3

Przez jakiś czas w pokoju była cisza. Rin poszła po potrzebne szkło i wino, a SooJi chyba nie chciała zaczynać niepotrzebnej nikomu rozmowy. Rozglądałam się po dobrze znanym mi pokoju. Od lat moja przyjaciółka preferowała częste zmiany wystroju swoich wnętrz. Czy to jej sypialnia czy garderoba. Dlatego z zaciekawieniem patrzyłam ci tym razem zmieniła w tym pomieszczeniu.

-Gdzie ona jest? - westchnęłam i zerknęłam na zegarek. - Poszła wszytko kupić? - dodałam wymuszając delikatny uśmiech, za to Ji zaczęła się śmiać jak głupia.

Wtedy usłyszałam jak ktoś powoli wchodzi na piętro domu. W miarę jak kroki robiły się głośniejsze dało się słyszeć szept. Prawdopodobnie NaoRin rozmawiała przez telefon. Stając przy drzwiach włożyła telefon do kieszeni swojej jeansowej kurtki. Na tacy miała trzy duże kieliszki i butelkę czerwonego, wytrawnego wina.

Trochę tego napoju sprawiło, że na jakiś czas poczułam się wolna od problemów. W końcu zaproponowałam moim koleżankom wyjście do klubu.

-Przykro mi Jess. Jestem już umówiona - powiedziała Soo ze smutkiem, jednak nie wzięłam tego zbyt bardzo do siebie, w końcu z nią rzadko gdzieś wychodziłam. Moje spojrzenie przeszło na Nao, która przygryzła dolną wargę i odwróciła głowę gdzieś w bok.

-Myślę, że dzisiaj to nie najlepszy pomysł. Zbyt szybko wypiłaś te dwa kieliszki wina. Może jutro? - zapytała, jednak jej zmieszana mina nie dawała mi spokoju. Zmarszczyłam brwi i uważnie się jej przyjrzałam. - Obiecuje ci Jessi! - dodała nagle, a Ji przytaknęła jej. Nie pozostało mi nic innego jak sięgnąć po prawie pusty kieliszek i dopić resztę wina.

-W takim razie ja wracam do domu. Trzymam Cię za słowo! - wskazałam na przyjaciółkę i wyszłam z pokoju. Zaraz za mną wyszły dziewczyny.

-Lepiej zadzwonię po taksówkę - stwierdziła Rin i wyjęła telefon, odeszła na bok, a gdy chwile później wróciła podniosła kciuk w górę. - Za kilka minut będzie. A ty Jess... - dziewczyna na chwile przerwała, jakby chciała, abym skupiła się tylko na niej. - Lepiej miej przy sobie telefon.

Wyszłyśmy na dwór. Zaczęło się już ściemniać. Stałyśmy przed bramą i oczekiwałyśmy samochodu i gdy zza zakrętu wyłoniły się światła przytuliłam dziewczyny na pożegnanie i delikatnie chwiejąc się na wysokich szpilkach wsiadłam do środka. SooJi podała kierowcy adres, pod który miał mnie zawieść i już chwile późnej jechałam przez ulice Seulu.

Nagle naszła mnie ochota, żeby na jakiś czas wyjechać. Nie wiem czy to przez alkohol we krwi, czy głęboko skrywane marzenie, ale zachciało mi się odciąć od tej rzeczywistości. Dojechałam do domu i, po zapłaceniu, wysiadłam z auta. Weszłam na podwórko, ale zamiast pójść do domu skierowałam się na tył naszej posesji i podeszłam do kojców, gdzie ostatnio całe dnie przebywały, a tej chwili moje, psy. Przywitałam się z nimi i sięgnęłam po karmę, żeby w kolejnej chwili nasypać psiego przysmaku do ich misek. Po raz ostatni pogłaskałam je i ruszyłam do domu.

Odruchowo sięgnęłam po telefon i zobaczyłam kilka wiadomości i masę nie odebranych połączeń. Bez szczególnego zastanowienia przeniosłam numer Jina i chłopaków z BTS do numerów blokowanych. To oczywiste, że będzie próbował się skontaktować ze mną przez ich numery. Na końcu został już tylko Kookie, mój pierwszy, na prawdę kochany chłopak. Po chwili zastanowienia zdecydowałam się jednak zostawić jego numer dostępnym.

Weszłam na korytarz, a do mojego nosa dobiegł zapach pizzy. Zdjęłam buty i ruszyłam do salonu. Na kanapie siedziała mama z kawałkiem dania i przeglądała jakieś informacje na laptopie. Dopiero, gdy podeszłam bliżej zwróciła na mnie uwagę.

-Witaj kochanie, jak się bawiłaś? - zapytała, a ja wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po pizze. Rodzicielka jakby zrozumiała, że nie mam ochoty na rozmowę, odwróciła się z powrotem do ekranu.

-Ostatnio mówiłaś coś o odchudzaniu - powiedziałam w końcu próbując nieco zmienić atmosferę, którą w tym momencie można było kroić nożem.

-Jessico, to, że wspomniałam, nie znaczy, że od razu będę się odchudzać. Nie mam takiej złej linii, prawda? - zapytała, a na moje usta wpadł delikatny uśmiech. Pokiwałam głową, a kobieta pokazała kciuk w górę, wskazując, że cieszy ją ta informacja.

Mama rzeczywiście miała ładną sylwetkę w kształcie klepsydry. Od zawsze była dla mnie wzorem do naśladowania i mimo, że dbałam o siebie, biegałam, ćwiczyłam, nigdy nie udało mi się utrzymać aż tak idealnego ciała. Jedynym plusem tego bym fakt, że mam wzór, do którego dążę.

-Wiesz co... Teraz chyba będę miała dla ciebie trochę więcej czasu... - mruknęłam, a mama spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

-Słucham?

-To koniec... Zerwałam z Jinem - powiedziałam, a z moich oczu popłynęły łzy. Mama przytuliła mnie i trwała tak, dopóki nie uznała, że już się uspokoiłam.

-Jeżeli mogę wypowiedzieć swoje zdanie. Jakoś nie lubiłam tego gościa, nie zasługiwał na taki skarb, jakim jesteś ty - pocałowała mnie w czoło i znów mnie przytuliła. Po chwili odsunęłam się od niej.

-Pójdę na górę i tak przeszkodziłam ci w pracy - brodą wskazałam ekran komputera, na którym wyświetlał się program Excel z jakąś bardzo rozbudowaną tabelą.

-Pamiętaj córciu, że to nie praca, a ty jesteś najważniejsza - odpowiedziała, gdy  wchodziłam już po schodach.

Zamknęłam za sobą drzwi do pokoju napierając na nie plecami. Gdy usłyszałam charakterystyczny, trochę stłumiony trzask, zjechałam na podłogę i spojrzałam w ścianę.

Czułam w sercu pewnego rodzaju pustkę, a w głowie nie miałam już żadnych myśli. Obojętnym wzrokiem patrzyłam na biały sufit swojego pokoju. Z transu otrząsnęłam się, gdy usłyszałam, że mama wchodzi po schodach na górę. Przeczucie podpowiedziało mi, że zaraz wejdzie do mnie, więc, żeby jej już bardziej nie martwić, wstałam i szybko pobiegłam na łóżko, żeby rzucić swoje ciało w pościele. Kilka sekund później mama otworzyła drzwi do pokoju.

-Masz gościa... - powiedziała, a ja uniosłam na nią zdziwione spojrzenie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę kto to może być.

-Nie chce z nim rozmawiać - odparłam zdecydowanym tonem, a mama zrobiła nietęgą minę.

-Jeżeli chodzi ci o Jina, to nie on...

-W takim razie kto? - zapytałam, a mama odeszła zostawiając mnie w niewiedzy. Z zaciekawieniem ruszyłam w stronę korytarza.

Gdy tylko skręciłam ujrzałam znajomą mi postać. Serce na chwile przestało bić, a płuca jakby odmówiły pobierania tlenu. Miałam wrażenie, że na mojej twarzy przez moment można było zobaczyć wszystkie emocje, na jakie stać człowieka.

-Nie wierzę... - to były jedyne słowa, które ledwo słyszalnie udało mi się wydobyć w tej chwili z moich ust.

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Powiem tyle, ostatnio mam niezły zapiernicz z lekcjami... Do tego dochodzi brak weny i wychodzi coś słabego.

I tak mam wrażenie, że piszę już coraz słabiej. Zastanawiam się nad usunięciem pewnych ff lub szybkim (niekoniecznie dobrym) dokończeniem innych... Jednak to jest jeszcze kwestia sporna i sama nie wiem, co zrobić...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top