Rozdział #1
Pov. Chihiro
I tak powoli rozprawa dobiegała końca, i jak zwykle, Makoto rozwiązał prawie sam całą zagadkę, a Mondo umarł... Chyba nie muszę mówić, jak zdziwiony był, podobnie do mnie, ale do tego co chwilę przeklinał, aż do póki, gdy mnie zobaczył, od razu był cicho. Gapił się wprost na mnie, a ja odwróciłem wzrok... Mimo że tylko chwilę na siebie nawzajem się gapiliśmy, i tak mogłem poczuć, co teraz czuję przez to, co mi zrobił w tej dziwnej i chorej grze. Po jego twarzy tego nie widziałem, ale po oczach mogłem wyczytać żal, lekki smutek, zakłopotanie, a nawet zawstydzenie.
Możliwe, że on dalej uważa, iż jestem dziewczyną, bo w końcu dalej tak wyglądam, będę wyglądać i dalej będę osobie mówić jak o kobiecie, przynajmniej do momentu, gdy nie stanę się silny. Tak, właśnie teraz, gdy mam drugą szansę na życie, bo TO jest teraz prawdziwe życie, mogę wziąć się w końcu w garść, wziąć się za siebie i do pracy nad sobą. Tylko... Nie chce znów go o to prosić, ale on podszedł do nas i usiadł dosłownie obok mnie, prawie mnie dotykając swoim ciałem. Lekko się wzdrygnąłem, bo poczułem znów to samo, paskudne uczucie, jak umierałem i strach z nim pomieszany. Pewnie będę go omijać, gdy tylko będziemy chodzić do szkoły...
Mondo - Ej, Chihiro... - w końcu się odezwał. Jego głos brzmiał niby jak szybciej, normalnie do jego stylu i taktu, ale też brzmiał bardziej niewinnie? Trochę żałośnie zabrzmiał jego ton głosu, ale potem odchrząknął. Głośno westchnąłem, nie podnosząc ani o centymetr głowy.
Chihiro - T-tak...? - bardzo cicho mruknąłem, lekko się chowając ramionami.
Mondo - Czy... Będziesz chciał poćwiczyć? - poczułem gule w gardle. Bałem się go tak bardzo, że nawet bardziej bałem się mu odmówić, niż przytaknąć, więc tak zrobiłem...
Chihiro - Yhy... - cicho przytaknąłem, mocno zaciskając ręce na spódniczce. Jak ja sobie teraz z nim poradzę? I jak to zniosę? A jeśli bym się nie pojawił... Też by mnie zabił, za marnowanie jego czasu!
Pov. Mondo
Byłem tak zdziwiony tym, że to była jedynie gra, że o mało co niczego nie rozwaliłem. Przysięgam, że nienawidzę tych skurwieli. Kazali mi przez coś tak chorego przejść! Oni wszyscy są popierdoleni! Te i podobne myśli chodziły mi po głowie, aż do momentu, gdy zauważyłem jego... Wyglądał tak niewinnie i słodko, że aż dziwnie się czułem, a potem poczułem się fatalnie, a nawet trzy razy gorzej niż to, co oznacza to słowo.
On wpatrywał się chwilę we mnie, aż do póki, gdy popatrzyłem mu w oczy. Jego widok bolał mnie, wiedząc co mu zrobiłem... Ja go zabiłem. Czułem, jak nogi mi się uginają, robią się z waty, a w brzuchu zaczyna mi wszystko wirować, aby zaraz wyjść przez usta. Już drugą osobę zabiłem... Ta gra była tak prawdziwa, ale to gra, więc czy naprawdę mogę już się nazwać prawdziwym mordercą? W końcu go zabiłem... ale w grze, tak? Jednak to okropne, obrzydliwe uczucie narastało. Wziąłem głęboki wdech i powoli poszedłem do niego, usiadłem obok i chwilę starałem się uspokoić oraz pozbierać myśli, aż do póki się odezwałem...
Z rozmowy zrozumiałem, że nie chce mnie nawet znać, ale muszę to wszystko naprawić, nawet jeśli miało by mnie to dużo kosztować. Zrobię wszystko dla niego, aby znów było okay. Mimo że nasza rozmowa naprawdę była krótka, już mogłem wiele zrozumieć...
W miarę wiedziałem, co on lubi, dlatego też, gdy już się chwilę nie odzywaliśmy do siebie, ruszyłem się rozejrzeć po szkole. Prawie od razu znalazłem różne automaty na korytarzu. Szkoła wyglądała od razu inaczej, niż ta w grze. To znaczy... Wielkość szkoły, korytarz były podobne, ale nie były kolorowe, tylko w jednym kolorze. Można powiedzieć, że wszystkie kształty były takie same, ale wszystko było inaczej ułożone, normalniej i bez dodatkowych jakiś kolorów. Właśnie tak powinna wyglądać szkoła...
Przeszukałem swoje kieszenie. Dobrze, że przynajmniej miałem swoje rzeczy, gdy tutaj przyszedłem. Zobaczyłem w telefonie, jaki jest dzień... Naprawdę minęło kilka dni, jakoś około dwa tygodnie, może mniej? Mniejsza o to, wyciągnąłem parę drobnych, które walały się po mojej kieszeni. Kupiłem mleko czekoladowe. Ruszyłem do stołówki, była otwarta, ale nikogo tutaj nie było. Podgrzałem lekko to mleko i ruszyłem do pokoju, w którym wszyscy byli z dużym kubkiem. Szczerze to sala wyglądała podobnie jak sala gimnastyczna pod względem wielkości, ale nie nadawała się do ćwiczeń.
Więc wróciłem do wszystkich, usiadłem z powrotem na kanapie, obok Chihiro, który oglądał to, co się dzieje u wszystkich innych, którzy jeszcze "nie umarli".
Mondo - To dla ciebie. - powiedziałem trochę zawstydzony. Sam nie wiem, co się ze mną dzieje. Poczułem się, że to Chihiro jest teraz nade mną, ale to chyba dobrze, abym mógł odpokutować swoje winy. Powinienem dać z siebie więcej... Nie zawiść go już nigdy więcej, nawet jeśli odpokutuje. Jasne, że nie zamierzam samym mlekiem czekoladowym to zrobić, nie jestem debilem. Ale będę cały czas przy nim, będę mu dawać różne rzeczy, pomagać, a nawet wspierać, jeśli już mi wybaczy.
Spojrzałem na niego... Gapił się na zakryty kubek. Bez słowa wziął go, otworzył i powąchał. Lekko się uśmiechnął i powiedział łagodnym, dosłownie dziewczęcym tonem głosu.
Chihiro - Dziękuję ci. - powiedział trochę cicho oglądając mleczną czekoladę z małym uśmieszkiem, który wydawał mi się trochę wymuszony, a trochę nie. Poczułem się na jego widok i głos dziwnie, a serce mi trochę przyśpieszyło. Czułem się... spięty?
Pov. Chihiro
Popatrzyłem na Mondo, który wrócił po prawie godzinie. Pewnie się rozglądał po szkole. Ja będę mieć jeszcze czas, na dokładniejsze rozejrzenie się. Nie wiem, po co on od razu to robi, ale to pewnie przyzwyczajenie po tej grze.
Chłopak coś niósł, a potem mi to podał. Wreszcie popatrzyłem co to. Był to ładny kubek, jak do kawy w kawiarniach. Chwilę się wachalem, aby go przyjąć, ale nie mogę być dla niego nie miły lub odmawiać. Boję się, że się zdenerwuje i znów mi coś zrobi, a nawet znowu zabije... Ale w końcu go wziąłem, otworzyłem i... Poczułem od razu nieziemski zapach mlecznej czekolady. Ale zapach pachniał tak, jak kupcza niż robiona ręcznie, ale szczerze obie mi smakowały. Widziałem małe pianki. Dodał je?
Spojrzałem kontem oka na jego twarz. Trochę jego widok mnie rozczulił... Ale za każdym razem, gdy tylko patrzę na niego, od razu czuję się tak, jak mnie zabił. Zbierało mi się trochę na płacz, bo nie chce, aby te myśli i uczucia wciąż były na sam jego widok. Jednak lekko się uśmiechnąłem, oglądając i wąchając gorącą czekoladę. Potem znów spojrzałem na chwilę, na Mondo. Czy on... On naprawdę się zarumienił. Od razu wziąłem się za mleczną czekoladę. Nie chce o nim myśleć, przynajmniej teraz. Jestem zmęczony tym... więc zająłem się tylko sobą i mleczną czekoladą, którą miałem w kubku, a jego smak był nieziemski, który poprawił mi humor, a cukier od razu dodał mi energii. Dobrze, że wziął największy kubek... Będę mógł się długo nim zająć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top