeszcze jedno....Robert. Jak tylko po raz drugi usłyszałam imię Arleta rozpłakałam się ze strachu i czym prędzej pobiegłam do swojego pokoju.

~Jak tylko Linda pobiegła do pokoju ja ruszyłem za nią. Bardzo długo musiałem ją uspokajać. W tamtym momencie to było naprawdę trudne, bo zwykle dość szybko dochodziła do siebie. Jak tylko to się stało opowiedziałem jak to było ze mną. Pamiętam jak wtedy słuchała tego co mówiłem jak nigdy przedtem i nigdy potem. Gdy skończyłem, siedzieliśmy sporo czasu w ciszy wtuleni w siebie. 

~ Pamiętam jak przerwałam tą ciszę pytając Michała czy to będzie się powtarzać, na co on powiedział, że tak od czasu do czasu. Tylko od tamtego feralnego wieczoru nie mówi rodzicom i chciałby, żebym też tak zrobiła. No cóż. Chyba domyślacie się co zrobiłam. Otóż Michał nie dość, że był i jest moim starszym bratem to jeszcze swego rodzaju protektorem. Uważałam go wtedy za superbohatera lub osobę z super mocami. Obiecałam mu, że zawsze będę mu mówić o tym kiedy usłyszę jakiegoś ducha. Po złożeniu takiej obietnicy lub raczej naszej swoistej przysięgi, poszliśmy na dół, by zjeść trochę lodów. No, bo przecież chcieliśmy poprawić sobie humor. Coraz bliżej było wieczora ,a naszych rodziców jakimś sposobem nie było jeszcze w domu, choć mówili, że po południu już będą. 

~Tak....Nie było ich cały dzień. Od momentu jak wstaliśmy rano, czyli jak wychodzili do momentu jak położyliśmy się spać. Jak sobie przypominam obudziłem się jak przyszli. Słyszałem ich szepty, ale nie nie rozumiałem wszystkich słów. Z tego co dosłyszałem wynikało, że okłamali nas, że poszli do znajomych oraz to, że jesteśmy ich dziećmi.

Po opowieści Michała i Lindy nikt się nie odzywał tylko dlatego, że każdy musiał przyswoić informacje, które przed chwilą usłyszał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top