1. Kociak

Bardzo podekscytowana Mina pędem weszła do domu. Jeszcze szybciej zdjęła buty i znalazła się w pokoju brata. Chłopak siedział na łóżku czytając książkę.

-Will!-powiedziała głośno bardzo wesołym tonem.
-O co tym razem chodzi...-Will spojrzał na siostrę ze zdziwieniem. Sądził, że przed nim stoi jedno z rodziców.-Mi?
-A kogo się spodziewałeś?
-No...mamy lub taty.

Mina potrząsneła głową i zaśmiał się.
-Gdzie ty żyjesz?
-Tam gdzie ty. Tylko w pokoju obok.
-Przecież wiem głupku.
-Geniusz się znalazł.-powiedział z sarkazmem.-A tak z ciekawości. Czemu wparowałaś do mojego pokoju dziwnie szczęśliwa? No, bo jak ty wracasz TAK szczęśliwa ze szkoły to jak oglądanie bądź rzadkiego gatunku lub zobaczenie na żywo dinozaura.

Mina jego siostry wyrażała głównie dwie rzeczy. Gdyby ująć to w słowa brzmiały by one następująco: co do diabła? I czy ty se jaja ze mnie robisz?
-No co? Taka prawda. Lilka pewnie się z tym zgodzi.

Dziewczyna nadal milczała, więc Will zaczął się powoli martwić.
-Mi?-powiedział ze zmartwieniem w głosie.-Co było powodem twojego tak dużego uśmiechu?
-Co?-odparła po chwili.-Po prostu nie uwierzysz.
-No, zobaczymy.
-Linda na ciebie leci.

Można by rzec, że Willowi oczy wyszły na wierzch ze zdziwienia jak się o tym dowiedział.
-S-Serio?
-Jak najbardziej. Dzisiaj mi powiedziała.
-A jaki dzisiaj jest dzień?-spytał chłopak jeszcze lekko otumaniony wiadomością.
-Wtorek?
-Nie.
Obrócił i się na te słowa. W drzwiach pokoju stała Lily.

-Dzisiaj nie jest wtorek Mi. Tylko środa. Więc do Halloween zostały dwa dni.
-Że co?!-oboje krzyknęli.
-Że za dwa dni, czyli w piątek jest Halloween.
-Siostruś...Ja przed chwila się dowiedziałem, że dziewczyna, która....
-Tak, wiem. Widziałam jak na siebie patrzycie. I domyślam się też, że chciałeś ją w ten piątek gdzieś zabrać.

Will spuścił głowę, by po chwili ja podnieść.
-Jestem aż przewidywalny?
-Dla mnie i Lily tak. Może czasem dla rodziców.-powiedziała po chwili zastanowienia.

Po tej wypowiedzi nastała cisza, której żadno z rodzeństwa nie chciało przerywać. Zrobił to za nich kot (widoczny na obrazku) , który nie wiadomo skąd się pojawił. Zaczął mruczeć i ocierać się o nogi każdego z Morganów.

Przy próbie złapania kociaka przez jedno z nich za każdym razem zwierzak szybko odskakiwał, podchodził do drzwi, stał chwilę pod nimi, potem powoli podchodził do nastolatków i wszystko od początku. Próby łapania przy drzwiach też nie wychodziły. Po iluś tam razach cała trójka miała dość.

-Co z tym kotem jest nie tak?-powiedziała w końcu Mina.
-A może chce nam coś przekazać?
-Gdybyś tylko powiedział co to byłabym wdzięczna.
-Byłoby fajnie, gdyby nasz braciszek znał koci Lily.
-Ty za to powinnaś znać mysi siostruś.
-Uuuuuu...ale cię pocisnął Minnie.
-Zamknijcie się okej. Przepraszać nie będę. I nie będziemy o tym teraz gadać. Lepiej zajmijmy się tą białą kupą futra.

Cała trójka spojrzała na kota spokojnie siedzącego pod drzwiami i patrzącego na nich swoimi zielono-niebieskimi oczami.

-Widziałyście, że każdym razem jak któreś z nas próbowało złapać zwierzaka to uciekał w stronę drzwi. Może chce byśmy wyszli z pokoju?
-No co ty nie powiesz.
-Mycha...-powiedziała Lily z ostrzeżeniem w głosie.
-Okej, okej...postaram się wziąć na luz, ale nic nie obiecuje.
-No to chodźmy za kotełem.-w głosie chłopaka można było usłyszeć mieszaninę zrezygnowania i zmęczenia.

-Willi? O co chodzi?
-O nic Liluś, o nic.
-Nie szerz mi tutaj takiej....atmosfery niepożądanych emocji. Ale i tak będziesz musiał powiedzieć.
-Teraz myszko wyjdziemy i zobaczymy czy nasz braciszek miał rację co do kota.

Po wyjściu z pokoju kot zaprowadził całą trójkę do salonu. To co tam zastali przechodziło wtedy ich najmniejsze pojęcie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top