3.Kocia zamiana cz.2

-To powinnaś być ty, bo przecież pojawiłaś się w ten dla naszych ojców dość....dziwny sposób, więc z tego powodu masz mówić.
-Ach tak? To może jak ja to zrobię to wtedy ty będziesz moim słodkim kotkiem?-ostatnie słowa powiedziała tak, jak chyba tylko wielki wielbiciel kotów może powiedzieć.
-Dobra przekonałaś mnie.-rzekł Nikołaj zanim jego kuzynka zaczęła swój wywód na temat jak to ona uwielbia kotowate.

Albert z Bernardem przez cały czas przyglądali się swoim dzieciom z pytającym wzrokiem.

-No to jak kuzynie?-zapytała Elżbieta pewna, że to Nikołaj będzie mówił.
-Sam nie będę mówił i szedł do Morganów.
-Że co? Jak to nie będziesz mówił? I do tego nie pójdziesz? Sama mam to wszystko zrobić?
-Nie. Zrobimy to razem, ponieważ powiedziałem, że  nie chcę sam tego robić.

-POWIECIE NAM W KOŃCU O CO DO DIASKA CHODZI!!!-krzyknął starszy z braci.

Wszyscy nie wliczając samego Bernarda wzdrygnęli się.
-No to zrobicie to czy nie?

Nikołaj i Elżbieta spojrzeli na siebie niepewnie.
-El ja czy ty?
-Może ty?
-Dobrze. No to...Ojcze, wuju....Znana jest wam wiedza o tym, że niektóre duchy z tych, które zostały potrafią zmienić się w zwierzę...
-Najczęściej w kota. Są też tacy co znajdą kota czy raczej kot ich i jak chcą to tak jakby wchodzą w tego kota i nim sterują. Inaczej tego wytłumaczyć się nie da.
-I jaki jest związek między tym co powiedzieliście, a wami?

Nikołaj spojrzał na kuzynkę wzrokiem mówiącym po tym co powiesz natychmiast znikamy. Okej? Elżbieta sknęła ledwo zauważalnie głową.

-No, bo my zaliczamy się do tej drugiej grupy.
Po tych słowach zniknęli tak szybko jak struś pędziwiatr.

-Powiedz mi bracie co to miało być?
-Moja odpowiedź drogi bracie będzie jak najbardziej szczera. Nie mam zielonego pojęcia.
-I co teraz?

Obrócili się w stronę okna.
-Teraz będziemy czekać na nasze dzieci i rozmawiać Bernardzie.
-Rozumiem, ale nie mów już do mnie mym pełnym imieniem, bo to przypomina mi o naszym psie bernardynie.
-Jak chcesz.

Albert spojrzał za siebie. Zauważył, że  za nim i za jego bratem stoją miękkie fotele. Między nimi stał stolik, a na nim butelka wina i dwa kieliszki. Nie pytajcie skąd te rzeczy się wzięły. Duchy też mają swoje tajemnice.

-Siądźmy bracie, popatrzmy w okno i powspominajmy czekając.
Bernard spojrzał na brata, a potem na stolik.
-I jeszcze będziemy sączć to pyszne wino.-dodał.
Zapowiadało się na długie czekanie.

****
Nikołaj i Elżbieta stali na dworze przed drzwiami domu, w którym jeszcze przed chwila byli. Parę metrów dalej stały ich koty, które spokojnie leżały i miały w poważaniu co się dzieje wokół nich.

-To co teraz?
-Teraz trzeba pójść do Morganów.
-Tyle to sama wiem Niko.
-Tylko jak im się pokażemy? Tak jak teraz stoimy czy jako koty?
-Najpierw pójdziemy do domu niedaleko.
-Do tego, w którym mieszka ta dziewczyna, o której parę lat temu wspominał mój ojciec?
-Tak do tego. Ta dziewczyna nazywa się Linda lub Lidia. Nie ważne jak ale o tą właśnie chodzi.
-Przecież o tej porze nikogo nie powinno być w domu. Tym bardziej tej dziewczyny.
-Uwierz mi będzie. Przysięgam.
-Na mały palec.
-Tak na mały palec.

Po tym przywołali koty i wolnym krokiem szli do domu Lindy.

***
Mam dwa pytania.
1. Czy koty Niko i Eli mają mieć jakieś imiona?
2. Tak szczerze. Czy na razie może być?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top