24
Słuchanie NaoRin od pół godziny zaczęło działać mi na nerwy. Jej wątpliwości, odnośnie nieznajomego zaczęły być tak ogromne, że zaczęłam żałować, że w to weszłam.
-Wiesz, raz już nawet pytałam, kim jest, ale zbył mnie i szybko zmienił temat - trajkotała jak przekupa na targu, a ja w tym czasie kroiłam owoce na sałatkę.
-Niesamowite - mruknęłam i przełożyłam banana do miski.
-Wiesz, mówiłam o tym SooJin i ona wysnuła wnioski, że to liczę być jakiś stary dziad, który chce mnie przelecieć. - Zaśmiałam się, gdy dziewczyna mi to powiedziała.
-Gdyby chciał cię przelecieć, to dążyłby do spotkania, a ten, z którym piszesz raczej tego nie robi, prawda? - zapytałam i poprawiłam nieco włosy, które prędzej wchodziły mi w oczy.
-Może masz rację - odpowiedziała i odwróciła głowę w stronę, z której doszło do nas trzaśnięcie drzwiami. - Och, Kookie! - zawołała i przywitała się z chłopakiem pocałunkiem w policzek, Jeon już chwilę później zaszedł mnie od tyłu i oplótł mnie w pasie rękami.
-Co to za pyszności szykujesz? - zapytał, więc spojrzałam na niego przez ramię.
-Ty byłbyś zachwycony nawet, gdybym położyła ci na talerzu trawę z ogródka - powiedziałam, a NaoRin zaśmiała się.
-Zbyt rzadko gotujesz, dlatego próbuję cię nie zniechęcać - wyjaśnił chłopak i wyjął trzy miseczki z szafki. - O czym gadałyście przed moim przyjściem? Z reguły te dyskusje są ciekawe.
-O mojej SMS-owej znajomości - wyjaśniła Rin, a chłopak kiwnął z uznaniem.
-No nieźle. Wiesz kto to? - zapytał i postawił na stole trzy porcje świeżych owoców. Ja wyciągnęłam jeszcze bitą śmietanę w spray'u.
-Właśnie nie i ty zaczęły się schody, ale nieważne. Słyszałam, że wczoraj na oczach Jessici jakaś zdzira próbowała ci wcisnąć swój numer telefonu!
-Ale moja dziewczyna szybko tego numeru się pozbyła. Swoją drogą, ciekawe, czy mnie rozpoznała... Jak myślisz, kotku?
-A skąd mam wiedzieć. Jeżeli byłaby twoją fanką, to raczej nie zachowałaby się tak normalnie - odpowiedziałam od niechcenia i zaczęłam polewać owoce bitą śmietaną.
-Nie wystalkowałaś jej, zazdrośnico? - Jungkook chciał mnie dźgnąć między żebrami, jednak odwróciłam się i wystawiłam mu palec wskazujący przed nos.
-To nie ja stalkuje ludzi w tym związku - powiedziałam ostro, a chłopak zaśmiał się. - Chcę ci przypomnieć, że na początku naszej znajomości to ja nie miałam pojęcia o twoim istnieniu!
-Spokojnie, bo jeszcze coś uszkodzisz z tej złości - odpowiedział chłopak unosząc ręce w geście kapitulacji.
-Co ty tak dzisiaj na mnie najeżdżasz?! Że niby stalkerka! Że kucharka jakaś dziwna! Że niby nie potrafię panować nad sobą w nerwach! - krzyczałam i rzuciłam tubę ze śmietaną gdzieś na blat w kuchni.
-Ale spokojnie, kochanie. - Jungkook bezskutecznie próbował mnie uspokoi, jednak wyrwałam się z jego uścisku i poszłam do swojego pokoju. Nie zatrzymały mnie nawoływania mojej przyjaciółki.
Zatrzasnęłam się w łazience, krzyknęłam i zaczęłam rzucać ręcznikami, żeby choć trochę uspokoić nerwy nagromadzone w mojej głowie. Dopiero po jakimś czasie poczułam łzy płynące po moich policzkach, jeszcze później zorientowałam się, że do łazienki ktoś próbuję się dostać.
-Jessi, otwórz. To ja, Nao! - usłyszałam, jednak nie chciałam jej otwierać. Na sto procent zaraz za nią to pomieszczenia wszedłby Jungkook, a jakbym tylko go zobaczyła, nie byłabym w stanie się uspokoić. - Mam go wyrzucić z domu? - Moja przyjaciółka jakby czytała mi w myślach. Wwzięłam jednak kilka głębokich wdechów i przetarłam ręczniczkiem twarz. Już po chwili mogłam wyjść z łazienki.
-Nie, jeżeli teraz tego nie załatwię, to non stop będą takie jazdy - powiedziałam i zeszłam na dół, gdzie Jungkook siedział na kanapie ze spuszczoną głową. - Wybaczam ci to - zaczęłam, gdy tylko przed nim stanęłam. Od razu też uniosłam rękę, żeby nie zaczął mówić. - Ale to będzie twój koniec, jeżeli znów aż tak mnie zdenerwujesz przy ludziach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top