35. Raz sie żyje

Dwa później
Idę do Atora. Sama. Wiem to niebezpieczne, ale może odpowiem Wam od początku. No wiec umówiłam sie z atorem na zamianę. Hajs za Nikole. I mam sie z nim spotkać. Sama. W lesie. Wiem brzmi to jak pułapka, ale przecież jestem zabezpieczona( ͡° ͜ʖ ͡°), a jak coś to ucieknę. Nie mam innego wyboru. Powiedział, że jak nie przyjdę bądź przyjde z kimś to już nie zobaczę Nikoli :(.
Pare kilokroków później
Widze go. Idzie do mnie. Szczerze spodziewałam sie, że weźmie ze sobą jakiś snajperów czy whatever a on sam....no z Nikolą oczywiście. Dobra Ami raz sie żyje....Em dziwne, ale nie pociesza mnie to.
-o hej Woźniak! Miło Cię widzieć-powiedziałam sarkastycznie.
-grzeczniej smarkulo.
-dobra nie przyszłam tu na pogaduszki. Masz swój hajs.-wymieniliśmy sie, a ten jakby nigdy nic odszedł i na pożegnanie rzucił tylko:
-teraz!
Krzaki wypełniły sie pistoletami. A raczej snajperami z pistoletami. Wzięłam szybko Nikole(była ona wyczerpana po niewoli u Krzysia) pod ramie tak, żeby ją osłaniać i zaczęłam biec. Czułam sie coraz gorzej. Ból otaczający mnie narastał. Jak dobrze, że miałam kamizelkę kuloodporną. Bez niej już byłby już koniec. Końcówkami sił wpadłam do auta, Nikola zajęła miejsce pasażera i ruszyłyśmy. Na szczęście dom Eweliny był blisko. Tam jest Tomek. On pomoże. Z trudem wjechałaby na podwórko. Wypadłam z auta. Przed sobą widziałam czarne plamy. Robiły sie coraz większe. Opadłam na ziemie. Zemdlałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top